Jarosław Kowal: Teksty na "UK Grim" odnoszą się do waszej codzienności, do problemów, z jakimi mierzycie się we współczesnej Anglii, ale jeżeli zamienić Anglię na Polskę, będą pasowały równie dobrze. Chociaż są osobiste, mają też bardzo uniwersalny charakter.
Jason Williamson: Tak, poruszane przez nas kwestie polityczne na pewno są dosyć uniwersalne. Przedstawiamy je z angielskiej perspektywy, ale wszędzie dzieje się właściwie to samo. W większości miast, do których przyjeżdżamy na koncerty spędzamy tylko krótką chwilę i jeżeli w ogóle możemy wyjść poza klub, to widzimy jedynie centrum, nie mamy okazji poznać przyległych rejonów, gdzie toczy się "prawdziwe życie". Nie mamy pogłębionych doświadczeń związanych z miejscami, w których występujemy, ale pewne podobieństwa są widoczne na bazie informacji, do jakich każdy ma dostęp chociażby w internecie.
Andrew Fearn: Widzieliśmy na przykład Danię, czyli najszczęśliwsze miejsce na świecie i rzeczywiście można tę aurę odczuć, bo standard w każdej dziedzinie życia jest tam najwyższy z możliwych. Odkrywasz wtedy, że istnieją miejsca bardziej sterylne niż Wielka Brytania, ale z drugiej strony są tutaj miasta - zwłaszcza Londyn - które dzięki swoim niedoskonałościom okazują się bardzo interesujące.
Miejscem, które stało się bardzo ponure jest internet, gdzie osoby, które mają coś dobrego do powiedzenia często wolą nie zabierać głosu, a te sfrustrowane i rozjuszone karmią swój gniew całymi dniami. Kiedyś tak nie było, z początku internet był miejscem, do którego można było uciec od rzeczywistości i znaleźć w nim bratnie dusze.
AF: To bardzo szybko ewoluujący świat, ale nadal można znaleźć w nim coś dobrego.
JW: Jest w nim wielu frustratów i niekiedy potrafią rozpętać piekło, ale to ważne narzędzie komunikacji. Słusznie jednak zauważyłeś, że kiedyś sposób nawiązywania relacji w internecie wyglądała inaczej i to jest bardzo interesująca perspektywa. Chociażby dzisiaj poprosiłem na Twitterze o ogólny zarys tego, czym jest w rysunku perspektywa - bo zastanawiam się nad nauką rysunku - i okazało się, że jest tam wiele bardzo pomocnych osób, więc internet nadal może być przyjaznym i pożytecznym miejscem, ale rzeczywiście na ogół, kiedy tam zaglądasz, natrafiasz na chaotyczny bałagan pełen koszmarnych przekonań i opinii wyrażanych przez osoby, z którymi nie chcesz mieć niczego wspólnego.
Wiele punkowych - czy nawet bardziej post-punkowych - zespołów z Wielkiej Brytanii komentuje w swojej twórczości post-breksitową rzeczywistość, ale niekiedy można odnieść wrażenie, że mają niewiele do powiedzenia - powtarzają frazesy bez nadawania im osobistej perspektywy. Dla niektórych osób to po prostu moda?
JW: Tak mi się wydaje. Nie ma przecież niczego lepszego od poruszania tematów, które dla wielu będą koszmarem i czekania na reakcje. Nie jest to zresztą kwestią samych tekstów, ale wręcz kreowania całej persony, która przyciągnęłaby większą publiczność i podniosła liczbę obserwujących. Niektóre naprawdę popularne w internecie postacie są oderwane od przyziemnego życia i naśladują je w zgodzie z jakimś własnym wyobrażeniem.
Niektóre media czy wytwórnie zachęcają do tego? Chcą spieniężyć tę realną złość?
JW: Nie trzeba nawet żadnych mediów czy wytwórni, ludzie robią to po prostu dlatego, bo wydaje się im fajne i wyjątkowe. Istnieje bardzo wiele zespołów znanych z pokazywania siebie jako ktoś, kim wcale nie są. To nie jest zresztą nowe zjawisko, tak było od zawsze, ale teraz na pewno zintensyfikowało się.
Pojawia się też wiele znakomitych artystów i artystek, z niektórymi z nich współpracowaliście, chociażby z Billy Nomates czy Dry Cleaning. Co sobie w ich twórczości cenicie najbardziej?
JW: Po prostu mają świetne i świeże pomysły, są bardzo utalentowanymi osobami. Potrafią wyrażać swoje przesłanie w naprawdę silny i przykuwający uwagę sposób. Są autentyczne w tym, co robią. Nie wywołują wrażenia, że z jakiegoś powodu nie powinieneś im w pełni zaufać.
Kiedy nawiązujecie takie relacje, jesteście mentorami dla młodszego pokolenia czy sami również czegoś się uczycie?
JW: To na pewno może być dwustronna relacja. Nie wiem, czy jest między nami potrzeba uczenia się czegoś od siebie nawzajem, ale na pewno lubimy słuchać muzyki młodszych zespołów, czasami zaciekawia nas ich podejście do rożnych tematów, które potencjalnie możemy w jakimś stopniu włączyć do własnego sposobu działania. Jako muzycy przede wszystkich odwołujemy się jednak do własnych zasobów w tym, co robimy i jak to robimy. Wszystko spoza tego małego świata, jaki sobie stworzyliśmy istnieje dla nas przede wszystkim po to, żeby się tym cieszyć, żeby sprawiało przyjemność. W jakiś sposób może przy okazji wywrzeć na nas wpływ, ale nie w znaczący czy zauważalny. Dawniej twórczość innych osób wpływała na nas w większym stopniu - pewnie muzyka, której słuchałem przed laty odbiła się na sposobie, w jaki śpiewam. Andrew działa z kolei pod wpływem innych czynników z najbliższego otoczenia - przeróżnych dźwięków; tego, co widzi w najbliższym otoczeniu czy nawet w telewizji. Niekoniecznie tego, co bezpośrednio wiąże się z muzyką.
Po piętnastu latach na scenie i dwunastu albumach na koncie nadal znajdujecie przyjemność w przechodzeniu przez cykl nagrywanie-reklamowanie-trasa koncertowa?
JW: Czasami jest to w kółko tym samym, ale nadal sprawia mi przyjemność. Nie możemy narzekać - robimy to, co lubimy.
AF: Niewiele osób ma możliwość zajmowania się tym, co jest naszą codziennością. To wyjątkowy rodzaj pracy i bardzo wysoką ją cenimy.
JW: Na pewno miniony rok był też trochę inny od poprzednich - zaczęliśmy grać w większych klubach, dla większej publiczności.
AF: Ale z drugiej strony wystąpiliśmy kilka razy również w Stanach Zjednoczonych w mniejszych miejscach.
JW: I nadal to uwielbiamy - występy w mniejszych klubach są wyjątkowe. Możesz wtedy naprawdę poczuć muzykę i energię tłumu.
AF: Na pewno też zeszłoroczne koncerty były wyjątkowe ze względu na sytuację na świecie - zaczęliśmy wychodzić z pandemii, wreszcie można było koncertować tak, jak dawniej się to robiło.
Lepiej czujecie się w mniejszych klubach?
JW: Nie ma to znaczenia, czy gramy w małym klubie, czy w hali - obydwa doświadczenia są wyjątkowe, z obydwiema sytuacjami lubimy się mierzyć.
Gdyby jakimś sposobem dało się zakończyć wszystkie te koszmary z codzienności każdego z nas, ale utracilibyście wtedy pęd i inspirację do tworzenia muzyki, zgodzilibyście się na taką wymianę?
AF: Zawsze byłoby coś, co spędzałoby nam sen z powiek.
JW: Tak, zawsze coś się znajdzie. Żyjemy w świecie, który jest całkowicie niedoskonały, a ze względu na to, że niedoskonałości zawsze były ważną częścią mojego życia, odnalazłbym coś inspirującego w czymkolwiek, co zaczęłoby stanowić naszą rzeczywistość. Czymś niepokojącym, ponurym, pozbawionym moralności, a o takich tematach lubię opowiadać [śmiech].
Bylibyście w stanie nagrać radosną piosnkę?
AF: Nagrywamy dosyć radosne piosenki [śmiech].
JW: Tak, na swój sposób są radosne. Są w nich humor i sarkazm, jest subtelna krytyka czasów, w jakich żyjemy, które przemówią do osób zadających sobie minimalny trud patrzenia na świat z odrobiną dystansu.
Takie osoby powinny być zachęcane do tworzenia muzyki jako czegoś, co pomaga w walce z codziennymi problemami, ale nie na zasadzie eskapizmu, tylko nakierowywania energii na robienie czegoś produktywnego?
AF: Wszystko zależy od tego, co komu przychodzi z największa swobodą i naturalnością. Jeżeli ktoś czuje się najlepiej z przygnębiającą, smętną, nieszczęśliwą muzyką, to super - przynajmniej działa w zgodzie ze samym sobą. Lepsze to niż udawanie kogoś, kim się nie jest.
JW: Dla niektórych osób zajmowanie się muzyką może wydawać się czymś trudnym, ale jeżeli naprawdę dać się jej pochłonąć, to nie trzeba już niczego więcej. To jedyna potrzebna przepustka do świata tworzenia i grania muzyki.
AF: Wiele osób kocha muzykę, ale nie wie, jak zabrać się za jej tworzenie, a czasami trzeba po prostu kupić akustyczną gitarę i spróbować coś z niej wycisnąć.
Ostatecznie jesteście raczej pozytywnie nastawieni do życia czy wszystko to, co trafia do waszych tekstów jest zbyt przytłaczające?
JW: Na ogół jestem bardzo szczęśliwy i pozytywnie nastawiony do świata, ale kto chciałby tego słuchać [śmiech]? Lepiej opowiadać o całym tym pozbawionym moralności otoczeniu, które osacza nas z każdej strony do tego stopnia, że trudno je ignorować.
fot. Ewen Spencer