W Europie "Lastman" sprzedał już ponad sto tysięcy egzemplarzy, doczekał się animowanego prequela dla dorosłych, a nawet gry wideo zatytułowanej "Lastfight". Nie jest to może sukces spektakularny, kiedy zestawi się go z osiągnięciami DC czy Marvela, ale na skalę niszowego wydawnictwa z Europy robi wrażenie. W Polsce barierą może się jednak okazać bardzo specyficzny rysunek autorstwa również Vivèsa, a także Michaëla Sanlaville'a. Z jednej strony jest tutaj frankońska oszczędność (na szczycie strony siedemdziesiątej trzeciej można wręcz policzyć kreski tworzące wizerunek jednego z bohaterów) i słabość do krągłości przypominająca chociażby "Asterixa" czy "Persepolis", z drugiej strony za wzorzec musiały uchodzić również mangi, co w połączeniu z niemal całkowitą rezygnacją z cieniowania prezentuje się bardzo nietypowo. Tak bardzo, że z początku wydawało mi się wręcz rażące i odciągające uwagę od treści, ale jeżeli będziecie mieć podobne odczucia, dajcie sobie czas, by nasiąknąć tym światem, bo z każdą kolejną stroną staje się coraz bardziej interesujący.
Japoński komiks również w zakresie scenariusza wywarł znaczący wpływ na "Lastman", a turniej sztuk walki, w którym korzysta się z nadnaturalnych mocy musi przywodzić na myśl "Dragon Ball" czy "Naruto". Główni bohaterowie tworzą ciekawy duet - początkujący adept sztuk walki i zaawansowany wojownik o tajemniczym pochodzeniu zrządzeniem losu stają się partnerami, a różnice charakterologiczne rozrywają scenariusz w dwóch kierunkach. Kiedy w centrum znajduje się Adrian Velba, można odnieść wrażenie, że to pozycja dla czytnika nastoletniego. Kiedy dominuje Richard Aldana, narracja zdaje się być skierowana do odbiorcy dorosłego. To rozdarcie działa na korzyść, choć ostatecznie raczej nie jest to pozycja dla dzieci.
Aldana to antybohater, którego niełatwo lubić. Postacie skrywające przeszłość automatycznie wydają się bardziej interesujące, ale ilość seksistowskich odzywek wylatujących z jego ust sprawia, że jednocześnie przypomina śliskiego wujaszka z amerykańskich komedii z lat 80. Zdajesz sobie sprawę, że twoja matka jest totalną laską?; nie ma pani chleba do upieczenia czy czegoś w tym rodzaju?; walczysz jak panienka; usiądź mi na kolanach, to sobie o tym porozmawiamy - to tylko kilka z jego popisów, ale na szczęście archetyp macho przybiera również tę ciekawszą formę, przypominającą Erica Roberts w "Najlepszym z najlepszych" albo Jean-Claude'a Van Damme'a w "Krwawym sporcie". Aldana jako brutalny, wręcz prymitywny wojownik potrafi zafascynować, a w dodatku rysunki akurat w scenach pojedynków wyglądają znakomicie.
Pierwsze tomy większości komiksów mają to do siebie, że jest w nich wiele objaśnień, przedstawione muszą zostać i postacie, i realia, a w rezultacie fabuła jest zaledwie zarysowana. Tutaj jest podobnie i chociaż trudno odgadnąć, co może wydarzyć się dalej i jakie wątki zawiążą się już po turnieju (we Francji ukazało się jedenaście tomów, więc historia musi zostać rozbudowana), wstęp jest na tyle interesujący, że trudno będzie odmówić sobie zapoznania się z ciągiem dalszym.
Lastman, tom 1
Polska, 2019
Non Stop Comics
Scenariusz: Bastien Vivès, Balak
Rysunki: Bastien Vivès, Michaël Sanlaville