Wyjątkowość tej postaci podkreślał nawet Christian Bale, który po zakończeniu zdjęć do "Mrocznego Rycerza" twierdził, że kiedy na planie pojawił się Heath Ledger, zniszczył wszystkie jego plany i pozostawiał wrażenie, że ma do odegrania kogoś znacznie ciekawszego. Ciekawszego niż Batman! Tamten Joker i tragiczna historia odtwórcy jego roli wyznaczyły nowy standard, który przełamać próbował Jared Leto w "Legionie samobójców" - wszyscy wiemy, z jakim skutkiem. Joaquin Phoenix z kolei chociaż nie podszedł do powierzonego mu zadania na kolanach i niewiele sobie robił z oczekiwań setek tysięcy fanów, w rezultacie stworzył osobowość, która musi przemówić zarówno do fandomu, jak i do osób, które o DC Comics nie wiedza nic i wcale dowiadywać się nie chcą.
Martin Scorsese w niedawnym wywiadzie uznał, że filmy Marvela nie są kinem. To musiało wywołać oburzenie w nerdowskich środowiskach, ale jego argumentację da się zrozumieć. Kiedy twierdzi: To nie jest kino ludzi próbujących przekazać emocjonalne, psychologiczne doświadczenia innemu człowiekowi, z jednej strony ma rację, bo przecież mamy do czynienia z klasyczną walką dobra ze złem, w dodatku rozgrywana na green screenie, z drugiej kino to także czysta rozrywka i to od początku swojego istnienia. W przypadku "Jokera" opinia Scorsese nie tylko mogłaby okazać się inna, mógłby tu wręcz odnaleźć siebie samego sprzed lat.
Reżyser Todd Phillips wcale się zresztą nie krył z silnej inspiracji wczesnymi dziełami Scorsese. Gotham City w jego wizji nie jest przesiąknięte mrokiem w przerysowanym stopniu, wiele scen rozgrywa się za dnia, a odrapane kamienice i brudne ulice przypominają kadry z "Ulic nędzy". Stopniowe popadanie w obłęd i szukanie sprawiedliwości w zemście to z kolei motyw zapożyczony z "Taksówkarza", a Robert De Niro zdaje się wręcz odgrywać podstarzałego, zblazowanego Ruperta Pupkina z "Króla komedii". Najbliżej Phillipsowi do Scorsese w finale, długiej scenie rozgrywanej w studiu telewizyjnym, gdzie siedzący na fotelach Phoenix i De Niro niemalże w bezruchu prowadzą dialog. Trzeba nie lada umiejętności, żeby z samej rozmowy wyciągnąć tak intensywne emocje i tak przytłaczające napięcie.
"Joker" uderza w przedziwny ton, bo o ile w świecie rzeczywistym śmiech często bywa zaraźliwy, to tutaj zawsze odpowiada mu grobowa cisza. Na niektóre sceny nie wiadomo właściwie, ja zareagować, na przykład kiedy już poważnie podburzony Joker nerwowo pali papierosa i rozmawia z podejrzewającymi go o zabójstwo policjantami, a chwilę później z impetem uderza o oszklone drzwi. Żart stary jak świat, ale w tym wydaniu dziwnie ponury, jakby dowodził, że choćby spotykały nas najdotkliwsze nieszczęścia, życia i tak znajdzie sposób, żeby z nas zakpić.
Łatwo sobie wyobrazić, jak każdy z nas staje się Jokerem. Wystarczy wypadek, w którym tracimy najbliższą rodzinę albo utrata pracy, która nadawała życiu sens, a do tego poczucie, że któryś z bogów albo los uwziął się akurat na nas i już może pojawić się pragnienie wzięcia odwetu na całym świecie. To jednostkowe tragedie, które wymagają specjalistycznej pomocy, ale postać Jokera od czasu wcielenia się w nią Heatha Ledgera i jego śmierci została poddana romantyzacji, stała się symbolem samotnej walki przeciwko systemowi i jeżeli miałoby z filmu "Joker" wynikać jakieś zagrożenie, to tylko związane z niezrozumieniem jego sedna, z zinterpretowaniem naznaczonego cierpieniem i rozczarowaniami życia jako przyzwolenia na przemoc w każdej formie. Ani Phillips, ani Phoenix nie dokonują moralnego osądu Jokera, znamienne jest natomiast to, że każda z jego ofiar wyrządziła mu wcześniej krzywdę, co nie może być usprawiedliwieniem dla zbrodni, ale pozwala lepiej zrozumieć tę pogrążoną w depresji i traumach z dzieciństwa postać niż pamiętne niektórzy chcą tylko patrzeć, jak świat płonie.
Jako wieloletni fan Batmana obawiałem się, że Phillips ograbi jedną z najciekawszych postaci w historii komiksu z jej tajemniczości, bo przecież po dziś dzień, blisko osiemdziesiąt lat po debiucie, nieznane są chociażby personalia Jokera, a w filmie przedstawia się jako Arthur Fleck. Udało się jednak wybrnąć z tego w bardzo zmyślny sposób i mam tylko nadzieję, że nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy stawianie Joaquina Phoenixa naprzeciw Batmana, bo rezultat najprawdopodobniej przypominałby sequele "Rambo", gdzie tragiczna historia człowieka zmagającego się ze zespołem stresu pourazowego przemieniła się w widowiskowe kino akcji. "Joker" to skromny i poruszający dramat, który ma równie dużo do powiedzenia o jednej z najsilniej zakorzenionych w popkulturze postaci, jak i o samych widzach.
Joker
USA, 2019
Warner Bros.
Reżyseria: Todd Phillips
Obsada: Joaquin Phoenix, Robert De Niro, Zazie Beetz