Seria "Mission: Impossible" jest na swój sposób niezwykła. W końcu mowa o marce, która powstała na skutek sentymentów do szpiegowskiego serialu z lat siedemdziesiątych i nigdy nie ukrywała swoich korzeni. Jednocześnie każdy następny odcinek (poza nieszczęsną dwójką) pokazywał konkurencji, jak powinno kręcić się współczesne kino akcji z prawdziwego zdarzenia. Ciekawe jest także to, że wszystkie opierają się na tym samym schemacie fabularnym, ale dzięki każdorazowej zmianie reżysera mają swój unikalny charakter. Rzadko też zdarza się, aby szósta już część cyklu została okrzyknięta jednym z najlepszych filmów sensacyjnych w historii tego szlachetnego gatunku.
Fabularnie "Mission: Impossible - Fallout" jest pierwszą częścią serii, w której historia tak mocno nawiązuje do poprzedniczki. Ethan Hunt, podobnie jak w "Rogue Nation", próbuje rozpracować członków anarchistycznej organizacji Syndykat, w skład której wchodzą byli agenci służb specjalnych. Jednak tym razem stawka jest naprawdę wysoka - przez nieudaną misję agenta MIF, w ręce terrorystów wpadają trzy głowice nuklearne. Jak to bywa w tej serii, czas zaczyna gonić nieubłaganie, Hunt z ekipą muszą mocno improwizować, a gdzieś po drodze pojawia się kilka ostrych zwrotów akcji. Scenariusz nowego "Mission: Impossible" to pewien paradoks, bo gdy spojrzeć na niego z boku, to trudno się nie uśmiechnąć na myśl o wszystkich fabularnych głupotkach - podwójnych i potrójnych agentach, mrocznych knowaniach wielkich agencji czy jak zawsze obecnych maskach pozwalających na udawanie kogokolwiek. Jednocześnie przy całej swojej naiwności, to produkcja szanujący inteligencję widza - większość informacji podawana jest tylko raz, a przyswojenie ich natłoku wymaga sporego nakładu skupienia. Film ma jednak w tej kwestii sporą wadę - to wszystko działa bardzo dobrze podawane z pewną dozą samoświadomości, natomiast w momentach, kiedy twórcy zaczynają brać wszystko na serio, zaczyna robić się trochę zbyt patetycznie.
Fabuła ma swój urok, ale wiadomo, że nie dla niej sięgamy po "Mission: Impossible. Fani przygód Ethana Hunta zadają sobie pewnie dwa pytania - czym tym razem zachwycą nas sceny akcji i czy uda się przebić niesamowitą sekwencję ze wspinaczką po Burj Khalifa znaną z "Ghost Protocol"? Twórcy "Fallouta" ponownie podwyższają poprzeczkę i sprawiają, że inne filmy sensacyjne powinny się wstydzić swojej nieporadności. Jest tu kilka naprawdę fenomenalnych akcji - od rewelacyjnej sceny walki wręcz w toalecie (jakby to nie brzmiało) przez motorowy pościg ulicami Paryża aż po zapierający dech finał z helikopterami latającymi wśród górskich szczytów. Hunt ściga swojego przeciwnika, w tym czasie jego ekipa próbuje rozbroić dwie bomby, a zegar odlicza sekundy do wybuchu - trudno o bardziej zużyty sposób na trzymanie widza w napięciu, ale tutaj sprawdza się to znakomicie. To wszystko dzięki postawieniu na stare, dobre efekty praktyczne. CGI jest używane wtedy, kiedy jest niezbędne, a większość rzeczy, które widać na ekranie, wydarzyło się naprawdę. Polecam obejrzeć nagrania z wyczynów kaskaderskich samego Cruise'a. Ludzkie oko nie jest tak łatwo oszukać i potrafi docenić, kiedy oglądamy materiał z rzeczywistych miejsc i zdarzeń, wtedy pojawia się prawdziwa uczta. Ostatni raz coś tak intensywnego mieliśmy okazję przeżywać przy "Mad Max: Na drodze gniewu".
"Mission: Impossible - Fallout" nie jest filmem bez wad, kilka rzeczy można byłoby zmienić. Na pewno największym problemem jest tutaj długość - prawie dwie i pół godziny to zdecydowanie za dużo, bo w kilku miejscach akcja po prostu się rozłazi. Jednak, kiedy wszystko wraca na swoje tory, to zapominamy o dłużyznach i ponownie wkraczamy do cudownego świata zawieszenia niewiary. To prawdziwe święto dla kinomanów pozwalające ponownie uwierzyć, że w świecie produkcji zatopionych w CGI nadal istnieje miejsce dla blockbusterów, których twórcom zależy na dostarczeniu jak najlepszej rozrywki. I za to chciałbym im bardzo podziękować.
Mission: Impossible - Fallout
USA, 2018
Paramount Pictures
Reżyseria: Christopher McQuarrie
Obsada: Tom Cruise, Henry Cavill, Rebecca Ferguson