Łukasz Brzozowski: Myślisz, że istnieje alternatywny wszechświat, który funkcjonuje poza naszym zasięgiem?
Marcus Füreder: Jestem wręcz przekonany, że tak jest. Na pewno istnieje wiele różnych rzeczywistości, o których nie mamy bladego pojęcia, a postacie funkcjonujące w nich nie mają pojęcia o nas. Trudno to ogarnąć, ale życie w czasoprzestrzeni wykracza poza granice gatunku ludzkiego.
Co daje ci tę pewność?
Czy jeśli w kimś się zakochasz, masz dowód, że naprawdę jesteś zakochany? Jak to sprawdzisz? Możesz to jakoś zmierzyć? W tym przypadku ufasz tylko intuicji i swojej wierze, na tym się kończy. Nauka nie ma na to żadnej odpowiedzi, bo wszystko rozgrywa się w twojej głowie. Brzmi zabawnie, ale pewne rzeczy po prostu należy poczuć. Trudno poddać je analizie i zbadać - musisz polegać na własnych emocjach. Uważam, że ziemska rzeczywistość stanowi tylko kilka procent tego, co rozgrywa się w innych wymiarach czasoprzestrzeni.
Jakie jest twoje wyobrażenie innych rzeczywistości? Wyglądają podobnie do naszych zmagań na Ziemi?
Może tak być, ale nie próbuję sobie wyobrażać, jak one wyglądają albo przypisywać im tego, co dzieje się u nas. Nie potrzebuję porównań czy odnajdywania punktów wspólnych, na moje przekonanie nie składają się próby przeniesienia ziemskich problemów na inną rzeczywistość. My to my, a pozostałe światy to pozostałe światy. Wyobraźnia pozostaje kluczem, trudno powiedzieć, czy ludzki język byłby w stanie wyrazić wszystko, co dzieje się gdzieś w innym wymiarze. Rozmawiamy o bardzo złożonej kwestii, w której nic nie jest czarno-białe.
Chciałbyś odkryć te nieznane światy i zwiedzić je?
Nie wiem, czy człowiek jest w stanie temu podołać. To wyjątkowo uduchowione wyzwanie, które wymaga dużych pokładów wyobraźni oraz postrzegania rzeczywistości w bardziej złożonych aspektach niż proste rzeczy trzymające nas przy życiu. Nie wiem, jakbym sobie z tym poradził, mam wrażenie, że mój umysł nie byłby wystarczająco silny, aby to udźwignąć i odnaleźć się w tym. Już obecne życie bywa przytłaczające i trudne, próby mierzenia się z innym mogłyby mnie całkowicie wycieńczyć psychicznie.
Próbujesz powiedzieć, że w twoim życiu nie dzieje się najlepiej?
Nie, u mnie jest w porządku - dzięki, że pytasz [śmiech]. Przez przytłaczające i trudne miałem na myśli standardowe problemy, z którymi mierzy się każdy z nas. Wskaż chociaż jedną dorosłą osobę, która żyje bez zmartwień i dokładnie w taki sposób, jak tego chce, a dam ci medal - nie żartuję. Na świecie jest wiele zła i nawet jeżeli sami żyjemy we względnym spokoju, trudno omijać kolejne newsy przyprawiające o dreszcze. Słuchamy o strasznej wojnie w Ukrainie, w innych częściach planety również rozgrywają się brutalne starcia; funkcjonujemy w czasach dziwnej pandemii, wszystko ulega zmianom. Skomplikowane sytuacje czyhają się na każdym kroku i nie ma możliwości, by ich uniknąć.
Może przesadzę, ale twoje nastawienie każe mi sądzić, że używasz wiary jako remedium na życiowe problemy.
Zgadza się. Nawet jeśli coś wygląda bardzo źle w mojej głowie, staram się myśleć, że tak zbudowano świat, że jest idealnie, że sytuacja może być mniej dramatyczna niż przypuszczam, tylko muszę wypracować odpowiednie rozwiązanie. Sposób myślenia typu "planeta jest perfekcyjna, ale my nie" bardzo mi pomaga, dzięki niemu przezwyciężam niektóre ograniczenia. Należy zaakceptować pewne sprawy - oczywiście nie wszystkie - bo nawet jeśli staralibyśmy się z całych sił, to Ziemia w niektórych aspektach pozostanie nietknięta. Im prędzej sobie to uzmysłowimy i zaczniemy pracować nad własną mentalnością, tym lepiej.
Brzmi jak boski plan.
Nie wiem, czy ktokolwiek ma na nas jakiś plan. Twoja sugestia daje do zrozumienia, że ktoś musiał znaleźć czas, by coś zaplanować, ale nie wierzę w istnienie czasu - przynajmniej postrzeganego w bardzo przyziemny sposób. Moim zdaniem wszystkie zdarzenia odbywają się w tej samej chwili i dochodzi do nich równolegle. To może brzmieć jak szaleńcze halucynacje, ale powtórzę - umysł człowieka nie jest wystarczająco wielki i elastyczny, by w pełni objąć ten koncept. Stworzenie jakiegoś planu w tym kontekście wydaje mi się mało prawdopodobne. Oczywiście mogę nie mieć racji, ale póki co twardo obstaję przy swoim zdaniu.
Skoro nie wierzysz w koncept czasu, to czy prawie pięć miliardów lat historii Ziemi cały czas przebiega w jednym momencie?
Żeby było jasne, nie chcę nikomu robić wody z mózgu, namawiać do zmiany przekonań czy głosić, że moje zdanie jest jedynym słusznym. Nie mam twardych dowodów na potwierdzenie tego, o czym mówię, ale wierzę w to. Lubię przeświadczenie, że świat może być skonstruowany właśnie w taki sposób. Wielu bardzo inteligentnych ludzi uważa podobnie [między innymi brytyjski fizyk Julian Barbour], przez co nie czuję się odludkiem, który gada głupstwa. Moim zdaniem ta sprawa ma jakiś związek z różnymi rzeczywistościami, w czym z pewnością czai się dużo sensu, ale wciąż pozostajemy przy domniemaniach i przypuszczeniach. Moglibyśmy o tym rozmawiać przez cały dzień, temat stwarza pole do wielogodzinnych dyskusji. Pewnie nie zakończylibyśmy jej bogatsi o nową wiedzę, ale to drobiazg.
Chciałem wycisnąć ten temat jak cytrynę, bo twoja muzyka od zawsze kojarzyła mi się z podróżami do innych wymiarów, a teraz wiem, że to wyobrażenie ma sens.
Trafiłeś w środek tarczy, moja muzyka powstaje dokładnie w tym celu. Chcę odkrywać nowe rzeczy i podróżować w nieznane, od zawsze miałem takie podejście - wyniosłem je z domu. Dorastałem w bardzo uduchowionym otoczeniu, a najwięcej pod tym względem nauczyła mnie mama. Zawsze podkreślała, że mogę mieć swój świat i inne spojrzenie na różne sprawy niż reszta społeczeństwa. Co więcej, gorąco zachęcała mnie do tego, żebym nie brał niczego za pewnik, tylko zadawał pytania i nie obawiał się ewentualnych wątpliwości. Dzięki temu już jako dziecko miałem bardzo otwarty umysł. Dorastałem pełen ciekawości, poszukując nowych uczuć, ciągle dowiadując się czegoś nowego, zbierając cenne informacje czy naukę.
Chyba niewielu rodziców zwracało aż tak dużą uwagę na otwartość umysłu swoich dzieci w latach 70. i 80.
Raczej niewielu. Sęk w tym, że moja mama również zajmuje się sztuką, a reszta rodziny jest bardzo otwarta i nie postrzega życia w bezrefleksyjny sposób. Dzięki takiemu zapleczu stałem się człowiekiem, którym jestem dzisiaj i napawa mnie to dumą. Miałem nawet dziadka podróżującego po całym świecie, a jego losy każą sądzić, że nie był zwyczajnym, szarym członkiem w latach swojej młodości. Zawsze szedł pod prąd. Rozwijanie się w takich warunkach to naprawdę niesamowita sprawa.
Uważasz, że jesteś bardziej oryginalny od innych producentów i DJ-ów?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, to byłoby zresztą bardzo egocentryczne, a raczej unikam takich postaw. Nie chcę porównywać siebie z kimkolwiek innym, każdy jest wyjątkowy na swój sposób. Jeśli masz wyrazistą osobowość, to już dodaje kilka punktów na starcie. Czujesz pokusę skopiowania kogoś? Zrezygnuj z niej, bądź sobą, a nie słabszą wersją kogoś innego. Na platformach streamingowych codziennie ukazuje się mnóstwo nowych piosenek, jeżeli zadajesz sobie pytanie, co możesz z tym faktem zrobić jako muzyk, polecam nagrać coś zupełnie innego. Bardzo prosta sprawa.
Nie wydaje mi się, że prosta - coraz trudniej jest nagrać coś, co nie brzmi choć trochę podobnie do czegoś innego.
Wydaje mi się, że muzyka jest odbiciem osobowości twórcy. Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia i fajną historię w głowie, już osiągnąłeś połowę sukcesu. Nagraj utwór i wrzuć w niego tak wiele swoich rzeczy, jak tylko potrafisz, a błyskawicznie otrzymasz coś oryginalnego. Nie zawsze jest to łatwe, ale przy odrobinie kreatywności oraz wysileniu umysłu, wszystko wyjdzie tak, jak powinno. Wrócę do początku naszej rozmowy i jeszcze raz przypomnę - bądź otwarty i wpuszczaj nowe strumienie pomysłów do głowy.
Skoro muzyka jest odbiciem osobowości jej twórcy, to które ze swoich cech przemycasz do Parov Stelar?
Staram się przemycać różne części siebie - moja muzyka składa się z wielu warstw, bo sam mam wiele nastrojów. Czasami towarzyszy mi melancholia, kiedy nie chcę robić nic, prócz gapienia się w okno i popijania czerwonego wina - tworzę odpowiedni soundtrack do takich okoliczności. Z drugiej strony często wpadam w szampański nastrój, pragnę tańczyć, bawić się i zaszaleć, więc przygotowuję pulsujący rytm, różne wtręty w stylu instrumentów dętych i tak dalej. Lubię mieszać odmienne rzeczy, by nie zanudzić ani publiczności, ani siebie.
Podoba mi się ta konsekwentność, nie próbujesz niczego ukrywać.
Dokładnie. Ludzie to bardzo złożone jednostki. W końcu o nikim nie możesz powiedzieć, że bez przerwy jest smutny albo że bez przerwy rzuca żartami i ma przylepiony do twarzy uśmiech. Produkowanie muzyki podążającej tylko w jednym kierunku w ogóle mnie nie kręci - nawet jeśli ten kierunek może przynieść spory sukces. Po co miałbym funkcjonować w taki sposób, skoro w ogóle bym się przy tym dobrze nie bawił? Słucham wielu różnych rzeczy, może prócz heavy metalu, więc trudno mi narzekać na brak inspiracji czy pomysłów.
Odkąd pamiętam Parov Stelar opisywano jako rozrywkę dla inteligentnych ludzi - nie uważasz, że to zbyt pretensjonalne określenie?
Nie przepadam za nim, bo ma w sobie coś bardzo podniosłego i aroganckiego. Brzmi tak, jakby moja muzyka była czymś dla nielicznej grupy oświeconych słuchaczy. Wiele osób wychodzi z założenia, że rozrywka sprawiająca przyjemność uchodzi za coś pospolitego, bo to tylko zabawa, a w życiu znaczenie ma wyłącznie "prawdziwa sztuka". Nie zgadzam się z tym - unikajmy zachowywania się jak snoby. Daleko mi do osądzania tego, co ludzie robią z wolnym czasie, to ich sprawa. Poza tym ci rzekomo inteligentni myśliciele również są trudnym tematem, bo na jakiej podstawie wnioskujemy, kto jest inteligentny, a kto nie? Bardzo nie lubię elitaryzmu i wyścigów na bycie największym omnibusem w muzyce. To nie są zawody.
Zaznaczyłeś, że "Moonlight Love Affair" to związek miłosny bez granic, ale miałeś na myśli granice muzyczne czy personalne?
Chodzi o jakiekolwiek granice. Jeśli narzucasz sobie jakieś sztuczne ograniczenia w związkach z ludźmi, odcinasz się od poznania wielu fajnych ścieżek życia.
Uważam, że narzucanie granic nie zawsze musi być efektem zamkniętego umysłu - czasami powodem do naciskania hamulca jest strach.
Jestem przekonany, że strach to niszczyciel wszystkiego, co związane z miłością, a przede wszystkim wolnością. Oczywiście czasami trudno się go pozbyć, sam czasami doświadczam stresu - zwłaszcza przed premierą nowej płyty - ale nie pozwalam się temu pożreć. Daję sobie radę, wiem, jak zwalczać irracjonalne myśli.
Kiedyś wspomniałeś, że zwracasz uwagę na rozwijanie osobowości poprzez muzykę. Dobrze ci to wychodzi?
Myślę, że tak, znacznie się rozwinąłem od czasu wydania debiutanckiego albumu. Oczywiście rozwijać się można nie tylko dzięki tworzeniu, również dzięki słuchaniu, więc jeśli odkryjesz inne wymiary rzeczywistości dzięki mojej muzyce, daj znać.
fot. Jan Kohlrusch