Obraz artykułu The Banana Splits Movie. Hanna-Barbera w wersji gore

The Banana Splits Movie. Hanna-Barbera w wersji gore

84%

"The Banana Splits" to program dla dzieciaków wyprodukowany przez studio Hanna-Barbera pod koniec lat 60., o którym świat zapomniał. Nawet w Ameryce sentyment do tych czterech zwierzaków z rockowego zespołu jest niewielki, co więc zrobić z nikomu niepotrzebną, a jednak nieanonimową marką? Najlepiej wywrócić ją do góry nogami.

O tym, że dla "The Banana Splits" nie ma nadziei Warner Bros. (to oni zarządzają dzisiaj prawami do postaci stworzonych przez Williama Hannę i Josepha Barberę) przekonało się w 2008 roku, kiedy próba reaktywacji zakończyła się fiaskiem. Najwyraźniej dla współczesnych dzieciaków dawne gwiazdy telewizji okazały się zbyt... dziecinne? To miał być koniec, ale ktoś wpadł na szalony pomysł (prawdopodobnie zainspirowany grą "Five Nights at Freddy's"): Zróbmy z tego horror! Co dziwniejsze, ktoś inny odpowiedział: Okej i tak powstał pierwszy film grozy oparty na postaciach wykreowanych przez niegdysiejszego niemalże monopolistę w zakresie telewizyjnej rozrywki dla dzieci. Pomysł jest do tego stopnia niedorzeczny, że wystarczył jeden zwiastun, by awansował do czołówki najbardziej wyczekiwanych przeze mnie filmów tego roku. Z pełną świadomością, że może być to jednocześnie jeden z ulubionych, jak i najgorszych obrazów tych dwunastu miesięcy.

Kadr filmu "The Banana Splits". Mężczyzna i ludzie przebrani za zwierzęta stoją w warsztacie.

Bingo, Fleagle, Drooper i Snorky wyglądają tak samo, jak przed laty, ale to nie Chucky i nie Michael Myers, żeby komukolwiek robiło różnicę, jak zostaną sportretowani w najnowszej odsłonie. Ważna jest natomiast ich archaiczna niewinność, bo podobnie jak przedwojenne lalki, które w swoich czasach mogły uchodzić za urocze, ale dzisiaj wyglądają koszmarnie, tak i ogromne pluszaki zyskały demoniczną naturę tylko dlatego, że się zestarzały. W "The Banana Splits Movie" nie są jednak sobą ze świata fikcji, tym razem poznajemy fabularyzowane kulisy powstawania programu, a pod radosnymi maskami okazują się kryć nie ludzie, lecz maszyny. Zbuntowane maszyny, rzecz jasna.

 

Danishka Esterhazy dotąd reżyserowała poważniejsze, ale równie niszowe filmy i słabość do dramatu wciąż przez nią przemawia. Mamy wątek docierającej się rodziny, dojrzewającego nastolatka i standardowo odpychającego ojczyma; są tatuś z córeczką, którzy za wszelką cenę pragną zaistnieć w show-businessie; jest utrata pracy, która dotąd była życiową pasją... Bohaterowie i bohaterki potrzebują zaplecza, żeby nie przypominać jedynie mięsa armatniego, ale wygląda na to, że tylko taki cel przyświecał twórcą - stworzyć jakikolwiek kontekst, bez głębi i zdolności do zafascynowania widza.

Kadr filmu "The Banana Splits". Ludzie przebrani za zwierzęta stoją.

Ludzie zawodzą, za to Banana Splits zachwycają, jak przystało na rasowy slasher, gdzie główny bohater niemal zawsze jest także czarnym charakterem. Sceny z ich udziałem to maleńkie arcydzieła groteski. Może nie zabijają na szczególnie oryginalne sposoby, za to przy wsparciu praktycznych efektów specjalnych, co pozwala radować się gumowymi flakami, litrami sztucznej krwi i całym tym sztucznym paskudztwem, które było immanentne dla horroru z lat 80. Niewykluczone, że podobnie jak ja, wy także dopiero teraz odkryjecie, jak bardzo brakowało wam w życiu "teletubisiów" w wersji gore. Ani "Kto wrobił królika Rogera?", ani "Ted", ani "Rozpruci na śmierć" nie przechylili szali na stronę dorosłych tak bardzo w sięganiu po postacie jednoznacznie kojarzone z dziećmi. Niech wam nawet do głowy nie przychodzi, żeby oglądać to ze swoimi pociechami, już lepiej puśćcie im "Piłę" - przynajmniej nie stracą zaufania do własnych zabawek i pluszaków.

Kadr filmu "The Banana Splits". Ludzie w kostiumach jadą autem.

W trakcie seansu pomysły na podobne przedsięwzięcia aż roją się w głowie. Na śmiałość można sobie pozwolić tym bardziej, że DC Comics już wcześniej przeobrażało niewinne historyjki w poważniejsze wydarzenia, chociażby w "Scooby Apocalypse" czy "Wacky Raceland" ("Odlotowe wyścigi" w wersji przypominającej "Mad Maxa"). Może więc najwyższa pora na "Misie z gór" przypominające "Teksańską masakrę piłą mechaniczną"? Albo "The Herculoids" z rozmachem dorównującym "Star Wars"? Albo niech chociaż Yogi zamiast w koszykach piknikowych, zacznie gustować w mózgach... "The Banana Splits Movie" prowokuje do zgłębiania najmroczniejszych fantazji, o jakie samych siebie nie posądzalibyśmy. To szalona, kampowa rozrywka, którą zrozumieją tylko pasjonaci konwencji, a dla nich powinna być to pozycja obowiązkowa.


The Banana Splits Movie

USA, 2019

Blue Ribbon Content

Reżyseria: Danishka Esterhazy

Obsada: Dani Kind, Finlay Wojtak-Hissong, Romeo Carere



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce