Obraz artykułu Klaudia Daliva: Granie na ulicy to najbardziej wiarygodna weryfikacja, jaka istnieje

Klaudia Daliva: Granie na ulicy to najbardziej wiarygodna weryfikacja, jaka istnieje

Zaczynała od grania radiowych hitów na ulicy, obecnie jest podopieczną Sony Music z wielkimi marzeniami i ambicjami. Obracająca się dookoła indie popu i indie rocka Klaudia Daliva wystąpi na tegorocznej edycji Soundrive Festivalu, więc przy tej okazji porozmawialiśmy między innymi o hobby, minusach polskiej branży gastronomicznej oraz różnicach dzielących Warszawę i Trójmiasto.

Łukasz Brzozowski: Co najbardziej lubisz robić latem?

Klaudia Daliva: Odpoczywać w cieniu. Nie przepadam za całodniowymi upałami, mam taki styl ubioru, że lubię się czymś zakryć.

 

Pytam, ponieważ twoja muzyka brzmi jak ścieżka dźwiękowa do radosnych letnich chwil, kiedy myśli się tylko o przyjemnościach.

Trafiłeś w dziesiątkę. Co więcej, odkąd pamiętam dzielę czas na dwa okresy. Jeden z nich to zima i jesień, kiedy zaszywam się w domu, tworzę piosenki i wyzwalam kreatywne pomysły - wtedy przygotowuję najwięcej materiału z myślą o płytach czy koncertach. Drugi okres to lato, czyli odpoczynek, relaks i zwolnienie tempa, ale też przestrzeń do zademonstrowania ludziom, co udało mi się zrobić przez resztę roku. Tryb "zimowy" rozpoczynam w sierpniu - w momencie, gdy lato ma się ku końcowi - i przyznam, że mógłby trwać znacznie dłużej, bo kocham komponować.

Tworzenie daje ci więcej radości niż odpoczynek?

Już na początku przygody z muzyką robiłam to dosyć intuicyjnie, nie myśląc o tym, czy kiedyś popchnę tę zabawę w poważniejszym kierunku, czy nie. Z czasem zaczęło mi się to podobać, zwłaszcza, gdy po raz pierwszy stanęłam na dużej scenie i doszłam do wniosku, że warto się napracować i przygotowywać piosenki, które mogą polubić inni ludzie. Tak, bym nie tylko ja mogła się nimi cieszyć.

 

Czy za zmianą podejścia poszła również większa pieczołowitość w komponowaniu?

Moje podejście zmienia się na bieżąco, wszystko jest kwestią chwili, ale zauważam, że filozofia tworzenia wygląda teraz inaczej niż w przeszłości. Na początku pisałam numery tylko dla mnie - inne rzeczy dookoła niezbyt mnie interesowały. To zresztą słychać, bo wczesne kawałki brzmią zupełnie inaczej niż te najświeższe. Wtedy opisywałam sprawy dotyczące w stu procentach mnie, zaglądałam w głąb siebie, przez co całość była bardzo osobistym doświadczeniem. Potrafiłam przedstawiać historie na przykład o tym, że rozwiązały mi się buty, a teraz - kiedy wiem, jak dużo osób tego słucha - zwracam uwagę na uniwersalność i zrozumiałość przekazu.

 

Poczułaś imperatyw wewnętrzny, który kazał ci otworzyć się na ludzi?

Nie pochodziło to z wnętrza - dostałam mnóstwo sugestii od różnych osób. Dotarły do mnie głosy, że moja twórczość ma potencjał, że może przebić się naprawdę daleko, co wpłynęło na zmianę stylu pracy. Dlatego też zmodyfikowałam przekaz i zaczęłam tworzyć rzeczy, które z większym prawdopodobieństwem dotrą do szerszego grona odbiorców - zwłaszcza od czasu, kiedy podpisałam kontrakt z Sony. Teraz muszę uważać na słowa i ważyć je. Skoro dostaję możliwość powiedzenia czegoś mądrego lub ciekawego, chcę zrobić to w najlepszy możliwy sposób.

Ale cudze sugestie potrafią obedrzeć artystę z indywidualizmu.

Dlatego na to uważam. Chcę zachować wszystko, czym obecnie jestem, ale nie zamykam się na możliwości modyfikacji mojego stylu. Dzięki nim dostaję okazję odkrycia, czym mogę się stać w bliższej lub dalszej przyszłości. Należy być jednak gotową, że niezależnie od intencji, słuchacz odbierze wszystko w swój sposób. Czasami trudno to zrozumieć, ale mój zamysł i cudza interpretacja nie zawsze muszą się ze sobą zgrywać. Nigdy nie będziesz w stanie dogodzić wszystkim.

 

To irytujące, że musisz ważyć słowa i uważać na swój przekaz?

Czasami owszem. Co więcej, nie jestem w stanie określić docelowego grona swoich odbiorców. Duża część mojej publiki to ludzie dojrzali, często nawet po pięćdziesiątce - oni rozumieją tę muzykę i sposób przekazywania informacji. Niemniej mój styl bycia dociera także do osób nawet w okolicach dziesiątego roku życia, więc rozstrzał jest ogromny. Muszę pamiętać, aby nie przesadzić z poezją, ale i z nadmierną powagą przekazu. Unikam sformułowań brzmiących przesadnie archaicznie lub zbyt wymyślnie dla młodych. Cały czas uczę się, jak łapać równowagę.

 

Ale dzisiaj poetyckość jest w cenie, nawet w muzyce rozrywkowej.

Tak, są artyści, którzy próbują zabaw w tym stylu. Masz Igora Herbuta, Dawida Podsiadło, a od niedawna nawet Sanah, którzy nie narzucają sobie ograniczeń. Wiedzą, że mają grupę słuchaczy gotową posłuchać tego, co zrobią. To bardzo komfortowe położenie, dzięki niemu nie trzeba się o nic martwić.

Zdarza ci się rozbierać swoje numery na czynniki pierwsze i analizować, co dotrze do kogo?

Staram się nie klasyfikować własnej muzyki w trakcie tworzenia. Dopiero po pewnym czasie, kiedy dany kawałek odleży swoje, zauważam pewne zależności. Jeśli wracam do niego i widzę, że pewne słowo brzmi zbyt podniośle lub wymyślnie, zastępuje je innym. Jestem też w stałym kontakcie z wytwórnią, która zawsze chętnie mi pomaga i podsuwa różne rady, dzięki czemu łapię szerszą perspektywę i dostrzegam rzeczy, jakich wcześniej nie dostrzegałam.

 

Swego czasu można było zobaczyć twoje uliczne koncerty w Trójmieście, a Baard Kolstad z Leprous powiedział mi, że spontaniczna gra w środku miasta nauczyła go wpadania na ciekawe pomysły w ułamku sekundy. Ciebie również?

Najcenniejsza nauka z tego czasu to nabranie bezpośredniego podejścia. Wychodziłam na ulicę i pokazywałam, co mam. Byłam w stu procentach sobą, niczego nie ukrywałam, przedstawiałam swoje pomysły. Nie rozstawiałam sprzętu, nie przygotowywałam wizualizacji, elementu show w tego typu graniu właściwie nie ma. Trzeba przekonać ludzi wyłącznie umiejętnościami i pasją. Człowiek przechodzi ulicą, słyszy muzykę i od ciebie zależy, czy zatrzyma się choć na chwilę. To chyba najbardziej wiarygodna weryfikacja, jaka istnieje.

 

Starasz się podtrzymywać to podejście teraz, gdy nie grasz już na ulicy dla przypadkowych osób?

Obecnie bawię się i próbuję różnych rzeczy. Ostatnio zaczęłam nawet myśleć o zastosowaniu pewnych strojów na koncerty, ale raczej nie rozmyślam godzinami na ten temat. Trudno sobie wyobrazić, jak dobieram makijaż czy outfit przez kilka godzin, bo mogę wyjść na scenę z bomby, ubrana w bardzo zwyczajne ciuchy. W ten sposób podkreślam swoją autentyczność.

Stawiasz na maksimum treści i minimum formy.

Wiadomo, że przyjdzie moment, gdy zacznę zwracać na to większą uwagę i na przykład poproszę zespół, by przebrał się za zielone kwiaty, ale wciąż będę stać przed mikrofonem z gitarą, bo to jest najważniejsza rzecz dla mnie.

 

Wielu muzyków ulicznych ma reputację nudziarzy grających "Creep" Radiohead na okrętkę - starałaś się unikać tej konwencji?

Nad tym też nigdy się nie zastanawiałam, moje granie na ulicy wyszło bardzo spontanicznie. W tamtym momencie miałam dosyć przeciętną sytuację finansową w domu i z tego powodu musiałam samodzielnie znaleźć sobie miejsce do muzykowania. Mieszkałam w bloku, pokój dzieliłam z siostrą, więc hałasowanie w ogóle nie wchodziło w rachubę. Jeśli miałam jakieś pomysły, to najczęściej śpiewałam szeptem i między innymi dlatego moja obecna twórczość jest tak delikatna czy nawet intymna. Repertuar nie miał znaczenia. Grałam rzeczy zasłyszane w radiu, kaleczyłam angielski do bólu, ale ulica była jedynym miejscem, gdzie mogłam otworzyć się w pełni.

 

Gdyby ówczesna sytuacja finansowa była lepsza, dziś znajdowałabyś się w zupełnie innym miejscu?

Nie wiem, czy bez tych doświadczeń podchodziłabym do muzyki na poważnie, nigdy nie chciałam być piosenkarką. Pierwszą gitarę - z najniższej półki - kupiłam po paru latach zbierania oszczędności, a gdyby było mnie na nią stać, może muzyka bardzo szybko znudziłaby mi się.

 

Obecnie miewasz momenty, w których muzyka cię nudzi?

Zupełnie nie. Żyjemy w kraju, gdzie trzeba mocno zapracować na siebie, nie każdy ma prawo do uzyskania zasiłku czy świadczenia i z całą pewnością nie dostaniesz niczego za darmo. Ukończyłam studia po to, żeby mieć w zanadrzu jakiś plan B na wszelki wypadek, ale muzyka to moje jedyne hobby.

Jeśli hobby staje się zajęciem zarobkowym, dalej możemy postrzegać je jako hobby?

Jest to czasami denerwujące, ale w moim przypadku nie na tyle, by podchodzić do tego jak do zwyczajnej pracy. Postrzegam to raczej jako nagrodę za lata wytężonej harówki.

 

Tworzysz kojący indie pop/rock, twoja muzyka ma spory potencjał komercyjny, wydaję ją Sony - co wyróżnia cię od innych artystów z podobnej przegródki?

Wyróżnia mnie to, że nigdy nie miałam intencji, by grać pop. Po prostu pojawiłam się w dobrym momencie, bo zawsze chciałam zajmować się muzyką alternatywną, a los chciał, że od pewnego czasu jest ona coraz popularniejsza. Trafiłam na odpowiednią falę, która umożliwia wzrost rozpoznawalności takim artystom jak ja.

 

"Muzyka alternatywna" to bardzo szerokie pojęcie.

Nie znam słownikowej definicji, ale chodzi mi przede wszystkim o konkretne podejście. Kiedy myślisz o popie, do głowy przychodzi przaśny podkład do tańczenia w klubie lub tło do jazdy samochodem. Natomiast muzyka alternatywna idealnie sprawdza się przed snem. Można się przy niej bawić, ale także popłakać i przeżywać ją emocjonalnie.

 

Więc chcesz tworzyć coś, co ma wymiar rozrywkowy, jednocześnie sięgając głębiej.

Chcę, żeby ludzie, którzy przychodzą posłuchać muzyki i potańczyć, nieświadomie zanurzyli się w swoją głębię.

Zaczynałaś karierę w Trójmieście i spędziłaś tu większość życia, więc skąd decyzja o przeprowadzce do Warszawy jakiś czas temu?

O tej zmianie zadecydowała głównie moja niecierpliwość - chciałam, by płyta została wydana jak najszybciej, dlatego wolałam znaleźć się w centrum wydarzeń i być dyspozycyjną w każdej chwili. Kiedy mieszkałam w Trójmieście, musiałam jeździć do stolicy co parę tygodni na sesje nagraniowe czy songwriterskie, więc uznałam, że to musi stać się moją codziennością, a nie dodatkiem do niej.

 

Czy poza rozwojem kariery przeprowadzka dała ci więcej plusów niż minusów?

Warszawa to zupełnie inna planeta - wszechświat, w którym czas biegnie znacznie szybciej niż w Trójmieście. Kiedy przyjeżdżam do Gdańska, jestem w stanie poczuć klimat lata, spotykam wielu turystów. Teraz siedzimy w Oliwie, czyli dzielnicy, gdzie życie toczy się swoim tempem, mieszka tu mnóstwo seniorów, czuć w tym prowincjonalny klimat. Z drugiej strony mieszkając w stolicy, musisz biec, ciągle jesteś w ruchu.

 

Jeśli dobrze pamiętam, pracujesz w kawiarni. To tylko przystanek przed realizacją marzenia o życiu z muzyki czy coś, z czym wiążesz długofalowe plany? Jak wiadomo, praca w branży około gastronomicznej jest postrzegana jako zajęcie na przeczekanie.

Dobrze, że poruszyłeś ten temat, bo już nie pracuję w kawiarni, w której ostatnio pracowałam. Daruję sobie wymienianie nazw, ale uwielbiam robić kawę, mieć kontakt z gośćmi, ale bardzo mi zależy, by działać z ludźmi traktującymi swoją pracę poważnie. Jeśli w coś się angażuje, to wielowymiarowo, dlatego stamtąd odeszłam - inne osoby nie podzielały tego podejścia.

 

To przerażające, że w tej branży w naszym kraju wciąż otrzymuje się wypłatę pod stołem, a mobbing czy nieregularne godziny pracy są czymś zupełnie normalnym.

Mówisz o gastro czy o muzyce [śmiech]? A tak poważnie - gastro to kolebka szarej strefy. Wchodząc w ten świat, od razu wiesz, że nie wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Jesteś gotowy na różne komplikacje, ale spodziewasz się ludzkiego traktowania ze strony innych. Niestety, najczęściej kończy się na samych oczekiwaniach.

 

Od kilku lat publikujesz pod własnym nazwiskiem, porzuciłaś pseudonim Khra - czy to wynik wzrostu pewności siebie wraz z kolejnymi muzycznymi krokami, które pokonywałaś?

Po prostu zrozumiałam, że sama napisałam te piosenki. Numer "Wiosna" był dla mnie przełomowy, wtedy narodziła się Klaudia Daliva, a nie artystka działająca pod pseudonimem. Nie musiałam używać płachty w postaci języka angielskiego, pokazałam wszystko, co mam.

 

Klaudia Daliva wystąpi podczas Soundrive Festival 2022 (9-13 sierpnia 2022 roku), więcej informacji TUTAJ.

 


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce