Obraz artykułu Eyehategod, Orphanage Named Earth: Im brudniej, tym lepiej

Eyehategod, Orphanage Named Earth: Im brudniej, tym lepiej

Zawsze podziwiałem na tyle odważne zespoły, by tworzyć muzykę, której nijak nie można opisać słowem "przyjemna". Twórczość nowoorleańskiego Eyehategod zdecydowanie nie wpada w kategorię miłej i rozpieszczającej słuchacza - dokonania Amerykanów od zawsze przypominają zjazd heroinowy przebrany w dźwięki, także w wydaniu scenicznym. Nie mogłem odpuścić koncertu w Polsce, zwłaszcza, że grali w gdańskim Drizzly Grizzly, który mam dosłownie "za miedzą".

Wieczór otworzył białostocki Orphanage Named Earth - zespół, który znam doskonale, ale byłem bardzo ciekawy, jak wypadną na większej scenie. Myślę zresztą, że sam zespół równie był tego ciekaw, bo w rozmowie z Hubertem [basistą] usłyszałem: No, na takiej scenie to jeszcze chyba nie graliśmy. Ostatecznie chyba właśnie to okazało się największym problemem zespołu.

 

Każdy z nas na pewno wielokrotnie trafiał na koncerty, które zostały zrujnowane przez nietrafione decyzje akustyka, ale w przypadku Sierocińca nastąpiło zjawisko odwrotne - brzmiał zbyt dobrze. Koncert został zrealizowany wzorowo - słychać było każdy dźwięk, każde uderzenie, a zespół zagrał wyjątkowo dosadnie. W efekcie zabrakło jednak charakterystycznego brudu i chaosu znanych z nagrań studyjnych.

Na płytach największą siłą Orphanage Named Earth jest zgranie ze sobą smutnej, tęsknej melodii z buntowniczą agresją - w Gdańsku ta równowaga została zaburzona. Ekipa zagrała świetnie, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że - nie licząc niektórych szybszych partii - zatraciła swój charakter. Niskie, gardłowe wokale Wojtka Kuczyńskiego od czasu do czasu zdawały się niwelować ten efekt, ale wygląda na to, że dla tej grupy idealne warunki do rozkwitu to mniejsze kluby. To nie był nieudany występ, ale miałem wrażenie, że oglądam zupełnie inną grupę od tej, którą widziałem wielokrotnie wcześniej.

 

W przypadku Eyehategod o przesadnie sterylnej realizacji dźwięki mówić nie można - zespół został nagłośniony wzorowo, ale wskutek obranej stylistyki już z pierwszym dźwiękiem na publikę wylał się niesamowity, szorstki i chropowaty ciężar. Widać było, że w swoim ponurym, wolnym i lekko zabarwionym bluesowymi patentami sludge'u panowie czują się jak ryby w wodzie. Każdy riff, każde uderzenie osiągało niesamowity ciężar, a wysokie, krzyczane wokale Mike'a Williamsa zdawały się rozrywać go od środka. Mimo odgrywania tak emocjonalnie trudnej, wymagającej muzyki nie brakowało w tym luzu i naturalności. Nowoorleańczycy płynęli swoim tempem przez cały wieczór, nawet, jeżeli ciężar muzyki sugerował, że płyną przez morze rtęci.

Show skradł Mike Williams i jego sceniczna prezencja. Boję się myśleć, co wykazałyby badania toksykologiczne jego krwi podczas koncertu - chociaż wygląda o niebo lepiej niż kilka lat temu, przed przeszczepem wątroby, to w połowie koncertu usłyszałem wśród publiczności przerażony głos stwierdzający, że przecież on tu zaraz umrze. Wokalista świetnie się jednak bawił ze zgromadzonymi fanami i fankami, nawet jeżeli na przemian wyznawał im miłość i pokazywał środkowe palce.

 

Trzydzieści lat kariery Eyehategod zdecydowanie nie jest dziełem przypadku - zespół w dalszym ciągu trzyma poziom, pozostaje wierny swojej drodze artystycznej, a jego muzyka przytłacza z dokładnie taką samą siłą i niezmiennie rozsiewa aurę beznadziei. Mówiąc wprost, dostałem dokładnie taki występ, jakiego oczekiwałem. Zresztą nie tylko ja byłem zadowolony - publiczność namówiła Amerykanów na dwa bisy, a zagrany podczas jednego z nich "Everything, Every Day" okazał się chyba najjaśniejszym momentem setu (co jest ciekawe, bo to utwór z nowej płyty, a nie klasyk z dwoma krzyżykami na karku). Najbardziej rozczarowała frekwencja, ale żadnej z grup nie powstrzymało to przed daniem z siebie wszystko.

Rysunki: Edyta Krzyżanowska


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce