Kiedy Melissa Moore po dekadzie w blackmetalowym Absu wyjawiła kolegom z zespołu, że jest transpłciową kobietą, została bezceremonialnie wyrzucona. Teraz wraca z nowym, zaskakującym projektem jeszcze silniejsza i gotowa do działania, a przy okazji rozmawiamy o bolesnych doświadczeniach utraty nie tylko zespołu, ale również przyjaciół; o metalowym zaścianku pełnym uprzedzeń i o tym, ze tematu płci najlepiej byłoby w ogóle nie poruszać, ale dopóki prowadzi do dyskryminacji, nie można milczeć.
Jarosław Kowal: Po wydaniu debiutanckiego singla wasza muzyka była porównywana do Mötley Crüe, The Cult czy The Sisters of Mercy - pokrywa się to z twoimi inspiracjami?
Melissa Moore: Na pewno The Sisters of Mercy częściowo jest dla mnie inspiracją. Mötley Crüe to zespół, który szanujemy, ale nie sądzę, żebyśmy czerpali bezpośrednio z ich brzmienia. Powiedziałabym, że bliżej nam do W.A.S.P., ale to porównanie wiąże się pewnie z teledyskiem do "Nylon Nights", który zainspirował klip do "Looks That Kill" Mötley Crüe. The Cult - rozumiem, skąd bierze się poczucie, że przynależymy do tej samej, gotycko-rockandrollowej kategorii, ale myślę, że jest u nas więcej metalu. Każde z tych porównań jest w miarę bliskie, ale nie do końca trafione.
Założyliście Sonję w 2014 roku, kiedy grałaś jeszcze w Absu, ale później wszystko wskazywało na to, że skupisz się na działalności Crossspiter - deathmetalowego zespołu z bardzo bezpośrednim antychrześcijańskim przekazem. Dlaczego ostatecznie skupiłaś się na Sonji?
W zakresie tworzenia muzyki Sonja faktycznie działa od 2014 roku, ale zespół to nie tylko muzyka, to także związana z nią estetyka i szerszy kontekst, a wypracowanie tego zajęło nam dużo czasu. Kiedy zaczynaliśmy, byliśmy bardzo zajęci innymi zespołami, a od początku mieliśmy świadomość, że Sonja potrzebuje szczególnej uwagi, żeby w pełni rozwinąć skrzydła i że nie możemy się spieszyć.
Jeżeli chodzi o Crossspiter, to muzycznie jest mu znacznie bliżej do tego, co robiliśmy w Absu. Zresztą część muzyki, jaką w przyszłości wydamy pod tą nazwą pierwotnie powstała z myślą o Absu. Łatwiej się nad nim pracuje, jest bezpośrednio związany z tym, co robiliśmy w przeszłości, a w Sonji tworzymy coś zupełnie dla nas nowego. Obydwa zespoły będą aktywnie działać, ale Sonja od strony kreatywnej jest znacznie bardziej wymagająca - gotycki klimat jest dla nas nowością i czasami musimy wycinać niektóre pomysły, również na zdjęcia czy klipy, żeby trafić we właściwy nastrój i pokazywać to, co naprawdę chcemy pokazać. W Crossspiter działamy niejako z automatu, ekstremalny metal to nasza druga natura.
Z mojej perspektywy różnica pomiędzy tymi dwoma zespołami jest taka, że za Crossspiter stoi bardzo jasny, antyreligijny komunikat, a Sonja wydaje się znacznie bardziej osobistym przedsięwzięciem. Do tego po raz pierwszy wzięłaś na siebie obowiązki głównej wokalistki - to coś, czego musiałaś się nauczyć czy objęcie tej roli przyszło ci naturalnie?
To prawda, Sonja jest znacznie bardziej osobistym projektem, a jeżeli chodzi o śpiew, nie było to dla mnie ani trochę naturalne. Odnalezienie odpowiednich warunków, w jakich mogłabym poświęcić się śpiewaniu, stać się wokalistką i odsłonić swoją wrażliwość w tekstach, gdzie odwołuję się do prawdziwych doświadczeń życiowych - obaw, marzeń i wszystkiego dookoła - nie należało do łatwych. Znalezienie pewności siebie to żmudny, wymagający skupienia proces. To wszystko składa się na kolejny powód, dla którego dochodzenie do tego, czym ma być Sonja zajęło nam tak wiele czasu. Odsłaniam tutaj siebie bardziej niż kiedykolwiek dotąd, a w Crossspiter to raczej kreowanie pewnej postaci, co przychodzi z większą łatwością.
Sonja brzmi inaczej od wszystkiego, co dotąd nagrywałaś, a nagrywałaś bardzo różnorodną muzykę - black, thrash, grind. Był jakiś konkretny powód, dla którego na tym etapie życia zdecydowałaś się na bardziej tradycyjne podejście do metalu?
Muzyka Sonji jest po prostu tym, czego sami słuchamy. Jako poszczególni muzycy jesteśmy znani głównie z ekstremalnego brzmienia, które uprawialiśmy w wielu zespołach, ale tak naprawdę częściej słuchamy rocka czy bardziej tradycyjnego podejścia do metalu, a nawet elektronicznych rzeczy kojarzonych z gotycką sceną. Kluczowe było dla nas nagrywanie takiej muzyki, jaką sami chcemy słuchać, ale uniknięcie przy tym pułapki tworzenia niezbyt oryginalnej pochodnej ulubionych kapel. Mamy nadzieję, że zdołamy stworzyć w tej konwencji coś nowego. Nie brzmimy bliźniaczo do żadnego konkretnego zespołu, sądzę, że będziemy w stanie dzielić scenę z bardzo różnorodnymi wykonawcami.
Nie mogę powiedzieć, że jest to niespodzianką, ale i tak trudno w to uwierzyć, jak wiele osób wpada w szał wyłącznie z tego powodu, że Sonja istnieje. Domyślam się, że od początku miałaś świadomość istnienia frontu anonimowych osób z internetu, których negatywne komentarze nie będą dotyczyć twojej muzyki, tylko tego, kim jesteś.
Od początku wiedziałam, że tak będzie. W dzisiejszym świecie wszyscy musimy być obecni w internecie, wydaje mi się, że dla człowieka funkcjonującego we współczesnym społeczeństwie jest to nie do uniknięcia, ale nie przykładam dużej wagi do tego, co się tam wygłasza. Nie chcę zabrzmieć arogancko, ale większość tych osób jest dla mnie jak insekty, w żadnym stopniu nie szanuję ich opinii. Emanuje od nich wiele nienawiści, a zarazem w oczywisty sposób wypisują głupoty, więc po co się tym przejmować? Ważniejsze jest dla mnie tworzenie czegoś, co będzie naprawdę dobre, co poruszy publiczność i jeżeli w rezultacie u jednych wygeneruje to pogardę, a u innych pozytywne doznania, uznaję to za właściwy kierunek. Jeżeli działalibyśmy zachowawczo, zgodnie z oczekiwaniami większości, nasza działalność nie miałaby żadnego sensu.
Uważam, że potrzebna jest tutaj postawa typu zejdźcie mi z drogi i jako transpłciowa kobieta muszę to pokazywać, muszę taką energię przekazywać światu. Każda osoba trans - niezależnie od tego, jakiej słucha muzyki - skorzystałaby na nauczeniu się tego podejścia do życia od heavy metalu.
Metal i fani metalu na pewno się zmieniają, ale wygląda na to, że zajmuje im to trochę więcej czasu niż reszcie świata. Chyba tylko w rapie można znaleźć "odźwiernych" w równym stopniu oddanych gatekeepingowi, ale czy uwolnienie się od tych wszystkich stereotypów i od ludzi przekonanych, że są jedynymi kompetentnymi, by decydować, co w metalu jest autentyczne, a co nie jest możliwe?
Jest w tym wiele prawdy, ale tak naprawdę mam poczucie, że jestem bardziej metalowa od kogokolwiek innego na świecie [śmiech]. Jeżeli nie masz na imię Rob Halford albo Bruce Dickinson, mam gdzieś, co o mnie powiesz. To nie jest kwestia reputacji, tylko tego, jak się czuję jako osoba, która przez całe życie była obecna w metalowym środowisku, tworzy w nim i żyje metalem. Jeżeli u kogoś wywołuje to negatywne emocje, dla mnie właśnie taka osoba jest pozerem. Sama siebie uważam za definicję tego, czym jest metal, a tak się jednocześnie złożyło, że jestem osobą transpłciową, więc jeżeli masz problem z kimś, kto jest trans, to masz problem z metalem, bo ja nim jestem [śmiech]. Uważam, że potrzebna jest tutaj postawa typu zejdźcie mi z drogi i jako transpłciowa kobieta muszę to pokazywać, muszę taką energię przekazywać światu. Każda osoba trans - niezależnie od tego, jakiej słucha muzyki - skorzystałaby na nauczeniu się tego podejścia do życia od heavy metalu.
Czułaś się kiedyś rozczarowana metalem? Do mnie przyszło to bardzo szybko, już jako nastolatek zorientowałem się, że cała ta wolność i indywidualizm, o których tyle się w tym środowisku mówiło to bujdy, a tak naprawdę obowiązuje mnóstwo niepisanych zasad i standardów, a starsi kolesie za wszelką cenę chcą być mentorami dla młodszych.
Tak, czuję się tym rozczarowana. Z jednej strony osoby oddane metalowi są odporne na zewnętrzne wpływy, nie pozwalają nikomu wmówić im, jak powinny się zachowywać czy myśleć; z drugiej mają własne, sztywne zasady. Według mnie to wcale nie jest tak, że większość metalowców ma problem z osobami queer czy osobami transpłciowymi, mają problem z tym, że ktoś im mówi, jak o tym myśleć. W dodatku tego rodzaju tematy poruszają raczej młodsze osoby, więc stara gwardia od razu się obrusza: Kim są te dzieciaki? Nie są nawet częścią prawdziwego metalu. Ja siedzę w metalu od lat 90., więc nie mogą użyć podobnego argumentu. Przytłaczająca męskość w metalu potrafi być toksyczna. Lubię męskość, nie ma niej niczego złego, ale ci goście po prostu się boją. Te wszystkie negatywne komentarze to oznaka bezsilności i strachu, traktuję je jako fałszywą męskość.
Twoje doświadczenia są szczególnie bolesne, bo kiedy wyznałaś, że jesteś transpłciową kobietą, zostałaś wyrzucona z Absu, zespołu, który współtworzyłaś od dziesięciu lat. Mogę sobie wyobrazić, jak bardzo bolesne jest odebranie dziesięcioletniej pracy, ale nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś, z kim jeździłaś w trasy, nagrywałaś i spędzałaś mnóstwo czasu nagle odwraca się od ciebie z takiego powodu. To wykracza poza moje pojmowanie świata.
Wykracza również poza moje. Nie sądzę, żeby to wyglądało tak, że usiedli razem w pokoju i doszli do wniosku, że nienawidzą osób transpłciowych. To raczej kwestia tego, że obawiali się przyciągnięcia uwagi do zespołu właśnie ze względu na tę kwestię. Nie chciałam zresztą być postrzegana w inny sposób jako artystka tylko dlatego, że jestem transpłciową kobietą. Zależało mi tylko na graniu i wolałabym, żeby ten temat nie miał większego znaczenia, ale niestety został przez resztą Absu wyolbrzymiony do tego stopnia, że teraz czuję odpowiedzialność, by otwarcie o tym opowiadać. W rezultacie tych działań pojawiła się realna niechęć wymierzona w moim kierunku w świecie, który uznaję za własny, więc stało się to częścią mojej opowieści. Podejrzewam, że Russley i Paul obawiali się rozmów o mojej płci w wywiadach, ale nie miałabym z tym problemu, żeby pomijać ten temat i skupiać się wyłącznie na muzyce. Teraz jednak, kiedy tyle się już wydarzyło, będę o tym opowiadać jak najwięcej. To bardzo frustrująca sytuacja, ale tak naprawdę poza komentarzami, jakie można znaleźć w internecie, raczej nie spotykam się z wrogością w metalowym środowisku. Czuć, że zachodzą w nim zmiany. Dla mnie jeżeli wkładasz całe serce w granie metalu, nic poza tym nie ma znaczenia.
Otwieranie się przed innymi jest ważne także dlatego, bo na całym globie żyją osoby, które mierzą się z podobnymi problemami i powinny zobaczyć, że w heavy metalu może funkcjonować zespół z transpłciową osobą w składzie, która w dodatku nie będzie tolerowała całego tego gówna.
Kiedy opublikowaliśmy news dotyczący premiery teledysku do "Nylon Nights", pojawiły się agresywne komentarze i pytania pokroju: Po co w ogóle wspominacie o płci? Kogo to obchodzi? i to jest według mnie sednem - byłoby idealnie, gdyby mogło nas to nie obchodzić, ale dopóki dyskryminacja i nietolerancja się nie skończą, myślę, że musimy o tym mówić.
Zgadzam się, to właściwa perspektywa. Na to właśnie liczę, że w końcu nie będziemy musieli przejmować się takimi błahostkami, jak czyjaś płeć, że ludzie będą mogli po prostu powiedzieć, kim są i skupimy się na muzyce. Niestety póki co każde tego rodzaju otwarcie się przed światem wiąże się z bardzo negatywnymi reakcjami - czemu miałabym się przed nimi nie bronić?
Otwieranie się przed innymi jest ważne także dlatego, bo na całym globie żyją osoby, które mierzą się z podobnymi problemami i powinny zobaczyć, że w heavy metalu może funkcjonować zespół z transpłciową osobą w składzie, która w dodatku nie będzie tolerowała całego tego gówna. Osoby, które szukają podobnych inspiracji muszę mieć możliwość dotarcia do nich, ale to nie może być rodzaj politycznej deklaracji, to musi być autentyczny metal czy rock'n'roll, muszą stać za tym jakość i szczerość. To kolejny powód, dla którego tak długo pracowaliśmy nad pierwszym albumem Sonji - chcieliśmy stworzyć coś niezaprzeczalnie dobrego i prawdziwego. Mam nadzieję, że kiedy następnym razem będziemy coś nagrywać, nikt nie będzie już wspominał o moich przeszłych zespołach i o wszystkim, co wydarzyło się wokół nich w przeszłości. Mam nadzieję, że będziemy rozmawiać po prostu o Sonji.
Opublikowałaś wiadomości, jakie Russley Givens [lider Absu] wysyłał do ciebie, a wynika z nich tyle, że nadal uważa ciebie za przyjaciółkę i za najlepszą gitarzystkę na świecie. Myślisz, że decyzja o wyrzuceniu ciebie z zespołu wynikała z obaw przed tym, co ludzie pomyślą o nim? Obaw o to, jak zareaguje ta najbardziej toksyczna i radykalna część metalowej społeczności?
Jestem w stu procentach pewna, że o to właśnie chodziło. Myślę też, że poniekąd żałuje tego, w jaki sposób potoczyły się późniejsze wydarzenia, ale dałam im wiele okazji, żeby naprawili sytuację i nigdy nie podjęli tego wysiłku. Na pewno na początku byli w szoku i na pewno w pierwszej kolejności bali się tego, co mogą w związku z moimi słowami usłyszeć od innych. Zresztą uważam, że większość problemów właśnie z tego wynika, a zwłaszcza w przypadku facetów - są przerażeni tym, co ktoś może o nich powiedzieć.
Wiem, że Russley desperacko próbował doprowadzić do wydania ostatniego albumu Absu, przy którym pracowałaś, ale czy teraz, kiedy zespół się rozpadł, myślisz, że ten rozdział został ostatecznie zamknięty?
Mam taką nadzieję, ale na pewno jeszcze nie raz będę o tym opowiadać. Przez długi czas starałam się unikać tego tematu, ale nie mam już problemu z mówieniem o tym. Zdołałam zabrać całą muzykę, jaką skomponowałam na tamten album i przełożyłam ją na inne projekty, tworzę też nową muzykę, która pomaga mi iść na przód i wyleczyć tamte rany. Nigdy nie zabliźnią się w pełni, ale dobrze mieć coś, nad czym pracuję obecnie, zamiast tkwić w przeszłości. Liczę na to, że zapełnię życie tak wieloma innymi wspomnieniami, że tamte będą się wydawały mniej znaczące.
Grzesiek Czapla, który był koncertowym perkusistą Absu i jest perkusistą Sonji oraz Crossspiter, był chyba jedną z tych osób, na które mogłaś w tym całym zamieszaniu nieustannie liczyć?
Tak, to mój najlepszy przyjaciel. Myślę, że jeszcze w czasach Absu - nawet bez mojej wiedzy - próbował przemówić reszcie do rozsądku i nakłonić, żeby jakoś się ze mną dogadali, ale nie byli w stanie tego zrobić, nie byli w stanie pojąć tego w swoim sposobie myślenia. Ich perspektywa na całą tę sytuację jest tak bardzo błędna, że trudno znaleźć nić porozumienia, a znam takich osób więcej i dlatego czułam odpowiedzialność mówienia o tym, co mnie spotkało. Wystawianie samej siebie na cel nie jest łatwe, ale muszę się tego podejmować, żeby inni mogli zobaczyć, jak to jest.
Chciałam pokazać ludziom, którzy ulegali tej polityce, a byli związani z metalem, że jestem jedną z nich, że jestem zwyczajnym człowiekiem, a nie tym, na co próbuje się mnie i podobne mi osoby kreować, że przecież piliśmy razem piwo i kumplujemy się.
Obawiasz się, że ze względu na hejt w internecie trasy koncertowe będą odtąd bardziej niebezpieczne?
Tak, myślę, że wszystko w każdej chwili może się teraz wydarzyć. Już w przeszłości dochodziło do przemocy w trakcie koncertów, wystarczy wspomnieć Dimebaga z Pantery. To nie jest zresztą kwestia wyłącznie mojej płci, na przykład Crossspiter przyciąga religijnych fanatyków, ale na pewno czuję, że jestem w tej chwili bardziej narażona na różnego rodzaju akty przemocy od większości innych osób.
Wiem, że postanowiłaś publicznie wyjawić, że jesteś transpłciową kobietą ze względu na politykę Donalda Trumpa, który próbował przepchnąć nowe, krzywdzące prawa dotyczące płci, ale kiedy po raz pierwszy poczułaś, że nią jesteś?
Trudno to ująć słowami. Nie było jednego konkretnego momentu, to raczej rezultat kumulacji życiowych doświadczeń. Miałam wcześniej świadomość istnienia transpłciowych osób, wiedziałam, co oznacza to określenie, ale przez długi czas nie czułam, że dotyczy mnie. Myślałam, że jestem kimś innym, ale nie potrafiłam zrozumieć kim. Później dotarło jednak do mnie, że nie chodzi o dokładną definicję, tylko o bardzo ogólną deklarację, o zakomunikowanie bliskim i światu w bardzo szeroki sposób, co się ze mną dzieje.
Nie mogę wskazać na żaden moment, kiedy poczułam to, ale wiem, kiedy zdecydowałam, że muszę o tym otwarcie mówić, zamiast ukrywać się. Tak się złożyło, że na ten okres przypadała bardzo negatywna aura polityczna na całym świecie i odczuwałam silny strach, który zmotywował mnie do działania. Chciałam pokazać ludziom, którzy ulegali tej polityce, a byli związani z metalem, że jestem jedną z nich, że jestem zwyczajnym człowiekiem, a nie tym, na co próbuje się mnie i podobne mi osoby kreować, że przecież piliśmy razem piwo i kumplujemy się.
Zdarzało się, że ktoś z metalowej społeczności zwracał się do ciebie z własnymi doświadczeniami, szukając otuchy czy zrozumienia?
Dochodzi do takich sytuacji, podobnych osób jest naprawdę wiele i bardzo się cieszę, że mogę z nimi rozmawiać. To zresztą pomaga nie tylko im, ale również mnie. Z początku miałam wrażenia, że jestem w tym zupełnie sama, ale jest nas znacznie więcej.
Pozwolę sobie zadać na koniec trochę naiwne pytanie - czy jesteś obecnie szczęśliwa?
Nie da się na to odpowiedzieć [śmiech]. Cieszę się, że tworzę muzykę i cieszę się, że niedługo wydajemy pierwszy album Sonji. Czuję, że robimy coś, co ma znaczenie i daje mi to wiele radości.