Obraz artykułu VHS: Kapitan Ameryka. Złe dobrego początki

VHS: Kapitan Ameryka. Złe dobrego początki

62%

Amerykańska popkultura nigdy nie będzie miała bardziej jaskrawego symbolu od Kapitana Ameryki, ale podobnie jak Steve Rogers potrzebował kilku dekad, żeby wydostać się z lodowego więzienia, tak i jego alter ego długo się miotało, zanim zdołało zainteresować czytelników i widzów na całym globie, czego film z 1990 roku jest doskonałym przykładem.

Kapitana niby znają wszyscy - zadebiutował na początku lat 40. i nieprzerwanie stanowił jeden z filarów komiksowego świata Marvela. W 1944 roku doczekał się serialu, który z oryginałem miał mniej więcej tyle samo wspólnego, co japoński "Supaidāman" ze swoim pierwowzorem. W 1966 roku dostał jeden z pięciu bloków w animacji "The Marvel Super Heroes". W 1973 roku jego nieautoryzowane oblicze znalazło się w dzisiaj kultowym "3 Dev Adam" - tureckim arcydziele kiczu, gdzie Kapitan wraz z najsłynniejszym luchadorem w historii, El Santo stawił czoła gangowi... Spider-Mana. W 1979 roku nakręcono pierwszy film aktorski, wyświetlany jedynie w telewizji. W Polsce z kolei losy Kapitana za czasów świetności TM-Semic (czyli pierwszej fali popularności amerykańskiego komiksu) były skromniejsze - nigdy nie doczekał solowego tytułu, a jedynie samodzielnej historii z cyklu "Mega Marvel" w 1997 roku. Zwrot akcji na światową skalę miał jednak nastąpić wcześniej, w 1990 roku, kiedy studio Cannon wyprodukowało pierwszy kinowy film ze Stevem Rogersem w roli głównej.

Kadr filmu "Kapitan Ameryka". Kapitan Ameryka obok drzewa.

Kinowy przynajmniej z założenia, bo na duży ekran "Kapitan Ameryka" trafił tylko w kilku krajach, a w samych Stanach Zjednoczonych dopiero w 2011 roku, jako hołd oddany przez twórców należącego do MCU "Pierwszego starcia". To miało być spektakularne przedsięwzięcie z Valem Kilmerem (ostatecznie wybrał rolę Jima Morrisna w "The Doors"), Arnoldem Schwarzeneggerem (odpadł z powodu akcentu, który predysponował go raczej do roli Czerwonej Czaszki) albo Dolphem Lundgrenem (wybrał innego herosa Marvela - Punishera) przyciągającymi tłumy. Mało tego, Czerwoną Czaszkę miał zagrać sam Marlon Brando, a w jednej z wersji scenariusza to Michael Dudikoff i Steve James (obydwaj świeżo po sukcesie "Amerykańskiego ninjy") mieli wcielić się odpowiednio w Kapitana Amerykę i Falcona! Czas był w dodatku sprzyjający, bo postać Kapitana Ameryki właśnie obchodziła pięćdziesiąte urodziny, a "Batman" Tima Burtona dopiero co udowodnił, że filmy o superbohaterach mogą wyrzec się kiczu i przyciągać widzów w każdym wieku (nikt jeszcze nie przewidział, że na początku XXI wieku trend będzie dokładnie odwrotny). Zabrakło jednego, decydującego elementu - pieniędzy. Studio Cannon chyliło się w tym czasie ku upadkowi, co ostatecznie pogrzebało nadzieje na ambitny i efektowny film.

Kadr filmu "Kapitan Ameryka". Kapitan Ameryka obok stoi kobieta.

Zła sława tego przedsięwzięcia wyprzedza wszystko, co dalej napiszę, ale mogło być znacznie gorzej. We wcześniejszej wersji scenariusza podstarzały Czerwona Czaszka miał dokonać kradzieży... Statuy Wolności, a Steve Rogers zamiast walczyć z przeciwnikami, skupiał się na flirtowaniu z sąsiadką i odkrywaniu talentu do szkicowania. Ostatecznie Cannon zaangażowało sprawdzonych współpracowników - scenarzystę Stephena Tolkina (współtwórcę "Władców Wszechświata") i reżysera Alberta Pyuna (odpowiedzialnego za odratowanie niby-sequela przygód He-Mana znanego jako "Cyborg"). Według Ronny'ego Coxa - odtwórcy roli prezydenta Stanów Zjednoczonych - druga wersja scenariusza była jednym z najlepszych tekstów, jakie w życiu czytał. Jak ci ludzie to zrujnowali, nigdy nie będę potrafił tego zrozumieć - wyznał w wywiadzie dla Retro Junk.

 

Zaczyna się nie najgorzej. Mamy rok 1943, Rogers zostaje wytypowany przez rząd do udziału w tajnym eksperymencie i właściwie nic o jego wcześniejszym życiu nie wiemy. W trakcie eksperymentu wysoko postawieni żołnierze rzucają górnolotnie: Może nie zostanie Supermanem, ale będzie żywym symbolem tego, za czym opowiada się ten kraj i wysyłają go na front, gdzie czeka już złowieszczy "brat" (jak sam o sobie mówi Czerwona Czaszka, w tej wersji obdarzony identycznymi mocami super-żołnierz Hitlera). Siłą rzeczy jest tu sporo kiczu, chociażby strój głównego bohatera, który nie tylko ma doczepione skrzydełka, ale nawet gumowe uszy (to akurat rezultat nalegań Marvela i Stana Lee - nie przyjęli żadnej z bardziej realistycznych wizji stroju, chcieli mieć wyłącznie komiksowy oryginał), ale "najlepsze" zaczyna się kiedy przytwierdzony do rakiety Rogers zostaje wystrzelony w kierunku Białego Domu... Gdyby Ed Wood kręcił filmy w latach 80., pewnie właśnie tak by wyglądały.

Kadr filmu "Kapitan Ameryka".

Ma to specyficzny urok i to na tyle silny, że film nie podzielił losów "Daredevila" z Benem Affleckiem czy "Batmana i Robina". Po projekcji na Comic Conie w 2017 roku zorganizowano ankietę, w której udział wzięło trzydzieści osiem tysięcy osób i aż 96% z nich uznało, że "Kapitan Ameryka" Pyuna bardzo im się podobał. Od strony wizualnej najbardziej imponujące są praktyczne efekty wykorzystane do przedstawienia lotu tarczy. Wiele osób wciąż zachodzi w głowę, jak udało się to zrealizować, a ekipa i aktorzy niezmiennie nie chcą wyjawić tajemnicy. Największym zgrzytem może być natomiast sama historia, a zwłaszcza dziecinny wybryk Kapitana Ameryki, który podstępem wywabia swojego wybawiciela z samochodu, po czym kradnie pojazd i odjeżdża w siną dal. Powtórzę raz jeszcze - Kapitan Ameryka kradnie samochód. To najbardziej komiczna scena w całym filmie, ale porzucony kierowca niedługo później ginie - twoja wina Kapitanie! Z drugiej strony obraz Pyuna przeszedł test Bechdel, a ukazany tutaj prezydent zaciekle walczy o ochronę środowiska, więc dostajemy pozytywne przesłanie, które dzisiaj jest standardem, ale na początku lat 90. było wyjątkiem.

Kadr filmu "Kapitan Ameryka". Kapitan Ameryka obok stoi kobieta.

"Kapitan Ameryka" z 1990 roku to bezdyskusyjnie zły film, ale obdarzony przebłyskami geniuszu, solidnymi efektami specjalnymi, zjadliwą dawką kiczu, czyli krótko pisząc - składnikami potrzebnymi do stworzenia serum super-kina klasy B. To z tych elementów powstają kultowe klasyki opisywane jako "tak złe, że aż dobre" i chociaż Mattowi Salingerowi daleko do Chrisa Evansa, a Albert Pyun nigdy nie dostał szansy, żeby dorównać braciom Russo, warto ocalić ten wyjątkowy film od zapomnienia.


Kapitan Ameryka

Tytuł oryginalny: Captain America

USA, 1990

Cannon

Reżyseria: Albert Pyun

Obsada: Matt Salinger, Ronny Cox, Kim Gillingham


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce