Akihito Tsukushi - autor mangi - nie wierzył, że animowanie jej będzie możliwe. Nie ze względu na techniczne trudności, lecz z powodu treści i... faktycznie było to decyzją odważną, bo nawet jak na japońską bezpruderyjność niektóre z pomysłów mogą zaskoczyć. W Polsce mieliśmy zresztą doskonały przykład kulturowego nieporozumienia, kiedy Dorota Zawadzka (vel Super Niania) wraz z reporterami programu "Uwaga" wpadła na trop "afery", a pierwszy tom "Dragon Balla" określała jako pornografię oraz pogranicze wykorzystywania seksualnego i pedofilię. Dwudziesta czwarta strona pierwszego tomu "Made in Abyss" byłaby w takim razie bezpośrednim powodem do palenia na stosie, bo nie dość, że poznajemy okrutną metodę karania w lokalnym sierocińcu, gdzie niesforne dziewczynki zostają rozebrane, związane i podwieszone na linach pod sufitem, to jeszcze pada komentarz jednego z kolegów: Nie interesuje mnie ktoś, kto nie ma tam włosów.
Podobnych dziwactw jest jeszcze kilka. Sporo miejsca poświęcono chociażby penisowi Rega - robo-chłopca, który sam nie może się nadziwić, do czego potrzebny jest mu aż tak realistyczny członek. Członek przestudiowany zresztą przez Riko (niesforną dziewczynkę, która nie raz musiała zawisnąć w ramach kary) tuż po tym, jak przy użyciu pręta zbadała odbyt nieprzytomnego kolegi (na szczęście poza kadrem)... Takie sceny potrafią zbić z tropu, ale to pojedyncze, komediowe elementy ginące w tych stu sześćdziesięciu sześciu stronach przepełnionych wyjątkowymi rysunkami i jeszcze bardziej wyjątkową treścią.
Sposób rysowania Tsukushiego może błędnie sugerować, jakoby "Made in Abyss" zostało stworzone z myślą o najmłodszych czytelnikach. Faktycznie jednak sklasyfikowano mangę jako seinen, czyli skierowaną do mężczyzn w wieku między osiemnastym a trzydziestym rokiem życia. To granice umowne, w tym wypadku nawet dyskusyjne, ale niewątpliwie istnieje dysonans pomiędzy niewinnymi rysunkami rodem z książeczki dla dzieci a treścią nieszczędzącą krwawych, nie tworzonych dla popisu, lecz dla podkreślenia dramaturgii, szczegółów (co w kolejnych tomach będzie się nasilać).
Prawdziwym majstersztykiem są i historia, i świat przedstawiony. Riko jest bohaterką w typie Alicji z Krainy Czarów - odważna, samodzielna i wolna od schematu księżniczki, która bez ratunku rycerza w lśniącej zbroi nie byłaby w stanie ruszyć o krok naprzód, a jednocześnie nie została sportretowana po prostu jako chłopczyca. Czasami na pierwszy plan wychodzi jednak Reg, pod koniec to nawet on prowadzi narrację, a roi się w niej od pytań typowych dla robota/androida/cyborga próbującego odkryć swoją tożsamość - kto i po co mnie stworzył? Gdzie kończy się maszyna a zaczyna człowieczeństwo? I tak dalej. Nietypowa jest jednak lekkość tego wątku, wolna od zazwyczaj towarzyszącego jej ciężaru cyberpunkowej powagi. W pierwszym tomie - rzecz jasna - nie padają jeszcze żadne odpowiedzi, ale ten, kto widział już anime, doskonale wie, że im dalej, tym tylko więcej zagadek.
Nic nie jest jednak w "Made in Abyss" równie imponujące, co samo otoczenie - Otchłań jako jedyne jeszcze niezbadane miejsce na Ziemi, szereg wymyślnych zwierząt i przedziwnych reliktów, obowiązujące tutaj zasady i kierunek misji, jaki zawsze w literaturze fikcji był eksplorowany najrzadziej - nie w kosmos, nie odległe lądu, ale w głąb planety. Niewielu autorów dzisiejszych mang może poszczycić się równie oryginalnym światem i chociażby dlatego warto sięgnąć po ten wyjątkowy skarb. Warto też nie poddawać się po pierwszym tomie, który w całości stanowi zaledwie wstęp do późniejszych niesamowitych wydarzeń.
Made in Abyss
Polska, 2018
Kotori
Scenariusz: Akihito Takushi
Rysunki: Akihito Takushi