Obraz artykułu Deadly Class, tom 11. Czułe pożegnanie, część pierwsza

Deadly Class, tom 11. Czułe pożegnanie, część pierwsza

90%

Od polskiej premiery pierwszego tomu "Deadly Class" minęło cztery i pół roku - wystarczająco dużo czasu, żeby na tyle polubić się z bohaterkami i bohaterami tej historii, by ich losy nie były nam obojętne. Rick Remender doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie emocje towarzyszą tego rodzaju podróżom i w pierwszej części finału z chirurgiczną precyzją trafia w czułe punkty.

W poprzednim tomie scenarzysta zastosował achronologiczną narrację, w konsekwencji której niekiedy najpierw padały niejednoznaczne w interpretacji odpowiedzi, a dopiero później zadawano właściwe pytania. Dzięki takiemu zabiegowi - zaburzeniu związku przyczyny ze skutkiem - na etapie domykania licznych wątków, łatwiej jest podtrzymywać uwagę i uniknąć oczywistych rozwiązań, tym razem jednak podobny efekt uzyskano dużymi, rocznymi lub jeszcze większymi przeskokami czasowymi.

 

Na początku tomu Marcus pomaga Sayi w odtruwaniu, podkreśla długotrwałość procesu, który w filmowych, często romantyzowanych wersjach zostaje skrócony do kilku zgrabnie zmontowanych scen; a kiedy już obydwoje stają na nogi, rozliczają się z przeszłej miłości (w znakomitej, niemal statycznej sekwencji trzydziestu czterech pełnych napięcia kadrów rozłożonych na sześć stron), czego finałem jest nieco tandetna scena seksu z pistoletem w dłoni.

Następnego dnia rozprawiają się z zarządzanym przez brata Sayi syndykatem Kuroki, ale konsekwencji tych wydarzeń nie poznajemy od razu. Zaraz później spread ze słynną stopklatką z mowy zachęcającej do wspierania ofiar huraganu Katrina, podczas której Kanye West nagle wypalił: George'a Busha nie obchodzą czarne osoby, wpisany w kontur liczby 2005 obwieszcza skok o cztery lata naprzód. Znowu do Marcusa, znowu do ważnej dla niego kobiety i znowu wspólnie rozwiązują problem z przeszłości, ale i tym razem nie poznajemy bezpośrednich konsekwencji, bo twarz schwytanego przez amerykańskie wojsko Saddama Husseina wpisana w liczbę 2006 wskazuje na kolejny skok.

 

W pierwszej połowie tomu rozterki Marcusa, Sayi i Marii zostały zarysowane, ale wydarzenia wprawiła w ruch przede wszystkim akcja uchwycona na jednych z najlepszych kadrów Wesa Craiga w i tak pełnej zachwycających sekwencji serii. Jego pomysłowa, wolna od ciągłego recyklingu tych samych figur i póz (co często zdarza się w komiksach superbohaterskich) choreografia scen walk niezmiennie zachwyca, a zwłaszcza to, co przedstawił w starciu z syndykatem Kuroki. Saya w jedenastu różnych pozach w jednym, rozbitym na dwa paski kadrze biegnie z lewej do prawej strony jak w grze beat 'em up i eliminuje kolejnych przeciwników. Towarzyszą jej wystrzały, dym dobiegający z luf, odpryski ścian, a dookoła padają odcięte kończyny - nie potrzeba bujnej wyobraźni, by wszystko to sobie animować we własnej głowie.

Od wydarzeń z 2006 roku nacisk zostaje położony na relację mieszkających razem Marcusa i Marii, wspomnienia, walkę z szarą codziennością. Nagle karabiny, miecze i gangi znikają, pojawiają się niezapłacone rachunki i problemy zdrowotne, więcej w tym opowieści o wchodzeniu w dorosłość przypominającej filmy pokroju "Orbitowania bez cukru". U Marii nasilają się bólu w dłoniach, ale jako nielegalna imigrantka nie może udać się do lekarza, więc stopniowo jej sprawność przy codziennych obowiązkach domowych obniża się. Marcus próbuje z kolei zarabiać na tym, co przez dziesięć poprzednich tomów było jego drugoplanowym atutem - na świetnym wyczuciu muzyki, umiejętnym wysławianiu się na jej temat i wyrażaniu śmiałych opinii. Chociaż przed blisko dwudziestoma laty był to jeszcze całkiem poważany zawód, narzeka na marne zarobki. Gdyby zacytować go podczas panelu na temat kondycji polskiego dziennikarstwa muzycznego, nikt by nawet nie wyczuł, że są to problemy fikcyjnej postaci z przeszłości.

 

Para próbuje "normalnego" życia. Choć jest mocno pokiereszowana, często przypomina bohaterów filmów Woody'ego Allena - intelektualistów z wielkiego miasta dyskutujących o ludzkich przywarach, naszym plemiennym podejściu do życia i wynikających z niego konfliktach, o kulturze i sztuce, o sensie istnienia. Marcus ma nadzieję, że wszystko, z czym się obecnie mierzą kiedyś przybierze formę opowiadanych z uśmiechem na twarzy anegdot, ale wie, że cierpienie ukochanej nigdy nie stanie się powracającym przy niedzielnych obiadach żartem. Dramatyzm stale rośnie, a kiedy w końcówce były zabójca pisze list do jeszcze nienarodzonych dzieci, który przypomina moralizatorski punkowy manifest, zaczyna nieco trącić tandetą i wtedy Remender ponownie zmienia kurs - mroczna przeszłość daje o sobie znać i zapowiada jeszcze jedno, finałowe starcie.

 

"Deadly Class" od początku opowiadało o dorastaniu i o zabijaniu, ale dotąd te dwie skrajności łączyły się i przenikały, w życiu bohaterek i bohaterów komiksu stanowiły nierozerwalną całość. Przedostatni tom nawet w strukturze narracyjnej pokazuje z kolei, jak bardzo pragną postawić nowe granice, odciąć się od tego, co było i w świecie, w którym każdy chciałby robić coś wyjątkowego i z czegoś zasłynąć, poszukują jedynie przeciętności. Nie trzeba być absolwentem szkoły zabójców, żeby zrozumieć, jakie to uczucie.


Deadly Class, tom 11. Czułe pożegnanie, część pierwsza

Tytuł oryginalny: Deadly Class Volume 11: A Fond Farewell, Part One

Polska, 2023

Non Stop Comics

Scenariusz: Rick Remender

Rysunki: Wesley Craig



Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce