Obydwaj klasycy kina akcji pojawiają się już w pierwszych scenach, ale jak to zazwyczaj w tego rodzaju filmach bywa, więcej ich na materiałach promocyjnych niż na ekranie. Kiedy jednak możemy podziwiać ich w duecie, nigdy nie zawodzą, nawet jeżeli austriacki mięśniak obdarzony charakterystycznych akcentem odgrywa Brytyjczyka. W odróżnieniu od Stallone'a czy Jeta Li, akurat ci dwaj aktorzy zawsze dobrze czuli się w mniej poważnych rolach i to właśnie komediowe umiejętności są im tutaj szczególnie przydatne. Najmocniejszym momentem "The Mystery of Dragon Seal: Journey to China" jest z kolei walka szermiercza pomiędzy wciąż sprawnymi, ale także umiejętnie uchwyconymi przez obiektywy seniorami, których Stepchenko sportretował tak, jakby mieli przynajmniej o piętnaście lat mniej.
Po pierwszej godzinie łatwo zapomnieć, że główną rolę odgrywa Jason Flemyng (aktor, którego też widzieliście wiele razy, ale pewnie nawet o tym nie wiecie - występował w drugoplanowych rolach w "Rob Roy'u", "Przekręcie" czy w "X-Men: Pierwsza klasa") i na jego nieszczęście jest to zdecydowanie ciekawsza połowa historii. Cała konfrontacja Arniego z Jackiem zdaje się być wręcz filmem wewnątrz filmu, który dla rozwoju wydarzeń nie ma większego znaczenia, a jednak przyćmiewa wszystkie późniejsze wątki. Czy to będzie przeniesienie akcji na morze, gdzie nagle zostajemy przeniesieni do sprawnie zrealizowanej, ale wyraźnie tańszej i mniej efektownej podróbki "Piratów z Karaibów", czy kolejne wcielenie Mulan, czyli wojowniczej księżniczki przebranej za chłopca.
Podobnie jak w pierwszej części "Viy", tak i tutaj charakterystyczne elementy fantasy przeplatają się z historią awanturniczą. Dodatkowo wpleciono kilka solidnych scen walk z choreografią specyficzną dla mistrzów z Hong Kongu, ale wygładzoną przez montaż tak, by oko przyzwyczajone do hollywoodzkich blockbusterów nie odczuło dyskomfortu. Na każdym kroku obecne jest w dodatku CGI, a tła wygenerowane na green screenie często wypadają równie "wiarygodnie", co zamek hrabiego Draculi w filmie z 1931 roku. Najgorsze w zakresie cyfrowych efektów są jednak tu i ówdzie lecące w kierunku widza przedmioty o nienaturalnych rozmiarach, które być może na dużym ekranie, z okularami 3D na nosie, wyglądały przekonująco, ale oglądane w domowym zaciszu jedynie irytują.
"The Mystery of Dragon Seal: Journey to China" to przedziwny film, zmontowany w odwrotnej kolejności - najpierw bawi kilkoma świetnymi scenami i pojedynkiem tytanów kina akcji, później stopniowo coraz bardziej nudzi i odstrasza nieporadnością. Im większe kino Stepchenko chce stworzyć, tym bardziej odsłania słabe strony swojej wizji, a już ostatnie pół godziny zatrzymuje widza tylko siłą rozpędu, bo skoro zainwestowało się już dziewięćdziesiąt minut, to szkoda byłoby nie dotrwać do finału, choć nie ma żadnych wątpliwości, jak walka krystalicznie czystego dobra z przegniłym i bezwzględnym złem musi się zakończyć. Stepchenko próbował przyciągnąć publiczność Schwarzeneggerem i Chanem i wyłącznie dla Schwarzeneggera i Chana warto po ten film sięgać, kiedy tylko znikną z ekranu, bez żalu możecie sobie odpuścić.
The Mystery of Dragon Seal: Journey to China
Tytuł oryginalny: Tayna pechati drakona
Rosja/Chiny, 2019
CTB Film Company
Reżyseria: Oleg Stepchenko
Obsada: Jason Flemyng, Xingtong Yao, Anna Churina