Łukasz Brzozowski: Żyjesz w komfortowych warunkach?
Athenar: Jak najbardziej. Przez całe życie nie mogłem na to narzekać, teraz również. Wszystko idzie bardzo płynnie i zgodnie z planem, jest naprawdę super, ale dlaczego o to pytasz?
Bo Midnight od lat ma ugruntowaną pozycję i spore grono fanów, dzięki czemu nie musisz nikomu nic udowadniać. Zero presji, sama przyjemność.
Zgadza się, ale nigdy tak naprawdę nie narzucałem sobie presji, w moim przypadku jest to całkowicie zbędne. Niektórzy artyści chcą przeskakiwać poprzeczki, by coś komuś udowodnić, ale u mnie nie znalazłoby to zastosowania. Tak wygląda piękno bycia w jednoosobowym zespole - robisz, co chcesz. Znam twórców podejmujących pewne działania tylko dlatego, bo tak wypada, bo fani mają taki kaprys, ale ja od zawsze idę własną ścieżką. Nie dopasowuję się do nikogo, tylko i wyłącznie do własnych zachcianek.
Ale narzucanie sobie presji bywa potrzebne - w końcu warto rozwijać umiejętności i warsztat, kiedy jest się czynnym muzykiem, nawet jeśli masz lata doświadczenia.
Może tak, ale działam na zupełnie innych obrotach. Działam bardzo instynktownie i - podkreślę raz jeszcze - robię to, co uważam za słuszne. Mam w głowie pewne mechanizmy, po które sięgam z automatu i taki system pracy w zupełności mi wystarczy. Gdybym zaczął rozkładać Midnight na czynniki pierwsze, gdybym zaczął analizować i rozmyślać nad tym wszystkim, straciłoby to sens. Jeśli rozkminiasz za dużo, w jednej chwili przepadasz. Wolę unikać nadmiernej napinki i działać na luzie.
Rozumiem twoje podejście, ale przecież wiele kapel cyzeluje swoją muzykę przez długi czas - ciągle pozostając szczerymi ze sobą - po to, by osiągnąć szczyt możliwości, a nie przypodobać się słuchaczom.
Pamiętaj, że "lepszy" i "gorszy" to wyrazy, które opisują subiektywne odczucia. Nie da się tego zmierzyć w żaden sposób, dlatego uważam, że każdy powinien pracować w zgodzie z podejściem pasującym do jego preferencji. Jeśli coś działa, po co próbować dokonywać usilnych zmian?
Twój system pracy wygląda tak, że wstajesz, myślisz o tym, jaki riff dzisiaj zrobisz i to tyle?
Nie do końca - w ogóle nie myślę o tym, co zrobię. Nigdy nie planuję tego, co napiszę. Takie rzeczy wychodzą ze mnie samoistnie. Jeśli masz otwarty umysł, doświadczasz wielu przypływów inspiracji, więc w tego typu sytuacji po prostu czekam na falę, która we mnie trafi i wtedy zaczynam działać. Wystarczy wyczuć odpowiedni moment, a potem możesz zasuwać naprzód, bo masz już w głowie wystarczającą liczbę pomysłów.
Przypływy inspiracji spotykają cię dosyć często, bo wydajesz płyty mniej więcej co trzy lata, a między nimi ukazuje się mnóstwo EP-ek, splitów czy innych pomniejszych materiałów.
Tak, przychodzi mi to dosyć łatwo. W mojej głowie cały czas kotłują się nowe pomysły. Wiadomo, że czasami jest ich mniej, a czasami więcej, ale zawsze na tyle, by ułożyć z nich coś sensownego. Działam w tym stylu od lat i bardzo sobie to cenię.
Miewasz momenty, kiedy zbieranie pomysłów bywa trudne, bo masz ich za mało albo brak ci narzędzi do realizacji tego, co chcesz zrobić?
Absolutnie nie. Gdyby to było trudne, dałbym sobie z tym siana, naprawdę. Piękno robienia muzyki polega na tym, że wszystko przychodzi dosyć prosto. Nie muszę siedzieć nad czymś latami albo frustrować się jakimiś niepowodzeniami. Zostaje mi sama przyjemność i robienie rzeczy, które kocham. Uwielbiam komponować - wiem, jak to robić i jakie chwyty stosować, więc wszystko działa zgodnie z planem.
Nie jest tak, że ewentualne trudności dodatkowo potęgują twoją pasję, bo musisz się wysilić, by przygotować coś fajnego?
Zupełnie nie. Wiem, że wielu osobom pasuje coś takiego, ale nie należę do nich. Funkcjonuję na bazie bardzo prostych schematów. Gdybyś mnie znał, wiedziałbyś, że jestem niesamowicie nudnym człowiekiem, nie mam praktycznie żadnych zainteresowań poza tworzeniem i słuchaniem muzyki. Nie próbuję na siłę ulepszać siebie, nie czytam książek, które mogłyby wznieść mnie na inny poziom - robię swoje i mam gdzieś wszystko dookoła. Czułbym się dziwnie, gdybym zaczął pracować nad własnym podejściem i zmieniał coś dla samego zmieniania. Moja natura leży zupełnie gdzie indziej. Tylko muzyka mnie jara. Reszta to rzeczy poboczne.
Skoro mówisz, że jesteś nudny i nie masz praktycznie żadnych zainteresowań poza muzyką, to co metal ma w sobie tak magicznego, że trzymasz się go od tylu lat?
Podejrzewam, że w metalu zafascynowały mnie te same rzeczy, co ciebie. Ile masz lat?
Dwadzieścia dwa.
W takim razie strzelam, że zacząłeś jarać się metalem mniej więcej dziesięć lat temu. Jak myślisz - zostaniesz przy tej muzyce do końca życia?
Nie mam pojęcia, przy czym zostanę za dwa dni, a co dopiero do końca życia.
Tym się różnimy. Oczywiście to nic złego, ale w moim przypadku metal okazał się istotny jak nic innego. Już w wieku dziesięciu lat wiedziałem, że zostanę muzykiem i że będę grał to, co gram, a realizacja tego planu wychodzi mi dosyć zgrabnie. Nawet nie wyobrażam sobie scenariusza, w którym miałbym to porzucić i zająć się czymś innym. Tak było zawsze i tak będzie zawsze, póki tylko starczy mi sił.
To bardzo romantyczne podejście, ale życie bywa pełne zawirowań, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego.
Może dla ciebie, dla mnie w ogóle. Moje życie jest bardzo stabilne. Nie ma w nim zawirowań, nie ma nieoczekiwanych zwrotów akcji - wszystko biegnie swoim torem i nie muszę przejmować się niczym. Pociąg do zmian lub definiowania się na nowo w ogóle u mnie nie występuje. Na początku zapytałeś mnie, czy czuję się komfortowo - niech to będzie dowodem na to, że bardziej komfortowo chyba się nie da [śmiech].
W numerze "Devil Virgin" z ostatniego albumu zapraszasz do oddania się grzechowi, ale co to właściwie znaczy oddać się grzechowi? Po czym poznać, że to zrobiłeś?
Wszystko zależy od interpretacji słuchacza, moje teksty można analizować w dowolny sposób, każdy ma do tego prawo. Wręcz zachęcam odbiorców do tego, by odnajdywali w nich to, co chcą. Uważam, że oddanie się grzechowi to po prostu całkowita wolność. Zero zahamowań czy rzeczy kierowanych moralnością albo innymi rzeczami tego typu. Działasz w zgodzie ze sobą i ciśniesz, ile wlezie.
To kolejny dowód na to, że unikasz przeintelektualizowanego przekazu i nie próbujesz nakierowywać słuchacza na jedyną słuszną drogę.
U mnie może być wyłącznie prosto albo wcale. Prostota to symbol rock'n'rolla, a rock'n'roll jest pełen sił życiowych i przede wszystkim ludzki. Tutaj nie udajesz kogoś, kim nie jesteś. Dajesz od siebie mnóstwo energii, a jeśli przy okazji uda ci się porwać do tego innych ludzi, to super. Wiele osób przesadza z przekazywaniem informacji - najchętniej pokomplikowaliby wszystko tak, by nikt nie zrozumiał, o co chodzi, a chyba nie tędy droga.
Mówisz teraz o muzyce czy o generalnie o życiu?
O obydwu. Takie podejście zatacza coraz szersze kręgi z każdym rokiem, co niekoniecznie jest słuszne. Wszystko stało się bardzo skomplikowane i niepotrzebnie napompowane. Niektórzy tworzą całe elaboraty, a tak naprawdę mogliby zamknąć swoje myśli w paru zdaniach. Właśnie dlatego staram się, by u mnie forma nigdy nie przesłoniła treści.
Może to kwestia pandemii? Z racji na spustoszenie, jakie wywołał covid-19 ludzie zmienili podejście - wszystko stało się bardziej skomplikowane niż przed ekspansją wirusa.
Owszem, ale dla niektórych covid-19 był chwilą, w której należało ustawić pewne priorytety i stać się bardziej konkretnym niż rozciągniętym pomiędzy paroma światami. Wiele osób uznało, że warto olać poboczne tematy, zamiast tego poświęcać czas oraz uwagę rodzinie, bo wirus jest nieprzewidywalny, więc każda chwila jest na wagę złota. Dziś sporo osób myśli o tym, czego potrzebuje w życiu, a nie o tym, czego chce.
Czyli twoje podejście do życia to kierowanie się prostotą, ale jednocześnie efektywność?
Dokładnie. Czasami jedno słowo wystarczy i nie trzeba obudowywać go mnóstwem innych treści. Jeśli możesz przekazać coś od razu, po co uciekać w niepotrzebną popisówkę? O ile sytuacja na to pozwala, warto stawiać na maksimum konkretów.
Uważasz, że bycie "prawdziwym" w metalu jest dzisiaj istotne?
To chyba jedyna droga. Nie znam innej. Należy być prawdziwym i kochać tę muzykę całym sercem, jeśli nazywasz się jej fanem.
Zmierzam do tego, czy czujesz sens w bardzo ortodoksyjnym podejściu do metalu, kiedy każdy poszukujący gdzieś indziej jest nazywany pozerem?
Nie czuję, ponieważ to kompletne przeciwieństwo tego, co opisujesz. Jeśli kochasz muzykę i jesteś nią podekscytowany, to zajebiście - dokładnie tak należy postępować. Pozerem można nazwać kogoś, kto nie czuje danej estetyki, ale wymądrza się na jej temat. Jak widzisz, mam na sobie t-shirt Manowar, bo uwielbiam ten zespół, ale jeśli moje pojęcie o nim byłoby zerowe, a udawałbym wielkiego fana, byłoby to dosyć dziwnie. Poza tym obrażanie lub nabijanie się z kogoś dlatego, bo słucha innej muzyki niż twoja ulubiona jest niedorzeczne.
Krążę dookoła tego tematu dlatego, bo Midnight to metal na dwieście procent, ale nie zauważyłem, żebyś emanował elitarystycznym podejściem, które niestety pochłania znaczną część tej muzyki.
To już twoja interpretacja. Jeśli tak uważasz, miło mi, ale wszystko jest kwestią opinii. Ty możesz powiedzieć, że nie uważam siebie za jakąkolwiek elitę, ale ktoś inny uzna mnie za największego ortodoksa na Ziemi. Oba podejścia są spoko. Najzwyczajniej w świecie kocham tworzyć muzykę, która ma w sobie pierwiastek przebojowości, rock'n'rolla oraz coś, co pozostaje na długo w pamięci. Gram to, czego sam chciałbym słuchać.
Kiedyś wziąłeś udział w wyzwaniu polegającym na tym, by stworzyć i nagrać utwór w dwie godziny, co poskutkowało świetnym "Goat Trap". Nie przyszło ci do głowy, że jeśli możesz napisać fajny kawałek w dwie godziny, to zrobienie równie fajnej płyty w tydzień nie będzie problemem?
To możliwe - co więcej, udało mi się to zrobić. Materiał na "Satanic Royalty" napisałem mniej więcej w tydzień, nagranie całości nie zajęło mi zbyt wiele czasu, bardzo podobnie sytuacja wyglądała z ostatnią płytą. Jeśli otaczają cię fajne pomysły, łap je bez wahania, nie zastanawiaj się nad tym. Pomysły są dosłownie wszędzie.
Czyli nawet podczas naszej rozmowy możesz znaleźć nowe źródło inspiracji?
Jak najbardziej - życie to jedna wielka inspiracja, więc wyciskam je jak cytrynę. Właśnie tak rodzą się moje piosenki. Wiem, że teraz brzmię jak najbardziej stereotypowy hippis, ale nic na to nie poradzę [śmiech].
Czy jest na świecie ktokolwiek, kto może zatrzymać stal?
Kiedy stal już cię wciągnie, nie ma odwrotu, więc nawet nie próbuj jej zatrzymać, bo nie dasz rady.
fot. Hannah Verbeuren