Obraz artykułu White Wine: Świat jest cholernie pięknym obłędem

White Wine: Świat jest cholernie pięknym obłędem

W rozpisce Soundrive Festival pojawili się w ostatniej chwili, zastępując amerykańskie Pill, ale chyba nikt nie może narzekać na tę zmianę, bo White Wine to zespół wyjątkowy, któremu nie da się przypisać żadnego konkretnego gatunku muzycznego. Z jego liderem rozmawiałem o problemach dzisiejszego świata, muzyce i ich wzajemnym przenikaniu się.

Jarosław Kowal: Wasz ostatni singiel - "Killer Brilliance" - dotyka problemów współczesnego społeczeństwa, lecz z ponurym poczuciem humoru. Z jakimi największymi problemami musimy się dzisiaj mierzyć i czy tego rodzaju humor jest jedynym sposobem, żeby przetrwać?

Joe Haege: Ciekawe. Celowo starałem się odejść od jakichkolwiek humorystycznych wątków w tych piosenkach. Jest to wprawdzie element naszych koncertów, a także od czasu do czasu niektórych wizualizacji, ale zazwyczaj w ten właśnie sposób chcę oddzielić te dwa aspekty. Niemniej nie wiedziałbym, gdzie zacząć temat problemów dzisiejszego świata. Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby znacząco zmieniły się od samego początku ludzkości. Jedyne, co się zmieniło to parametry i konteksty. Sądzę, że właśnie dlatego wisielczy humor towarzyszy nam od tak dawna i dlatego można go tłumaczyć na wiele języków. Dla mnie humor nie jest po prostu środkiem do rozerwania się. Jest to także zawór dający chwilowy upust od czystego, pierdolonego szaleństwa ludzkiej egzystencji. Świat jest bezdyskusyjnie cholernie pięknym obłędem, a my pozornie jesteśmy tymi, którzy mają tego największą świadomość.

W teledysku poruszyliście także temat samobójstwa, który po niedawnych śmierciach Chrisa Cornella i Chestera Benningtona wywołał wiele dyskusji. Jedni twierdzą, że zakończenie życia w ten sposób jest samolubne; inni, że osoby borykające się z depresją nie otrzymują należytego wsparcia.

W klipie chodziło o pokazanie osoby odbierającej sobie życie, a później reakcję publiczności, która wcześniej niemalże usypiała, a teraz nagle wybucha śmiechem. Chciałem pokazać świat znieczulony przez ogromny dostęp do wszelkiego rodzaju okropieństw, jakie mogą się w życiu wydarzyć, pokazać, że można w tym wszystkim odnaleźć element humorystyczny. Samobójstwo jeszcze częścią ludzkiego życia, podobnie jak wojna, morderstwo, kłamstwo, nadzieja czy wiedza. Nazywanie go samolubnym jest według mnie nieco naiwne. Jeżeli ktoś jest istotą uczuciową, a także potrafi kontrolować swój własny los, samolubstwem byłoby przywiązywanie go do życia, mimo że nie potrafi znaleźć w nim radości. Nie mówię tego jednak z lekkością. To poważna kwestia i taka decyzja nie powinna być podejmowana bez stuprocentowego przekonania.

 

Reszta albumu ma równie ponurą tematykę?

[śmiech] Cóż... jest dosyć ponury. Chcieliśmy, żeby taki właśnie był. Sądzę, że świat jest zbyt mocno zafiksowany na eskapizmie i hedonizmie, jak gdyby miało to jakikolwiek sens. Działając w ten sposób, jednostka czy też cały ruch mogą spotkać się z bardzo, bardzo nieprzyjemnym przebudzeniem, gdy niespodziewanie dosięgnie ich rzeczywistość. Prawdopodobnie lżejszym elementem albumu są "winiety" [przerywniki]. Używamy pięciu, w każdej słychać inną kobietę mówiącą w innym języku w nieco sarkastyczny sposób o tym, jak to potrzebują mężczyzn i jak są oni ponętni oraz potężni. To szyderczy cios wymierzony we współczesny świat, gdzie według mnie mężczyźni (zwłaszcza biali mężczyźni) okazali się być znacznie bardziej destrukcyjni niż konstruktywni w zakresie poprawy życia ludzkiego.

Moi przyjaciele w Szwajcarii protestują przeciwko cięciom w finansowaniu działalności kulturalnej, podczas gdy przyjaciele w Stanach Zjednoczonych dosłownie walczą na ulicach z neo-nazistami i tym Pomarańczowym Śmietnikiem, który ich wspiera.

Koncertujesz z kilkoma zespołami od dłuższego czasu, czy te wszystkie kwestie są identyczne na całym świecie, czy może znasz miejsca powyżej oraz poniżej średniej?

Są takie same, ale przybierają różne kształty. Mam na myśli to, że moi przyjaciele w Szwajcarii protestują przeciwko cięciom w finansowaniu działalności kulturalnej, podczas gdy przyjaciele w Stanach Zjednoczonych dosłownie walczą na ulicach z neo-nazistami i tym Pomarańczowym Śmietnikiem, który ich wspiera. Myślę, że przeprowadziłem się do Europy, bo tutaj czuję się lepiej. Czuję, że Europa jest bardziej obywatelska, nawet jeżeli jest to wynikiem setek lat wojen.

 

Gdzie na tej skali usytuowałbyś Lipsk, miasto, z którego White Wine pochodzi?

Muszę przyznać Lipskowi dużą pochwałę - to świetne miasto. Niemniej kiedy przyjrzysz się bliżej i zrozumiesz tę kulturę, znajdziesz dokładnie te same podziały, które pojawiają się wszędzie. Małostkowi, zazwyczaj niezbyt inteligentni ludzie boją się przybyszów i zawsze chcą, żeby wszystko było "po staremu", cokolwiek to znaczy. Jednocześnie Lipsk ma silną scenę kulturalną i dużą akceptację dla wszystkich ludzi. Bardzo to lubię. Chce mi się śmiać, kiedy widzę trzydzieści kontenerowych domów dla uchodźców postawionych w zaledwie dwa miesiące, podczas gdy Stany Zjednoczone i wiele inny państw po prostu płaci swoim politykom, żeby karmili ich strachem.

Zdjęcie White Wine. Członkowie zespołu koło samochodu.

W pewnym momencie myślałem, że społecznie czy politycznie zaangażowana muzyka straciła sens i nie ma takiej siły jak hipisowska muzyka z lat 60. czy punk rock z lat 70., ale wygląda na to, że ponownie może okazać się bronią. Sądzisz, że mógłbyś na kogoś wpłynąć dzięki White Wine?

Naprawdę nie wiem. Zgadzam się z tobą, że muzyka straciła na sile od lat 70., a może nawet 80., bo muzyka w obliczu upadku Związku Radzieckiego chyba też była istotna? Jeżeli chodzi natomiast o naszą muzykę... Na pewno chcę myśleć, że tak jest, ale nie chciałbym, żeby stało za tym cokolwiek innego, niż akceptacja i zmagania z tym, co oznacza bycie człowiekiem.

 

Powiedziałeś: "Lubię tworzyć muzykę, która wybrzmiewa, gdy kawiarnia jest zamknięta, a nie otwarta". Dostosowanie się do warunków festiwalowych z większą publicznością, kilkoma zespołami w programie i ograniczonym czasie na scenie jest trudne?

Czasami tak. Ludzie na festiwalach często chcą się po prostu bawić i dobrze spędzić czas. To świetne, a naszym zadaniem jako muzyków i wykonawców jest zmierzenie się z tą sytuacją i jej parametrami, ukrycie całej tej maszynerii, oddanie wszystkiego, co mamy w zanadrzu i połączenie się z ludźmi. Jeżeli chociaż jeden dzieciak wróci do domu z podniesionym pulsem dzięki temu, co zrobiliśmy... wtedy jestem szczęśliwy.

 

Wasz nowy album ukaże się pod koniec września, na festiwalu Soundrive usłyszymy już nowe utwory?

Tak, usłyszycie! Pracujemy teraz nad nauczeniem się ich. W dużym skrócie - napisaliśmy je w tym samym momencie, gdy je nagrywaliśmy. Dobrze będzie w końcu sprawdzić, jak wypadną na scenie.

White Wine wystąpi ostatniego dnia Soundrive Festival wraz z między innymi The Bug czy Artificial Pleasure. Więcej informacji TUTAJ.

 

fot. Tristain Schulze


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce