Ze wspomnianych osiłków Zbirowi najbliżej do Marva z "Sin City" - wielkiego, kaprawego typa o zdeformowanym od bijatyk obliczu, który trzęsie miastem, a jednocześnie skrywa złote serce. Nastrój "The Goon" przypomina jednak bardziej pierwsze komiksy z Wojowniczymi Żółwiami Ninja w rolach głównych, gdzie czarny humor i brutalne pojedynki splatały się w fascynującym, groteskowym połączeniu komedii z akcją. Dodatkowe składniki to horror spod znaku "Powrotu żywych trupów" i niezliczone odniesienia do kina klasy B i Z - od wielkiego szympansa zombie przez wilkołaka i postać wzorowaną na Vampirii z "Planu dziewięć z kosmosu" po gigantycznego robota i szalonego naukowca; od historii o nawiedzonym domu przez czarno-biały western po monster movie. Ten wyjątkowo odżywczy wywar z inspiracji przemienił Erica Powella w bardzo płodnego twórcę, a "The Goon" to bez dwóch zdań dzieło jego życia.
We wstępie Powell odradza zaznajamianie się ze Zbirem w kolejności chronologicznej, twierdzi, że te pierwsze zeszyty nie do końca są udane. Po zakończeniu lektury trudno jednak nie odnieść wrażenia, że zachował się jak najbystrzejszy dzieciak w klasie, który przed sprawdzianem zapowiada: Nic nie umiem, a później i tak dostaje piątkę. Może niektórym z tych wczesnych grafik brakuje precyzji znanej z kolejnych tomów, ale specyficzny, groteskowy żart jest obecny od samego początku i to właśnie spojrzenie na świat przez pryzmat autora odurzonego oparami kiczu i tandety pochłania do tego stopnia, że liczącą blisko pięćset stron knigę pochłania się bez chwili wytchnienia.
Pobudzenie sentymentu do "śmieciowej" kultury ubiegłego stulecia albo kilka brutalniejszych scen to jednak za mało, żeby utrzymać uwagę czytelników i czytelniczek na dłużej. Powellowi pomagają dwa subtelne zabiegi narracyjne, za pomocą których nadaje swojej historii rytmu i sprawia, że żaden moment nie będzie właściwy na zrobienie przerwy. Pierwszy zabieg jest banalnie prosty, przypomina standardową walkę wrestlingową, gdzie "babyface" (czyli ten dobry) najpierw odbiera baty od "heela" (tego złego), ale w końcu następuje zwrot akcji i zwycięża ulubieniec publiczności. Przy okazji Zbir jest dzięki temu bardziej ludzki, bo chociaż zostaje przedstawiony jako najbardziej mocarny drab w okolicy (przyćmiewa nawet gościnnie występującego Hellboy'a w końcówce tomu), zwycięstwo nigdy nie przychodzi bez wysiłku.
Drugi zabieg ma większą skalę, obejmuje nie poszczególne wątki zazwyczaj zamknięte w jednym albo w kilku zeszytach, lecz cały tom. Powell posługuje się swoistą hybrydą krótkich historii typu "monster of the week" z kompleksową narracją, a wykorzystuje do tego nietypowe łączniki w postaci pojedynczych stron albo krótkich przerywników parodiujących reklamy, komiksy o superbohaterach czy plakaty science-fiction z lat 50. Te z pozoru czysto rozrywkowe wygłupy okazują się mieć istotne znaczenie dla dalszych wydarzeń, co sprawia, że nie ma tutaj ani jednego zbędnego kadru. Autor "The Goon" lubi zresztą bawić się formą, sięga na przykład po fotostory rodem z magazynu Bravo albo stylizuje strony na pożółkłe, kiedy trafia na nie opowieść z odległej przeszłości.
Przed tak pieczołowicie przygotowanym dziełem trudno nie chylić czoła. Eric Powell włożył całe serce w wykreowanie fascynującego, wyjątkowego świata zarówno od strony treści, jak i formy. Przypomina w tym samego Zbira, który często bywa postrzegany powierzchownie jako nierozgarnięty brutal, a w rzeczywistości jest sprytnym i odważnym strategiem. "The Goon" to taki niepozorny, na pierwszy rzut oka prosty komiks, ale ma do zaoferowania znacznie więcej.
The Goon, tom 1
Tytuł oryginalny: The Goon Library Vol. 1
Polska, 2018
Non Stop Comics
Scenariusz: Eric Powell
Rysunki: Eric Powell