Obraz artykułu Naoms: Chcę być blaskiem, za którym ludzie mogą podążać

Naoms: Chcę być blaskiem, za którym ludzie mogą podążać

Naoms gra wściekle kreatywnego post-punka lub (jak sama twierdzi) neopunka, a przedrostek "neo" nie wydaje się być na wyrost - to faktycznie coś nowego i dużego. Warszawianka ma na koncie dwa single, ale już szykuje debiutancką EP-kę, a poniżej rozmawiamy o muzyce, filmie i wyrażaniu emocji przy ich pomocy.

Łukasz Brzozowski: Jesteś artystką, która kieruje się przede wszystkim aktualnościami?

Naoms: Jak najbardziej. Co prawda na chwilę obecną mam opublikowane tylko dwa numery, ale pracuję już nad mini-albumem, który w bardzo bezpośredni sposób będzie dotykał spraw aktualnych. Wszystko tu i teraz. Zresztą od jakiegoś czasu czytam książkę o podupadającym kapitalizmie, a w dodatku słucham wywiadów z Katarzyną Szewczyk, która opowiada przede wszystkim o alternatywnych inwestycjach - głównie w złoto i srebro. Oczywiście nie planuję poruszać w tekstach zagadnień bezpośrednio ekonomicznych, ale sposób myślenia tej kobiety jest dla mnie wyjątkowo ciekawy.

 

Czasami potrafi wyskoczyć z bardzo poetyckimi refleksjami. Na przykład ostatnio stwierdziła, że przez całe życie postrzegała człowieka jako tego, który musi podążać ku światłu, ale obecnie to my musimy świecić. Ta myśl w dosyć dobry sposób opisuje moje cele związane z nadchodzącą EP-ką. Tworzę własną filozofię na różnych poziomach - ludzie grają punka, a ja uznałam, że zrobię neopunka. Dziwnie się o tym opowiada, ale mogę w ramach tego nurtu wylać z siebie wszystko, co tylko zechcę.

Ty świecisz?

Myślę, że tak. To chyba zależy od kontekstu. Obecnie skupiam się przede wszystkim na nowych projektach, tworzę różne rzeczy i w ten sposób próbuję świecić. Postrzegam te działania jako mój sposób na świecenie, czyli drogę, którą chcę podążać i która zapewnia mi namiastkę nadziei. Nie mam ochoty siedzieć na tyłku i żyć wyłącznie dzięki temu, co jest nam podawane każdego dnia jak na tacy, dlatego pracuję, ciągle poszukuję nowego. Chcę być blaskiem, za którym ludzie mogą podążać.

 

Chodzi o niezależność?

Dokładnie tak. To filozofia, która dotyczy wszystkich rzeczy dookoła mnie i staram się do niej stosować, wtedy czuję się dobrze. Odnalezienie własnej drogi jest bardzo ważne. Ja swoją znalazłam i wiem, że robię rzeczy, które przynoszą fajne efekty.

 

Wspomniałaś o neopunku - ciekawi mnie, w czym jesteś bardziej nowoczesna od innych składów, które tworzą muzykę z okolic punka?

Żeby nie było, uwielbiam tę muzykę. Jest dziś mnóstwo świetnych kapel, które czerpią pełnymi garściami z londyńskiego punka z przełomu lat 70. i 80., i nie tylko. Ta muzyka ukształtowała moją osobowość, a jeśli dodamy do tego berliński post-punk sprzed kilku dekad, to tym bardziej. Po prostu bardzo jara mnie idea tworzenia czegoś nowego i niejako nadania nowego życia temu gatunkowi. Oczywiście nie ograniczam się wyłącznie do punka, bo w muzie, którą robię słychać też wiele innych wpływów. W każdym razie ten nurt oddziałuje na mnie zdecydowanie najmocniej, choć dorzucam do niego trochę electro i innych rzeczy - można by to nazwać cyberpunkiem. Mój główny cel to ukształtowanie absolutnie nowej niszy stylistycznej.

 

Skoro chcesz nadać nowe życie punkowi, to pewnie twierdzisz, że gatunek stoi w miejscu.

Niekoniecznie. Istnieje całkiem duża grupa artystów próbująca kiedyś lub teraz nadać punkowi nową twarz, kreatywnych twórców w gatunku z całą pewnością nie brakuje. Mimo wszystko jest też sporo grup - zwłaszcza w Warszawie - grających tę muzykę w bardzo tradycyjnej, oldschoolowej wersji i fajnie się czasami do tego pobujać, ale za każdym razem do głowy wpada mi myśl, że przecież to wszystko już było. W jakiś sposób Yves Tumor jest bardzo fajnym przykładem, jak można bawić się z tym nurtem. Z jednej strony słychać u niego brzmienie punkowe, a z drugiej czuć w tym coś zupełnie nowego, wcześniej niespotykanego. To pozostaje jednak bardzo umowne, sama chciałabym stworzyć coś o konkretniejszej podstawie. Pragnę nadać temu większy sens.

Jesteś też reżyserką, na YouTubie można zobaczyć twój krótkometrażowy obraz - "Warsaw Boy Movie" - w którym pada zdanie: Wszyscy chcemy być tylko kochani. Dziś brakuje nam miłości?

Coś może w tym być. W dzisiejszych czasach bardzo wiele osób - by nie powiedzieć, że wszyscy - podąża za ścieżką indywidualizmu, przez co kontakty międzyludzkie zacierają się i stajemy się samotniejsi. Skupienie na sobie i robieniu własnych rzeczy jest oczywiście bardzo w porządku, ale czasami niektórzy biorą to zbyt mocno do serca, na skutek czego stopniowo oddalamy się od siebie, co obserwuję z pewnym smutkiem. Chyba przed laty wyglądało to nieco inaczej, bardziej spójnie. Zwłaszcza w czasach komunizmu w Polsce panowała szeroko pojęta jedność, większość osób walczyło w imię wspólnej sprawy, bo wszyscy chcieli wyrwać się z tego systemu. To może zabrzmieć jak najbardziej oklepana rzecz na świecie, ale miłość pomaga na bardzo wielu płaszczyznach i próbuję przekazać ten sposób myślenia w swojej twórczości. Może być chujowo, a ustrój może przybijać, ale cel, który chcemy osiągnąć pomaga w momentach największego kryzysu.

 

Podejrzewam, że o to chodzi w życiu niezależnie od czasów - kierować się miłością do czegokolwiek, od pasji po drugiego człowieka. W związku z tym głównym motywem mojego nowego projektu pozostaje idea jedności, solidarności, ale i oczyszczenia się z przeszłości. Skoro mamy szansę ściągnąć z siebie to, co uwierało naszych ojców czy dziadków, powinniśmy z niej skorzystać.

 

Solidarność jest fajną ideą, którą indywidualnie możemy wcielać w życie wedle uznania, ale na poziomie masowym to jednak dużo trudniejszy wątek. Jak przekonać do niej wszystkich?

To bardzo trudne i ciekawe pytanie, którego chyba sama sobie jeszcze nie zadałam, ale za pomocą nowego materiału będę próbowała znaleźć na nie odpowiedź. Powiem więcej - nowa EP-ka jest głównym motywatorem, by ułożyć sobie myśli w głowie związane z tym tematem. Wydaje mi się, że jeśli chcemy stworzyć jedność jako ludzie, musimy objąć umysłem to, co nas łączy, a przede wszystkim to, co nas dzieli. Każdy chce być wysłuchany i zaakceptowany, dlatego powinniśmy szukać podobieństw mimo wszelkich różnic. Zrozumienie drugiego człowieka to najważniejszy krok w uzyskaniu solidarności.

Jest w tobie wiele zrozumienia wobec innych?

Myślę, że w dużym procencie tak, ale nie jestem idealna - muszę to przyznać. Czasami siłą rzeczy zamykam się na innych, bo żyję poniekąd we własnej banieczce i otaczam się ludźmi, którzy zapewniają mi wiele pozytywnych emocji.

 

Czyli jakimi?

Przede wszystkim art-świrami i zaznaczę, że słowa "świr" używam w jak najbardziej pozytywnym kontekście. Łączy nas wrażliwość, ale też trudności, przez które przedzieraliśmy się na różnych etapach życia. Być może dlatego trudno znaleźć mi zrozumienie wśród osób o skrajnie odmiennych przeżyciach od moich, wiąże się to z inną wrażliwością czy pojmowaniem różnych spraw. Środowisko artystyczne - zwłaszcza stołeczne - składa się w dużej mierze z postaci postrzegających świat w formie bardzo zbliżonej do mojej, dlatego czuję się w nim dobrze, a przede wszystkim bezpiecznie. Z drugiej strony w filmówce nie dostrzegałam tego zrozumienia, więc wszystko zależy od konkretnego otoczenia.

 

Muzyka, reżyseria i aktorstwo to przeróżne dziedziny - za pomocą której z nich możesz najlepiej wyrazić emocje?

Myślę, że film jest pod tym względem najbardziej skuteczny. Jakiś czas temu zrozumiałam, że mogę dzięki niemu w jakiś sposób samodzielnie terapeutyzować się. Chciałabym tworzyć obrazy dotyczące rzeczy, o których nie potrafię mówić w prostych zdaniach. Uważam, że wizualny aspekt jest niesłychanie pomocny w kwestii spraw niemożliwych do opowiedzenia za pośrednictwem muzyki. Siłą rzeczy ta forma ma w sobie coś bardziej bezpośredniego i dosłownego. Przy użyciu instrumentów również można przekazać wiele historii, ale nie wiem, czy każdy mógłby je zrozumieć, a co dopiero utożsamić się z nimi. Film to możliwość przekazania czegoś słowem i konkretnymi obrazkami, daje więcej swobody. Dzięki niemu mogę opowiadać wprost o rzeczach dotyczących mnie lub mojego otoczenia. Prawdopodobnie dlatego muzykę postrzegałam zawsze jako coś wyjątkowo zabawowego i dopiero w ostatnim roku zrozumiałam, że zależy mi na niej wyjątkowo mocno, dlatego chciałabym pchać ten wózek do przodu. W ten sposób płynę, a do tego robię, co mi się podoba.

Podchodzisz do tworzenia muzyki z przymrużeniem oka?

Absolutnie nie. Patrząc, jak intensywnie pracuję nad nowym projektem, powiedziałabym wręcz, że robię wszystko maksymalnie serio i przy pełnym nakładzie starań. Dogłębnie doszukuję się informacji, które chciałabym przedstawić, ale nie muszą one być bezpośrednio powiązane z przeszłością czy innymi istotnymi wydarzeniami z życia. Mam do tego wielką miłość, bo jest to zupełnie odmienne od tego, jak podchodzę do filmu. Obydwu oddaję się tak samo, ale na odmiennych zasadach. Muzyka to w dużej mierze feeling - możesz za jego pomocą pokierować innymi lub sobą - a kino polega dla mnie na oczyszczeniu się z wszelkich traum, które siedzą głęboko w środku.

 

Ale traumy kiedyś się kończą.

To prawda, zastanawiałam się nad tym wielokrotnie. Jeśli już stworzę filmy, które pomogą mi oczyszczeniu się ze wszystkich złych rzeczy, w następnym etapie będę w stanie szukać tematów niekoniecznie związanych ze mną w jakimkolwiek stopniu. Na pewno łatwiej przychodzi mi to w kontekście muzycznym, bo wtedy nie skupiam się na sobie, a - że się tak wyrażę - na ludzkiej nadziei. Oczywiście w przyszłości również chciałabym nagrać numery dotyczące mnie, ale wiem, że miałabym w nich większą swobodę czy chęci do eksperymentowania. Różne formy sztuki wiążą się z różnymi środkami przekazu.

 

Póki co wydałaś tylko dwa single, ale jesteś już dobrze kojarzona na koncertowej mapie Warszawy, a liczba sympatyków twojej twórczości zwiększa się. To daje poczucie spokoju przy pracy nad kolejnymi numerami?

Nie wydaje mi się. Numery, które obecnie mam na koncie, stworzyłam głównie po to, by dysponować widocznym materiałem. Dostawałam wiadomości odnośnie bookowania koncertów od różnych osób, dlatego uznałam, że fajnie byłoby mieć czym się podeprzeć w razie ewentualnych występów. Poza tym kiedy je pisałam, byłam mentalnie w innym miejscu. Robiłam to głównie dla siebie i bardzo brakowało mi pewności na polu kompozytorskim. Potraktowałam te kawałki jako eksperyment. Jak pokazał czas - udany eksperyment.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce