Pierwszym, co natychmiast rzuca się w oczy (i w uszy) są podobieństwa pomiędzy Phillipem Jackiem Brooksem (czyli C.M. Punkiem) a Brucem Campbellem - wygląd, mimika i przede wszystkim głos do złudzenia przypominają młodego Asha Williamsa, a im dalej, tym skojarzenia z "Martwym złem" stają się... żywsze. Nawiedzony - oczywiście dopiero co zakupiony - dom naszego bohatera trochę straszy, trochę obrzydza i trochę też śmieszy, zupełnie jak chata w lesie znana z serii Sama Raimiego. Najwyraźniejszymi różnicami są natomiast rozmach i tempo - "Dziewczyna z trzeciego piętra" to zdecydowanie bardziej subtelny film, a jego akcja rozwija się bardzo wolno, czasami wpadając wręcz w arthouse'owy schemat długich spojrzeń gdzieś w dal i akompaniamentu skrzypiec.
Im dalej, tym wyraźniejszy staje się przekaz reżysera i scenarzysty, Travisa Stevens (debiutującego, ale doświadczonego w roli producenta - między innymi "Gwiazdy w oczach", "We Are Still Here" czy "XX"), który również można powiązać z Ashem Williamsem, ale tym późniejszym, macho znanym z serialu. Postać C.M. Punka w tej swojej sztandarowej męskości symbolizowanej przez okazjonalne zdrady żony ze znacznie młodszą dziewczyną i przeświadczenie, że za pomocą scyzoryka będzie w stanie wyremontować cały dom nie jest jednak ani zabawny, ani sympatyczny. To samolubny drań, który za swoje postępowanie nie zamierza brać odpowiedzialności, bo przecież wszystkie te nieuczciwe posunięcia stały się same, bez jego winy.
Niektóre z pomysłów Stevensa są porażająco sugestywne. W sferze paranormalnej chociażby to, że dom nawiedzany jest przez... wyciekające z różnych zakątków nasienie, w sferze bardziej przyziemnej przez obnażanie schematów poprawności politycznej, chociażby recytowanie formułki: Przepraszam, że nie byłem z tobą szczery, że potraktowałem cię niesprawiedliwie, że poczułaś się nieważna i tak dalej, oczywiście bez krzty szczerości. Zabrakło tylko: Przepraszam te osoby, które poczuły się urażone i wysłania modlitw oraz myśli.
Wydarzeniom z ekranu smaczku dodają rzekome faktyczne nawiedzenia, do jakich dochodziło w domu, gdzie usytuowano akcję "Dziewczyny z trzeciego piętra". Budynek wybudowany na początku XX wieku według twórców filmu naprawdę był swojego czasu niewielkim domem publicznym, a zginęły w nim przynajmniej dwie kobiety - obydwie w sypialni na trzecim piętrze. Ile w tym prawdy, a ile działań marketingowych? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, ale z taką informacją gdzieś z tyłu głowy seans staje się jeszcze bardziej intensywny.
Niezły scenariusz (zwłaszcza bardzo udany finał) zestawiający standard historii o nawiedzonym domu z refleksją na aktualne tematy społeczne, wyśmienite praktyczne efekty specjalne i zaskakująco udany debiut filmowy kolejnego zapaśnika (choć może nie powinno to zaskakiwać, bo przecież wrestling uczy gry aktorskiej, a Roddy Piper, Dave Bautista czy Dwayne Johnson to najlepsze dowody na to, że z powodzeniem można zamienić ring na plan filmowy) to najmocniejsze elementy "Dziewczyny z trzeciego piętra" - małego, skromnego horroru, który pozostaje w pamięci na długo po seansie.
Dziewczyna z trzeciego piętra
Tytuł oryginalny: Girl on the Third Floor
USA, 2019
Queensbury Pictures
Reżyseria: Travis Stevens
Obsada: Phillip Jack Brooks, Trieste Kelly Dunn, Sarah Brooks