Jeżeli nie kojarzycie nazwiska, to może kojarzycie pseudonim Mr. Oizo, pod którym w 1999 roku opublikował przebój "Flat Beat", a jeżeli nie przepadacie za housem, to może kojarzycie inny film Dupieux - "Morderczą oponę". "Deerskin" ma z nim wiele wspólnego - absurdalny humor, pogranicza surrealizmu, możliwość interpretacji na wiele sposobów i brak możliwości zweryfikowania, czy którykolwiek z nich jest zgodny z wizją reżysera. Podobnie też w ogromnym stopniu wymagane jest od widza zawieszenie niewiary, bo fabułę filmu łatwo można podważać tak zwanymi "logicznymi argumentami", ale szukanie logiki w szaleństwie jest a priori skazane na niepowodzenie.
"Deerskin" przypomina również "In Fabric" Petera Stricklanda, gdzie nawiedzona sukienka zbierała krwawe żniwo. W tym przypadku nie ma wprawdzie zjawisk paranormalnych, a raczej głęboki kryzys wieku średniego (granego przez Jeana Dujardina Georgesa poznajemy w momencie, kiedy próbuje utopić w muszli klozetowej korporacyjną marynarkę, a następnie ucieka w siną dal), niemniej fetyszyzująca relacja z odzieniem w równym stopniu odciska piętno na każdej decyzji podejmowanej przez głównego bohatera.
Dujardin jako facet, któremu wszystko wymyka się spod kontroli, ale nie dopuszcza do siebie takiej myśli przypomina Negana z serialu "The Walking Dead" - uśmiechniętego brodacza, który z każdym potrafi pogadać, ale w razie konieczności także skrócić o głowę. To jedna z tych ról, które zawłaszczają całą uwagę widza, a Dujardin odwzajemnia się fascynującym portretem człowieka wymagającego klinicznej opieki, który stopniowo popada w coraz głębsze obłąkanie, symbolicznie przywdziewając kolejne elementy garderoby uszyte w stu procentach ze skóry Daniela. Kurtka pozostaje najważniejsza, to z nią prowadzi dialog (wymyśla nawet jej własny głos) i ona wyznacza cel w jego nowym życiu, ale buty, spodnie czy rękawiczki reprezentują kolejne etapy obłędu, który wreszcie przeradza się w serię morderstw tak niedorzecznych, jak po reżyserze "Morderczej opony" można by się spodziewać.
Dupieux z właściwym sobie wdziękiem balansuje pomiędzy kinem artystycznym a kinem klasy B, ale w końcówce nie wytrzymuje i decyduje się na podpowiedź, o co tutaj właściwie chodzi. Wykorzystuje do tego relację pozującego na reżysera Georgesa z Denise (Adèle Haenel) - małomiasteczkową barmanką omamioną możliwością zmontowania "prawdziwego" filmu. To ona tłumaczy przybyszowi, czym są uchwycone przez niego kadry, dokłada do tego metaforę chowania się w pancerzu i właśnie ta niepotrzebna, zawierzająca możliwości interpretacyjne ekspozycja jest najsłabszym elementem "Deerskin", ale na szczęście gwałtowny finał pozwala snuć dalsze domysły.
Dupieux i George świetnie dogadaliby się z Big Shaqiem, komikiem i autorem przeboju "Man's Not Hot" z 2017 roku, który rapował: The girl told me: "Take off your jacket", I said: "Babes, man's not hot". "Deerskin" będzie natomiast bardzo hot dla każdego, komu bliski jest czarny humor w bezpruderyjnej odsłonie i chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że reżyser wyraźnie zdefiniował swoją wizję i porusza się wyłącznie po obszarach, które znamy z jego wcześniejszych produkcji, nadal potrafi rozśmieszyć i oczarować.
Deerskin
Tytuł oryginalny: Le daim
Francja, 2019
Atelier de Production
Reżyseria: Quentin Dupieux
Obsada: Jean Dujardin, Adèle Haenel, Albert Delpy