W historii kina niewiele jest ciekawszych przypadków filmowej kontynuacji od "Glass". Kiedy dwa lata temu na ekrany wchodził "Split", nikt nie spodziewał się, że słynący ze zwrotów fabularnych M. Night Shyamalan tym razem zaskoczy widzów w bardzo nietypowy sposób. Produkcja, w której James McAvoy brawurowo odgrywał cierpiącego na mnogość osobowości mordercę wydawała się odrębną historią, jednak w ostatniej scenie wyszło na jaw, że film rozgrywa się w tym samym uniwersum, co kultowy dla niektórych "Niezniszczalny". Nikt chyba nie miał wątpliwości, że doczekamy się obrazu, w którym bohaterowie tych opowieści spotkają się razem na ekranie. Wiele osób wiązało z tym projektem spore nadzieje, choćby dlatego, że "Niezniszczalny" to chyba ostatni film tego reżysera, który spotkał się z ciepłym przyjęciem.
Akcja "Glass" rozgrywa się dwa lata po wydarzeniach ze "Split" i prawie dwadzieścia lat po "Niezniszczalnym". Maniakalny Kevin Wenddel Crumb kierowany przez żyjącą w jego głowie "Hordę" dalej grasuje po Filadelfii i porywa kolejne ofiary. Na jego trop wpada pełniący funkcję strażnika miasta niezniszczalny David Dunn. W wyniku pojedynku obaj trafiają do lokalnego zakładu psychiatrycznego, w którym trzymany jest także Elijah Price, znany lepiej jako Mr. Glass. Tak ciekawe towarzystwo sprowadza do przybytku także doktor Ellie Staple - specjalistkę od zaburzeń związanych z przekonaniem o posiadaniu supermocy.
Do tego momentu fabuła "Glass" trzyma się kupy i jest całkiem wciągająca. Psychiatra odbywa rozmowy z pacjentami i znajduje logiczne wytłumaczenia na to, w jaki sposób ubzdurali sobie swoje niesamowite zdolności. Jest to całkiem sprytne i pomysłowe rozwiązanie, ale niestety im dalej w las, tym coraz gorzej. Problemem Shyamalana są próby wmówienia nam, jak bardzo jest przebiegły. Tytułowy bohater jawi się jako superinteligentny strateg, ale jego główną mocą okazuje się być wykorzystywanie dziurawego scenariusza. Pod koniec robi się z tego wszystkiego taki bałagan, że trudno to tolerować. Głupotek jest po prostu za dużo, nawet jak na film samoświadomie próbujący uwypuklać wszystkie schematy opowieści superhero.
Pewnym problemem "Glassa" jest także gra aktorów wcielających się w główne postaci. Muszę zasmucić tych wszystkich, którzy spodziewali się, że tym razem największym twistem fabularnym będzie powrót ekranowego uroku Bruce'a Willisa - niestety ponownie udowadnia, że coś się w nim wypaliło i nie jest w stanie wykrzesać z siebie dawnej charyzmy. Choć muszę przyznać, że w tym wypadku nie miał dużego pola manewru, bo sama postać jest raczej nijaka. Oczywiście najbardziej lśni tutaj James McAvoy, który ponownie szaleje odgrywając kilkanaście różnych osobowości i ewidentnie doskonale się przy tym bawi. Jednak także w jego przypadku można znaleźć pewną niedogodność - owszem dalej ogląda się go wyśmienicie, ale to tylko powtórka tego, co zaprezentował w "Split". Ta sama sztuczka użyta ponownie nie bawi już tak, jak za pierwszym razem. Najbardziej cieszyło mnie chyba obserwowanie Samuela L. Jacksona, który wcielając się w Mr. Glassa, mógł zaprezentować trochę inny styl gry niż typowe dla niego postaci twardzieli wkładających "motherfucker" do co drugiego zdania. Tutaj gra o wiele spokojniej, wiele emocji wygrywając samą mimiką, a nie tylko swoim ekspresyjnym głosem.
Do pewnego momentu "Glass" ogląda się całkiem przyjemnie, bo Shyamalan nadal potrafi oszukiwać widza, obiecując mu niesamowitą historię, która w którymś momencie zupełnie go zaskoczy. W końcu od zawsze stanowiło to jego znak rozpoznawczy. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że twórcy nie mieli zbytnio pomysłu, jak wykorzystać świetny materiał wyjściowy. Fabuła ciągnie się i rwie w dziwnych momentach, a produkcja jest zdecydowanie za długa. Fanów komiksów drażnić może też fakt, że Shyamalan równa całe bogate medium z historiami o superbohaterach i wyraźnie je dyskredytuje, a przecież także wśród nich można znaleźć wiele naprawdę ciekawych pozycji. Niestety "Glass" z całą pewnością do nich nie należy.
Glass
USA, 2019
Blumhouse Productions
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Obsada: James McAvoy, Samuel L. Jackson, Bruce Willis