Obraz artykułu Kollaps: Większość branży muzycznej i publiczności oczekuje posłuszeństwa

Kollaps: Większość branży muzycznej i publiczności oczekuje posłuszeństwa

Podczas tegorocznej wrocławskiej odsłony festiwalu Avant Art można było zobaczyć między innymi zespół Kollaps, który nawiązuje do industrialu z jego najwcześniejszego okresu. Czym właściwie jest dzisiaj ta muzyka? Dlaczego temat ciała ma dla niej tak istotne znaczenie? Z czego wynika potrzeba zadawania sobie bólu na scenie? Na te pytania odpowiada Wade Black.

Jarosław Kowal: Kiedy wpiszesz w wyszukiwarkę industrial bands, pierwszymi rezultatami będą Ministry, Nine Inch Nails albo Rammstein. Myślisz, że industrial kojarzy się dzisiaj właśnie z nimi dlatego, bo to bardziej rytmiczna, melodyjna i wpadająca w ucho muzyka?

Wade Black: Zgodziłbym się z tym, że dla bardziej mainstreamowej publiczności właśnie te zespoły często są pierwszym punktem odniesienia, jeżeli chodzi o industrial, bo są po prostu łatwostrawne. Szczerze mówiąc, nie mam jednak pojęcia, co ludzie w ogólnym zarysie myślą na temat industrialu. Do mnie ta muzyka przemawia z wielką intensywnością z tego względu, że postrzegam ją jako gatunek pozbawiony ograniczeń, jeden z nielicznych, w których nadal pozostało miejsce na innowację i świeże perspektywy.

Ale myślisz, że industrial utracił siłę, jaką miał w latach 80. czy może podzielił się na dwa nurty - bardziej komercyjny i bardziej podziemny?
Muzyka industrialna ma dzisiaj wielkie znaczenie tylko dla tych osób, które zwracają na nią uwagę, ale wierzę też, że pewna jej część w naturalny sposób dąży do konfrontacji, co umożliwia podsuwanie niewygodnych idei. To ważne, bo w dzisiejszej rzeczywistości dążenie do dyskusji nie jest pożądane, mam wrażenie, że większość branży muzycznej i publiczności oczekuje posłuszeństwa. Oczywiście krytyczne podejście było obecne również w latach 80., ale zakładam, że sztuka była wtedy bardziej zindywidualizowanym, bardziej osobistym doświadczeniem. Obecnie to dosyć zunifikowane zjawisko, a w rezultacie jej dzieła mają tendencje do wchodzenia w niekończący się cykl poddawania konsumpcyjnym opiniom, przez które są wystawiane na nieustanne analizy aż do momentu, kiedy tracą znaczenie.


Jakie ma dla ciebie znaczenie granie w industrialnym zespole?
W industrialu pociąg mnie ogromna swoboda artystyczna. Industrial w przeważającej mierze pozawala wyrażać siebie bez kompromisów, interesuje mnie w nim wyłącznie strona artystycznych i kreatywnych możliwości.

Każdy musi dźwigać ciężar własnego krzyża w drodze przez ten padół, przez świat obojętny na ludzkie cierpienia. Jednostka ma niestety ograniczone możliwości - może albo w tym wytrwać, albo poddać się pod ciężarem niedoli. Dzielenie się krwią z publicznością miało pokazać wspólne przeżywanie tej perspektywy.

Podczas koncertów często wzmacniasz teksty poprzez wyrządzanie sobie krzywdy na scenie, ale czy fizyczny ból jest ważny także w trakcie tworzenia muzyki, czy musi być zestawiony z obecnością publiczności, gdzie rezonuje z jej emocjami?
Wszystko zależy od konkretnego koncertu, publiczności, od mojego psychicznego i emocjonalnego stanu w danej chwili. Przed występem Kollaps na festiwalu Avant Art we Wrocławiu powstrzymałem się jednak przed tak zwanymi aktami "samookaleczenia" w trakcie koncertów, właściwie trwa to od kilku lat. Jakiś czas temu zacząłem odczuwać, że stało się to bardzo niewłaściwie rozumianym gestem i niewygodnym głównym powodem, dla którego zespół stał się bardziej rozpoznawalny.

