Obraz artykułu Doom: Annihilation. Doom zły

Doom: Annihilation. Doom zły

29%

Napisać o "Doom", że jest grą kultową, to jak napisać o Elvisie, że był niezłym grajkiem. Na przełomie wieków każdy, kto był wyposażony w MS-DOS-a, czy później w Windowsa 95, niemal natychmiast instalował te kilka najbrutalniej poukładanych pikseli w historii, nic więc dziwnego, że długo wyczekiwana ekranizacja z 2005 roku musiała zmierzyć się z wielkimi oczekiwaniami i nic dziwnego, że odniosła sromotną porażkę.

Reżyserski dorobek Andrzeja Bartkowiaka jest traktowany zaskakująco pobłażliwie, a śmiem twierdzić, że tylko nieznacznie ustępuje Uwe Bollowi. Nakręcił kilka marnych filmów akcji z Jetem Li i Stevenem Seagalem, zrujnował "Street Fightera" w bez porównania bardziej dotkliwy sposób niż Steven E. de Souza i Jean-Claude Van Damme, a ostatnio targnął się na własnych "Niezniszczalnych", angażując takie postacie, jak Eric Roberts, Mark Dacascos, Matthias Hues czy Danny Trejo do koszmarku zatytułowanego "Potężne uderzenie" (tytuł tak samo nijaki, jak reszta filmu). Jego spojrzenie na "Doom" było jednak szczególnie bolesne i chociaż hollywoodzkie kariery rozpoczynali w nim Dwayne Johnson, Karl Urban i Rosamund Pike, rezultat był tak fatalny, że przez lata nikt nie śmiał wracać do tematu. Aż do teraz.

Kadr filmu "Doom: Annihilation".

"Doom: Annihilation" było reklamowano jako ten właściwy "Doom", oddający sprawiedliwość krwawemu pierwowzorowi, w co nie pozwalały wierzyć ani doniesienia o wysokości (czy raczej niskości) budżetu, ani nazwisko reżysera. Tony Giglio w ostatnich latach zajmował się głównie pisaniem scenariuszy coraz fatalniejszych sequeli remake'u "Death Race", a jako reżyser nie wykazał się nawet w najbardziej znanym filmie w jego dorobku - "Teorii chaosu". Wygląda na zapowiedź katastrofy? Dokładnie tym druga próba ekranizacji "Doom" jest, a na pocieszenie mogę tylko dodać, że okazuje się nieco bardziej rozrywkowa od filmu naszego rodaka.

 

Największym błędem (ponownie) jest nietrzymanie się oryginału, choć widać postęp, bo przynajmniej niektóre elementy gry zostały w scenariuszu wykorzystane. "Doom" z 1993 roku miał śladowo zarysowaną fabułę - bezimienny marine w ramach kary za uderzenie przełożonego trafia na Marsa, do bazy, w której prowadzone są eksperymenty nad teleportacją. Jak nie trudno się domyślić, przez wrota w końcu przedostają się złowieszcze istoty, a reszta to czysta akcja. Wystarczyłoby uchwycić tylko tyle, świadomie i z dystansem nawiązać do kina akcji z lat 80., gdzie jeden człowiek mógł eliminować całe armie, a dostalibyśmy obraz banalnie prosty i w swojej atawistycznej agresji satysfakcjonujący. Giglio uniósł się jednak ambicjami, nieporadnie próbował zbudować atmosferę grozy z pogranicza "Obcego" i "28 dni później", a nawet nadać swoim postaciom szczątkowe osobowości.

Kadr filmu "Doom: Annihilation". Kobieta z bronią.

Na korzyść "Doom: Annihilation" trzeba zaliczyć znajomość źródła. Częsta bolączka ekranizacji gier wideo to wybór reżysera, który graczem nie jest i kompletnie nie wie, z czym ma do czynienia (najboleśniejszy przykład to "Assassin’s Creed"), tutaj z kolei ujęto kilka subtelnych drobiazgów pokroju wyglądu kluczy otwierających drzwi kosmicznej bazy, użycia piły spalinowej albo popularnego Big Fucking Gun czy przede wszystkim złowrogich impów, które fanów serii powinny ucieszyć. Inną zaletą filmu jest nastawienie na całkiem sporo bezpośrednich starć i odrobinę gore - wszystkie wyglądają dość kiepsko i bardzo tanio (aczkolwiek poza finałem na szczęście nie postawiono na dominację cyfrowych efektów specjalnych), ale to i tak lepsze niż ukrywanie budżetowych niedostatków pod długimi i nie wnoszącymi absolutnie niczego do fabuły dialogami.

 

"Doom" z 2019 roku bez dwóch zdań celniej odzwierciedla realia gry niż "Doom" z 2005 roku i być może część fanów pierwszej wielkiej strzelanki pierwszoosbowej odnajdzie tu swoje "guilty pleasure", dla innych będzie to natomiast poziom nieprzekraczający wieczornej ramówki TV Puls.


Doom: Annihilation

USA, 2019

Battle Mountain Films

Reżyseria: Tony Giglio

Obsada: Louis Mandylor, Amy Manson, Nina Bergman



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce