"Polski film historyczny" to określenie, które w przeciągu kilkunastu ostatnich lat stało się dla wielu synonimem kinowego koszmarku. Nieznośnie wzniosłe i patetyczne, wygładzające postaci i wydarzenia oraz wywołujące uśmiech zażenowania z powodu taniego wykonania całości - tak wyglądają chyba najczęstsze uwagi związane z tym niefortunnym nurtem rodzinnej kinematografii. Prawie zawsze kończy się tak samo, ale jakoś trudno pozbyć się nadziei, że w końcu któraś z tych produkcji okaże się udana. Przecież burzliwa historia Polski pełna jest ciekawych postaci, o których można byłoby pokazać w niejednoznaczny, wielowymiarowy sposób. Choćby postać samego Józefa Piłsudskiego, który mógłby wydawać się idealnym bohaterem filmu podchodzącego do sprawy w mniej hagiograficzny sposób. Niestety "Piłsudski" to kolejna zmarnowana szansa na nowe spojrzenie polskiego kina na historię.
Fabuła "Piłsudskiego" obejmuje siedemnaście lat z życia głównego bohatera, od ucieczki z szpitala psychiatrycznego imienia św. Mikołaja w 1901 roku aż po triumfalny wjazd do Warszawy w 1918 roku. To szeroki zakres historii, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak z bardzo intensywnym i kontrowersyjnym żywotem mamy do czynienia. Twórcy wybrali chyba najgorszy z możliwych wariantów i wybrali bardzo skokowy oraz chaotyczny sposób przedstawienia najważniejszych momentów z losów Piłsudskiego. Co chwilę akcja przeskakuje o kilka lat do przodu, a widzowie raczeni są planszami, które w kilku zdaniach tłumaczą rozwój sytuacji walki o odzyskanie niepodległości. W pewnym momencie robi się to wręcz absurdalne, bo o ile pierwsza dekada XX wieku opisana jest jako tako szczegółowo, to potem informacje są naprawdę zdawkowe. Apogeum tego jest streszczenie w ten sposób całego okresu I wojny światowej. Widzowie nieznający zbyt dobrze historii nie dowiedzą się za wiele nowego i z całą pewnością poczują się zagubieni. Na pewno nie pomoże też bardzo powierzchowne przedstawienie postaci Piłsudskiego. Z filmu wyłania się obraz człowieka, którego główną zasługą była nieustępliwa chęć do bitki. Nie ma tu miejsca na polityczny spryt i kombinowanie, jak tu wykorzystać dziejowe zawirowania dla interesu odrodzenie Polski. Już o pomocy i zasługach innych nie ma co wspominać. Każdy, kto nie zgadza się z Ziukiem pokazany jest tutaj jako zwykły tchórz lub rosyjski pachołek.
Podczas oglądania "Piłsudskiego" trudno nie zwracać uwagi na to, że cała produkcja nie wygląda zbyt bogato. Po zwiastunie mogłoby się wydawać, że będziemy mieli do czynienia z całkiem efektownym filmem wypełnionym trzymającymi w napięciu scenami (choćby potyczek i zamachów), ale w trakcie seansu okazuje się, że większość z tych scen została pokazana tylko w trailerze. Film składa się głównie ze scen, w których postaci rozmawiają, stojąc lub idąc. Większość scen, które wymagałaby zwiększenia budżetu na inscenizację (walki, wyjazdy poza teren Polski) zastępowana jest przez wcześniej wspomniane plansze z opisami. Pojawia się też jedna z kluczowych bolączek polskiego kina historycznego - niby scenografia i kostiumy wydają się zrobione dobrze, ale rażą swoją sterylnością. Trudno wczuć się w sytuację wojowników o wolność, kiedy każdy z nich wygląda jakby właśnie wyszedł z przymierzalni. Dotyczy to także głównego bohatera. A jak sprawdza się w tej roli Borys Szyc? Jest całkiem dobrze, ale tylko wtedy, kiedy nie próbuje zbyt mocno wczuwać się w specyficzny sposób mówienia Piłsudskiego, który wychodzi mu groteskowo i prześmiewczo.
"Piłsudski" to po prostu kolejny polski film historyczny, który zarobi na siebie głównie dzięki masowych wycieczkom szkolnym. Nie ma w nim niczego, co mogłoby zainteresować widza niewprowadzonego do kina przez nauczycielkę, która i tak powinna po seansie wytłumaczyć, o co w tym wszystkim chodziło. Osoby uczulone na kino patriotyczne nie mają czego tu szukać, a ci bardziej zagłębieni w temat będą czuli irytację z powodu uproszczenia dość skomplikowanej historii. Czyli wszystko zostało po staremu.
Piłsudski
Polska, 2019
Studio Filmowe Kadr
Reżyseria: Michał Rosa
Obsada: Borys Szyc, Magdalena Boczarska, Jan Marczewski