Obraz artykułu Luty: Gdybyśmy grali indie rocka, diabeł i tak by się w nim czaił. Inaczej nie potrafimy

Luty: Gdybyśmy grali indie rocka, diabeł i tak by się w nim czaił. Inaczej nie potrafimy

Oldschoolowy black metal grany przez młodych chłopaków w koszulach z sieciówek? Brzmi jak jeden z wielu śmieszkowych projektów, ale Luty jest zupełnie na serio, a ich surowizna ma wiele wspólnego z Celtic Frost albo wczesną Sepulturą. Z okazji występu grupy na tegorocznym Soundrive Festival, rozmawiam z Szymonem Stankiewiczem o zasadach, podcaście i byciu sobą.

Łukasz Brzozowski: Zdarza się wam myśleć o muzyce w ortodoksyjny sposób?

Szymon Stankiewicz: Czasem się zdarza, ale nawet nie w kategoriach, że coś wolno, a czegoś nie wolno - pewne rzeczy dyktuje nam gust. Na jednej z ostatnich prób stworzyliśmy bardzo fajny riff, ale mimo tego, musieliśmy go upiększyć. Uznaliśmy, że jest w nim za mało szatana. Sytuacje w tym stylu są u nas całkiem częste i w ogóle nie dbamy o to, by odcinać się od ortodoksyjnego myślenia o muzyce.

 

Jak rozumieć, że nie odcinacie się od ortodoksji, skoro dzisiaj black metal to bardzo plastyczny gatunek?

Jeśli napisalibyśmy numer po brzegi wypełniony riffami rodem z lat 90. i uzupełnilibyśmy go tekstem w podobnej konwencji, nie narzekalibyśmy, że całość brzmi zbyt oldschoolowo, tylko poszlibyśmy z nią dalej. Gramy to, co akurat nam wychodzi i nie próbujemy dokonywać przemyślanych wyborów stylistycznych. Jeśli coś jest fajne, zostaje użyte, a wszystko dookoła ma znacznie mniejsze znaczenie.

Jesteście przywiązani do najbardziej powszechnej konwencji black metalu, gdzie diabeł i mistycyzm mówią jednym głosem?

Oczywiście, że tak - szatan musi być [śmiech]. Nie ma to jednak żadnego związku z naszą muzyką. Gdybyśmy grali coś z zupełnie innej bajki, mielibyśmy pewnie identyczne teksty oraz otoczkę. W tym klimacie czujemy się najbardziej swobodnie, więc póki co niczego nie zmieniamy.

 

Ale black metal zna bardzo wiele przykładów, w których nie musi być szatana.

Owszem, dlatego nie przekonuję nikogo, że szatan musi występować w muzyce jako takiej czy nawet black metalu w ogóle, ale u nas już jak najbardziej. Nawet gdybyśmy grali jakiegoś indie rocka, diabeł i tak by się w nim czaił. Inaczej chyba nie potrafimy.

 

Wałkuję ten wątek, ponieważ Luty działa w oderwaniu od skojarzeń z "kodeksem zasad" i żelazną powagą drugiej fali black metalu. Wyobrażasz sobie funkcjonowanie jak dzisiejsze klony Mayhem, Darkthrone, a może nawet kapele warmetalowe?

Jeśli tworzylibyśmy muzykę w stylu, który przytoczyłeś, jednocześnie będąc takimi osobami, jakimi obecnie jesteśmy, byłoby to co najmniej głupiutkie.

 

Jakimi osobami jesteście?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie z marszu. Mamy specyficzne charaktery i raczej nie dalibyśmy rady tworzyć black metalu od linijki, w pieszczochach, corpse-paintach czy innych tego typu rzeczach, bo poskładalibyśmy się ze śmiechu. Nie interesują nas takie elementy, szukamy w muzyce czegoś zupełnie innego. Tego, co potrafi porwać i przyspieszyć bicie serca. Oczywiście nie chodzi o obrażanie kogokolwiek, ale gramy swoje, zamiast skupiać się na wiernym odtwarzaniu stylu rozpracowanego przez innych ludzi dawno temu. Może ktoś powie, że to niezgodne z gatunkowymi ideałami, ale gdybyśmy skupiali się na nich, pewnie szybko pogrzebalibyśmy ten zespół.

Czego szukacie w muzyce? Krytykujesz pewne zjawiska, ale posługujesz się ogólnikami, nie konkretami.

Nie jestem na takiej pozycji, żeby krytykować cokolwiek, ale moim zdaniem w muzyce najważniejsza jest emocja przekazywana na żywo. Jeśli umiesz wypluć swoje uczucia i bez cenzury zaprezentować je innym, to znaczy, że osiągnąłeś sukces. Wydaje mi się, że Jakub również podziela ten tok myślenia. Poza tym lubię, kiedy czyjaś twórczość robi mi źle, czyli zapewnia jakiś rodzaj niepokoju, a nawet dyskomfortu i wytrącania z równowagi. Może dlatego Luty brzmi jak brzmi.

 

Wydaje ci się, że Luty może robić słuchaczowi źle?

Z jednej strony nie powinienem tego oceniać, ale z drugiej czuję ten pierwiastek w naszych kawałkach, co oczywiście bardzo cieszy, bo do tego dążę. To dosyć trudne zagadnienie, nie mam bladego pojęcia, jak ludzie odbierają naszą muzykę. Gdybym miał pistolet przyłożony do głowy, odpowiedziałbym, że niektórzy ludzie mogą postrzegać Luty w taki sam sposób jak ja.

 

Wystarczy wejść na Facebooka, poczytać komentarze i będziesz wiedział, co sądzą słuchacze.

Nie chcę być chamski, ale bardzo słabo idzie mi przywiązywanie wagi do opinii związanych z naszym zespołem. Gdybym miał się tym przejmować, pewnie co chwilę odświeżałbym Facebooka w poszukiwaniu nowych komentarzy, ale nie robię tak i dobrze się z tym czuję. Po prostu nie lubię rozmawiać z innymi o mojej muzyce, a już tym bardziej czytać recenzji czy artykułów dotyczących Lutego. Skupiam się przede wszystkim na przeżywaniu rzeczy związanych ze sztuką, robię je dla siebie, nie dla innych.

 

Obydwaj jesteśmy zoomerami i wiemy, że wielu artystów w naszym wieku łaknie internetowej uwagi - u ciebie zupełnie tego nie czuć.

Łaknienie uwagi zaspokajam przede wszystkim na koncertach. Wtedy znajduję się w centrum, przekazuję to, co chcę przekazać i wiem, że jakieś grono słuchaczy jest skupione na mnie. Po występach bywam zaczepiany przez ludzi i nie ma co ukrywać - w jakiś sposób przepadam za tym uczuciem. Na szczęście poza wspomnianymi okolicznościami, unikam brylowania, gdzie się da czy epatowania sobą dla samego epatowania - mam zupełnie inny charakter.

Określacie się jako nierytualny black metal - to prztyczek w nos pretensjonalnych pogrobowców Urfaust czy nawiedzonych metalowców modlących się do tekstów Deathspell Omega?

Chodzi chyba o to, że zawsze zastanawiała mnie łatka zespołu blackmetalowego, którą nam przylepiono, ale zaadaptowaliśmy ją bez większego problemu. Jesteśmy nierytualni w takim znaczeniu, że nie uciekamy się do wymyślnej duchowości czy poszukiwaniu wrażeń w jakichś odmiennych bytach. Skupiamy się na tym, co przyziemne i bardzo ludzkie. Rzadko wędrujemy po lasach, raczej nie wyjemy do księżyca, zamiast tego obserwujemy zdarzenia dookoła nas. Luty to muzyka jak każda inna, może trochę bardziej specyficzna.

 

Z czego wynika to podejście? Rzeczywistość przygniata was na tyle, że nie potrzebujecie fantazji?

Chyba tak, a dodatkowo jesteśmy nieco zmęczeni stereotypowym postrzeganiem black metalu. Aura dookoła tego gatunku, kodeks zasad, o którym wcześniej wspominaliśmy i inne bzdury w tym stylu zupełnie nas nie rajcują. Wolimy podążać własną drogą niż zastanawiać się, co powie o nas standardowy metalowiec.

 

Jest w takiej muzyce miejsce ironię albo nawet żartobliwość?

Istnieje w tej muzyce miejsce na wszystko, bo jej początkowym założeniem było przełamywanie granic i brak ograniczeń. Ta idea jest nam bardzo bliska, dlatego nie nakładamy sobie żadnego kagańca.

 

Poruszyłeś bardzo istotną kwestię - wiele osób chciałoby, żeby black metal zatrzymał się w okolicach "De Mysteriis Dom Sathanas", a w najgorszym wypadku przy "Anthems to the Welkin at Dusk".
Można powiedzieć, że w jakimś sensie działamy w kontrze do tego typu myślenia. Nie muszę chyba nikogo specjalnie przekonywać, wystarczy spojrzeć na naszą stylówkę albo poczytać teksty, ale to wynik osobowości przerzuconej na muzykę, a nie zamierzonego działania.

Odnoszę wrażenie, że bliżej wam do Gruzji czy Biesów niż chociażby do Thorns, więc ciekawi mnie, czy do tworzenia zainspirowała was post-odrazowa fala black metalu.

Na pewno Odraza czy Biesy są dosyć istotnymi zjawiskami na polskiej scenie, ale nie zaczęliśmy grać przez te projekty. Tworzymy razem od mniej więcej pięciu lat - kiedyś pod innymi szyldami niż Luty - i cały czas robimy dosyć podobną muzykę. Biegniemy własnym torem, a skojarzenia ze wspomnianymi składami są raczej efektem przypadku, niż bliskiego powinowactwa z nimi. Powiem więcej - gdybym musiał wskazywać kapele, które wpłynęły na nasze brzmienie, strzelałbym oldschoolowymi nazwami, z nowszych wskazałbym chyba jedynie Furię.

 

Dlaczego od drugiej połowy zeszłego roku nie pojawił się żaden odcinek publikowanego dosyć regularnie Lutcastu?

Miałem nadzieję, że poruszymy ten temat, bo chciałem wspomnieć o planach na dalszy rozwój tego bytu. W zeszłym roku zakończyliśmy pierwszy sezon Lutcastu, więc zrobiliśmy sobie krótką przerwę, ale już niedługo startujemy z drugim. Teraz na pewno zrobimy to ładniej, dlatego spodziewajcie się przynajmniej paru premierowych odcinków.

 

W jaki sposób ładniej?

Tym razem nie będziemy pili podczas nagrywania. Ponadto położymy znacznie większy nacisk na przygotowanie się do omawianych tematów, a do tego wszystko ładnie zmontujemy. Podejdziemy do podcastu profesjonalnie.

 

Lutcast jest interesujący, ponieważ sprawialiście wrażenie kolegów dyskutujących w knajpie, a nie ekspertów w danej tematyce.

Każdy lubi wypić piwko i pogadać, więc czemu tego nie nagrać? Wyszliśmy z tego założenia, ale teraz uznaliśmy, że warto podciągnąć naszą działalność w tym zakresie trochę wyżej.

 

Skąd potrzeba zmian?

Chyba z ciekawości. Najzwyczajniej w świecie mamy ochotę zobaczyć, jak nam to wyjdzie, jeśli obierzemy nieco odmienną strategię. Jak będzie fajnie, zostaniemy przy tej formule, a jak nie, wrócimy do wcześniejszej. Trudno tu o głębszą motywację - chcemy pobawić się i próbować różnych rzeczy.

Jakiś czas temu napisałeś na Facebooku, że nie lubisz, gdy słowo "artysta" jest używane pochopnie, a nawet przyziemnie. Czy twoim zdaniem za sztuką i artyzmem powinna stać podniosła atmosfera?

Nie wiem, czy podniosła atmosfera to dobre określenie, ale jestem za tym, by rozgraniczyć pojęcia "artysta" i "muzyk". Tym drugim może zostać każdy - wystarczy wziąć gitarę i na niej pobrzdąkać, nie ma w tym żadnej filozofii. Natomiast żeby zostać artystą, należy wykraczać poza schematy myślenia i robić coś więcej niż tylko znośne rzeczy. Za artyzmem musi iść bardzo wyrazista osobowość, a nawet aura popierdoleńca. Niestety daleko mi do tego, dlatego jestem po prostu grajkiem.

 

Jaka jest najzabawniejsza rzecz związana z metalem?

Chyba rozmawianie z ludźmi po koncertach - to moje wielkie hobby. Nie zawsze jestem w stanie pogadać ze wszystkimi, ale jeśli mam taką możliwość, bardzo chętnie z niej korzystam.

 

Luty wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce