"Van Gogh. U bram wieczności" to przykład filmu, który na samym początku kampanii promocyjnej przykuł uwagę wszystkich, aby potem przemknąć prawie niezauważonym przez szerszą publikę. Najpierw było olśnienie, bo w końcu pomysł, aby holenderskiego mistrza zagrał Willem Dafoe był przebłyskiem geniuszu. Jednak, jak to często bywa, zapał był tylko chwilowy, a efekt nie zdobył nawet cienia tego zainteresowania. Większość świata zdążyła już o tym filmie trochę zapomnieć, ale w Polsce dopiero teraz mamy okazję zobaczyć go w kinach. Dlatego warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten obraz zasługuje na trochę większe uznanie niż miało to miejsce dotychczas? Odpowiedź jest połowiczna - osoby wrażliwe na uroki sztuki powinny się nim zainteresować, ale trudno mówić o dziele wybitnym.
Film skupia się na ostatnich, najbardziej owocnych latach życia holenderskiego malarza. To okres, w którym zawiedziony Paryżem Van Gogh wyjechał na południe Francji, aby tam zbliżyć się do natury i skupić się w pełni na przenoszeniu jej na swoje płótna. Osamotniony, klepiący biedę, mający wsparcie tylko w swoim przyjacielu, Paulu Gauguinie oraz bracie Theo, rudobrody artysta popada w coraz większe szaleństwo. Jednocześnie, wręcz proporcjonalnie do problemów umysłowych, rośnie w nim miłość do świata i malarstwa, o czym widz dowie się bardzo dokładnie z ust samej postaci. To akurat największy problem tego filmu - postaci w nim nie rozmawiają, tylko wygłaszają kwieciste wypowiedzi na temat malarskiej filozofii i roli artysty w pokazywaniu świata ludziom. Prawie w ogóle nie ma w tym filmie naturalnie brzmiących rozmów. Kiedy bohaterowie otwierają usta, to prawie na pewno zacznie się kolejny wykład mający na celu streszczenie kolejnego wycinka z historii sztuki. Trochę szkoda, bo pojawiają się w nich bardzo ciekawe rzeczy, ale warto byłoby przekazać je w choć odrobinę subtelniejszy sposób. Obserwując te rozmowy, ciężko uwierzyć, że toczą je prawdziwi ludzie. Na szczęście jednak bardzo dużo miejsca poświęcono tu także cichemu podziwianiu piękna świata.
Dialogi potrafią być męczące, ale kiedy bohaterowie milkną, wtedy "U bram wieczności" pokazuje swoją prawdziwą wartość. Film wypełniony jest pięknymi scenami, w których samotny Van Gogh w pełni przeżywa cudowność otaczającej go natury. Rzadko zdarzają się obrazy, z których tak mocno bije miłość do przyrody i piękna, jakie ona oferuje. Duża w tym zasługa wyśmienitego Willema Dafoe, który ma do zaoferowania o wiele więcej niż urodzone podobieństwo do granego przez siebie bohatera. Oglądanie Van Gogha w czasie jego rozkoszowania się krajobrazem to czysta przyjemność właśnie dzięki niesamowitej mimice Dafoe - doskonale oddaje te wszystkie, czasami trudne do nazwania emocje targające Vincentem, a kamera nie szczędzi zbliżeń na tę jego niesamowicie ciekawą, pokrytą zmarszczkami twarz. Piękna rola i trzeba przyznać, że podczas odgrywania fragmentów z dialogami także spisuje się wyśmienicie. Trudno uwierzyć, że ktoś inny mógłby się wcielić w postać Van Gogha. Bardzo dobrze wypada też Oscar Isaac jako Paul Gauguin. Od strony wizualno-aktorskiej to bardzo mocna pozycja.
"Van Gogh. U bram wieczności" wydaje się filmem, w którym twórcy nie do końca poradzili sobie ze swoimi bardzo dużymi ambicjami. Widać na przykład, że starano się w sugestywnie oddać klimat zagubienia (specyficzne urywanie scen, zamotania w chronologii niektórych z nich) tytułowego bohatera, ale wyszło im to trochę zbyt chaotycznie. Czuć to zwłaszcza w połączeniu z nienaturalnymi dialogami. Warto jednak przymknąć oczy na te wady i pozachwycać się warstwą wizualną oraz świetną rolą Dafoe. Widzowie wyczuleni na malarskie piękno powinny być bardziej niż usatysfakcjonowani, dla innych może być tu za dużo uduchowionego, pełnego patosu zachwytu nad natchnieniem, który kojarzy się ze stereotypowym, wręcz karykaturalnym zachowaniem "typowego" artysty. Po prostu zabrakło w tym wszystkim równowagi.
Van Gogh. U bram wieczności
Tytuł oryginalny: At Eternity's Gate
Francja/Irlandia/Szwajcaria/USA/Wielka Brytania, 2018
Rahway Road Productions
Reżyseria: Julian Schnabel
Obsada: Willem Dafoe, Rupert Friend, Oscar Isaac