W pierwszym akapicie każdego tekstu na temat "Zabawy, zabawy" musi paść informacja o tym, że tym razem mamy do czynienia z opowieścią o alkoholizmie z perspektywy kobiet i właśnie dlatego Dębska nakręciła film wyjątkowy. W połowie powielam ten trend, bo też od tego zaczynam, ale nie uważam, żeby płeć miała tu największe znaczenie. Nie wiem, czy środowisko, w jakim dorastałem było tak bardzo wypaczone, czy może tak bardzo bezpruderyjne, ale jedyną różnicą, jaką dostrzegałem pomiędzy piciem kolegów a piciem koleżanek było to, że koledzy lubili się przechwalać, a koleżanki nie zachowywały się tak, jakby każda opróżniona flaszka przemieniała się w trofeum. Dziewczyny piją, dziewczyny grają w piłkę nożną, grają na perkusji, grają w Playstation, dziewczyny robią to, co chcą - im prędzej przyjmiemy to za immanentny element funkcjonowania tego świata, tym szybciej czytelniczki przestaną patrzeć na "odkrycia" mężczyzn-recenzentów z politowaniem.
W moim odczuciu znacznie ciekawsze są osoby, jakie stawia przed widzem reżyserka, a jest to utytułowana chirurg, wzięta prokurator i ciężko pracująca studentka oraz stażystka anonimowej korporacji w jednym. Dwie kobiety sukcesu i jedna na prostej drodze do niego, każda wiodąca życie wolne (na ile to możliwe) od patriarchalnych ucisków, pewna siebie i swoich decyzji. Nie użyję utartego określenia "silne kobiety", bo o mężczyźnie w podobnej sytuacji nikt nie powiedziałby "silny" - to po prostu mężczyzna. I po prostu kobiety.
Alkoholizm tych postaci nie ma jedynie autodestrukcyjnych właściwości, nie jest też niebezpieczeństwem wyłącznie dla najbliższych. Mamy w filmie scenę, w której Teresa (Dorota Kolak) podchodzi do stołu operacyjnego na chwiejących się nogach, mamy też scenę, w której Dorota (Agata Kulesza) opuszcza salę rozpraw w odmiennym stanie świadomości, a więc ich nałóg staje się niebezpieczny dla osób postronnych, którymi w ogóle się zresztą nie przejmują. Nie jest to ujęcie szpetne, brudne i zdeformowane, a właśnie takie zazwyczaj gości w polskich filmach. Wszystko odbywa się w białych rękawiczkach, co dla wielu mieszczuchów z klasy średniej będzie najcelniejszym oddaniem realiów, w jakich żyją, w jakich często nie mamy pojęcia o problemach kogoś, kogo znamy z pracy czy z sąsiedztwa. Zresztą ta osoba także o tym nie wiem, a "Zabawa, zabawa" doskonale ukazuje schemat wypierania problemu lub projektowania go na innych.
Im rozmiary nieszczęść spadających na bohaterki są większe, tym coraz częściej pojawiają się sugestie współpracowników czy rodziny o konieczności rozpoczęcia leczenia. Cała akcja zdaje się nieubłaganie zmierzać ku spotkaniu Doroty, Teresy i Magdy (Maria Dębska), już niemalże czuć wiszącą nad nami przemianę w lżejszą opowieść o nowej przyjaźni, wzajemnym wsparciu, istny "Seks w wielkim mieście" w wersji na odwyku, ale Kinga Dębska wzbrania się przed sztampą, zabiera fabułę na zupełnie inne tory i nie serwuje szczęśliwego zakończenia (a przynajmniej nie dla każdej z bohaterek). To świetne, bardzo realistyczne spojrzenie, bo przecież nie każda walka z nałogiem kończy się zwycięstwem.
"Pod mocnym Aniołem" Wojciecha Smarzowskiego czy "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego to filmy skonstruowana na bazie pijackiej poetyki porównywalnej do apelu zbuntowanego, przystojnego rockmana, który ostrzega: "Dzieciaki, nie idźcie w moje ślady, uczcie się". Efekt zazwyczaj jest dokładnie odwrotny, a pierwszym, co chce się zrobić po wyjściu z seansu/koncertu jest złapanie za flaszkę. "Zabawa, zabawa" jest rzadkim przypadkiem filmu, który nie przemyca pokusy ukrytej pod przestrogą, jednym z niewielu, które mogą prowokować do autorefleksji, a w dodatku nakręconym w bardzo przystępny sposób. W moim odczuciu powinien być pozycją obowiązkową na początku każdej terapii, obojętnie czy mężczyzny, czy kobiety.
Zabawa, zabawa
Polska, 2018
Kalejdoskop
Reżyseria: Kinga Dębska
Obsada: Agata Kulesza, Dorota Kolak, Maria Dębska