Barbara Skrodzka: Po albumie "Kółko i krzyżyk" z 2019 roku nadeszła pora na kolejną płytę. Jak posuwają się prace nad nią?
Ania Włodarczyk: Jesteśmy już nieco zmęczone tą płytą - powinna być już skończona, a jeszcze nie jest. Pracujemy nad nią od jesieni 2020 roku i robimy wszystko same. Proces powstawania "Kółka i krzyżyka" wyglądał zupełnie inaczej - umówiłyśmy się z naszym ówczesnym producentem i kolegą Aleksandrem Makowskim, że nagrywamy wszystko w tydzień i tak też się stało. Z kolei utwory na nową płytę robimy z naszą koleżanką Nelą, która przychodzi do nas ze sprzętem w plecaku. Proces nagrywania jest rozłożony w czasie, a kawałki formują się na bieżąco.
Podjęłyście się odważnego zadania, decydując się na samodzielną produkcję.
AW: Cały czas szlifujemy te nagrania, dodajemy nowe ścieżki, gitary, wokal. Naszemu mikserowi i masterowi, Michałowi Kupiczowi, dajemy już de facto gotowe utwory, które odpowiednio jeszcze upiększa. Ta płyta jest bardziej nasza niż poprzednia. Już niebawem oddamy cały materiał do miksu i mamy nadzieję, że album ukaże się w październiku.
Podobno na nowym albumie znajdzie się wiele inspiracji muzyka arabską i zachodnioazjatycką.
AW: To prawda, będzie można usłyszeć nieco arabskich dźwięków i instrumentalnych rozwiązań, a nawet znajdą się dwie piosenki po arabsku z Aminą na wokalu. Amina ma zupełnie inny wokal niż ja, mniej śpiewny, co otwiera nas na robienie innej muzyki.
W ubiegłe wakacje zaczęłam zgłębiać muzykę arabską, szukać playlist, odkrywać ciekawe postacie ze sceny muzycznej Bejrutu. Dodatkowo kiedy występowałyśmy na Pohoda Festival, wybrałyśmy się na koncert zespołu Altın Gün, który gra po turecku, w stylu anatolijskiego folk-rocka i w którym jeden z muzyków gra na sazie - instrumencie strunowym podobnym do lutni arabskiej. Po tym koncercie Amina kupiła elektryczny saz, który słychać między innymi w "Dinozaurach i kosmitach".
Od jakiegoś czasu można was usłyszeć także w Radiu Kapitał, gdzie macie własną audycję. Jak się w tej roli czujecie?
AW: Na razie zawiesiłyśmy audycję, bo sporo się u nas dzieje - przygotowywanie płyty, teledysków, koncerty... Ale planujemy powrócić jesienią. Dużą przyjemność sprawiło mi montowanie tej audycji. Najpierw research, później nagrania, nawet wymyśliłyśmy własny dżingiel. To fajna robota i nowe doświadczenie. Poza tym bardzo polubiłyśmy społeczność Radia Kapitał i poznałyśmy wiele ciekawych osób.
Amina Dargham: Dzięki tej audycji dowiedziałam się bardzo dużo o muzyce arabskiej [śmiech].
Na potrzeby nowych piosenek zajęłaś się montażem wideo. Domyślam się, że to super sprawa i fajna zabawa?
AD: Wynikało to z tego, że mamy mały budżet, ale jak się okazuje dużo umiejętności [śmiech]. Przy pracy nad wcześniejszymi klipami na efekt zawsze trzeba było czekać nawet trzy miesiące, a tutaj dwa dni i jest.
AW: Udało się nam zdobyć zapomogę od Narodowego Centrum Kultury, które po pandemii uruchomiło program pomocowy. Kilka razy przyznano nam fundusze w wysokości tysiąca ośmiuset złotych. To nie dużo, ale zawsze coś. Co do teledysku, to Amina postanowiła spróbować sił i zajęła się wszystkim począwszy od wymyślenia scenariusza. Montowanie sprawiło jej dużą przyjemność. Robienie wszystkiego samemu jest mega satysfakcjonujące, ale bywa też męczące.
Opowiedzcie o nowym utworze - "10 lat" - i o całym albumie. Jakie tematy będziecie na nim poruszać?
AD: Nowy kawałek jest o przemijaniu.
AW: To utwór o nieco poważniejszej treści, skłaniający do refleksji, zupełnie inny stylistycznie od dwóch pierwszych singli. Opowiada o tym, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dziesięciu lat, które minęły bardzo szybko. Nawet nie zauważyłyśmy, że postarzałyśmy się o dekadę. To najbardziej gitarowy i brudny utwór z dotychczas przez nas wydanych. Amina daje tutaj gitarowy popis.
Album będzie dość mocno zróżnicowany, inspiruje nas wiele różnych rzeczy, dlatego nie chciałyśmy się zamykać w jednym obszarze. Jeśli chodzi o teksty, będzie mniej smaczków miłosnych, ale nadal będzie trochę romantycznie. Już "Taką Polskę lubię" pokazało, że pojawią się społeczne odniesienia, a "Dinozaury i kosmici" to w ogóle psychodeliczny utwór z trochę popapranym tekstem [śmiech]. Napisała go nasza koleżanka, Kasia Michalczak.
Bardzo się zmieniłyście przez ostatnie dziesięć lat?
AD: Ja się w ogóle nie zmieniłam.
AW: Ja za to stałam się alergiczką, obie jesteśmy abstynentkami, co w sumie jest pozytywną zmianą.
AD: Generalnie zmieniło się na lepsze, oprócz tego, że jest to przemijanie...
AW: Widać to najbardziej po rodzicach, po tym jak się starzeją. Nam na szczęście zdrowie dopisuje. Amina jest fanką siłowni.
AD: Fitness, siłka, wyciskanie ciężarów tego sobie nie odpuszczam, wyciskam ostro.
AW: To nam pomaga trochę lepiej zakonserwować się [śmiech].
Znaki czasu nie dają wam mocno w kość?
AW: Jesteśmy świadome tego, że zmierzamy do nieuniknionego i że wszystko się kiedyś kończy, ale cieszymy się robieniem muzyku i koncertowaniem. Tym, że są ludzie, którym podoba się to, co robimy i że mamy małego pieska i mamy dla kogo żyć. Świadomość możliwości pozwolenia sobie na robienie tego, co robimy dodaje nam młodzieńczego zewu, bo jednak niewiele jest osób w naszym wieku, które mają zespoły. Większość naszych znajomych ze sceny muzycznej to ludzie o dziesięć-piętnaście lat młodsi, ale na alternatywnej scenie wiek nie gra roli, możemy sobie jeszcze poszaleć. Umiemy cieszyć się drobnymi rzeczami i nie popadamy w patetyczne, melancholijne stany. Dla mnie niezwykle pomocne jest to, że cały czas jestem czymś zajęta, nawet wtedy, jeśli jest to spacerowanie z psem czy gotowanie fajnego obiadu albo granie na gitarze. Kiedyś byłam osobą skłonną do umartwiania się i przeżywania podniosłych emocji, ale nie służyło mi to. Teraz podoba mi się proste, nieskomplikowane życie i przede wszystkim brak stresu.
Amina, często odwiedzasz rodzinne strony w Libanie?
AD: Bardzo rzadko, ostatnio byłam tam czternaście lat temu, ale w sierpniu lecę z Anią do Bejrutu. Bardzo się cieszymy, może powstanie tam nawet teledysk. Dla mnie będzie to podróż w czasie... Jestem ciekawa, co się tam zmieniło. Kuzyn napisał mi, że jest tam bardzo gorąco i nie można nawet włączyć wiatraka.
Jaki Bejrut zapamiętałaś?
AD: W Bejrucie zawsze było dużo fajnych klubów LGBT, koncertowni, zespołów rockowych i hardrockowych.
AW: Amina nie je teraz mięsa, ale opowiadała mi kiedyś, że jeździła z mamą nad morze z kurczakiem z rożna i jadły go tam [śmiech]. Dla mnie to też będzie wielka przygoda, po raz pierwszy poznam tatę Aminy i jej rodzinę od strony ojca, która jest liczna. Mam ciekawą książkę o Bejrucie opowiadającą o tym, jak został przez wojnę domową zniszczony. To podróż trochę po już nieistniejącym mieście. Dzięki prowadzonej przez nas audycji, nabrałam też innej perspektywy i zaczęłam bardziej rozumieć sprawy tego regionu i kwestię osób queerowych. Bejrut jako stolica jest najbardziej liberalny, jeśli chodzi o kraje arabskie, ale mimo tego, dziewczyny idące za ręce ulicą mogą spotkać się z niepochlebnymi komentarzami.
AD: Przejdziemy się, zobaczymy.
AW: Jestem gotowa dostosować się, bo nie chcę wprowadzać zamętu ani doświadczyć nieprzyjemnych sytuacji. Może na dwa tygodnie staniemy się przyjaciółkami?
AD: Nasz plan na zwiedzanie wygląda tak - chodzić po targowiskach staroci, polować na płyty winylowe, kasety i różne rzeczy o tematyce arabskiej.
fot. Katarzyna Szenajch