Obraz artykułu Czerń: Metalowcy w moim wieku byli leniwi, młodzi dobrze ogarniają temat

Czerń: Metalowcy w moim wieku byli leniwi, młodzi dobrze ogarniają temat

Czerń nie zasypuje gruszek w popiele i po dwóch latach wraca z EP-ką, na której doszło do paru zmian w porównaniu do poprzedniczek - więcej tutaj agresji i deathmetalowego ciężaru. Przy okazji nadciągającej premiery materiału, basista Bernard Sierakowski opowiada o różnicach pomiędzy sceną metalową a hardcore'ową, wychodzeniu przed szereg i spokoju.

Łukasz Brzozowski: Lubisz być w cieniu?

Bernard Sierakowski: Jest mnie tyle, ile być powinno. To mój sposób na życie, pracę - przyjaciele wiedzą o tym najlepiej. Jestem dobry w pomocy, nigdy nie wychodzę przed szereg, ale też nie cofniesz mnie o milimetr, kiedy już gdzieś ruszę.

 

Jak rozumieć ten złoty środek? Lubisz od czasu do czasu pokazać się na froncie, by później bezpiecznie się wycofać?

Od kiedy gram w zespołach, towarzyszy mi dziwna akcja zwana DIY. Sam ustalasz sobie "grafik", co jest wygodne, jeżeli nie funkcjonujesz jako muzyk zarabiający wyłącznie z grania, a do tego zajmujesz się też innymi rzeczami. Światła reflektorów? Znam je świetnie, aczkolwiek bardziej z drugiej strony, ponieważ pracowałem przy produkcji wielu koncertów oraz filmów. Czasem super wystąpić na scenie, to cholernie fajna rzecz, ale nie mam wyjebanego ego, nie wyobrażam sobie siebie jako gwiazdy rocka. Mam za to na tyle duże ego, że lubię czasami zagrać koncert.

Nie wiedziałem, że trzeba jakichkolwiek pokładów ego, by występować na scenie.

Oczywiście, że nie trzeba, ale przez lata zdążyłem zaobserwować sporo rzeczy. Wielu muzyków, tak zwanych większych artystów są osobami, które lubią wywyższać się. Scena należy wyłącznie do nich, to ich moment. Muszą dobrze siebie sprzedać. Dzięki ego wystrzelonemu ponad wszelkie skale dają sobie z tym radę.

 

Nie zapomnę momentu, gdy pracowałem przy koncercie Kreatora, Morbid Angel i Nile lata temu i zobaczyłem, jak zachowuje się David Vincent, jaką jest divą. Od tego momentu mam dystans do dawnego bohatera z dzieciństwa. Oczywiście kiedy zaczął grać, kupił mnie z miejsca i przez półtorej godziny nie pamiętałem o jego kutasiarstwie [śmiech]. Są też świetni aktorzy, przebierańcy czy showmani - sam mam w sobie mało tego typu energii, chowam się z tyłu. Czasem ruszę do przodu, ale chwilę później znowu się chowam [śmiech]. Na scenie najbardziej lubię machać dynią.

 

Czyli bliskie jest ci podeście Athenara z Midnight, który po prostu lubi być tłem dla gitary?

Jest mi to totalnie bliskie podejście. Problem w tym, że Midnight to absolutna miazga na żywo. Tam smoła się leje z sufitu. Może po prostu muszę założyć maskę, wymyślić sobie alter ego i wyjście do ludzi będzie łatwiejsze? Lubię zagrać dobrze koncert i w trakcie występu dobrze się bawić, ale po swojemu. Najbardziej adekwatnym określeniem byłby tu autyzm sceniczny.

Czym objawia się autyzm sceniczny?

Chodzi o to, że od małolata chodzisz na większe lub mniejsze koncerty, obserwujesz je, widzisz, na jakich zasadach to wszystko się odbywa i wyciągasz wnioski. Następnie przewijasz się przez kilka różnych kapel, w ciągu dekady masz na liczniku ogrom zagranych występów, parę płyt na koncie, a jednak każdy gig ma w sobie pewną dawkę stresu. Ten stres jest fajny, głupi, wręcz naiwny. Chcesz dobrze się bawić i jednocześnie dobrze wszystko zagrać. Czujesz dobrą energię, masz ochotę odbijać się od ścian, robić rzeczy po swojemu, ale w głowie pojawia się myśl, że zostaniesz wzięty za idiotę. W ten sposób zajmujesz sobie głowę opiniami z dupy, które sam projektujesz. Dziwne hobby sobie wymyśliłem, ale maksymalnie je lubię.

 

Zacząłem od bycia w cieniu, bo Czerń uchodzi za dobry zespół, którego album zawsze warto sprawdzić, ale nigdy nie wytworzył się większy szum dookoła was. To potrafi wkurzyć?

Nie wiem, średnio mnie to zajmuje. Miło mi, że komuś się chce ze mną grać tyle lat i mnie znosić w zespole [śmiech]. Chyba przez ponad dekadę działania na scenie hardcore'owej trochę inaczej patrzę na granie muzyki - dla mnie wciąż jest to hobby. Podchodzę do niego na poważnie, ale mam do siebie dystans. Jestem szczęśliwy, że mogę pograć z ziomami większe lub mniejsze sztuki i pojawiają się ludzie, którzy chcą wydawać to, co wspólnie robimy.

 

Nigdy nie chciałeś wskoczyć parę szczebli wyżej pod względem popularności? Znasz branżę od kuchni, masz wiele kontaktów, twoi koledzy z zespołu podobnie.

Chyba każdy, kto gra w zespole miał kiedyś marzenia o trasie życia. Robisz to, spędzasz pół roku w drodze, poznajesz nowe miejsca i dzielisz się tym, co grasz z innymi ludźmi. Teraz po prostu chciałbym, żeby ludzie nas posłuchali, a potem sprawdzili na żywo. Nie potrzebuję niczego więcej na ten moment.

Nowy materiał Czerni to bardziej zdecydowany zwrot w kierunku death metalu. Zarówno ty, jak i Piotr [Sałata - gitarzysta] uwielbiacie ten nurt, ale nie baliście się, że jego dogłębna znajomość może zaprowadzić do nieintencjonalnego przytaczania cytatów z waszych ulubionych grup?

Nie, powiedziałbym raczej, że w naszej muzyce po prostu pojawiło się więcej metalu jako takiego. Nie dochodzi do dominacji konkretnego gatunku. Mam nadzieję, że muziarze nie będą na mnie źli za miłość do metalu.

 

Dlaczego mieliby być na to źli?

Niektórzy ludzie mają takie podejście, że kiedy coś się im nie spodoba, najczęściej to atakują albo wyśmiewają. Nie mam bardzo kolorowych wspomnień związanych z recenzjami naszych wcześniejszych płyt i zakładam, że teraz też znajdą się tacy, którzy będą kręcić nosami na nasz obecny kierunek. Niemniej jako osoba wychowana na metalu, zawsze będę czerpał z tego, czego nasłuchałem się przez lata. W związku z tym różne poziomy nawiązań do ulubionych kapel są nieuniknione. Ktoś powie: Metal to gatunek wtórny, nudny i tak dalej [śmiech].

 

Nawet w dobie wielu gatunkowych krzyżówek niektórzy punkowcy wciąż traktują metal jako coś niepoważnego?

Nigdy w życiu, metal is the law. Czasami nie da się jednak nie śmiać z różnych cyrków, do których dochodzi na scenie metalowej. Ogólnie mówiąc, to muzyka, której słucham i od zawsze słuchałem jej najczęściej. Po prostu kiedy miałem na liczniku dopiero dwadzieścia lat z hakiem, nie mogłem w pełni odnaleźć się w tym nurcie jako muzyk. Metalowcy w moim wieku byli leniwi odkąd pamiętam. Zawsze marzyli o tym, aby ktoś zorganizował im koncert na zasadzie "niech wszystko zrobi się samo", a na scenie hardcore'owej działało się samodzielnie, zgodnie z zasadami DIY. Na szczęście obecnie polski metal wszedł na zupełnie inny poziom, a młodzi ludzie dobrze ogarniają temat. Zresztą jako trzydziestoparolatek patrzę na życie inaczej niż kiedyś.

Czym różni się twoje teraźniejsze spojrzenie na życie od tego sprzed ponad dekady, kiedy usilnie szukałeś osób do wspólnego grania?

Trudno powiedzieć, ale zauważam, że ludzie nagle wypełzli spod kamienia i zaczęli nadawać na tych samych falach, na których nadawałem przez całe życie. Nie miałem dobrej ekipy w czasach młodości. Poszukiwania kogoś, kto fascynował się tymi samymi rzeczami albo nic nie dawały, albo prowadziły do muzyków dużo lepszych ode mnie. Nie jestem zresztą pewien, czy usilnie szukałem wtedy kogoś do wspólnego tworzenia. W wieku szesnastu-dziewiętnastu lat miałem sporą zajawkę na robienie czegoś w grupie, ale z czasem uspokoiłem się i wyluzowałem. Dopiero jakiś czas później kolega zaproponował mi grę na basie w swoim zespole. Los chciał, że był punkiem, a nie metalowcem, ale i tak poniekąd spełniałem metalowe marzenia, udzielając się w hardcore'owych ekipach.

 

Teraz, jako starszy pan, kibicuję głównie innym muzykom. Jestem też znacznie spokojniejszy. Mam cel, by nagrać jeszcze z dziesięć płyt, założyć mnóstwo kapel i grać jak najwięcej, ale mam do tego duży dystans, a kiedyś było z tym różnie. Jak już odpaliłem się, to startowałem z czterema składami, spędzałem mnóstwo czasu na próbach, grałem dwa koncerty jednego dnia z różnymi kapelami... Teraz nie mam aż takiego ciśnienia.

 

Uzyskany na przestrzeni lat spokój pomaga w sprawniejszym pisaniu nowych utworów?

Na pewno, bo mam poczucie, że nigdzie mi się nie spieszy. Przy ostatniej płycie Czerni byłem bardziej od przeszkadzania niż pisania, ale i tak jestem z nas dumny, bo wszystko poszło bezawaryjnie. Napisaliśmy i nagraliśmy dobry materiał, a w dodatku wydamy go jak zdrowo działający zespół - nie musimy uciekać w kilkuletnie przerwy, nie doskwierają nam różnej natury problemy prywatne, wszystko działa jak w zegarku. Nie spoczywamy też na laurach - w niedalekiej przyszłości chcemy zabrać się za komponowanie nowych kawałków.

Od początku działalności w 2013 roku kładziecie nacisk na wspieranie postaw antyfaszystowskich oraz antyszowinistycznych i o ile przez ten czas Polska zmieniła się na lepsze, o tyle ciekawi mnie, czy czujecie, że jako Czerń nawróciliście kogoś na drogę tolerancji?

Nie wiem, czy kogoś zmieniliśmy. Nigdy o tym nie myślałem i nigdy nie byliśmy kapelą, która narzucała swój światopogląd innym. Chcieliśmy, żeby ludzie wiedzieli, z jakiego świata się wywodzimy. Na świecie jest masa innych rzeczy niż sama muza. Czy Polska się zmieniła? Owszem. Czy moja postawa uległa jakiejkolwiek zmianie? W żadnym wypadku.

 

Jakiś czas temu wypuściliście nową linię merchu - jawny hołd dla Samaela. Nie woleliście sięgnąć po coś całkowicie własnego, zamiast wskazywać słuchaczom: To legendarny zespół, który wszyscy lubią, więc musimy mieć podobny design?

To nie do końca tak [śmiech]. Zostaliśmy zaproszeni na trasę z Domem Złym, ale nie mieliśmy zbyt wiele merchu - tylko winyle i kompakty. Nagle zauważyłem gdzieś puste pudło z koszulkami i przyszła eureka. Wpadłem na pomysł, żeby zrobić limitowany rip-off koszulek w stylu Samael specjalnie na potrzeby tych koncertów. Nie było sensu dorabiać starych wzorów koszulek, w końcu cała eskapada miała potrwać wyłącznie parę dni.

 

Wiedziałem, że reszta zespołu nie będzie zbyt chętna na realizację tego pomysłu, ale przegadaliśmy go i spośród kilku innych wydał się najlepszy. Wyprodukowaliśmy koszulki, dorobiliśmy kilka sztuk dla zainteresowanych i tyle, temat zamknięty. Jednorazowy strzał. Chyba nie złamałem serca żadnemu prawdziwemu maniakowi Samaela. Mogę zdradzić, że ostatnio kusi mnie ogarnięcie serii podobnych koszulek-hołdów, ale niezwiązanych z metalem, a z komiksami i ogólnie popkulturą. W niedługiej przyszłości może też wypuścimy coś w tym stylu.

 

fot. Marcin Pawłowski


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce