Jak na zwieńczenie intrygi przystało, już od pierwszych stron poznajemy odpowiedzi na kumulowane w tomach pierwszym i drugim pytania. Wreszcie w pełni zostaje rozwinięty wątek seryjnego mordercy i śledztwa prowadzonego w sąsiadującym z Królestwem Cargill, co wyraźniej niż dotychczas dzieli narrację na dwa odmienne tony. Z jednej strony napięcie pomiędzy unikającą bliższych relacji ze światem zewnętrznym maleńką społecznością a siłami rządowymi, którym nie w smak jest samowolka, przeradza się w bitwę, z drugiej trwa pełne tajemnic śledztwo. Raz mamy więc nastrój rodem z "Rambo" - eksplozje, rozbity helikopter, karabiny, rannych i ofiary - kiedy indziej górę bierze ponury thriller przypominający dokonania Davida Finchera, który nigdy nie bał się korzystania z przemocy jako narzędzia ekspresji.
Scenariuszowi tak formułowany podział nie szkodzi, spoiwem pozostaje osobista perspektywa niezależnie od sytuacji. Kindt na tyle wnikliwie zarysował wcześniej swoje postacie, że nawet kiedy zostajemy zaledwie świadkami scen akcji, nie obserwujemy anonimowych żołnierzy, lecz osoby, które znamy z wielu (na ogół nieszczęśliwych) sytuacji, a tym samym ich los nie jest dla nas obojętny. To dokonanie tym bardziej imponujące, że mamy do czynienia z krótką serią i dużym nagromadzeniem postaci, a jednak udało się uniknąć charakterologicznych płycizn.
Najsłabszym punktem finału jest jego najczarniejszy charakter, czyli wreszcie ujawniony morderca, którego żniwa przełożyły się na niemal wszystkie problemy trawiące bohaterów i bohaterki "Grass Kings". Jego personalia nie są zaskoczeniem, już w poprzednim tomie wiele tropów prowadziło właśnie do niego, a w dodatku jest motywowany zaledwie marzeniem o przodowaniu w panteonie seryjnych morderców (tak bardzo uwielbianych przez amerykańską popkulturę). Zabijanie dla samego zabijania, patrzenie jak świat płonie (jak w "Mrocznym rycerzu" tłumaczono działalność Jokera) to być może najbardziej nikczemne pobudki, ale jednocześnie najbardziej trywialne, niewymagające od scenarzysty wysiłku. Ścisłe zakończenie w ostatnim rozdziale jest jednak satysfakcjonującą rekompensatą, która przynosi zarazem konkluzję, jak i niedomknięcie jednego z głównych wątków oraz otwarte zakończenie.
"Grass Kings" zapowiadało się na jedną z tych historii, które będzie można ciągnąć w nieskończoność, rozdrabniać na coraz to liczniejsze wątki poboczne, naświetlać przeszłość każdego z mieszkańców Królestwa Traw i odraczać rozwikłanie tajemnicy aż do momentu, kiedy nikt już nie czekałby na odpowiedzi. Kindt chociaż z wielu klisz charakterystycznych dla zagadkowych wydarzeń z małych amerykańskich miejscowości skorzystał, to akurat przed tą zdołał się wzbronić i wyszło mu to na dobre, bo czasami zamiast niezliczonych zwrotów akcji i mnóstwa koniecznych do spamiętania detali, lepiej zgłębić fabułę z wyraźnym początkiem, rozwinięciem oraz zakończeniem. Jeżeli to jeszcze za mało, by was zachęcić, za argument ostateczny powinny posłużyć akwarele Tylera Jenkinsa - to znakomite prace, które można podziwiać nawet jako pojedyncze, niepowiązane ze sobą kadry.
Grass Kings, tom 3
Polska, 2019
Non Stop Comics
Scenariusz: Matt Kindt
Rysunki: Tyler Jenkins