Obraz artykułu Octopus 2019: Jesus Shows You the Way to the Highway

Octopus 2019: Jesus Shows You the Way to the Highway

93%

"Tak złych, że aż dobrych", niskobudżetowych, chałupniczych filmów mamy dzisiaj pod dostatkiem. Wiele z nich to znakomita rozrywka, ale tylko raz na jakiś czas trafi się coś, co przesunie i tak rozległe granice absurdu, coś tak niedorzecznego, że wychowankom studia Troma, pomidorów zabójców i tureckich mockbusterów serca zabiją szybciej. "Jesus Shows You the Way to the Highway" to właśnie taki film.

Koprodukcja hiszpańska, estońska, etiopska, łotewska i rumuńska - nie trzeba nawet czytać opisu, już ta informacja sugeruje, że czeka nas niecodzienny seans. A jeżeli to nie wystarczy, kilka pierwszych sekund i galeria bardzo nietypowych, charakterystycznych twarzy głównych bohaterów każdego z widzów weźmie z zaskoczenia. Reżyser Miguel Llansó (w 2015 roku na festiwalu Nowe Horyzonty można było zobaczyć jego debiut - "Okruchy") doskonale zna symbolikę filmu klasy B i odwołuje się do niej z rzadko spotykanym rozmachem. W roli głównej obsadził stałego współpracownika, Daniela Tadesse (człowieka o zdeformowanym ciele, koszmarnym dzieciństwie, a dzisiaj cieszącego się dużą popularnością w rodzimej Etiopii), który z jednej strony może kojarzyć się z filipińskim, mierzącym niecały metr odpowiednikiem Jamesa Bonda - Weng Wengiem, z drugiej jego postać osadzono w kliszy "ostatnia akcja przed emeryturą". Oczywiście to będzie najtrudniejsza akcja.

Kadr filmu "Jesus Shows You the Way to the Highway". Bohaterowie walczą.

Pełen opis wszystkich dziwactw byłby właściwie streszczeniem scenariusza, więc tylko wyliczę kilka przeobrażonych przez Llansó schematów - człowiek w stroju Batmana z ocenzurowanym symbolem na piersi (wyraźne nawiązanie do dawnych tureckich podróbek, gdzie na przykład Kapitan Ameryka i meksykański zapaśnik Santo walczyli ze złowrogim Spider-Manem); ninja mistrzowie kung-fu wyróżniający się jedynie kolorem pasów (trzeba też oddać, że i choreografia, i kadrowanie scen walk okazały się ciekawsze niż w większości hollywoodzkich blockbusterów); intencjonalnie nie w czas podłożony angielski dubbing; wykorzystanie stockowych, archiwalnych zdjęć (bo kogo stać na wypożyczenie łodzi podwodnej?); straszenie Związkiem Radzieckim; bogobojni ciemnoskórzy; podstępny Włoch; gumowe robale przypominające przeciwników Power Rangers; miłosny trójkąt... Aż trudno uwierzyć, że to wszystko zmieściło się w osiemdziesięciu trzech minutach, a co więcej, nie jest zaledwie odhaczaniem obowiązkowych punktów i żerowaniem na nostalgii. Llansó skonstruował to tak, żeby miało sens i posuwało fabułę naprzód.

Kadr filmu "Jesus Shows You the Way to the Highway". Kobieta je.

"Jesus Shows You the Way to the Highway" ma również drugie oblicze. To nie tylko rozrywkowy film dla tych, którzy zjedli zęby na niskobudżetowych produkcjach z lat 80., to także pokaz ogromnej determinacji, dbałości o szczegóły i swoiste... dzieło sztuki. Znakomite wykorzystanie animacji poklatkowej, ożywienie papierowych masek (zdaje się, że Roberta Redforda i Richarda Pryora), intensywny, free jazzowy podkład w scenach akcji - chociaż temat i treść to wyżyny absurdu, zazwyczaj zostają ukazane w sposób przypominający eksperymentalne kino kameralne. Llansó wygenerował cały odrębny świat, retrofuturyzm, w którym najbardziej zapomniana elektronika świata nagle zaczyna przypominać wynalazki z przyszłości, a w dodatku nie ma tu ani jednego przypadkowego przedmiotu, elementu garderoby, pojazdu czy nawet pleneru. Podczas gdy w Hollywood niemal wszystkie miasta świata inscenizowane są w Vancouver albo w stanie Atlanta (ze względów podatkowych, rzecz jasna), kiedy ten maleńki film zabiera nas do Etiopii, to naprawdę w Etiopii jesteśmy, a zróżnicowane otoczenie w połączeniu ze świetnymi zdjęciami robią piorunujące wrażenie.

Kadr filmu "Jesus Shows You the Way to the Highway".

W 2019 roku nie ma dla kina żadnych granic. Sztuka i kicz łączą się z tak dużą łatwością, że trudno rozpoznać, gdzie kończy się jedno, a gdzie zaczyna drugie, gdzie kończy się kino gatunkowe (i jaki to właściwie gatunek), a gdzie zaczyna artystyczne. "Jesus Shows You the Way to the Highway" to jeden z najciekawszych przypadków, jakie w tej kategorii znajdziecie, a przy okazji to także piekielnie dobra komedia.


Jesus Shows You the Way to the Highway

Hiszpania/Estonia/Etiopia/Łotwa/Rumunia, 2019

Lanzadera Films

Reżyseria: Miguel Llansó

Obsada: Daniel Tadesse, Guillermo Llansó, Agustín Mateo



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce