Obraz artykułu Transformers, tom 2. Wyprawa w otchłań

Transformers, tom 2. Wyprawa w otchłań

95%

Historia nigdy niekończącej się wojny Deceptikonów z Autobotami, przeniesionej na zbyt delikatny dla ich robotycznych ciał ziemski grunt, miała już wiele wcieleń. Zdecydowaną większość z nich skierowano do najmłodszych czytelników, więc tragedia umierającej rodzimej planety i nienawiści dzielącej pochodzące z niej plemiona szybko schodziła na odległy plan, ustępując miejsca akcji i rozrywce. Daniel Warren Johnson ewidentnie na tym się wychował, ale jako jeden z nielicznych pozwolił, by Transformery dorosły razem z nim.

Pierwszy tom – osadzony we współdzielonym z „G.I. Joe” uniwersum Energonu – nie okazał się może drastycznym zwrotem w kierunku rozpaczy, mroku i większego realizmu, ale motywacje gigantycznych robotów przestały w nim być pretekstowe. Drugi wzmacnia poczucie, że każda potyczka zwaśnionych stron ma wielką wagę i toczy się o coś, a nie jedynie dla popisowych pojedynków cieszących oko.

 

Z jednej strony w szeregach Autobotów narasta konflikt pomiędzy tymi, którzy poświęcają wszystko, by ratować Cybertron a tymi, którzy chcą pozostać na Ziemi, by ocalić obcy świat przed tragedią, jaką na niego sprowadzili. Z drugiej strony w jednej z najlepszych scen tomu Thundercracker drwi z ludzkiej kruchości na wzór jego kompana Starscreama w pierwszym tomie, ale w odróżnieniu od niego, nie miażdży nas jak robactwo. W nagłym przypływie empatii decyduje się puścić kapitana lotniskowca wolno, ale ten na bezpieczny powrót do domu liczyć nie może. Soundwave choć dzieli współczucie, jakie z naszej perspektywy człowiek mógłby okazać biedronce albo innemu stworzeniu, które jesteśmy w stanie zmiażdżyć bez żadnego wysiłku, uznaje, że pozostawienie świadków jest zbyt ryzykowne. Yin i yang – w dobru pojawia się nieco zła i odwrotnie.

Zupełnie inne relacje panują pomiędzy cybertrońskimi frakcjami. W odniesieniu do wrogów Deceptikony używają dehumanizującego (derobotyzującego?) języka, który znamy aż za dobrze ze wciąż zaostrzającej się debaty publicznej. Autobockie psy albo autobockie szumowiny to zwroty na miarę najgorszego sortu Polaków i tym podobnych, co nie wydaje się przypadkiem. Johnson dostrzega, że większość współczesnych społeczeństw pozostaje w stanie stałego podziału na dwie wzajemnie zwalczające się strony i żadna nie chce ku drugiej wyciągnąć dłoni. Projektuje ludzką słabość do radykalizowania się i toczenia plemiennych bojów zamiast szukania pokojowych rozwiązań na Transformery, ale nie zapomina, że w wir walki wciągnięci zostaje również ci, którzy podążają za rozkazami, mimo że kwestionują ich moralną zasadność. Batalie mieszkańców Cybertronu nie raz bywały dramatyczne (zwłaszcza w animowanym „The Transformers: The Movie”, z którego dzieci wychodziły z kin zapłakane), ale nigdy aż tak bardzo nie odzwierciedlały naszej codzienności. Jest w tej serii znacznie więcej niż pełne patosu przemowy Optimusa Prime'a obwołującego siebie obrońcą ludzkości.

 

Na niedobór dramatyzmu nie można przy tym narzekać. Podobnie jak twórcy animacji z 1986 roku, tak też Johnson raz po raz zaskakuje bezpardonowym uśmierceniem ulubieńców publiczności, nie dając im szansy nawet na ostatnie, ckliwe pożegnanie. Innych stawia z kolei w sytuacjach nieoczywistych, pokazując na przykład jednego z dawnych liderów jako złamany przez tortury, skrajnie osłabiony, najwyraźniej cierpiący na zespół stresu pourazowego cień samego siebie. Trochę w tym wszystkim przepadają przedstawiciele naszego gatunku – Spike i Carly – ale pełnią istotną rolę w uwiarygodnianiu woli walki Autobotów o obcą, a jednak coraz im bliższą planetę. Jak zebrać te i inne, dość liczne wątki do kupy, to mimo jednoznacznego podziału na „dobrych” i „złych”, historia Transformerów przestaje być czarno-biała.

Największą zmianą w stosunku do tomu pierwszego jest z kolei nowa osoba pełniąca funkcję rysownika. Z początku może to być nieco rozczarowujące, bo Johnson odznacza się wyjątkowym, bardzo ekspresyjnym stylem. Jego sceny walk są prawdopodobnie najlepszymi w historii „Transformers” (pomogła pasja do wrestlingu – naśladowanie zapaśników najcięższych wag przez wielotonowe roboty wygląda znacznie bardziej wiarygodnie niż niektóre z ich dawnych potyczek inspirowanych sztukami walki), onomatopeje krzyczą z kadrów, a gruby kontur dodaje gęstej czerni, od której każda scena wydaje się jeszcze bardziej intensywna. Prace Jorge Corony najbardziej różnią się w ostatnim z tych zakresów – jego linie są wyraźnie cieńsze, a cieniowanie subtelniejsze, co pozwala dominować innym kolorom. Każda kolejna strona dowodzi jednak, że dokładnie przestudiował styl swojego poprzednika i w niczym mu nie ustępuje.

 

W drugim tomie dzieje się tak wiele, że czasami trudno nadążyć za namnażającymi się pobocznymi wątkami, ale Johnson ma pełną kontrolę nad wydarzeniami i nie wystrzeliwuje się od razu ze wszystkich najbardziej wyczekiwanych powrotów. Na przykład Hot Rod po raz pierwszy pojawia się nie w tej serii, a w rozgrywającej się w tym samym uniwersum „Void Rivals”, a powrót Megatrona jest odraczany w atmosferze stale potęgującego napięcie strachu.

 

Johnson chociaż jest w ostatnich latach autorem wyjątkowo płodnym i oryginalnym, a jego „Z całej pety!”, „Murder Falcon” czy „Extremity” czyta się z zapartym tchem, decydując się na przyjęcie posady scenarzysty „Transformers” musiał zmierzyć się z zupełnie innym wyzwaniem, bo obarczonym wieloma ograniczeniami już istniejącego świata. Nie tylko wszystkim sprostał, ale jest właśnie w trakcie tworzenia czegoś, co będzie w przyszłości uznawane za klasyk i jeden z najważniejszych tytułów w liczącej już ponad czterdzieści lat marce, która z początku miała obejmować wyłącznie zabawki. To nie tylko gratka dla fanów i fanek, ale także dla każdego, kto chciałby poznać świat Autobotów i Deceptikonów, ale dotąd nie wiedział, od czego zacząć.


Transformers

Polska, 2025

Nagle! Comics

Scenariusz: Daniel Warren Johnson

Rysunki: Jorge Corona



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2025 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce