Przez cały pierwszy tom i połowę drugiego Powell budował w czytelniku przekonanie, że dawno temu w Chinatown wydarzyło się coś, co na zawsze odmieniło Zbira. Informacje dawkował jednak na tyle subtelnie, że można było domyślić się tylko złamanego serca i w konsekwencji wycofania z życia uczuciowego. Ten mistrzowsko konstruowany wątek wreszcie musiał zostać należycie naświetlony, a rezultatem okazała się prawdopodobnie najpoważniejsza i najbardziej dramatyczna historia w biografii Zbira. To właśnie ona wygrała Nagrodę Eisnera i doprowadziła do gwałtownego wzrostu zainteresowania "The Goon", ale czy rzeczywiście jest to najmocniejszy punkt drugiego tomu?
"Chinatown i tajemnica pana Wickera" chociaż może uchodzić z najpopularniejszą historię ze świata "The Goon", absolutnie nie powinna być pierwszą, po jaką sięgnięcie. Wszystkie zawarte tutaj emocje działają wyłącznie dlatego, bo Powell przez wiele poprzednich stron stopniował napięcie i jako długo odraczane spełnienie obietnicy wyjawienia najskrytszej tajemnicy Zbira (w Polsce czas pomiędzy premierą pierwszego i drugiego tomu nie był może długi, ale w oryginale komiks zadebiutował w 1999 roku, a "Chinatown" ukazało się w 2007), finał jest bardzo satysfakcjonujący.
Trochę gorzej wypada "Chinatown" bez tego kontekstu i bez specyficznego, ciętego i czarnego humoru Powella. Zbir prezentuje się tutaj jako romantyk o wielkim sercu, któremu miłość odbiera chęć do prowadzenia szemranych interesów. Ton tych wydarzeń jest silnie zainspirowany kinem noir, co można odczuć tym bardziej, że kolory pozbawiono intensywności, czasami przypominają sepię, kiedy indziej niemal monochrom, a w jeszcze innych sytuacjach kadry są spłowiałe. Filmowe wrażenie potęgują również rozmiary rysunków (często większe niż we wcześniejszych zeszytach), a także oszczędność dialogów. Brakuje jednego - oryginalności.
Powell zawsze pełnymi garściami czerpał z popkultury (szczególnie z filmów science-fiction z lat 50.), ale nadawał zapożyczonym wątkom własnego sznytu. Tutaj można z kolei odnieść wrażenie, że poza panem Wickerem (hołdem dla "The Wicker Man" Robina Hardy'ego), niewiele jest z jego charakterystycznego stylu i niewiele z tego, z czym "The Goon" jest kojarzone. Nie jest to zarzut, bo odwaga do eksperymentowania i szukania nowych rozwiązań zasługuje wyłącznie na pochwałę (to zresztą wcale nie najbardziej zaskakujący eksperyment w tym tomie, mamy tu także... opowiadanie), niemniej ten bardziej niedorzeczny, absurdalny, bliższy horrorowi Zbir to bez dwóch zdań najlepsze jego wydanie.
W zakresie przyziemnych przygód Zbira bardziej interesujący jest nawet początek tomu, gotowy materiał do filmu Martina Scorsese, gdzie futbolowa drużyna Rybnych Puszkarzy pnie się w hierarchii od zera do bohatera, by ostatecznie odnieść klęskę. W zakresie nadnaturalnych przygód rozrywki dostarcza niezastąpiony doktor Hieronimus Aliaż, którego "foliarskie" poglądy okazują się zaskakująco aktualne (może ufunduje nagranie wspólnego albumu Leszka Możdżera, Edyty Górnika i Iwana Komarenko). Lekturą, przy której najlepiej bawiłem się w tym tomie były natomiast "Paskudne skłonności", gdzie Zbir musi stawić czoła cygańskim czarom. Ostatecznie magia zostaje pokonana przez przepisy i literę prawa, z czego płynie piękne przesłanie, że i jedno, i drugie to tylko słowa, a skrywana przez nie moc bierze się z wiary lub braku wiary w ich urzeczywistnianie się.
W drugim tomie "The Goon" Powell po raz kolejny pokazuje, jak różnorodne i zarazem spójne mogą być perypetie Zbira, a w dodatku śmiało bawi się z formą, bez lęku, że mógłby przez to urazić część publiczności. O tym, że wyszło mu to na dobre nie trzeba nawet pisać, Nagroda Eisnera mówi sama za siebie. Na szczęście jednak sukces poważniejszego wcielenia Zbira nie odmienił go na zawsze i już w tomie trzecim powróci jako stary dobry łamikark o złotym sercu.
The Goon, tom 2
Tytuł oryginalny: The Goon Library Vol. 2
Polska, 2019
Non Stop Comics
Scenariusz: Eric Powell
Rysunki: Eric Powell