 

Rzucając nieco światła na moje spojrzenie na ten temat - nie postrzegam aktów samookaleczenia jako znęcania się nad samym sobą, a już na pewno nie są użalaniem się. To akty siły i wytrwałości w pokonywaniu strachu, bólu i przeciwności. Dla widza mają symbolizować osobiste zmagania - czy to fizyczne, emocjonalne czy psychiczne. Celem jest umożliwienie projektowania ich na to, co robię. Znacząca część wysiłku konceptualnego Kollaps dotyczy surowej rzeczywistości bycia człowiekiem i tego, co to właściwie oznacza. Każdy musi dźwigać ciężar własnego krzyża w drodze przez ten padół, przez świat obojętny na ludzkie cierpienia. Jednostka ma niestety ograniczone możliwości - może albo w tym wytrwać, albo poddać się pod ciężarem niedoli. Dzielenie się krwią z publicznością miało pokazać wspólne przeżywanie tej perspektywy.
 

Poza tym to absolutnie wszystko, co pod kątem fizycznym mogę z siebie dać podczas występów i wierzę, że jest to sposób na dzielenie się czymś o znacznie większym znaczeniu i większej wartości od tandetnego show.

Niektóre zespoły przedstawiają przemoc na scenie jako część spektaklu, ale w rzeczywistości nikt nie wyrządza sobie krzywdy. Uważasz, że takie podejście jest w porządku czy widzisz w nim brak szczerości i tanią próbę zszokowania publiczności?
Wszystko zależy od występu, artystów i przekazu, jaki za nimi stoi. Jeżeli sam daję z siebie mniej niż to, co jest dla mnie całkowicie prawdziwe, wtedy podważam przesłanie zespołu. Koncert staje się wtedy pustym i nieuczciwym gestem. Jedynym, co bezwzględnie uważam za żałosne jest używanie krwi zwierząt czy części ciał zwierząt - na przykład kości albo mięsa - w produkcji scenicznej. W moim odczuciu to akt okrucieństwa i tchórzostwa. Prawdziwie artystyczne działanie powinno być transgresywne dla podejmującej się go osoby. Próba zapłacenia tej ceny krwią i cierpieniem, które nie należą do ciebie jest tchórzliwa i nikczemna.

Nie obawiasz się, że dla niektórych osób twoje zachowanie może być po prostu rozrywką bez emocjonalnej wartości?

Mam świadomość różnego rodzaju krytyki, jaka spadła na nas po dłuższym okresie występowania w taki sposób, ale ostatecznie i moje występy, i Kollaps samo w sobie są stworzone dla ludzi o bardzo szczególnym usposobieniu emocjonalnym.

 

Ciało wydaje się ważnym tematem w industrialu, na przykład w utworze "Beauty" Einstürzende Neubauten pada: Beauty remains in the impossibilities of the body, Genesis P-Orridge dokonał licznych zmian we własnym ciele, nie wspominając nawet o powiązanych z nurtem filmach pokroju "Tetsuo". Dlaczego jest to aż tak istotne dla muzyki, która często brzmi zimno i wręcz nieludzko?

To kwestia kontrastu przeciwstawnych światów ciała, maszyn, ludzkości i społeczeństwa, które malują bardzo ciekawy obraz w dźwiękowym krajobrazie muzyki industrialnej i właśnie to przemawia do jej słuchaczy. "Tetsuo" - zarówno film, jak i ścieżka dźwiękowa - wywarł na mnie ogromny wpływ i jestem przekonany, że to właśnie tam cała ta idea została ukazana w najpełniejszy sposób.

Musiałeś coś poświęcić, żeby w pełni oddać się muzyce?

Całe moje życie.


Chociaż teksty Kollaps są dosyć ponure, a twoja sceniczna prezencja może być dla niektórych osób przerażająca, mam wrażenie, że stoi za wami próba pocieszania swoich odbiorców. Przekonywania, że nie są z tymi wszystkimi problemami sami.

Pod pewnymi względami na pewno tak jest. W jakimś sensie to dokładny opis tego, czym się zajmujemy.

 

Dla ciebie również jest w tym jakaś wartość terapeutyczna?

Dosyć często szukam w Kollaps oczyszczenia, które nadawałoby sens różnym negatywnym myślom, odczuciom czy doświadczeniom. W dużej mierze faktycznie działalność zespołu ma dla mnie wymiar terapeutyczny.

 

Wade na scenie i ten poza nią bardzo się od siebie różnią?

Ta cząstka mnie, za sprawą której jestem napędzany do działania jako wykonawca nie znika nigdy, ale w trakcie występów inne aspekty mojej istoty czy osobowości zostają silnie wyciszone po to, by mogła zamanifestować się w jak największym stopniu. Na wszystko jest czas i miejsce, łącznie z przemocą, chaosem i nieporządkiem, ale prywatnie staram się być uprzejmy i wdzięczny za to, co mam w życiu. Na pierwszym miejscu stawiam miłość i przyjaźń jako to, co cenię najbardziej i uważam się za osobę prawdomówną oraz lojalną.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce