Obraz artykułu Artificial Pleasure: Urok tkwi w oddawaniu kontroli

Artificial Pleasure: Urok tkwi w oddawaniu kontroli

Może ich jeszcze nie znacie, ale ci czterej Londyńczycy to energetyczna bomba stworzona z nieobliczalności Davida Bowiego, przebojowości Talking Heads i przede wszystkim własnej ciężkiej pracy. Czy będą czarnym koniem Soundrive Festival 2017? Reakcje na ich dotychczasowe koncerty pozwalają wierzyć, że tak.

Jarosław Kowal: "Sztuczny" ("artificial") to przeciwieństwo "naturalnego", więc właściwie każdy wytwór człowieka należałoby za taki uznać, począwszy od prawa na sztuce skończywszy. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem nazwę waszego zespołu, spodziewałem się ponurej, zimnej, industrialnej muzyki, ale w rzeczywistości Artificial Pleasure jest bardzo radosne. Może nie ma nic złego w byciu przeciwieństwem "naturalnego"?

Phil McDonnell: Sądzę, że ponura industrialna muzyka również może być radosna. Brian Eno używał określenia "ewangelizujący ateista", które trafia w samo sedno tego, co interesuje nas najbardziej - cały urok tkwi w oddawaniu kontroli. Mogę mieć tylko nadzieję, że nasza muzyka - niezależnie od tego, czy jest ponura, radosna czy po prostu intensywna - w jakiś sposób pozwala publiczności utracić kontrolę.

 

Wasze zdjęcia przypominają dawne fotografie Kraftwerk z całą tą elegancją i wyglądem kojarzącym się z robotami. Filozofia "muzycznych robotników" jest dla was czymś interesującym czy może stawiacie na interakcję z publicznością?

Interakcja z publicznością jest dla mnie bardzo ważna. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że publika przyszła po to, żeby nas zobaczyć i ważne jest to, abyśmy zauważali jej obecność i odpowiadali na nią. Widzowie są piątym członkiem zespołu. Wszystkie wokale w chórze w naszych utworach istnieją właśnie dla nich. Istnieją po to, żeby mogli śpiewać z nami i stać się częścią koncertu.

Artificial Pleasure. Zdjęcie portretowe.

W sieci właściwie nie ma klipów z waszymi koncertami, ale plotka głosi, że są bardzo intensywne.

Podoba mi się to, że krążą plotki o naszych koncertach. Jest na nich dużo potu i energii, naprawdę mocno się wczuwamy, bo chcemy, żeby publiczność także mogła się wczuć. Chcę widzieć ludzi reagujących w jakikolwiek sposób - tańczących, śpiewających z nami albo nawet wychodzących, jeżeli nie będzie się im podobać. Ponosimy klęskę tylko wtedy, gdy są obojętni.

 

Jak to działa z drugiej strony? Jakie faktycznie są reakcje? Słowo "sztuczny" znowu może okazać się odpowiednie, ponieważ wiele osób ogląda teraz koncerty poprzez ekrany swoich telefonów. Niektórzy muzycy próbują z tym walczyć, myślisz, że można tę walkę wygrać?

To działa na dwa sposoby. Czasami ktoś z publiczności filmuje koncert i ogląda go przez swój telefon, zamiast doświadczać tego, co naprawdę się dzieje tuż przed nim, ale jednocześnie oznacza to, że będzie można nas zobaczyć na całym globie i jest to świetne. Dla początkujących zespołów jak nasz dokumentacje z koncertów udostępniane w sieci budują większe zainteresowanie, ale jest to równoznaczne z tym, że ilość treści w internecie staje się ogromna. Tak czy inaczej nie mogę sobie wyobrazić czasów, kiedy telefony komórkowe nie były częścią koncertów. Kate Bush może poprosić publiczność, żeby jej nie filmowała i ludzie to uszanują, ale to Kate Bush. Gdyby poprosiłaby mnie, żebym zrobił cokolwiek innego, prawdopodobnie też bym się zgodził.

Kate Bush może poprosić publiczność, żeby jej nie filmowała i ludzie to uszanują, ale to Kate Bush. Gdyby poprosiłaby mnie, żebym zrobił cokolwiek innego, prawdopodobnie też bym się zgodził.

Ta część rozwoju technologii może być irytująca, ale rozwój narzędzi służących do produkowania muzyki okazał się dla wielu zespołów zbawienny. Dobry przykład to wasza ostatnia EPka, którą stworzyliście od początku do końca samodzielnie. Myślisz, że profesja producenta może być zagrożona jak na przykład zawód zegarmistrza albo szewca?

Dla nas produkowanie i miksowanie naszej własnej muzyki początkowo zrodziło się z konieczności, ale później stało się wyborem. Nie mamy kontraktu z wytwórnią, więc możliwość samodzielnego nagrywania i realizowania całego procesu z tym związanego oznacza, że możemy zaprezentować naszą muzykę bez wydawcy. Inną dużą zaletą jest to, że mamy pełną kontrolę nad naszym brzmieniem. Nie sądzę jednak, że producenci to wymierający gatunek. Może ich być nieco mniej, ale solidni producenci zawsze będą potrzebni, ponieważ potrafią dodać dodatkowe smaczki, które przemieniają dobrą piosenkę w doskonały utwór.

 

Nie jestem inżynierem dźwięku, ale "Like Never Before" brzmi bardziej jakby nagrano je w studiu niż w sypialni.

Dobrze słyszeć, że brzmi to jak nagranie ze studia. To bardzo pokrzepiające. Faktycznie "All I Got", a także partie perkusyjne do "Hand On My Shoulder" oraz "Like Never Before", zostały zarejestrowane w studiu, całą resztę nagraliśmy natomiast w sypialni Doma [Brennana - klawiszowca]. Przy okazji piliśmy dużo piwa i jedliśmy samosy z chipsami.

 

Poza nagraniami, czymś jeszcze zajmujecie się na własną rękę?

Tworzymy wszystkie grafiki związane z zespołem, zajmujemy się sprzedażą i piszemy całą naszą muzykę. Mamy dużo wkładu twórczego, ale także świetnych współpracowników, którzy zajmują się innymi kwestiami.

Kontrola nad tak wieloma aspektami waszej twórczości daje większe poczucie wolności czy może wręcz przeciwnie - odbiera czas, który moglibyście poświęcić na pisanie nowych utworów?

To bardzo słuszne pytanie. Myślę, że większą trudnością od zajmowania się tymi wszystkimi aspektami jest działanie jako zespół w Londynie. Trzeba równoważyć pracę i muzykę, żeby utrzymać się na powierzchni, a to może przeszkadzać w tworzeniu muzyki.

 

Jesteście fanami Gang of Four, Toma Waitsa, D.A.F. i właściwie niemal wyłącznie doświadczonych już artystów. We współczesnej muzyce znajdujesz coś ciekawego?

Na papierze rzeczywiście może wyglądać na to, że słuchamy wyłącznie zespołów z dużym doświadczeniem, ale uwielbiamy wielu obecnie tworzących artystów. W tej chwili naszymi ulubieńcami są Lea Porcelain - grają brutalnie, ale jednocześnie pięknie. Lubię też The Big Moon, Dream Wife, Josha Granta, La Shark, Metronomy, Gurr, Bully, Stereo Honey i Lady & Bird.

 

Niemal w każdym tekście dotyczącym Artificial Pleasure pojawiają się dwie nazwy - David Bowie oraz Talking Heads. Na pewno wspaniale jest być porównywanym do takich artystów, ale czy nie jest to już irytujące?

Właściwie nie. Byłoby irytujące, gdyby porównywano nas do muzyki, którą uważamy za tandetną. Oczywiście jesteśmy zainspirowani przez nich, ale nie tylko my, oddziaływali na wielu artystów. Czasami pojawiają się w recenzjach sugestie, że wpłynął na nas ktoś, kto w ogóle nie przyszedłbym nam do głowy, więc czytanie opinii krytyków zawsze jest dla nas ciekawym doświadczeniem.

 

O ile się nie mylę, występ na naszym festiwalu będzie waszym pierwszym koncertem poza Wielką Brytanią. Z czym kojarzy się wam Polska?

Oczywiście z festiwalem Soundrive! Nie możemy się doczekać tego koncertu.

 

Artificial Pleasure wystąpią na festiwalu Soundrive 2 września wraz z między innymi The Bug, Nadią Rose czy Kweku Collinsem, szczegóły TUTAJ. Ich debiutancka EPka "Like Never Before" dostępna jest na Spotify, Apple Music oraz iTunes.

Baner Soundrive Festival 2017.

Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce