Obraz artykułu Ye

Ye

96%

"Ye" to bardzo mądra i przepięknie narysowana baśń o dojrzewaniu i walce ze swoimi wewnętrznymi demonami. To także kolejna południowoamerykańska perełka wyszukana przez bystre oczy redaktorów wydawnictwa Mandioca.

Wydawnictwo Mandioca podjęło się bardzo szlachetnej misji, jaką jest sprowadzanie na polski rynek komiksów autorów pochodzących z Ameryki Południowej. Jest to zadanie o wręcz pionierskim charakterze, bo mowa tu nie tylko o autorach o ustabilizowanej marce, ale też o początkujących czy wręcz debiutantach. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z olbrzymim kontynentem, więc są to poszukiwania wymagające naprawdę dużej wiedzy i umiejętności. Członkowie wydawnictwa mają jednak do tego prawdziwy talent i potrafią wyłapać perełki, o których w inny sposób nigdy byśmy się nie dowiedzieli. W ten sposób do Polski zawitał właśnie "Ye", wspaniały komiks zaledwie dwudziestosześcioletniego Brazylijczyka - Guilherme'a Petreci.

Strona z baśni "Ye".

Co właściwie oznacza ten enigmatyczny tytuł? Ye to jedyna sylaba, którą jest w stanie wypowiedzieć główny bohater, więc została uznana za jego imię. Młody niemowa mieszka w małej wiosce, gdzieś na rubieżach swojego świata. A jest to kraina ponura i smutna, bo rozegrała się w niej "Wojna o kolory" z demonicznym Królem bez Barw. Pragnący spokoju mieszkańcy czasami wciąż są nękani przez jego wysłanników. Pewnego dnia na osadę spada bomba, która zmienia się w czarnego kruka, po czym znika. Pozostaje po nim jednak ślad w postaci pióra, a jego właścicielem zostaje Ye. Jest to równoznaczne z klątwą, bo wszystko, co należy do Króla musi do niego wrócić. Młody chłopak zostaje więc wysłany w podróż, której celem jest odnalezienie wiedźmy potrafiącej zdjąć z niego zły urok. Fabuła urzeka typową dla baśni prostotą i służy symbolicznemu przedstawienie kolejnych etapów w drodze do oswojenia siedzących w każdym z nas lęków. Ye przeżywa przygody i spotyka ciekawe postaci, a wszystko to idealnie oddaje schemat klasycznej "podróży bohatera". Jest to jednak opowiedziane z takim polotem i delikatnością, że nie można mówić o żadnej nudzie, czy korzystaniu z ogranych schematów. Co najważniejsze, komiks ten idealnie nadaje się także dla młodych czytelników, bo przedstawione w nim prawdy są bardzo uniwersalne.

Strona z baśni "Ye".

Fabuła to wielka zaleta "Ye", ale ustępuje olśniewającej stronie wizualnej. To jeden z najpiękniejszych albumów, jakie miałem szczęście podziwiać w tym roku. Czarno-białe, utworzone z krótkich kresek plansze raz zachwycają swoim rozmachem i szczegółowością, aby zaraz zaintrygować i rozbudzić wyobraźnię swoim minimalizm. Wielokrotnie zatrzymywałem się na dłużej, aby tylko się w nie wpatrywać. Wypływa z nich pewien rodzaj nostalgicznego smutku, który wypełnia człowieka specyficznym spokoju. To coś więcej niż rysunki, to małe dzieła sztuki, które nadal sprawdzają się świetnie w komiksowej narracji.

 

"Ye" ma się ochotę powtórzyć już kilka chwil po zakończeniu lektury. Rzadko zdarzają się dzieła, w których fabuła i grafika tak doskonale ze sobą współgrają i wzajemnie wyciągają z siebie dodatkowe znaczenia. To jedna z tych historii, które wydają się przenikać człowieka do cna i w jakiś sposób zmienić go na stałe. Prosta, bardzo mądra i przepięknie narysowana książka, która zasługuje na swoje miejsce wśród najlepszych pozycji komiksowego medium. Przy okazji jej dość rzewny klimat idealnie wpisuje się w aktualną atmosferę za oknem. Koniecznie musicie ją poznać.


Ye

Polska, 2018

Mandioca

Scenariusz: Guilherme Petreca

Rysunki: Guilherme Petreca


Strona z baśni "Ye".

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce