Obraz artykułu Codex Serafini: Nasze szaty i maski oznaczają równość oraz akceptację

Codex Serafini: Nasze szaty i maski oznaczają równość oraz akceptację

Dziwaczne zwierzęta i rośliny z niezwykłej książki "Codex Seraphinianus" z lat 70. ubiegłego stulecia posłużyły brytyjskiemu Codex Serafini za główną inspiracją. Na bazie osobliwych ilustracji powstało brzmienie łączące psychodeliczny rock z jazzem, a więcej dowiecie się z naszej rozmowy.

Jarosław Kowal: Luigi Serafini napisał "Codex Seraphinianus" w wymyślonym przez siebie języku, Codex Serafini również posługuje się własnym, samodzielnie stworzonym językiem?

Zdecydowanie tak. Podczas przesłuchiwania naszych dwóch EP-ek - "Serpents of Enceladus" i "Invisible Landscape" - można usłyszeć, jak wokale ewoluują i formują własny, niepowtarzalny język, którego nie zrozumie nikt poza nami samymi.

Jakie stworzenie albo jaki pomysł z "Codex Seraphinianus" zrobił na was największe wrażenie?
Trudno wskazać tylko na jedno stworzenie, jakie wywarło na nas największe wrażenie. Od strony wizualnej wszystkie są niesamowicie ujmujące, a w dodatku na każdej kolejnej stronie zawarto ogromną ilość zorganizowanego chaosu. Wiele bardzo interesujących stworzeń przykuło naszą uwagę w trakcie wertowania stron, ale nie jesteśmy w stanie wskazać żadnej konkretnej, bo oznaczono je własną, kosmiczną numeracją. Ciekawe są chociażby istoty ubrane w zwierzęce szaty, pochylone ku sobie ze swoich tronów, ale pomiędzy nimi znajdują się kolce, które uniemożliwiają zbliżenie się do siebie i właściwe przywitanie się. Jak się nad tym zastanowić, stoi za tym pewna ukryta filozofia.

Serafini nie oddawał się po prostu improwizowaniu z tym, co przychodziło mu akurat na myśl, tworzył pewne zasady - chociażby sposób czytania od lewej do prawej strony w układzie wierszowym, używanie dużych i małych liter i tak dalej. Jakie obowiązują zasady w waszym języku?
Główna zasada panująca w naszym języku polega na wykręcaniu go w przeciwnych kierunkach, dzięki czemu wydaje dłuższe i bardziej skomplikowane dźwięki. Żeby rozumieć i mówić naszym językiem, trzeba mieć zarówno silne płuca, jak i mocne uszy. Dzięki temu kiedy ktoś próbuje porozumieć się z tobą z odległości miliona kilometrów, możesz go usłyszeć równie dobrze, jak gdyby mówił tuż przy twoim uchu.

 

Określenie rytuały Saturna może brzmieć jak coś okultystycznego i tajemniczego, ale w rzeczywistości dotyczyły święta pojednania i równości o ludycznym charakterze. Coś podobnego przydałoby się we współczesnym świecie - dlatego opisujecie zespół jako saturnian ritualistic?
Tak i masz całkowitą rację - rytuały Saturna wiążą się ze świętowaniem pojednania i równości, czego w obecnych czasach potrzebujemy bardziej niż kiedyś. Ludzie są dzisiaj bardzo daleko od siebie, a zwłaszcza są daleko od natury i tego, co istnieje poza nią. W końcu wszyscy jesteśmy naturą, a nie jej częścią, jak powiedział kiedyś Terence McKenna [amerykański pisarz, filozof i etnobotanik]. Nasz język i nasza muzyka zbliżają ludzi do siebie, uświadamiają im, że ostatecznie liczy się tylko miłość i troska, jakie sobie nawzajem okazujemy, a wszystko inne - pieniądze czy status - ma drugorzędne znaczenie i nie powinno być bliskie sercu. Bez miłości i troski o siebie nawzajem oraz o nasze otoczenie staniemy się ożywionymi stworzeniami pozbawionymi dusz, będziemy jak maszyny, które w szybkim tempie zmierzają ku nieuchronnej śmierci. Jeżeli natomiast otworzy się serca i pozwoli całemu temu ciepłu i niesamowitemu uczuciu przejąć kontrolę, życie nawet po śmierci dalej będzie rozwijało się w zachwycie nad naturą.

Macie jednak także tajemniczy i okultystyczny wizerunek, jak ujęlibyście więc proporcje pomiędzy światłem a ciemnością w waszej muzyce?
Nasza muzyka opowiada o stanie, w jakim znajduje się ludzkość. Bardzo nieprzewidywalnym, czasami mrocznym i chaotycznym, ale gdzieś w oddali widać również światło, które prowadzi nas ku całkowitej wolności, akceptacji i miłości. Bez wolności nie byłoby akceptacji, bez akceptacji nie byłoby miłości, bez miłości nie byłoby niczego, a nicość i całkowite zapomnienie są najgorsze. Żeby cieszyć się ciepłem tego światła, trzeba od czasu do czasu napotkać w życiu na odrobinę mroku, uświadomić sobie, jak niesamowitą możliwością jest bycie żywym istnieniem, oddychanie otaczającym nas powietrzem, patrzenie w niebo i mówienie sobie: Oto kolejny dzień życia na tej planecie, oto kolejny dzień cieszenia się muzyką i życiem oraz dawania miłości osobie, która znajduje się obok mnie. Życie naprawdę jest niesamowitym darem, który tak wielu z nas bierze za pewnik. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele mamy szczęścia.

Wasze rytuały są pieczołowicie zaplanowane czy jest w nich miejsce na improwizację?
I jedno, i drugie. Poprzez rytuały należy przenieść publiczność w inne miejsce, gdzieś, gdzie jeszcze nie była, ale jednocześnie pozwolić jej zdecydować, w której części tego miejsca chce się znaleźć. To wyjątkowa podróż dusz każdej jednej osoby, a poprzez naszą muzykę, gesty i taniec, zachęcamy do podążania jej szlakiem i do powrotu ze świeżą perspektywą na życie.

 

Niedawno wydaliście album koncertowy - "God's Spit". Nie ujmując niczego studyjnym wersjom, te koncertowe wydają znacznie bardziej wciągające i intensywne, a z tego, co widziałem na YouTubie wynika w dodatku, że jesteście bardzo ekspresyjni - scena jest wam bliższa niż studio?
Zdecydowanie tak. Uwielbiamy być wśród ludzi i uwielbiamy sprawiać, że ludzie odczuwają coś głęboko w swoich sercach. Kiedy publiczność tańczy i dobrze się bawi albo zamyka oczy i oddaje zadumie, traktujemy to jak najbardziej niesamowite z możliwych przeżyć. Dzięki temu gramy lepiej i zatracamy się w muzyce, ostatecznie stajemy się jednością z publicznością.

Jakiego rodzaju więź z publicznością lubicie tworzyć? To bardziej przygotowywanie dla niej spektaklu czy bardziej wciąganie jej bezpośrednio w wydarzenia?
Nasze szaty i maski oznaczają równość oraz akceptację, podobnie jak nasza muzyka. Kiedy występujemy na żywo, wolimy, żeby publiczność stała się częścią całego tego przeżycia. Uwielbiamy wciągać ją i sprawiać, że staje się tożsama z naszym występem, a nie po prostu przygotowywać coś do oglądania. Na przykład kiedy wykonujemy "Time, Change & Become", większość z nas schodzi ze sceny i dołącza do słuchaczy i słuchaczek - to naprawdę wyjątkowe poczucie jedności.


Codex Serafini może być określane jako zespół jazzowy czy byłoby to nadużyciem?

Nie jest to dalekie od prawdy. Określamy naszą muzykę jako psychedelic noise jazz, bo zawiera wiele różnych elementów zaczerpniętych z psychodelicznego rocka, noise rocka i jazzu, a także szczyptę prog rocka i krautrocka.

 

Najbliżej jest wam pewnie do darkjazzu, który na tle innych jazzowych nurtów wyróżnia się wyraźną obecnością mroku. Jazz może być melancholijny, wściekły, smutny, ale rzadko jest mroczny. Dlaczego ten sposób ekspresji jest wam najbliższy?

Muzyka stanowi sposób na wyrażanie myśli, a w przypadku darkjazzu dotyczy ukazywania najgłębszego wewnętrznego bólu, który ujawnia się wyłącznie za pomocą niskich czy chaotycznych dźwięków. Ale czasami to, co jednemu wydaje się mroczne, drugiemu może wydawać się radosne. Na nas darkjazz czy doomjazz mają właśnie taki wpływ. Tak rzadko sięga się po ten podgatunek, bo większość osób lubi grać bezpiecznie i słuchać muzyki, która niekoniecznie rzuca jakiekolwiek wyzwania.

Z jakiej muzyki sami się wywodzicie? Są u was bardziej metalowe, psychodeliczne i jazzowe frakcje czy każdy słucha wszystkiego?
Zanim daliśmy początek Codex Serafini, wszyscy byliśmy zaangażowani w różne projekty muzyczne. Niektórzy z nas byli w przeszłości zaangażowani w grupy grindcore'owe, psychodeliczne, noiserockowe, a nawet hip-hopowe i eksperymentalne. Niektórzy z nas wciąż prowadzą dwie wytwórnie DIY, jedna z nich zajmuje się noise rockiem - Halfmeltedbrain Records - a druga bardziej eksperymentalną muzyką - Ceremonial Laptop. Słuchamy bardzo różnorodnych gatunków muzycznych, bo czujemy, że im więcej muzyki słuchamy, tym bardziej się kształcimy. Jeżeli ktoś trzyma się tylko jednego czy dwóch gatunków, bo próbuje w ten sposób podkreślić swoją osobowość czy coś takiego, jest to słabe. W muzyce trzeba mieć otwarte umysły i serca. Jasne, niektóre gatunki są po prostu nie do zniesienia i pozbawione sensu, ale ogólnie rzecz biorąc, jeśli chodzi o muzykę, musisz odrabiać lekcje, uczyć się i cieszyć nią. Są dni, kiedy chcemy słuchać tylko afrobeatu, popu albo lo-fi, a w inne dni mamy ochotę wrzucić jakiś doom czy post-rock. Najważniejsza jest wszechstronność. Istnieje gatunek na każdy dzień i na każdy nastrój, w jakim się znajdujemy.

 

Atmosfera i tajemnicza aura są ważnymi elementami waszej muzyki, z tego powodu czasami celowo unikacie grania bardziej zaawansowanych technicznie partii i celujecie w bardziej nastrojowe brzmienie?

Nie unikamy grania bardziej skomplikowanych od strony technicznej partii, ale czasami zdarzają się takie, w których po prostu chcemy się rozluźnić i złagodzić cały ten chaos, dzięki czemu publiczność może zamknąć oczy i na kilka minut wejść w refleksyjny stan. Ważne jest zrelaksowanie się przed powrotem w podróż, w której wszystko uderza prosto w twarz, a jedne, co można wtedy zrobić, to zaakceptować taki stan rzeczy, przyjąć go i dobrze się bawić.

W przeszłości, w czasach sprzed internetu trudno było zdobyć jakiekolwiek informacje na temat ulubionych artystów i artystek poza wywiadami publikowanymi od czasu do czasu w magazynach. Dzisiaj niemal codziennie możemy sprawdzać, co takie osoby zjadły na śniadanie, ale czy coś faktycznie utraciliśmy z tego powodu i czy ukrywacie własne tożsamości po to, by odzyskać tę dawną "magię"?
W pewnym sensie tak, choć nie do końca. Trzeba pamiętać, że wiele świetnych zespołów z przeszłości kompletnie nie było znanych przez nikogo, dopiero po tym, jak się rozpadły zaczęto o nich mówić. To wspaniale, że można dzisiaj bez trudu znajdować zespoły w internecie, dowiadywać się bez wysiłku, co wydały albo gdzie jadą w trasę, ale niekoniecznie o tym, co ich członkowie jedli na śniadanie albo jakie kupili ubrania. Niektóre osoby bardziej interesują się tym, co ich idole robią na co dzień, bo dzięki temu przypominają ludzi z krwi i kości. Coś na zasadzie: O rany, osoba stojąca za muzyką, która zmieniła moje życie robi kupę albo je czy wykonuje inne zwyczajne czynności, które ja równie wykonuję! Nie ma w tym nic zaskakującego, bo wszyscy jesteśmy ludźmi... Nie my, ale reszta tak. Niektórzy z nas są bardziej utalentowani od innych, ot cały sekret, a inni z nas stają się bardziej utalentowani gdzieś po drodze. Wszystko sprowadza się do korzystania z umysłu i serca dla dobra sztuki.

 

Pierwszą EP-kę wydaliście w lutym 2020 roku, miesiąc przed początkiem pandemii, więc przez prawie dwa lata wasza aktywność została ograniczona do internetu i mediów społecznościowych. To było zniechęcające czy motywujące?

Do pewnego stopnia motywujące, dało nam czas na przemyślenie pomysłów na kolejne wydawnictwa. Na pewno było trudno, zwłaszcza dlatego, bo nie mogliśmy często koncertować, ale mimo przeciwności losu, daliśmy radę. Przed wydaniem debiutanckiej EP-ki, nasz pierwszy saksofonista postanowił odejść z zespołu i rozpocząć studia. Później, już po wydaniu EP-ki, zaczęła się pandemia i nasz pierwszy perkusista odszedł z zespołu, dołączył do innego, co dołożyła wiele stresu do naszej działalności, ale nie poddaliśmy się. Szukaliśmy, aż udało się znaleźć nowego, genialnego perkusistę i niesamowitego saksofonistę, którzy są teraz częścią naszej rodziny i jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek dotąd.


Gdybyśmy utknęli w pandemii przez resztę naszych żyć, nadal zajmowalibyście się muzyką czy bez koncertów i bezpośredniego kontaktu z publicznością straciłoby to sens?
Niezależnie od tego, co przyniesie życie, zawsze będziemy grać muzykę. Wierzymy, że jesteśmy kreatywną ekipą, która nieustannie tworzy muzykę dla dobra sztuki i ludzkości. Przejście przez życie bez tworzenia czegoś znaczącego dla nas i dla innych byłoby bezcelowe, a poza tym życie bez jakiejkolwiek formy sztuki stałoby się okropne.

 

fot. Ollie Thomas


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce