Obraz artykułu Mordor Muzik: Dla internetowych celebrytów rap to tylko jeden z elementów istnienia w mediach

Mordor Muzik: Dla internetowych celebrytów rap to tylko jeden z elementów istnienia w mediach

Kto słucha Mordor Muzik? Czy Dorota Masłowska i YouTuberzy mogą rapować? Czy warto próbować sił poza Polską i czy polskość w hip-hopie jest istotną wartością? Między innymi o tym opowiadają Ginger i Majkizioom.

Jarosław Kowal: Irytuje to was, kiedy na początku każdego wywiadu pada pytanie o grime? Grime w waszej muzyce, grime w Polsce i tak dalej.

Michał "Ginger" Reszko: Ale zajebiste pytanie, stary. Super, że o to zapytałeś, borzeczywiście mnie to męczy. A najbardziej męczą mnie pytanie z tezami, dlaczego grime nie jest popularny i dlaczego my kiedyś byliśmy bardziej popularni. Jak ktoś niewiele wie o grimie, to warto przed wywiadem z nami dowiedzieć się nieco więcej i znać kogoś więcej niż tylko Skeptę i Stormzy'ego - byłoby nam bardzo miło.

Mordor Muzik wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.

 

Znam osoby - i to nie są odosobnione przypadki - które na co dzień słuchają metalu albo hardcore punka, ale z waszą muzyką też jest im po drodze. Zauważacie, że wasza publiczność jest bardzo różnorodna?
Mikołaj "Majkizioom" Rajpold: Zauważam przede wszystkim to, że słuchają nas trochę starsze osoby. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dwadzieścia siedem plus. Na pewno w przytłaczającej części są to mężczyźni [śmiech].

Ginger: Cis, hetero, biali [śmiech].

 

Majkizioom: No i na pewno dżointo-palacze. Wynika to prawdopodobnie nie tyle z muzyki, co ze słów. To, o czym mówi Ginger mocno kojarzy mi się z ludźmi, których młodość przypadła na lata 90. i poniekąd skończyli na słuchaniu basowej muzyczki. To niekoniecznie muszą być fani grime'u, nie zdziwiłbym się, gdyby to był też ktoś, kto słucha właśnie hardcore'u albo metalu, bo sam też słucham takiej muzyki.

Ginger: Poza tym patrząc na wyświetlenia muzyki grime - niepomylonej z drillem, niepomylonej z basslinem - to często nie są wysokie wyniki. Czasami słucham czegoś, co ma dwieście pięćdziesiąt odsłuchań na YouTubie, choć ma zrobiony klip i zastanawiam się wtedy, kto właściwie po tę muzykę sięga? To jest Londyn, jakim więc cudem track kolesia, który ma audycję radiową i robi wiele innych rzeczy, przyciągnął tylko tyle osób? Trudno w takim kontekście myśleć, że grime jest jakimś znaczacym zjawiskiem w Polsce, skoro nawet w UK prawdziwy grime - jakkolwiek boomersko i gatekeepersko by to zabrzmiało - wzbudza tak małe zainteresowanie.

Majkizioom: Tej muzy słuchają ludzie, którzy ją robią. To bardzo specyficzna zajawka.

 

Wyciąganie wniosków ze statystyk staje się coraz trudniejsze - z jednej strony ktoś może mieć kilkaset wyświetleń na YouTubie, ale z drugiej kilka milionów na TikToku, może mieć kilkadziesiąt obserwatorów na Facebooku, ale kilkanaście tysięcy na Instagramie.
Ginger: Coś w tym faktycznie jest. Ze wszystkich social mediów, akurat na TikToku mnie nie ma, nie potrafię się do tego przekonać. Ale fejsowi czy instagramowi daję się zahipnotyzować i wciągam się w doomscrolling.

Majkizioom: Ja się przymierzam do TikToka. Walczę z myślami, ale wydaje mi się, że to niezbędne narzędzie, żeby dzisiaj w ogóle egzystować w mediach.

A jakby na to spojrzeć z drugiej strony, na przykład na Soundrive Festival zagracie obok zespołów blackmetalowych, jazzowych, indie popowych czy projektów ambientowych - dla was podejście do występu dla tak zróżnicowanej publiczności w jakiś sposób różni się od występów na przykład na Summer Rave albo w klubie przed własną publiką?
Ginger: Trochę tak, a trochę nie. Schlebia mi znajdowanie się w gronie nie tylko rapowym, z którym zazwyczaj jesteśmy utożsamiani i lubię myśleć, że sam też słucham alternatywnej muzyki... Ale nie zaczynaj mnie grillować z polskiego niezalu, bo będzie przypał. Występowanie w gronie tak różnorodnych muzyków sprawia, że chcę pokazać swój warsztat i swoje podejście do rapowania na maksa. Nie ma u nas hypemana, Majki trochę hype'uje w trybie nakręcającym imprezę, ale skupiamy się na głównym głosie. Lubię pokazać, że potrafię długo rapować jedną zwrotkę w pojedynkę.

Majkizioom: Wydaje mi się, że mocno tam pasujemy i dobrze, że rap jest w line-upie w mniejszości. Czuję, że bardziej pasujemy tam jako projekt alternatywno-niezależny - jakkolwiek to brzmi - niż na stricte rapowy festiwal typu Polish Hip-Hop Festival w Płocku.

Ginger: Ale oczywiście cieszymy się z zaproszenia do Płocka i chętnie się tam pojawimy.

 

Kiedyś, przy zupełnie innej okazji, organizowaliśmy koncert Kalibra i w trakcie planowaniu działań promocyjnych od słowa do słowa dostaliśmy taki komunikat, że właściwie nie powinniśmy nastawiać się na publikę hiphopową, tylko właśnie na tę bardziej "alternatywną". U was jest podobnie?
Majkizioom: Mogli mieć w tym rację. Dzisiaj jako rap czy hip-hop odbiera się głównie newschool. Jak zapytasz dzieciaka z podstawówki o rap, to raczej powie o Żabsonie czy Igim, a nie o Joce albo Nasie.

Ginger: I nie ma się co temu dziwić. Każdy identyfikuje się z ludźmi, którzy są z nim w jakiś sposób związani, chociażby wiekiem.

Majkizioom: Pewnie, ale to ciekawe, że chociaż mamy jedno hasło - "rap" - muzyka jest kompletnie inna.

Ginger: A w latach 90. pewnie te same osoby słuchały i Kalibra, i Dezertera. Po prostu muzyki kontrkulturowej. Tacy ludzie pewnie mają większy problem - a przynajmniej ja go mam - z odnalezieniem się w nowoczesnym rapie. Słucham go bardzo mało, jestem raczej obserwatorem całego zjawiska i podobnie ma wiele osób, które pamiętają poprzednią erę hiphopową. Śledzą to wszystko raczej po to, żeby być na czasie, żeby wiedzieć, kto z młodych jest obecnie popularny, kto jest dobry, kto ma najlepsze bity, ale to tyle.

Jak patrzycie na zjawisko gatekeepingu, pilnowania mitycznej czystości w gatunku przez jego "nestorów", którzy odmawiają autentyczności na przykład komuś, kto zanim zaczął rapować, był YouTuberem? Czy faktycznie ktoś musi trzymać sito przy głośniku, czy rap jest już tak obszernym zjawiskiem popkulturowym, że każdy może próbować sił?
Ginger: Próbowanie sił brzmi trochę tak, jakby to był jakiś challenge. Jakby tu chodziło o wylewanie na siebie wiadra wody. Może faktycznie trochę się to wszystko zaczyna do tego sprowadzać - Hot16Challenge pokazał, jak niski jest próg wejścia do rapu.

Majkizioom: Jak ktoś gatekeepuje na serio, to jest dzbanem i nie chciałbym mieć do czynienia z takim człowiekiem. Myślę, że to nie jest dobre podejście. A jeżeli ktoś gatekeepuje makiawelistycznie, bo chce zaistnieć w mediach, to nawet potrafię coś takiego uszanować, ale wtedy czuję, że jest w tym jakaś ironia i samoświadomość.

Ginger: Gatekeeping jest obecny przede wszystkim w bardziej niszowych dyscyplinach, na przykład w grimie albo w grach RPG czy w grach planszowych.

 

Majkizioom: Ale masz przecież Palucha, który ciśnie, że Multi jest minecraftowcem.

Ginger: A czy to w jakikolwiek sposób zatrzymuje Multiego? To go tylko winduje i utwierdza miejsce YouTubera na scenie hiphopowej.

Majkizioom: To są tak naprawdę dwa różne kościoły - ani jeden na tym niczego nie straci, ani drugi.

Ginger: A pewnie wiele osób pójdzie na koncert obydwu. Wydaje mi się, że nie ma barier w polskim rapie. Nawet jak stand-uperzy albo sportowcy rapowali swoje Hot16Challenge, to z chęcią na to patrzyliśmy. Pół Polski komentowało zresztą, jak rapuje prezydent, co było jakimś kuriozum. Nie ma tego gatekeepingu na większą skalę i jest tak, jak mówisz, że każdy może próbować swoich sił, ale umniejsza to trochę znaczenie rzemieślniczej części rapu... To gatekeeping bardziej w mojej głowie, niż realne próbowanie wywierania wpływu na kogoś.

Często to chyba nie jest nawet patrzenie na umiejętności, a raczej na autentyczność, która jest bardzo subiektywną wartością. Takim przykładem jest chociażby Dorota Masłowska, która z perspektywy osób zainteresowanych literaturą nie ma niczego do udowadniania, ale z perspektywy niektórych osób zainteresowanych rapem jest intruzem w nieswoim świecie.
Majkizioom: Granice tego świata zatarły się dawno temu. Nie wymieniłbym wielu osób, które zajmują się tylko i wyłącznie rapem - to bardzo rzadkie. Dzisiaj funkcjonuje zjawisko internetowego celebryty, który trochę rapuje, trochę się bije, trochę prowadzi Instagrama, trochę TikToka, trochę vloguje, trochę ma kanał na YouTubie. Rap to dla kogoś takiego tylko jeden z elementów istnienia w tych wszystkich mediach. Zabranianie komuś rapowania jest w tej chwili tym samym, co zabranianie komuś walki w klatce ze względu na brak prawilności. Nikt nikomu nie powie przecież, że nie może pokazywać się na TikToku albo na Instagramie, bo dopiero niedawno założył konto, a przed nimi byli inni. Nikt nie powie: Ja byłem na Gronie i na Naszej Klasie, a ty sobie teraz TikToka zakładasz?

 

Ginger: To jest jeszcze nic. Najgorzej, jak łączy się z tym środowisko więzienne czy para-więzienne i zaczyna się pojawiać motyw "sześćdziesiątki" [od art. 60 kodeksu karnego o nadzwyczajnym złagodzeniu kary dla sprawcy przestępstwa, który ujawni informacje dotyczące innych sprawców], zarzuty, że jak kogoś sprzedałeś, to nie możesz rapować. Później pojawiają się setki komentarzy, jedni atakują drugich, kłócą się, kto kogo sprzedał, a tak naprawdę każdy nadal może rapować. Internet pewnie kogoś osądzi surowiej, a kogoś lżej, ale jakbyś miał silną psychę i chciałbyś wykorzystać aferę, bo ktoś cię wyzywa od "sześćdziesiątek", to możesz bez problemu grindować na tym swoją karierę i korzystać z tego, że twoja ksywka pojawia się na każdym portalu. Glamrap znacznie chętniej napisze, że ktoś komuś pocisnął niż o merytorycznej warstwie czegokolwiek [śmiech].


Majkizioom: A pani Dorota niech sobie rapuje, tylko niech się nie tłumaczy w komentarzach, bo przecież jest ponad nami wszystkimi.

 

Ginger: Nikomu nigdy nie musi się z niczego tłumaczyć. Aż nie chce mi się wierzyć, że wchodzi w dyskusje z osobami, które mogłyby zostać pożywką dla jej kolejnej powieści. Pisanie jakichś oświadczeń oceniam bardzo nisko. Wrzuciła ten kawałek z kanału SB Maffija, co uważam za super ruch, ale chyba wszyscy mają świadomość, że gdyby na kanał metalowy wrzucić reggae to znaczna część publiczności nie będzie zadowolona i da o tym znać w komentarzach. Tym bardziej, że kanał SBM ma ogromną moc oddziaływania, wystarczy spojrzeć na sławy, które wyszły od nich - Bedoes, Mata, niemal każdy z graczy, w których zainwestowali czas to już niezależna instytucja. Myślę, że każdy tam doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie będą reakcje na "Motyle", więc po co odnosić się do tego w oświadczeniu?

Przez siedem lat budowaliście napięcie, publiczność czekała na pierwszy album, ale opublikowanie go siłą rzeczy najpierw musiało być kumulacją oczekiwań, a później ich wyzerowaniem. W końcu można było posilić się daniem, na które tak długo się czekało, ale teraz musicie rozbudzić apetyt na nowo. Wiem, że już nad czymś pracujecie, ale czy po wypuszczeniu debiutu jest łatwiej, czy wręcz przeciwnie - sami ze sobą musicie konkurować, żeby przebić to, co wcześniej nagraliście?
Ginger: Bardziej jest tak, że pojawiło się sporo koncertów i w dużej mierze skupiamy się na tym. W międzyczasie coś robimy, ale nie są to jakieś intensywne ruchy.

Majkizioom: Ja bym powiedział, że jesteśmy na urlopie twórczym, bo pierwszy album kosztował nas emocjonalnie więcej niż się spodziewałem. Nasz tryb pracy jest taki, że jak maszyna już ruszy, to działamy, ale póki co nie wrzuciliśmy jeszcze do niej monet. Jak przyjdzie wrzesień czy październik, to usiądziemy do tego i zaczniemy pracować. Co do przebijania samego siebie, to żadne z nas The Rolling Stones, które robi któryś z kolei album i zjada ich presja całego świata. Podejdziemy do tego tak, jak zawsze - na chilloucie.

 

Gdzieś trafiłem na news, że zapowiadacie drugi album jeszcze na ten rok.
Majkizioom: [śmiech] Nie jest to wkluczone, choć jak teraz powiedziałem "wrzesień-październik", to może się wydawać, że mamy mało czasu, ale wszystko jest do zrobienia.

A czy jesteście zadowoleni z wyników "Mordor CD"? Jak zestawić je z wynikami wielu projektów rockowych, elektronicznych czy najogólniej mówiąc "alternatywnych", to wypadacie bardzo dobrze, ale na tle raperów ze szczytów OLiS, którzy mają po kilka milionów wyświetleń na YouTubie, wychodzi znacznie mniej. To nie są oczywiście zawody, ale czy zdołaliście osiągnąć mniej więcej to, na co liczyliście?
Ginger: Zawsze chce się więcej. Jak większość z nas, jesteśmy ludźmi zorientowanymi na życie w systemie kapitalistycznym i nie ma co udawać, że jest inaczej.

Majkizioom: Jeżeli mielibyśmy porównywać siebie z tymi największymi z polskiego rapu, to właściwie nie istniejemy. Jeżeli jednak porównujemy siebie z artystami niezależnymi - takimi, jakich zapraszacie na Soundrive - to wyniki mamy całkiem zadowalające.

Wydaje mi się, że łatwo można wpaść w pułapkę porównywania siebie z innymi i odczuwania z tego powodu goryczy. Powiedzmy, że patrzycie na jakiś klip Mesa, który dobija do czterech milionów odsłon, a czujecie, że jakościowo w niczym przecież mu nie ustępujecie i już zaczyna kiełkować presja. Da się przed tym uchronić?
Ginger: Teraz już tak nie mamy. Może były takie czasy, ale wiemy już, gdzie jesteśmy. Wiemy też, że w każdej chwili może to pyknąć trochę mocniej, że - jak powiedziałeś - w niczym nie ustępujemy i nie mamy wiele więcej do nauczenia się. Lekki niedosyt jest, ale finansowo wyszliśmy na plus. Może bez szału, ale jako side hustle jest okej.

 

Kilka lat temu można było powiedzieć, że bariera językowa uniemożliwia komuś rapującemu po polsku międzynarodową karierę, ale dzisiaj mamy przykłady podopiecznych wytwórni 88rising promującej artystów z Chin albo artystów pokroju Face'a czy Oxxxymirona z Rosji, którzy cieszą się ogromną popularnością na całym globie, więc chyba nie jest to już przeszkodą nie do pokonania. Tym bardziej, że wasze produkcje są na światowym poziomie. Myśleliście o spróbowaniu sił poza Polską?
Ginger: Mówiłem Majkiemu, żeby mnie olał i wydał EP-kę na Wielką Brytanię, bo według mnie język polski jednak ogranicza zasięg.

 

Majkizioom: Kraje, które wymieniłeś to są duże rynki muzyczne. Język mandaryński to pierwszy język świata, w rosyjskim mówi połowa Azji - po angielskim to dwa najbardziej, powiedzmy, uniwersalne języki. Podobnie jest z językiem hiszpańskim w Ameryce Południowej albo z francuskim w dawnych koloniach, a w przypadku polskiego czegoś takiego nie ma. Na początku rozmowy Ginger wspominał, że ogląda grime'owe teledyski, które mają po dwieście kilka wyświetleń - to już niewiele, więc polska nisza byłaby zupełnie niepotrzebna. Może słuchaliby jej Roman z Władkiem, którzy stoją pod sklepem i puszczają muzykę z JBL-a.

Ginger: Według mnie bity Majkiego - bez informowania, skąd pochodzi - są w stanie zrobić robotę w UK i widziałbym je na tamtejszych sesjach radiowych, ale tak naprawdę każdy brytyjski DJ ma już dziesięciu-piętnastu ziomków-producentów, którzy też robią zajebiste bity, więc trudno się dziwić, że wybiera swoich, a nie kogoś z Polski. Kilka razy wysyłałem paczki bitów do różnych DJ-ów, ale nikt z nich tego nie użył. Wydaje mi się, że jakiś potencjał jednak jest, żeby to poszło dalej, zwłaszcza w bardziej odjechanych bitach Majkiego.

Jak już wracamy do grime'u, muzyki w stu procentach kojarzonej z Wielką Brytanią, to pojawia się pytanie, czy pochodzenie jest w rapie aż tak ważne? Nie da się zaprzeczyć, że Londyn ma swoje brzmienie, Nowy Jork ma swoje, ale to są ewenementy i ilekroć słyszę debaty o polskości rapu wykonywanego nad Wisłą, nie zastanawiam się, czy mamy faktycznie coś swojego, czy nie, a raczej, czy to w ogóle ma znaczenie?
Majkizioom: Wydaje mi się, że ma, bo rap to w połowie warstwa liryczna i ta lokalność daje się poznać właśnie po słowach. Nie da się ukryć, że w zakresie muzycznych inspiracji wszystko jest zaczerpnięte ze Stanów albo z Wielkiej Brytanii, albo można jeszcze głębiej szukać na przykład w kierunku Jamajki, prześledzić całą historię muzyki post-soundsystemowej czy rapowej. W każdym kraju rapuje się jednak o własnych przeżyciach, o wychowywaniu się w tym konkretnym miejscu, przez pryzmat którego patrzy się na świat. Kultura, którą jesteśmy otoczeni, czasy i miejsca w jakich dorastamy - to wszystko ma duże znaczenie i pozwoli odróżniać, skąd wywodzi się ten czy inny rap.

 

Ginger: To dlaczego kawałek "Schodki" Maty jest takim hitem? Można by pomyśleć, że będą się z nim utożsamiać ludzie z Warszawy, a słucha się go wszyscy.

 

Majkizioom: Każda małoletnia ekipa ma swoje "schodki". Ja akurat miałem górkę na osiedlu, na której się spotykaliśmy. Zawsze teksty będą interpretowane po swojemu, zawsze te "schodki" będą pokumane z własną miejscówą, gdzie piło się pierwsze piwa, paliło pierwsze dżointy i podrywało dziewczyny.

To już nawet nie jest polskość w rapie, tylko perspektywa "małej ojczyzny".
Majkizioom: Tak, ale można ten kawałek uogólnić do opisu współczesnego nastolatka. Takiego po pierwszej miłości, wchodzącego do liceum, który nadal buja się po mieście z ziomkami i to jest jego życie. Dlatego dzisiaj kawałek "Schodki" jest wesoły i fajny, a kiedyś o swoich "schodkach" rapowali Wzgórze Ya-Pa 3 albo Molesta - u nich to była ławka, na której opierdalałeś skuna i jabola, a na ośce w każdej chwili mogłeś dostać wpierdol. Muzycznie było to smutniejsze i utrzymane w zupełnie innym klimacie, ale demograficznie to jest dokładnie ta sama grupa odbiorców, tylko czasy się zmieniły.

 

Ginger: Musiało w tym być coś uniwersalnego, bo inaczej w 1998 roku w Gnieźnie albo Kędzierzynie-Koźlu gdyby ludzie usłyszeli Molestę, nie czailiby do końca, o czym oni rapują. Jest tam trochę tematów typowo warszawskich. Wydźwięk zawsze był jednak na tyle jasny, że ludzie potrafili powiedzieć: To jest o mnie. Jak ktoś słyszał: Nadchodzą w kapturach postacie, to nie mnisi, od razu wiedział, o kogo chodzi. Dlatego w warstwie językowej pochodzenie jest ważne, a w muzycznej...

Majkizioom: ...szkoda, że nie jest. Nie możemy jako Polska poszczycić się żadnym nurtem muzyki elektronicznej, który byłby naszym tworem. Nie możemy powiedzieć, że wymyśliliśmy chociażby jakiś podgatunek techno czy cokolwiek takiego.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce