Rosja to nie kraj, to stan umysłu - głosi częsty podpis pod zdjęciami czy filmikami z przedziwnymi sytuacjami na drogach naszego północno-wschodniego sąsiada, z upojonymi alkoholem sylwetkami powykręcanymi w pozach przypominających figury z teatru tańca, z niecodziennym przenikaniem się światów wielkiego miasta i zaniedbanej wsi. Konstanty Usenko doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia tych skojarzeń, ale nie żeruje na nich - jego Rosja pełna jest wszystkich tych dziwactw, a jednocześnie potraktowana z szacunkiem.
Jego Rosja nie jest też aż tak bardzo różna od Polski, jak mogłoby się wydawać. To raczej Polska spotęgowana. Weźmy na przykład ten fragment ze strony dwunastej: Dziś w cenie są komedie romantyczne, głupkowate stand-upy, seriale o dobrych policjantach i uczciwych, skromnych dziewczętach z prowincji, które w szczęśliwym finale znajdują w końcu męża - milionera. Jeżeli chodzi o muzykę, z mainstreamowej telewizji zniknęła nawet rockowa muzyka środka - królują nabotoksowane gwiazdy lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Czy to aż tak bardzo różni się od naszej codzienności? W moim odczuciu nie.
Szczególnie interesująca była dla mnie pierwsza część "Buszującego w barszczu", czyli czasy najodleglejsze, kiedy koncertowało się w pełnej konspiracji w opuszczonych blokach, a każdy dzień dostarczał tylu anegdotek, że spisanie ich wszystkich wymagałoby większej determinacji niż tworzenie czterech tomisk "Wojny i pokoju". Bójki, alkoholowe ekscesy, starcia z rodzicami, z twardogłowymi, którym nie podobają się żadne odstępstwa od powszechnie przyjętej normy - to wszystko tu jest i wszystko to znamy z opowieści rodzimych muzyków, ale są też fascynujące cechy szczególne, które nadają temu światu unikalnego charakteru.
Świetny jest wątek punk rocka wyrastającego z zainteresowania literaturą fantastyczno-naukową, a już motyw niedokładnego (delikatnie pisząc) przetłumaczenia oficjalnego wydania jednego z anglojęzycznych romansideł na surrealistyczną historię w języku rosyjskim to w moim odczuciu wyżyny subtelnej, wysublimowanej anarchii. Rzucić butelką z benzyną potrafi każdy, ale przetłumaczyć całą książkę tak, żeby stała się zupełnie inną książką, a w dodatku puścić ją w obieg pod nazwiskiem pierwotnego twórcy? Toż to wywrotowe arcydzieło!
Autorami tego pomysłu byli ludzie związani z zespołem Sołomiennyje Jenoty (Соломенные Еноты) - dla mnie bohaterowie tej książki, których działalność nawet dzisiaj byłaby wyjątkowo świeża i zaskakująca. Być może cała otoczka wokół tej grupy jest ciekawsza od samej muzyki, bo okazuje się, że już wtedy, w tym miejscu na Ziemi do głosu potrafiły dochodzić tak silne kobiety, jak Arina Stroganowa, o której na trzydziestej piątek stronie można przeczytać: Wprowadziła do zespołu dyscyplinę i konkret, co wśród "rozpiździajskich" chłopaków było niełatwym zadaniem. Ciekawy jest także sposób, w jaki postrzegano w tym specyficznym środowisku miłość. Sposób skrajnie inny od rock'n'rollowego standardu: W tej załodze świadomie odrzucano mieszczańskie wzorce związków, tak samo jak tępą, konsumpcyjną seksualizację lat dziewięćdziesiątych. Dla egzystencjalnych punków ideałem było pionierskie koleżeństwo rodem z radzieckich filmów dla młodzieży, lecz podszyte straceńczą romantyką - opisuje Usenko, a z każdym kolejnym zdaniem miałem coraz silniejsze wrażenie, że utraciliśmy wyjątkowe zjawisko, które zasługiwało na upowszechnienie na znacznie większą skalę.
Pierwszą część "Buszującego" pochłonąłem bez opamiętania, z poczuciem, że zgłębiam się w jeden z tych fantastycznych światów, o których czasami marzy się, czytając literaturę fikcji. Tyle że ten świat istniał naprawdę, choć dowodów na to wcale nie jest aż tak dużo. Zazwyczaj książki o biografiach muzyków czytam z przynajmniej mglistą świadomością tego, jak brzmi ich twórczość, nierzadko słuchając jej w trakcie przerzucania kolejnych kartek, ale z wieloma zespołami opisanymi przez Uesenkę sytuacja jest o tyle trudniejsza, że albo w ogóle nie można znaleźć ich w sieci, albo wymaga to nieco dłuższych poszukiwań i często odsłuchiwania kopii w fatalnej jakości. Od razu przypomniały mi się czasy, kiedy za młodu zaczytywałem się w Metal Hammerze i Tylko Rocku, ale jako że internetu nikt wówczas nie miał, muzykę większości z opisywanych zespołów mogłem sobie co najwyżej wyobrazić. Niby jest to utrudnienie, a jednak potrafi wywołać ekscytację tą pierwotną tajemniczością, jaka niegdyś była immanentnym elementem odkrywania nowych płyt. To prawie tak, jakby i ten świat był wymyślony przez autora.
Nic na to nie poradzę - idealistyczne działania są mi szczególnie bliskie i zawsze reaguję na nie dużym entuzjazmem, dlatego wyrachowana współczesność i historie raperów nastawionych przede wszystkim na zarobek nie mogły być porównywalnie interesujące. Jako przekrój rosyjskiej muzyki jest to jednak doskonała lektura, która wypełnia ogromną wyrwę w polskiej literaturze i odsłania zjawiska, jakich chyba nigdzie indziej spotkać nie można (chociażby skrajną lewicę i skrajną prawicę łączące siły przeciwko rządowej polityce). To przecież geograficznie świat znacznie nam bliższy, a jednak wszyscy znacznie lepiej znamy ten amerykański albo brytyjski, historię Ramones, Sex Pistols, popkulturę. Warto odkryć, że istnieje coś więcej.
Buszujący w barszczu
Polska, 2018
Wydawnictwo Czarne
Autor: Konstanty Usenko