Obraz artykułu The Umbrella Academy. Netflix nie potrzebuje Marvela

The Umbrella Academy. Netflix nie potrzebuje Marvela

81%

Przesyt superbohaterskimi produkcjami wciąż nie chce nadejść. Przesyt tytanami tego nurtu jest natomiast coraz wyraźniejszy i może nie powinniśmy rozpaczać nad tym, że największa platforma streamingowa nie będzie kontynuować współpracy z największym wydawcą komiksów? Może nie powinniśmy, skoro w efekcie powstała ekranizacja tak niszowej historii, jak "The Umbrella Academy".

Niszowej dla niedzielnych czytników, bo dla osób zagłębionych w świat komiksu - lub w twórczość My Chemical Romance - jest to pozycja doskonale znana. Co te dwie pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego właściwości łączy? Chociażby prestiżowa nagroda Eisnera, której Gerard Way - wokalista pop-emo ulubieńców wielu nastolatków z pierwszej dekady XXI wieku - jest laureatem właśnie za scenariusz do "The Umbrella Academy". Zresztą życie w trasie i koledzy z zespołu były dla Waya największymi inspiracjami przy tworzeniu tych osobliwych realiów, inną było "Doom Patrol" Granta Morrisona, które też dopiero co doczekało się ekranizacji.

Scena z serialu "The Umbrella Academy".

Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności w ostatnich miesiącach już kilkukrotnie miałem okazję pisać o dysfunkcyjnych, wielodzietnych, fikcyjnych rodzinach mierzących się z nadnaturalnymi wydarzeniami, których skład za każdym razem wyglądał niemalże identycznie. W serialu "Nawiedzonego domu na wzgórzu" (także od Netflixa) czy w komiksie "Royal City" Jeffa Lemire'a rodzeństwa o nie najlepszych relacjach tworzą między innymi osoba, która osiągnęła duży sukces komercyjny; nieudacznik uzależniony od narkotyków czy nawet duch. Mało tego, do ich zjednoczenia dochodzi w wyniku rodzinnej tragedii i tutaj jest nie inaczej, ale dostajemy do tego gadającego szympansa-kamerdynera, podróże w czasie i dbających o nienaruszanie historycznej prawdy zabójców w słodkich maskach, no i - rzecz jasna - bohaterów obdarzonych nadludzkimi mocami. To szalony świat, który mógł powstać tylko w postmodernistycznym tyglu popkulturowych fascynacji wszystkimi dekadami XX wieku i tyle wystarczy, żeby dotrwanie do ostatniego odcinka pierwszego sezonu nie wymagało większego wysiłku, ale czy jest tutaj coś więcej?

Kadr z serialu "The Umbrella Academy". Scena w szkole.

Twórcy serialowej wersji "The Umbrella Academy" popełnili niemalże wszystkie możliwe błędy. Zdjęcia, choreografie scen walk, ścieżka dźwiękowa (kolejny przykład mody na składanki z przebojami, tutaj z udziałem między innymi The Kinks, Queen, Toro Y Moi czy Radiohead) - żaden z tych elementów nie wzbija się wyżej niż na poziom przeciętności. Jeżeli jednak rzuciliście już okiem na ramkę u doły, zauważyliście, że jak na coś tak negatywnie opisanego, ocena jest niewspółmiernie wysoka. To zasługa samego Gerarda Waya oraz powściągliwości scenarzystów, którzy nie wprowadzili dużych zmian do pierwowzoru, a tym samym nie wpompowali w rodzinną historię mnóstwa efektów specjalnych, fajerwerków i powierzchownych relacji z trudem wykrzesywanych przez pół-amatorów.

Kadr z serialu "The Umbrella Academy". Postać strzela z broni.

"The Umbrella Academy" wygrywa przyziemnością w absurdalnym świecie. To trochę tak, jakbyśmy połączyli "Strażników galaktyki" z "Daredevilem", a szop z karabinem i ożywione drzewo na ulicach wielkiej metropolii uchodzą za coś zupełnie zwyczajnego. Przykładem niech będzie supersilny, dzielący geny z małpą (w znacznie większym stopniu niż każdy homo sapiens) Luther, który dopiero co wrócił z misji na Księżycu. Niedorzeczne? Zbyt "komiksowe"? A jednak mamy do czynienia z postacią szukającej własnej tożsamości, rozdartą pomiędzy narzucanymi jej obowiązkami i nowym życiem po utracie tego, kto dotąd wydawał polecenia. Świetny jest Numer Pięć - podstarzały podróżnik w czasie, które wrócił do współczesności z mentalnością człowieka u schyłku życia i ciałem nastolatka. Najciekawsze wyzwanie postawiono natomiast przed najbardziej rozpoznawalną osobą w obsadzie - Ellen Page, a jej przygnębiona, zdradzona, żyjąca w cieniu uzdolnionego rodzeństwa postać z początku może wydawać się doklejona na siłę, ale z odcinka na odcinek coraz intensywniej pochłania całą uwagę.

Kadr z serialu "The Umbrella Academy". Ruiny budynku po środku których siedzi mężczyzna.

Podobnie jak wiele innych serii, "The Umbrella Academy" obniża loty w środku sezonu, ale nigdy do takiego poziomu, aby zniechęcać do sięgnięcia po kolejne odcinki. Całe szczęście włodarze Netflixa już potwierdzili zamówienie na sezon drugi, bo brak kontynuacji dla potężnego cliffhangera w finale były bardziej nieznośny niż skasowanie "Punishera" i reszty marvelowej ekipy. Nie jest to może dzieło wybitne, ale ma unikalny charakter, a w dobie przesytu komiksowymi adaptacjami to wartość wyjątkowo cenna.


The Umbrella Academy

USA, 2019

Netflix

Twórca: Jeremy Slater

Obsada: Ellen Page, Tom Hopper, Aidan Gallagher


Oddaj swój głos:


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce