Obraz artykułu Abominated: Nie wszystko, co ma robić wrażenie musi mieć zawiłą formę

Abominated: Nie wszystko, co ma robić wrażenie musi mieć zawiłą formę

Debiut stołecznego Abominated zebrał w krótkim czasie wiele pozytywnych recenzji. Z jednej strony warszawski zespół prezentuje bardzo klasyczne podejście do death metalu, z drugiej stworzył własną tożsamość. O muzyce grupy, dalszych planach i kondycji metalowej sceny opowiedział gitarzysta Marc Butcher.

Wojciech Michalak: Co sprawia, że death metal, który pozornie jest tworem prostym i topornym, w rzeczywistości okazuje się mieć wiele przestrzeni do rozwoju i ekspresji?

Marc Butcher: Mam wrażenie, że tak jest z każdą muzyką. Pop w teorii też jest prosty - korzysta ze schematu typu intro-zwrotka-refren, ale takie grupy jak Abba zdołały tak mocno odcisnąć ślad na kartach sztuki, że powstały filmy i muzea poświęcone ich twórczości. Radiowy rock też nie jest skomplikowaną muzyką - mówi się, że AC/DC od czterdziestu lat gra ciągle ten sam utwór, a jednak wypełnia stadiony i jest w tej muzyce sporo emocji. Nie wszystko, co ma zrobić duże wrażenie i nieść przekaz musi mieć skomplikowaną formę. Wręcz odwrotnie - te bardziej przystępne dźwięki docierają do większej liczby osób. Może z death metalem jest taka samo? Trudno powiedzieć. Jestem słuchaczem, ale niekoniecznie znawcą. Gram tę muzykę, bo sprawia mi dużo radości i lubię jej słuchać, ale nie idzie to u mnie w parze rozbijaniem historii gatunku na elementy i analizowaniem ich.

 

Pytam, bo czuję, że w ciągu dwóch lat - pomiędzy demówką a pełnym albumem - Abominated bardzo dojrzał. Jestem ciekaw, co jest tego przyczyną.

Demo powstawało w dwuosobowym składzie, a późniejsze utwory w kwintecie. Im więcej osób w składzie, tym więcej pomysłów i wskazówek, jak zrobić materiał dobrze. Jako zespół skupiamy się mocno na wyeliminowaniu słabszych momentów kompozycji. Jak w pracy zawodowej czy w sporcie - w większej grupie można osiągnąć więcej. Jakość samej produkcji nagrań też może wpływać na odbiór. Poświęciliśmy temu sporo czasu i zainwestowaliśmy trochę pieniędzy. Jakby przeanalizować poszczególne utwory, to nie są jakoś bardziej złożone, udało się tylko nabrać więcej ogłady i przestrzeni. Z mojej perspektywy największą różnicą jest sama jakość nagrań.

"Traumatic Putrefaction" w krótkim czasie zdobył ogromne zainteresowanie lokalnego podziemia. Co sprawia, że w gąszczu kapel grających death metal na starą modłę uwagę zwrócono akurat na was?

Myślę, że to kwestia wydawców. Zarówno Godz Ov War, jak i Behind The Mountain mają duże zasięgi w podziemiu. Nagoniło to koniunkturę, a do tego szumu narobiło nadchodzące wydanie kasetowe. Trochę czekamy na te taśmy, ale nikt nie jest w stanie z tym nic zrobić - wydawca czeka na materiały potrzebne do wyprodukowania nośników. Przy trzech wydawcach nazwa Abominated była promowana trzema kanałami i dotarła do większej liczby osób. Nie bez znaczenia jest też okładka - muzyka zawsze jest najważniejsza, ale w dzisiejszych czasach death metal nie jest tak mainstreamowy, jak był trzydzieści lat temu. Nie sądzę, żeby obecnie był najpopularniejszym gatunkiem ekstremy. Ilość wydawnictw na scenie jest tak duża, że słuchacz wpierw ocenia oczami, przeglądając media społecznościowe. Nasza okładka jest dobrze narysowana i przyciąga wzrok, a jednocześnie została utrzymana w bardzo sentymentalnym stylu, który kojarzy się z latami 90. Myślę, że to właśnie wydawcy i grafika są kluczowymi elementami "sukcesu". Wciąż jesteśmy małym zespołem, ale mamy na koncie longplay. Musimy zebrać się trochę bardziej, jeżeli chodzi o koncerty, które pomogą dodatkowo promować nazwę. Póki co mamy postawiony fundament, teraz trzeba piąć się do góry.

 

Abominated powstały na gruzach Incinerator. Dopuszczasz możliwość reaktywacji macierzystego zespołu?

Myślałem o tym nie raz, nawet rozmawiałem z chłopakami. Z tego, co ustaliłem wynika, że raczej nie ma na to szans. Sam też aspiracji na reaktywację Incinerator nie mam - jestem skupiony na Abominated i Hexenaltar. Może jeśli kiedyś coś osiągnę i jakiś label poprosi o ponowne nagranie kompozycji z demówek Incinerator w nowej jakości i będzie to propozycja oparta o dobre warunki współpracy, to rozważyłbym to, ale musiałbym być pewien, że zostałoby zrobione z tym coś wymiernego, co oddałoby wysiłek niezbędny do nagrania tych utworów jeszcze raz. Reszta Incinerator jasno powiedziała, że nie zależy im na powrocie, a ja nie mam zamiaru robić tego za wszelką cenę. Mam poczucie, że moje obecne projekty osiągnęły już więcej.

Trzymając się jeszcze relacji Abominated - Incinerator. Skąd pomysł na to, żeby zamienić Florydę na Szwecję?

Ten pomysł miałem jeszcze pod koniec istnienia Incinerator. Amerykański death metal otworzył mnie na ten świat. Floryda kojarzyła mi się ze wzmocnionym thrash metalem, który kiedyś był dla mnie opus magnum. Potem odkryłem takie rzeczy jak Obituary, Cannibal Corpse czy Death - zobaczyłem, że da się grać szybciej, brutalniej i bardziej dziko. Po jakimś czasie stwierdziłem jednak, że europejski death metal jest po prostu ciekawszy, zarówno brzmieniowo, jak i kompozycyjnie. Amerykańskie kapele często brzmią podobnie - dużo góry, mało środka i zanikające stopy perkusji. Produkcje Scotta Burnsa brzmią podobnie. Za to Morgoth czy Pestilence miały charakterystyczny, szorstki wyraz i bardzo chciałem iść w tę stronę. Zresztą planowałem też zmienić nazwę Incineratora, chcieliśmy nawet przechrzcić się na Abominated przy premierze pełnej płyty. Życie ułożyło się jednak tak, że zakończyłem poprzednią kapelę, musiałem skupić się na sobie i życiu zawodowym. Uznałem, że muszę coś zmienić w życiu, a kapela tak bardzo mnie angażowała, że nie byłem w stanie znaleźć czasu na rozwój pozamuzyczny. Kiedy życie zawodowe ustabilizowało się, zatęskniłem za graniem, ale koledzy z poprzedniej grupy założyli już inny, istniejący krótko skład. Zacząłem zagadywać innych znajomych i utworzyłem Abominated.

 

Jesteście powiązani personalnie z Martyrdoom, sam masz też swój Hexenaltar. Nie obawiasz się, że rozbijanie muzyków Abominated po innych zespołach może odbić się czkawką?

Kiedyś miałem takie odczucie, ale nie jesteśmy zespołem typu Slayer, któremu mogłoby to zaszkodzić. W naszym przypadku nie ma to większego znaczenia. Hexenaltar utworzyłem dlatego, bo miałem wrażenie, że Abominated rozwija się za wolno i chciałem grać więcej. W przypadku chłopaków z Martyrdoom było chyba na odwrót - to my byliśmy odskocznią. Wszyscy bardzo zaangażowali się w obecny projekt i jakoś się to wszystko łączy. Po prostu muszę wiele wymagać od siebie, bo w przypadku obydwu kapel to ja jestem głównym kompozytorem i motorem napędzającym działania. Czuję, że jestem w stanie pogodzić dwie nazwy, ale nie więcej. Chociaż kto wie, może w wolnym czasie mógłbym robić coś w zupełnie innym gatunku, żeby sprawdzić, czy sobie poradzę. Myślę, że ważne jest też to, że jesteśmy w stałym kontakcie i często ze sobą rozmawiamy o tym, co się dzieje w zespole i wszystkie wątpliwości są werbalizowane. Dlatego rozbijanie się na inne zespoły nie ma negatywnych skutków.

 

Co traktujesz jako główny zespół - Abominated czy Hexenaltar?

Abominated. Zainwestowaliśmy w tę nazwę dużo więcej czasu, pieniędzy i starań. Nie uważam, żeby Hexenaltar było gorsze, ale na pewno jest mniejsze, choć za rok lub dwa może się to zmienić. To jak z byciem rodzicem dwójki dzieci - są okresy, gdzie trzeba poświęcić więcej nerwów jednemu dziecku, ale każdy ostatecznie kocha każde dziecko tak samo. Jeden zespół mam mniejszy, drugi większy. Ale po premierze pełnego albumu Hexenaltar może obydwie kapele będą na podobnym pułapie?

Mimo trwającej od lat dominacji black metalu, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że death zdobywa coraz więcej uwagi. Myślisz, że w najbliższym czasie zmieni się balans sił na scenie?

Nie sądzę. Myślę, że odkąd black metal jest grany w Polsce - a przynajmniej od kiedy osiągnął etap bardziej zaawansowany, niż piwniczne demówki - zawsze przyciągał więcej fanów. Problemem black metalu jest jednak to, że często zespoły nagrywają materiały w słabej jakości, które wydawane są w małych nakładach. Jest tylko kilka rodzynków, które okazały się gigantycznymi nazwami na miarę całego świata. Jeżeli chodzi o death metal, wydaje mi się, że poziom techniczny i realizacyjny jest znacznie wyższy. Te kapele są po prostu lepsze, ale najpopularniejsze zespoły z Polski grające black metal to międzynarodowe ikony, jeżeli chodzi o death, znaleźlibyśmy takie zespoły może ze dwa. W black metalu ciężej jest się przebić do "mainstreamu" i jest znacznie większa konkurencja, ale te kapele odnoszą większy sukces. To się nie zmieni, ale nie mam z tym problemu. Nigdy nie będę tak rozpoznawalny jak muzycy Mgły czy Furii, ale gram to, co chcę i lubię.

 

Abominated od strony tekstowej jest swoistym "the best of" deathmetalowej tematyki - seryjni mordercy, Lovecraft czy po prostu krwawa jatka. Wyłoni się z tego jeden konkretny kierunek?

Nie mam pojęcia [śmiech]. Nie zwracam uwagi na teksty, dopóki nie wchodzą w politykę i ideologię. Nasze teksty są neutralne. Miłość może obrażać uczucia, a śmierć jest naturalna. Teksty są pisane przez dwie osoby, stąd też takie różnice - na początku pisał nasz bębniarz, potem nasz wokalista. Ale czy będzie jeden kierunek? Wątpię. Będzie to mieszanka horroru, slasherów i elementy prawdziwych historii. Takie tematy pasują do tej muzyki i jednocześnie do nas - każdy interesuje się true crime czy tematykę zaświatów i pogranicze horroru i fantastyki. Te elementy będą się przeplatać i jest to moim zdaniem ciekawsze niż bycie monotematycznym. Lubię, gdy zespół ma parę motywów przewodnich i nimi żongluje. Zresztą z reżyserami filmowymi jest podobnie, najlepsi mają swoje charakterystyczne cechy i styl, ale nie zamykają się w jednej problematyce.

 

Coraz bliżej końca są kariery wielkich zespołów sprzed lat - muzycy Autopsy czy Dismember nie młodnieją. Które kapele mają szanse zająć ich miejsce?

Zespoły wzorujące się na nich. Zakładam, że będą to głównie kapele ze Stanów, myślę, że z okresu początków tego stulecia. Ale nie potrafię powiedzieć, które dokładnie. Niezbyt śledzę młodsze stażem zespoły, jestem dość zamknięty, jeśli chodzi o gust muzyczny, a przynajmniej w zakresie death metalu. Lubię granie, które dostaje metkę "starej szkoły".

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce