Rok 2019 to dla obydwu stołecznych zespołów początek nowej muzycznej drogi. Po długiej i owocnej promocji debiutanckiego "Miasma", której finał miał miejsce podczas tegorocznego Soundrive Festival, muzycy Rosk podjęli ryzyko całkowitej zmiany stylistycznej i na swojej drugiej płycie postawili na folkowo zabarwione oraz akustyczne dźwięki, porzucając przeszywające growle. Post-metal ustąpił miejsca delikatnym, melancholijnym brzmieniom, nie pozbawionym jednak charakterystycznego dla twórczości grupy mroku.
Podczas swojego pięćdziesięciominutowego występu artyści postanowili zaprezentować "Remnants" w całości i był to strzał w dziesiątkę. Kompozycje nabrały jeszcze bardziej mrocznego i hipnotycznego charakteru dzięki wyjątkowej oprawie - muzycy usiedli w półokręgu, a na środku sceny zapalono sześć świec, dokładnie tyle, ilu jest członków zespołu oraz ile utworów znalazło się na płycie. Po zakończeniu prezentacji kolejnych fragmentów kolejne osoby gasiły jedną ze świec, czyniąc z występu rytualny obrzęd. Wokaliści przepięknie uzupełniali siebie nawzajem, a towarzyszący im muzycy swoją niespieszną i emocjonalną grą podkreślali przejmujący nastrój muzyki oraz tekstów traktujących o tęsknocie, zmaganiach ze starością i samotnością. Zagrali szczerze i z pasją, za co słuchacze nagrodzili ich gorącą owacją.
Dla Tides From Nebula Gdańsk jest miejscem szczególnym. To tutaj, jak przyznał ze sceny Maciej Karbowski, w pierwszych latach działalności zespołu na koncertach grupy zaczęła pojawiać się coraz liczniejsza publiczność. W Trójmieście muzycy nawiązali też liczne przyjaźnie, które trwają do dziś, chociażby z członkami Blindead, Spoiwa, czy Moose the Tramp.
Już od pierwszych minut od pojawienia się muzyków na scenie działo się bardzo dużo. Był to koncert kompletny - wielobarwne, szalejące światła, świetnie wyregulowany dźwięk i energia muzyków złożyły się na fantastyczne widowisko, które wywoływało na twarzach słuchaczy szczere uśmiechy, a niektórych wręcz porywało do tańca. Takie reakcje jeszcze bardziej napędzały artystów, którzy dali z siebie maksimum.
Podczas piątkowego koncertu można było usłyszeć kilka nowych kompozycji, pochodzących z albumu "From Voodoo to Zen", a także te znane i lubiane, na czele z "The Fall of Leviathan" czy "Only With Presence", które złożyły się na pełną emocji opowieść. Lekko płynące i kołyszące melodie świetnie współgrały z momentami dynamicznymi, w których prym wiodły na zmianę gitary i syntezatory. Kulminacja wzajemnej wymiany energii nastąpiła w finale, gdy gitarzysta zespołu tradycyjnie zszedł do fanów, by wśród nich zagrać fragment "Tragedy of Joseph Merrick" i przybić z nimi piątki.
Każdy występ Tides From Nebula w B90 to nie tylko muzyka i ekspresja sceniczna, to także długie rozmowy po koncercie. Maciej Karbowski, Przemek Węgłowski i Tomasz Stołowski ze szczerym wzruszeniem przyjmowali od fanów wyrazy uznania, chętnie podpisując płyty i pozując do zdjęć. Wśród publiczności zjawili się zarówno długoletni sympatycy zespołu, jak i osoby, które miały okazję podziwiać muzyków na scenie po raz pierwszy, a Tides From Nebula udowodnili, że na żywo świetnie dają sobie radę także w trójkę.
Rysunki: Edyta Krzyżanowska