Łukasz Brzozowski: Staracie się, by wasza muzyka brzmiała współcześnie?
Emilie de Blanche: Ważniejsza jest długowieczność muzyki. Fajnie, kiedy nagrasz płytę, która nawet po dziesięciu czy piętnastu latach wyciąga wysoki poziom emocji. To kwestia jakości, zawsze jest ważniejsza od podążania za trendami czy siłowe dopasowywanie się do jakiejś konwencji.
Nie tak łatwo napisać numery, które będą się bronić po latach i zakładam, że żaden artysta nie potrafi przewidzieć, czy jego dzieła przetrwają konfrontację z czasem.
EDB: Tak, ale to kwestia wewnętrznego talentu i być może wizjonerstwa. Mam wiele ulubionych albumów, które powstały nawet dwie dekady temu i wciąż się bronią. Zastosowane na nich pomysły nie uległy przeterminowaniu. Jeśli masz szeroko rozrysowany koncept na to, co chcesz robić i środki oraz wyobraźnię, by to zrealizować, możesz osiągnąć sukces. Trudno ocenić, czy sami idziemy w tym kierunku, musiałbyś poruszyć ten temat z kimś bardziej obiektywnym, ale wiemy, jak tworzyć, by długo cieszyć się efektami ciężkiej pracy.
Nikolay Evdokimov: W naszym przypadku równie istotny jest wyśrubowany poziom energii. Muzyka Ghlow to przede wszystkim bardzo intensywne i żywiołowe utwory, a jednocześnie przemyślany koncept. Długo pracujemy nad każdym kawałkiem, cyzelujemy brzmienie, jak tylko potrafimy. Wychodzimy z założenia, że lepiej posiedzieć nad czymś dłużej, ale później mieć pewność, że zrobiliśmy coś naprawdę fajnego. Właśnie dlatego "Slash and Burn" czy inne materiały, które skomponowaliśmy nie są dziełami przypadku.
EDB: Energia jest chyba najważniejszym elementem Ghlow. To ona nas definiuje i popycha utwory naprzód.
Ghlow wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.
Jesteście młodzi, ale lata mijają, a zachowanie wyśrubowanego poziomu energii może przychodzić z trudem.
EDB: Zgadza się, różnie to bywa z upływem lat, ale właśnie pracujemy nad drugą płytą i mogę zagwarantować, że nie straciliśmy energii. Jest jej nawet więcej niż w przypadku "Slash and Burn". Ilekroć zabieramy się do roboty nad premierowym materiałem, próbujemy odnaleźć nowe brzmienie. Takie podejście wymaga wiele wysiłku i setek godzin spędzonych przy detalach, ale wiemy, że warto. Chcemy nieustannie poszukiwać kolejnych środków do wyrażania siebie.
NE: Działalność Ghlow to przede wszystkim zakrojone na szeroką skalę poszukiwania - od stylu przez brzmienie aż po kształt utworów. Nie lenimy się i nie korzystamy z jednego schematu, cały czas budujemy nowe struktury. Czasami takie rzeczy wychodzą z dłubania przy szczegółach, wielkie zmiany może wprowadzić nawet zmiana ustawień instrumentów. Niby nic, ale różnica jest.
Wasze brzmienie wydaje się bardzo spontanicznie, a z tego, co mówicie wynika, że praca nad Ghlow to przede wszystkim dbałość o detale i działanie według skrzętnie ułożonego planu.
NE: Pomysły na utwory przychodzą nam bardzo spontanicznie i są raczej efektem chwili niż działania według planu, ale jeśli chcemy nadać temu formę, musimy zadbać, by wszystko brzmiało, jak należy. Kiedy masz pod ręką jakiś riff i wiesz, że jest świetny, musisz dobudować do niego tyle elementów, by podkreślić moc całej tej układanki. Pojedynczy dobry pomysł może przepaść w jednej chwili, jeśli nie masz niczego innego, by zaciekawić siebie i słuchacza.
Ghlow: Szorstki, brutalny, hipnotyczny industrial punk ze Szwecji (Q&A)
Łączycie szorstki industrial i punk rock, a efektem jest przede wszystkim gniew. Od początku dbaliście, by wasza muzyka rezonowała tak intensywnie, bo świat to przecież gniewne miejsce?
NE: Życie zawsze jest pełne gniewu, nie przeskoczysz tego.
EDB: Gniew może mieć wpływ na naszą muzykę, ale nie powiedziałabym, że największy. Napędzają nas frustracje oraz kreatywne siły, które oddziałują na siebie nawzajem. Ghlow pozwala nam wyrzucać z siebie negatywne emocje, a mamy ich trochę, więc przepływ inspiracji nigdy nie ustaje. Do tego dochodzi poczucie beznadziei oraz różnego rodzaju smutki, ale także możliwość znalezienia w sobie czegoś nowego. Trzeba coś spalić, by na gruzach zbudować coś nowego - to podejście chyba najlepiej nas charakteryzuje.
NE: Życie dostarcza nam wielu pomysłów, by tworzyć riffy czy melodie. Przekuwamy wszystkie emocje na muzykę, dzięki czemu jesteśmy maksymalnie szczerzy.
EDB: Jako muzycy z każdej emocji chcemy wyciągać coś przydatnego. Gniew nie zawsze musi uchodzić za coś złego, jeśli dobrze nim zarządzasz, dostajesz wiele sił do działania.
Lubicie muzykę z wyraźną ścianą dźwięku, ale wasze utwory brzmią dość selektywnie. Co spowodowało, że nie poszliście w maksymalny hałas?
NE: Dobre pytanie. Aż nie wiem, co odpowiedzieć [śmiech]. O ile na płytach brzmimy selektywnie, o tyle na salce prób czasami zdarza nam się pójść w absolutny hałas.
EDB: Wydaje mi się, że to kwestia odpowiedniej równowagi. Lubimy urozmaicać emocje w naszej muzyce, zamiast jechać na jednym patencie. Dzięki temu mamy szansę wykazać się, pokazać nieoczywiste rozwiązania, a do tego nie nudzimy się. Czasami jakiś patent może być świetny, ale jeśli eksplorujesz go do granic możliwości, magia gdzieś ulatuje. Lepiej akcentować niektóre elementy, korzystać z nich od czasu do czasu, by utrzymać należyty poziom intensywności. Kiedy łapiesz oddech, dajesz dużo swobody sobie i słuchaczom.
Przejmujecie się stereotypami?
EDB: Staram się podchodzić do stereotypów z dystansem. Powszechne, a przez to dosyć nieświeże podejście do niektórych tematów może okazać się zgubne. Wolę być otwartą osobą niż ślepo podążać za tym, co mówią inni.
Zahaczam o ten temat dlatego, bo Ghlow to szwedzki projekt, a w oczach europejskiej prawicy Szwecja jest na skraju upadku ze względu na postępową i tolerancyjną postawę. Takie opinie bywają denerwujące?
EDB: Wydaje mi się, że podejście ludzi z kraju X do kraju Y z reguły bywa bardzo nietrafione. Wiele osób ma tendencję do oceniania całych narodowości na bazie zasłyszanych tu i tam legend czy po prostu bzdur, przez co podchodzą do nich niesprawiedliwie, ze zbędnym uprzedzeniem. Skrajna prawica to inny temat, bo większość rzeczy, które wygadują, należy potraktować wyłącznie milczeniem [śmiech]. Wolność to klucz do wszystkiego. Każdy powinien mieć prawo do bycia kim chce i gdziekolwiek chce - nic nie powinno odbierać człowiekowi takiej możliwości. Niestety doskonale wiemy, jakie nastroje dominują wśród wielu osób, co brzmi niepokojąco, bo historia udowodniła, że brak tolerancji i nienawiść wyrządziły mnóstwo szkód.
Przeciętny obywatel Szwecji może być sobą bez większych problemów? W Polsce wygląda to różnie, zwłaszcza wśród osób wyróżniających się stylem, orientacją czy poglądami.
EDB: Pewnie masz rację. Nie pochodzę z Polski, więc nie zamierzam się mądrzyć, ale w Szwecji nie ma z tym większych problemów. Ludzie mają luźne podejście do innych, a oprócz jednostkowych sytuacji, nie zauważyłam problemów związanych z brakiem tolerancji czy nienawiścią do innych. Ogólnie powodów do narzekania jest mniej niż więcej.
NE: Z drugiej strony społeczeństwo ma konkretne oczekiwania wobec obywateli. W Szwecji - jak i w innych krajach - ludzie dzielą się na wiele grup i to ta dominująca zawsze wygłasza najpopularniejsze opinie. Nie jest to jednak wiążące, zawsze możesz wśliznąć się tu czy tam.
Czego konkretnie oczekuje szwedzkie społeczeństwo od zwyczajnego obywatela waszego kraju?
NE: Przede wszystkim społeczeństwo oczekuje najbardziej stereotypowych rzeczy - dzieci, samochodu, zabezpieczenia finansowego i względnie ułożonego życia.
EDB: Wybraliśmy nieco odmienną ścieżkę i podjęliśmy decyzje, które niekoniecznie muszą być pochwalane, ale jesteśmy raczej zadowoleni. Zawsze pojawiają się jakieś komplikacje, kiedy decydujesz się na życie jako artysta. Musisz być przygotowany na wiele wzlotów i upadków. Inflacja oraz inne czynniki ekonomiczne są mało pomocne, ale jakoś sobie radzimy. Myślę, że w każdym innym kraju wygląda to bardzo podobnie.
Wielokrotnie słyszałem, że jeśli mieszkaniec Skandynawii chce żyć z muzyki, rząd mu to umożliwi. Ile w tym prawdy?
NE: Posługując się własnym przykładem, mogę powiedzieć, że to prawda. Nie jest łatwo, trzeba nastawić się na wiele trudnych sytuacji, ale rząd raczej umożliwia życie ze sztuki.
EDB: Tak, państwo robi wiele, by pomóc artystom, dzięki czemu mamy poczucie stabilności.
Macie bardzo odmienne zaplecze kulturowe i charakterologiczne, co sprawiło, że staliście się sobie bratnimi duszami?
EDB: Wydaje mi się, że otwartość na świat i nowe rozwiązania. Zawsze jesteśmy ciekawi różnych rzeczy, których wcześniej nie znaliśmy.
NE: Jammowanie też zrobiło swoje. Wspólne poszukiwanie w świecie muzyki jest naprawdę cudowną rzeczą, choć nie wiem, czy można nazwać nas aż tak kontrastującymi postaciami. Oboje wywodzimy się z hardcore punka, a do tego łączą nas poglądy i podejście do życia.