Obraz artykułu Haevn: Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia

Haevn: Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia

Holenderski zespół Haevn potrafi zahipnotyzować. Ktokolwiek zobaczy go choć raz, nie przegapi kolejnego żadnego występu. W tym roku po raz pierwszy zagrał w Polsce, wyprzedając koncerty we Wrocławiu, Katowicach i Warszawie.

Barbara Skrodzka: Kiedy przygotowywałam się do wywiadu, wpadła mi w ręce pewna gierka w pytania - pomyślałam, że moglibyśmy w nią zagrać. Masz ochotę?

Marijn van der Meer: Pewnie.

 

Pierwsze pytanie - jaki dźwięk jest dla ciebie najbardziej irytujący?

Kiedyś powiedziałbym, że piejący o poranku kogut - nasi sąsiedzi mieli takiego. Z początku wydawał najbardziej irytujący dźwięk z możliwych, ale chyba po tygodniu przestałem zwracać na niego uwagę. Irytujące dźwięki mogą po pewnym czasie stać się niezauważalne.

 

Kolejne pytanie - książka, która zmieniła twoje życie?

Przeczytałem wiele książek, ale jedną z wyróżniających się jest "Czego najbardziej żałują umierający" Bronnie Ware. To trochę smutny temat, ale zarazem bardzo inspirujący. Autorka przeprowadziła wywiady z wieloma osobami, które były bliskie śmierci i na tej podstawie stworzyła listę żali, jakie miały w swoich życiach. Pierwsza lekcja to: "Chciałbym przeżyć życie bardziej prawdziwie". Myślę, że jest to naprawdę trudne, ale zdałem sobie też sprawę z tego, że kiedy żyję w zgodzie ze sobą samym, posuwam się naprzód. Kiedy zdecydowałem się na działanie w branży muzycznej, musiałem porzucić wcześniejszą pracę. Nigdy by się to nie wydarzyło, gdybym nie podjął ryzyka i wybrał tego, w co wierzę. To tylko jeden z przykładów.

Poświęciłeś wiele, by zostać muzykiem?

Czasami poświęceniem jest to, że zajmuję się pracą, a moi przyjaciela i rodzina robią w tym czasie coś przyjemnego. Na przykład tydzień temu część przyjaciół wyszła na imprezę, a ja nie mogłem do nich dołączyć, bo zazwyczaj pracuję w nocy. Praca muzyka nie daje bezpieczeństwa, nigdy nie wiesz, jak długi będzie żywot zespołu. Jestem naprawdę szczęśliwy, że wciąż istniejemy.

 

Ostatni raz widzieliśmy się na festiwalu Eurosonic w 2018 roku. Minęło pięć lat - co w tym okresie działo się u was?

Często koncertowaliśmy, zwłaszcza w Holandii, a później - w miarę upływu czasu - coraz częściej zaczynały pojawiać się pytania fanów o występy w innych krajach. Natrafiliśmy też na wielu fanów z Polski, którzy przyjeżdżali do Holandii tylko po to, żeby nas zobaczyć. To dało nam jasny sygnał, że powinniśmy odwiedzić Polskę i cieszę się, że w końcu tu dotarliśmy.

 

Nie spodziewałam się, że wyprzedacie wszystkie koncerty w Polsce. Gratulacje.

Myślę, że w dotarciu do publiczności z innych krajów w dużej mierze pomogły nam streamingi - Spotify, ale także YouTube. Spotykamy wielu osób, które przychodzą na nasze koncerty i mówią: Odkryliśmy was na YouTubie. W Berlinie na nasz występ przyszło wielu Polaków, prawie połowa publiczności. Pomyśleliśmy więc, że podczas kolejnej trasy przyjedziemy do Polski i okazało się, że wszystkie występy są wyprzedane. Zdecydowanie wrócimy tutaj w przyszłym roku.

 

Najlepszy czas w twoim życiu to przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość?

Mamy piosenkę zatytułowaną "Trade it for the Night", znajduje się na naszej nowej EP-ce i dotyczy właśnie tego tematu. Kiedy myślisz o przeszłości i martwisz się o przyszłość, umyka ci to, co dzieje się teraz. Najlepiej jest żyć w teraźniejszości. Ale to trudne, bo na przykład przez cały dzień myślisz o tym, co się wydarzyło i martwisz się o to, co zrobisz jutro.

Kiedy kładę się spać, mam zazwyczaj natłok myśli, bo w ciągu dnia za dużo się dzieje, żeby to wszystko przetworzyć.

Zabawne, bo kiedy rozmawiam z kimś o tym, często okazuje się, że ta druga osoba też tak ma. Kiedyś sądziłem, że to tylko moja przypadłość, ale to chyba cecha wszystkich ludzi. Mamy skłonności do nadmiernego martwienia się o wszystko.

 

Na pewno wciąż macie marzenia. Ile z nich już spełniliście, a co jeszcze zostało?

Kiedy spotkaliśmy się w Groningen pięć lat temu, nie pomyślałbym, że będę tu, gdzie jestem obecnie. W ciągu ostatnich ośmiu lat wszystko, co robiliśmy było dla nas w jakiś sposób przerażające, teraz przeraża nas co innego i tak będzie zawsze. Miło jest podróżować, spotykać ludzi, którzy znają naszą muzykę. Spełnieniem marzeń byłoby, gdybyśmy mogli robić to częściej w różnych miejscach. Fajnie byłoby wrócić w przyszłym roku do Polski i zagrać większy koncert, może też pojechać do Rzymu, a pewnego dnia także do Szanghaju. Fajnie byłoby po prostu wsiąść do autobusu, pojechać do innego miasta i spotykać się z ludźmi, którzy słuchają naszych piosenek. Kiedy komponujesz jakiś utwór, nie zdajesz sobie sprawy z tego, co będzie znaczył dla drugiego człowieka, przekonujesz się o tym dopiero wtedy, gdy stajesz z nim twarzą w twarz. To jest jeden z naszych celów.

 

Czy te wszystkie spotkania i rozmowy z fanami nie są dla ciebie przytłaczające?

Zawsze po koncertach podpisujemy płyty i winyle, spotykamy się z fanami. Ludzie opowiadają nam swoje osobiste historie i czasami to faktycznie może być przytłaczające, ale jest też naprawdę miłe. Widzimy dzięki temu, że nasza muzyka ma jakiś wyższy cel i może komuś pomóc. To inna strona, o której istnieniu wcześniej nie wiedzieliśmy.

 

Jesteście jak psycholodzy.

Dwa dni temu ktoś mi powiedział: Przyszedłem na wasz koncert i cały czas płakałem. Odpowiedziałem: Mam nadzieję, że były to łzy szczęścia, a na to usłyszałem: Nie, wasz koncert był jak sesja terapeutyczna u psychologa. Cieszę się, że możemy oddziaływać z taką intensywnością.

Wróćmy do naszej gry - wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?

Oczywiście, że tak. Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia i w chemię pomiędzy ludźmi, ale także w miłość, która rozwija się powoli. Czasami można zakochać się w kimś, a potem zdać sobie sprawę z tego, że ta osoba jednak nie jest w twoim typie. Kiedyś na nasze koncerty w Niemczech przychodziła pewna dziewczyna, w której byłem całkowicie zakochany. Kiedy zobaczyłem ją ponownie po wielu latach, okazało się, że ta chemia się całkowicie ulotniła. Miłość od pierwszego wejrzenia może się zdarzyć, ale może też szybko zniknąć i to jest w niej fajne. Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć [śmiech].

 

Jednym z pierwszych utworów Haevn, jakie polubiłam był "Fortitude". Opowiesz więcej o nim?

Ten utwór dla każdego może oznaczać coś zupełnie innego. W większości przypadków nasze teksty nie są jednoznaczne, dlatego każdy odbiera je na swój sposób. Opowiadamy w "Fortitude" o trwaniu przy miłości i wierze w jej siłę. A co dla ciebie znaczy ten utwór?

 

Od samego początku w jakiś tajemny sposób głęboko do mnie trafiał i poruszał mnie. Myślę, że nabrał pełniejszego znaczenia zwłaszcza w minionym roku, który okazał się dla mnie dość wymagający [śmiech].

Dla mnie muzyka może być jak wehikuł czasu. Na przykład kiedy słucham "Fortitude", natychmiast wracam do miejsca i czasu, w którym ją napisaliśmy. Mam tak też z piosenkami, których słuchałem trzydzieści czy dwadzieścia lat temu i teraz słucham ich ponownie. Dzięki nim przenoszę się do konkretnych sytuacji i przypominam sobie uczucia, jakie mi niegdyś towarzyszyły. Mam nadzieję, że nasze utwory też tak oddziałują na innych.

 

Minęło już trochę czasu od wydania ostatniego albumu. Kiedy planujecie kolejny?

Nasz pierwszy album rzeczywiście ukazał się kilka lat temu, a później nagraliśmy EP-kę "Symphonic Tales" z pięćdziesięcioosobową orkiestrą smyczkową, po czym zdecydowaliśmy się nagrać kolejną EP-kę, "Holy Ground". Obecnie pracujemy nad nowym albumem, który ukaże się w tym roku.

Jak opisałbyś nowy materiał, różni się mocno od tego, co już znamy?

Nowe utwory mają bardziej naturalne brzmienie, chociażby dlatego, że po raz pierwszy używamy gitary z nylonowymi strunami. Zawsze mieliśmy przy sobie syntezator, teraz staramy się być bardziej naturalni. To nadal Haevn, ale więcej eksperymentujemy z różnymi dźwiękami i możliwościami.

 

Wróćmy do naszej gry - gdyby tylko jedno z twoich zdjęć mogło przetrwać po twojej śmierci, które byś wybrał?

Byłoby to zdjęcie z rodziną i przyjaciółmi. W książce, o której wcześniej wspomniałem drugi rozdział to "Chciałbym spędzić więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi i nie pracować tak dużo". Dobrą rzeczą w mojej pracy jest to, że mogę przebywać z przyjaciółmi. Oczywiście tęsknię za rodziną, ale nie wyjeżdżam na długo. Tak naprawdę chodzi o doświadczanie interakcji z innymi osobami. Gdybym miał jechać gdzieś i grać sam, nie zrobiłbym tego. Cała zabawa polega na kontakcie z bliskimi, śmianiu się i mile spędzonym czasie razem, a nie w samotności.

 

DJ-e mają naprawdę ciężką pracę. Nie zazdroszczę im.

To straszne, prawda? Dlatego tak szybko się wypalają. Mimo że zarabiasz dużo pieniędzy, tracisz chęć do życia. Oglądałem film o Avicim, a także dokument o Robbiem Williamsie, który osiągnął wielkie sukcesy, ale nie jest szczęśliwy. Ich historie nie należą do łatwych, nie chciałbym oglądać tych filmów ponownie.

 

To smutne i tym bardziej zachęca o dbanie o siebie i swoje otoczenie.

Nie zawsze jest łatwo, ale zajmowanie się muzyką to praca, która daje wiele możliwości. Za kilka lat możemy być tak popularni, że będziemy grali długie trasy, ale wolałbym tego uniknąć. Nie jest to dobre rozwiązanie. Planujemy już tegoroczne koncerty i przyszłoroczne. Maksymalna długość trasy dla nas to trzy tygodnie, później musimy mieć przerwę.

Jaka piosenka wywołuje u ciebie łzy wzruszenia?

"The Blower's Daughter" Damiena Rice'a.

 

Miałeś jakieś przezwisko, kiedy dorastałeś?

Nie wydaje mi się, ale mam teraz - w zespole wszyscy nazywają mnie Mari. Choć moje imię to Marijn, to teraz, kiedy do ekipy dołącza ktoś nowy, po pięciu minutach też zwraca się do mnie per "Mari". Nie mogę niczego z tym zrobić, ale to znaczy, że ludzie mnie lubią [śmiech].

 

Jaka była najmilsza rzecz, jaką ktoś dla ciebie zrobił?

Mógłbym podać wiele przykładów, ale opowiem o jednym - było to dawno temu. Przez kilka lat chorowałem. Leżałem w szpitalu w Boże Narodzenie i nie mogłem nigdzie wyjść. Pamiętam, że moja siostra i mama udekorowały całą salę szpitalną świątecznymi ozdobami i weszły do pokoju z rogami renifera na głowach i szampanem na Sylwestra. Było to naprawdę miłe. Najbardziej cieszą drobne rzeczy, których motywacja płynie prosto z serca.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce