Obraz artykułu Technophobia: Kogo to obchodzi, że czas thrashu minął?

Technophobia: Kogo to obchodzi, że czas thrashu minął?

Bydgoska Technophobia składa się z młodych ludzi, którzy niekoniecznie chcą podążać za obecnymi trendami, wolą grać thrash metal w stylu tak bardzo klasycznym, że ich muzyka działa jak wehikuł czasu.

Co jest przyczyną tego, że młodzi ludzie tak chętnie sięgają dzisiaj po oldschool, zamiast po współczesne trendy muzyczne w metalu?

Większość współczesnej muzyki nie ma polotu, nie jest organiczna. Jak sam pewnie wiesz, wiele z "nowoczesnych" utworów w metalu jest traktowana podobnie jak piosenki w popie - wydać, bum i jest hit. A za miesiąc wychodzi nowy hit, bo z poprzednim wszyscy są już na tyle osłuchani, że nikt do niego nie chce wracać. Co rusz pojawia się nowe. W odróżnieniu do tego, oldschool zachowuje pewne dozy "nagięć" na zasadzie surowych wokali - bez retuszy studyjnych - czy samej ekspresji instrumentalistów, którzy nagrywali wszystko na "setę", a nie riff po riffie w programie. Gdy słuchasz muzyki nagranej w ten sposób, to tak naprawdę dostajesz to samo, co na koncercie, bo wszyscy podczas nagrania dają z siebie wszystko w jednym momencie. Podobnie jak na scenie. Jest w tym życie i realna wściekłość, które ciężko osiągnąć przy pomocy komputera.

 

Wasze brzmienie i sposób komponowania bardzo mocno wskazują na inspirację najstarszymi albumami w gatunku. Nie czujecie się trochę "grupą rekonstrukcyjną"?

Raczej nie. Każdy z nas ma duży bagaż doświadczenia muzycznego, jest osłuchany z pionierami i to na pewno ma wpływ na sposób budowania przez nas utworów. Żyjemy jednak w latach dwudziestych XXI wieku, to zupełnie inny świat od tego, który istniał czterdzieści lat temu. Przekazujemy to w naszej muzyce w dość świeży sposób, zachowując względną równowagę.

Które albumy były waszym zdaniem wyznacznikami "topowego" momentu thrash metalu, a które jego upadku?

Nasza topka thrash to "Retaliation" Carnivore z 1987 roku, "Killing Is My Business... and Business Is Good!" Megadeth z 1985, "Leave Scars" Dark Angel z 1989, "Game Over" Nuclear Assault z 1987, "Arise" Sepultury z 1991 i "Fabulous Disaster" Exodus z 1989 roku. Thrash zaczął dogorywać, kiedy tacy giganci, jak Metallica czy Megadeth zwrócili się w bardziej komercyjne brzmienia. Patrząc wstecz, to absolutnie nic złego, ale wpływ tej zmiany na cały gatunek okazał się zabójczy. Poza tym ludzie szukali coraz większej ekstremy w postaci death, czy black metalu, a inni, zmęczeni metalem, zwrócili zainteresowanie na właśnie formującą się scenę grunge'ową. Do tego zalew młodych, często niestety słabych zespołów thrashowych na pewno nie pomagał utrzymać zainteresowania.

 

Słychać u was silne nawiązania do klasycznej estetyki thrash metalu. W latach 80. wszelkie "atomowe" wątki napędzała Zimna Wojna, ale czy po czterdziestu latach świat nadal znajduje się na skraju zagłady?

Oczywiście, że tak. Sposobów na zrobienie całkiem pokaźnej masakry z dnia na dzień jest coraz więcej. Wyobraź sobie, że w tym momencie jakiś totalnie przypadkowy chłop wkrada się do systemu bankowego, hakuje go i nagle miliony ludzi nie ma dostępu do oszczędności, do własnych pieniędzy - to wystarczy, żeby wszystko posypało się jak domino. Nikt z nas nie wytyka nikogo palcem, ale to, co się dzieje na świecie to pogrom. Ludzie dalej nie rozumieją, że konflikty są bez sensu.

 

Mam wrażenie, że Technophobia powstała o dziesięć lat za późno - dawno już osłabło zainteresowanie New Wave of Thrash Metal. Zakładacie, że popularność tego gatunku może jeszcze powrócić czy nastawiacie się na pełnienie roli underdogów na scenie zdominowanej przez inne trendy?

A kogo to obchodzi, że czas thrashu minął? Nas na pewno nie. Kiedyś w Bydgoszczy mieliśmy Deathinition, ktoś w końcu musi tę pałeczkę przejąć - aspirujemy do tego miana. Od dłuższego czasu da się zaobserwować coraz więcej kataniarzy w białych hajtopach na koncertach. To nie ważne już, co mają na tych katanach, ale jednak ta kultura dalej żyje, wciąż się podnosi z popiołów. W tym właśnie momencie mamy boom thrashowych, deathowych, speedowych kapel w całej Polsce.

Ciekawi mnie historia waszego wokalisty, Oza. Co sprawiło, że Meksykanin trafił do Kujawsko-Pomorskiego?

Właśnie mija moja kolejna rocznica przyjazdu do Polski, jestem tutaj od ośmiu lat. Zaczęło się od tego, że znalazłem fajną pracę, ale powodem było również to, że od zawsze chciałem tworzyć muzykę w Europie i tutaj dostałem szansę, zaczynając od Torunia, gdzie znalazłem swój pierwszy zespół. Eeszta po prostu przychodziła do mnie, żyjąc la vida loca.

Połowa Technophobii grała w bydgoskim Buddah. Co sprawiło, że zdecydowaliście się na odłączenie od tamtego projektu i stworzenie czegoś swojego?

Technophobia w sumie powstała jako projekt poboczny, kiedy nadal graliśmy w Buddah. Razem z Kajetanem długo nad tym kmniniliśmy, aż w końcu poznaliśmy Piotra. Wtedy doznaliśmy olśnienia, zorientowaliśmy się, że z perkusistą możemy już zacząć działać jako pełnoprawny zespół. Z czasem wewnątrz Buddah narosły różnice artystyczne i zdecydowaliśmy się odejść, aby skupić się na Technophobii.

 

Bydgoszcz nie jest obecnie najłatwiejszym miastem do grania metalu. Z tego, co się orientuję, jest u was tylko jeden lokal, gdzie można występować [Over the Under Pub, dawna Estrada]. Czy czujecie, że w jakikolwiek sposób odbija się to na waszej karierze?

Nie, nie odbija się, a powiem więcej - motywuje do szukania innych miejscówek, w innych miastach. Graliśmy już chociażby w Toruniu i Warszawie, szykujemy się na podbój reszty Polski.

W utworze "Pandemic Fear" opowiadacie o pandemii Covid-19 w sposób przypominający poglądy, które prezentował chociażby Patrick Mamelli [lider Pestilence, znany z kontrowersyjnych opinii na temat szczepień]. W jakim stopniu waszym zdaniem niezbędne są restrykcje przy sytuacjach realnego kryzysu?

"Pandemic Fear" to utwór, który powstał wiele lat temu, około 2018 roku i została zainspirowany czarną śmiercią, czyli zarazą, do której doszło w Europie w latach 1347-1350. Zabiła miliony osób, jest uważana za najbardziej niszczycielską w historii ludzkości. Dwa lata po napisaniu tego kawałka przeżywaliśmy coś podobnego z covidem, więc pomyślałem, że to idealny moment, by wyrazić swoje przemyślenia. Pomyślałem, że ludzie są tacy słabi, jeśli chodzi o radzenie sobie z pandemiami, nawet jeśli medycyna jest bardziej zaawansowana. Przez lata obwiniano różne religie albo władze polityczne, bo to one ostatecznie zawsze kontrolują świat. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, ludzie nie posunęli się aż tak bardzo w skali ewolucji.

 

Co wirusolog sądzi o współczesnej muzyce? [Rozmowa z Krzysztofem Pyrciem]

 

Jakie macie dalsze plany wydawnicze? Póki co opublikowaliście jedną EP, która zebrała dobre opinie, ale niekoniecznie doczekała szerszego rozgłosu.

Gramy koncerty, komponujemy materiał i postaramy się jak najszybciej zarejestrować album. Będzie różnił od EP-ki, ale nie będzie to zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Planujemy wrzucić więcej hardego crossoveru, ale także trochę technicznych smaczków.

 



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce