Obraz artykułu Andy Lefton: Wyobraźnia to siła, która pozwala wychodzić poza schematy

Andy Lefton: Wyobraźnia to siła, która pozwala wychodzić poza schematy

Zawsze imponowali mi artyści z nienasyconym głodem twórczym, którzy co rusz próbują realizować się na różnych płaszczyznach, a jednocześnie bez większego problemu zachowują spójność. Daje to obraz artysty kompletnego, który wie, co chce powiedzieć i pokazać. Przykładem takiego artysty jest Andy Lefton - weteran, który zjadł zęby na punk rocku, a jednocześnie na co dzień wykracza znacznie dalej niż tylko do zatęchłych squotów.

Jaka jest rola wyobraźni?

To bardzo ciekawy temat. Kiedy byłem młodym punkiem, miałem skórzaną kurtkę z ćwiekami, a na jej ramieniu napis all power is imagination. Wyobraźnia jest potrzebna - musisz ją mieć, żeby zachować kontrolę nad swoim życiem i nad swoimi myślami. I nie chodzi mi o wyobraźnię jako tworzenie fantastycznych konceptów w głowie. Mam na myśli wyobraźnię jako siłę, która pozwala myśleć niezależnie, wychodzić poza utarte schematy. Mógłbym o tym opowiadać bez końca.

Jesteś muzykiem, grafikiem, tworzysz filmy animowane, a to dopiero wierzchołek góry lodowej. W pewnym momencie pomyślałem, że Andy Lefton jest fikcyjną osobą, wymyśloną przez cały kolektyw artystyczny, żeby podpisywać prace wspólnym nazwiskiem. Którą ze swoich aktywności uważasz za najważniejszą?

Animacje i grafika to moja praca, ale wykonuję ją z pasji. W pewnym momencie życia nie byłem pewien, jak jeszcze mogę siebie wyrażać poza muzyką, więc poszedłem w tym kierunku. Dało mi to dużo autonomii. Gdybym jednak musiał wybrać tylko jedną dziedzinę, prawdopodobnie postawiłbym na muzykę. Nawet mimo świadomości, że przy graniu, jakie lubimy nie można tego traktować jak zawodowej kariery. Oprócz muzyki potrzebna jest praca. Ten układ daje równowagę. Dwadzieścia lat temu, kiedy grałem w Provoked, zaczynałem pracę przy animacjach. To był dla nas intensywny czas, byliśmy bardzo aktywni, graliśmy sporo koncertów i przylatywaliśmy do Europy. Nie podobało się to mojemu przełożonemu, powiedział wprost, że nie mogę mieć i pracy, i zespołu. Musiałem wybierać, choć było to absurdalne. Skoro wywiązywałem się ze swojej pracy, to jak można było ograniczać czyjąś kreatywność? Powiedziałem, żeby poszedł do diabła. Później zajmowałem się animacją na własną rękę. Najważniejsza jest równowaga, która pozwala spełniać się na kilku płaszczyznach.

 

Wspomniałeś, że podejmowałeś się nowych aktywności, bo ciągle szukałeś sposobu, żeby wyrazić siebie. Czujesz, że teraz udaje ci się to w pełni czy wciąż poszukujesz nowych sposobów?

To nieustannie trwający proces. Myślę, że wielu artystów tak ma. Ciągle szukasz nowych wyzwań, ciągle chcesz się sprawdzać. Ale to zarazem młot obosieczny - z jednej strony ciągle chcesz podnosić poprzeczkę wyżej, z drugiej przy takim podejściu ryzyko wypalenia się wzrasta. Dla niektórych to narkotyk - ciągle szukasz formy, ciągle chcesz tworzyć. U mnie to ciągły proces - codziennie budzę się z nowymi pomysłami, codziennie chcę coś robić. Nie wiem, czy to się kiedykolwiek skończy, czy kiedykolwiek stwierdzę, że jestem zadowolony i zrobiłem wszystko, co chciałem zrobić.

Na początku War//Plague było bardzo aktywne, niemal co roku wypuszczaliście nowe wydawnictwo, ale po "Into the Depths" z 2018 roku nie wydaliście już niczego. Skąd się wzięła ta przerwa?

Kiedy wyszło "Into The Depths", mieliśmy już napisane utwory na nowy album. Najpierw spędziliśmy jednak wiele czasu na trasach koncertowych, w później pojawił się covid. Podczas pandemii wróciliśmy do pracy nad materiałem, a Phobia Records niedługo wyda nasz nowy album. Tłocznie winylowe mają obecnie zapchane terminy, więc trudno przewidzieć, jaka będzie dokładna data premiery. Nastawiamy się na lato 2022.

 

Jesteś wielokrotnie nagrodzonym twórcą filmów animowanych, chyba najbardziej znane Twoje dzieło to "Two Worlds".

"Two Worlds" był najtrudniejszym z dotychczasowych projektów - tworzyłem ten film dosłownie przez lata. Jestem wybredny, jeżeli chodzi o wygląd i detale. Otoczenie filmu jest dla mnie bardzo ważne, a ten był dodatkowo wymagający od strony technicznej. Musiałem poczekać, aż pojawiły się rozwiązania technologiczne, które pozwalały na wyrażenie tego, co naprawdę chciałem przekazać. Oczywiście później musiałem się nauczyć używać tych wszystkich rozwiązań i ostatecznie przy niczym w życiu nie napracowałem się tak bardzo , jak przy tym filmie. Obecnie tworze nową animację, pracuję nad nią od około roku. Będzie dla mnie równie wymagająca co "Two Worlds".

 

Otoczenie "Two Worlds" zainspirowały "Gwiezdne wojny"? Sposób, w jaki przedstawiłeś pustynną planetę budzi dość silne skojarzenia.

Oczywiście, masz rację, ale nie zakładałem, że będzie to przypominać "Gwiezdne wojny". Nie chciałem odtworzyć planety Tatooine. Po prostu podobało mi się to środowisko - myślę, że sporo z nas lubi rozległe pustkowia. Mam taką dziwną obsesję na punkcie izolacji... Nie jestem pustelnikiem, uwielbiam być pośród rodziny czy przyjaciół, ale koncept odizolowania i prób przetrwania mocno do mnie przemawia. O tym jest "Two Worlds".

Twoje okładki i grafiki mają wiele wspólnych cech - zawsze jest na nich dużo otwartej przestrzeni i wyraźnie widoczne niebo.

Uwielbiam rozlegle krajobrazy bez wielu szczegółów. Nowy film nad którym pracuję, "World Suicide", ma bardzo zbliżone otoczenie do "Two Worlds", ale nie myślałem o tym, układając tę historię w głowie. Dotarło to do mnie już na etapie produkcji. Zresztą, nawet tytuł jest zbliżony.

 

Myślisz, że Ziemia skończy kiedyś jako taka pustynna planeta?

Mam nadzieję, że nie, ale jest to całkowicie prawdopodobne. Ludzkość zmierza w tym kierunku, przyroda może ponownie zagarnąć Ziemię. Przetrwa to, czego my nie damy rady przetrwać. Pustynny krajobraz przyszłości jest możliwy, ale raczej skłaniam się ku przekonaniu, że przyroda prędzej czy później zdominuje planetę.

 

W jakimś stopniu to optymistyczne, przynajmniej natura przetrwa...

Jesteśmy częścią natury. Nawet jeżeli nie wierzę w człowieka na chmurce nad nami, to gdzieś w naszych korzeniach jest po prostu natura. Ludzie od zawsze mają do niej szacunek, potrafią z nią koegzystować i myślę, że wciąż jesteśmy w stanie przetrwać wspólnie. Są ludzie tacy jak ja czy ty, którzy pragną tego, ale to bardzo trudne zadanie w czasach zepsucia i chciwości. Zobacz, co dzieje się na świecie - wojna, epidemie, zachłanność. Wszystko to utrwala mizantropię, ale mimo wszystko wierzę, że to tylko epizod w historii ludzkości.

Jestem pod wrażeniem zaprojektowanego przez ciebie loga Tau Cross, ale to chyba jedyne, jakie stworzyłeś. Myślałeś o zajmowaniu się tym w szerszym zakresie?

Nie, bo uważam, że nie jestem grafikiem. Pracuję przy grafikach i zajmuje się tworzeniem projektów, ale nie postrzegam siebie jako osobę zajmującą się tym w pełni. Jeżeli chodzi o ten konkrety projekt, to za sam pomysł odpowiadał Rob [Miller - lider Tau Cross i Amebix], który narysował prosty szkic. Ja go po prostu wziąłem i przekształciłem.

 

Nie chcę drążyć tematu rozpadu Tau Cross, bo chyba wszystko zostało już powiedziane. Zastanawiam się natomiast, czy nie próbowałeś dalej współpracować z Awayem [Michelem, Langevinem - perkusistą Voivod]?

Tak było przez moment. Zaraz po spaleniu mostów za Tau Cross, po tym jak Rob nas wystawił, chciałem razem z pozostałymi członkami Tau Cross kontynuować współpracę w jakiejś formie, ale to nie wyszło. Away jest cholernie zajęty w Voivod. Dalej jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i mamy ze sobą kontakt, ale muzycznie chyba nic z tego nie wyjdzie. Próbowałem też zacząć coś z Jonem [Miserym - gitarzystą], nawet zaczęliśmy pisać muzykę, ale też nic z tego dalej nie wyszło. Zobaczymy, może coś w przyszłości się zmieni. Okres działalności Tau Cross był dla mnie jednym z najbardziej niesamowitych w życiu. Czułem, że wszyscy pozostali odbierali to podobnie. Byliśmy bardzo zgraną rodziną. A potem wszystko się rozleciało. Tau Cross był jednocześnie wspaniałym i koszmarnym doświadczeniem.

 

Nasz wspólny znajomy, Wojtek z Sanctus Iuda i Orphanage Named Earth, powiedział w wywiadzie: Punk to muzyka dla ludzi wrażliwych. Zgadzasz się z tym?

Nie słyszałem tego stwierdzenia wcześniej, ale podejrzewam, że chodzi o wrażliwość na ludzi i wrażliwość emocjonalną. Tak, w dużym stopniu się zgadzam. Punk zawsze był dla mnie przestrzenią dla ludzi, którzy nie chcą się pogodzić z tym, jak wygląda ten świat. Taka mała społeczność otwartych ludzi, nastawionych na akceptację siebie i innych takimi, jacy są.

Jaki koncert uważasz za najlepszy, w którym uczestniczyłeś?

Niech się zastanowię, to trudne pytanie [śmiech]. Wybrałbym trzy koncert ex aequo - Amebix, który widziałem jeszcze przed Tau Cross i do tego Killing Joke oraz Motörhead. Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, Skitsystem też zawsze był niesamowity.

 

Jak wspominasz wizytę Provoked w Polsce?

Bardzo mgliście [śmiech]. Pamiętam koncert w Gdańsku [w nieistniejącym już klubie Negatyw]. Było niesamowicie. Graliśmy z Filth of Mankind, których uważałem wtedy za najlepszy zespół na świecie. Zagraliśmy z nimi więcej sztuk i to był kluczowy punkt całej trasy. Granie z nimi to jedno, ale przede wszystkim wspominam oglądanie ich co noc. Niesamowity czas. Pamiętam, że wszystkie koncerty byłe udane, a ludzie bardzo gościnni. Atmosfera była niesamowita, znacznie lepsza niż na koncertach w Stanach Zjednoczonych.

 

Jakbyś opisał, czym jest sztuka?

Sztuka jest czymś bolesnym i paradoksalnie mam na myśli pozytywne znaczenie tego słowa. Jako artyści czasami doprowadzamy siebie do szaleństwa. Sztuka jest męcząca - psychicznie, emocjonalnie, czasami fizycznie. Ale to jest w niej piękne. Zawsze pozwala zbliżyć się do jakiegoś rezultatu, z którego i tak nigdy nie jesteś w stu procentach zadowolony. Uczucie towarzyszące ukończeniu jakiegoś zadania jest nie do opisania. Masz pod oczami wory od zmęczenia, ale czujesz, że osiągnąłeś swój cel.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce