Obraz artykułu Niechęć: Nie nagraliśmy albumu o pandemii, tylko o tym, co z nami zrobiła

Niechęć: Nie nagraliśmy albumu o pandemii, tylko o tym, co z nami zrobiła

1 kwietnia ukaże się kolejny album warszawskiej Niechęci, a z poniższej rozmowy dowiecie się, co ma wspólnego z ucieczką przed współczesnością, potrzebą zmian i muzyką działającej wbrew wszelkim przeszkodom.

Łukasz Brzozowski: W prima aprilis minie dekada od premiery debiutu Niechęci. Większość zespołów w podobnej sytuacji pewnie urządziłaby trasę z odgrywaniem jubileuszowego krążka w całości, ale wy na przekór wydajecie nowy album. To celowe?

Rafał Błaszczak: Jak najbardziej celowe. Jubileusze, odgrywanie starego repertuaru... Jest nam to z definicji obce. Nie bardzo wiedzielibyśmy, po co to robić. Z takim nastawieniem wypadałoby rozwiązać zespół [śmiech]. Niechęć jest żywa, pełna pomysłów, głodna grania i ciekawa świata. Liczy się dla nas to, co dzieje się tu i teraz, nawet jeśli w ostatnich latach działo się zbyt wiele i nie do końca wesoło, o czym ten album też opowiada. Powiedziałeś na przekór i rzeczywiście przekora, ironia, dystans stanowią bardzo ważne elementy funkcjonowania tej grupy - w dużej mierze definiują ją. Dlatego też wszystkie nasze płyty miały premierę symbolicznie 1 kwietnia, w prima aprilis. "Unsubscribe" nie będzie wyjątkiem.

Jak jeszcze objawia się przekorność w działaniach Niechęci?

Na pewno z czasem ta przekorność jest znacznie rzadsza. Zmieniamy się jako ludzie i przede wszystkim nie chcemy się powtarzać. Działanie "na przekór" było dla nas ważne na początku. Już sama nazwa zespołu... zakładam, że nikt nie bierze jej do końca serio. Podobnie tytuł debiutu - "Śmierć w miękkim futerku" - z jednej strony sugerował, że nie unikamy trudnych tematów; z drugiej, że żartować jesteśmy skłonni ze wszystkiego. Okładka, której bohaterka była dla nas symbolem bezczelności i - znowu - przekory. Specyficzne poczucie humoru, prezentowane słuchaczom podczas koncertów, mógłbym wymieniać w nieskończoność. Tak było kiedyś, ale te założenia wciąż nas inspirują. Zależy nam, żeby kolejne płyty powstawały w kontrze do tego, co robiliśmy wcześniej. Kiedy czujemy, że powtarzamy własne pomysły, że można by to wrzucić do jakiejś szufladki, wiemy jedno - musimy rozwalić to od środka. Zagrać inaczej. Innej opcji nie przewidujemy.

 

Trudno was sklasyfikować, ale przy opisach waszej muzyki nieustannie powraca jazz.

Niech powraca. W Polsce poziom świadomości muzycznej jest taki, że kiedy pojawia się muzyka instrumentalna i jeszcze zespół ma w składzie saksofon, to już musi być to "jazz". Mamy tego świadomość. Oczywiście w jakimś stopniu można uznać Niechęć za zespół jazzowy. Nie rani nas to, nie mamy z tym problemu.

 

Muzyką z nowego albumu próbowaliście złapać nie tylko nastrój panujący w waszych głowach, ale też zagadnienia emocjonalne trapiące nas wszystkich. Wydaje się wam, że zrobiliście to z należytą wrażliwością i znajomością tematu?

Nie jest naszym zadaniem ocenianie tego, co sami zrobiliśmy. Nie mamy do tego dystansu. Najlepiej, żeby odnieśli się do tego słuchacze. Ale skoro pytasz... muszę powiedzieć, że tak.

Słuchając "Unsubscribe", myśląc o tej płycie, czuję się spełniony. Mam stuprocentową pewność, że chłopaki z zespołu też. Oczywiście włożyliśmy w ten album wiele pracy, wiele emocji, zaangażowania, ale przede wszystkim mieliśmy pewne założenia i raczej udało się je nam zrealizować. To ryzykowne stwierdzenie, ale tak - jesteśmy zadowoleni.

Powiedzieliśmy sobie, że to nie będzie płyta o pandemii, o ekologii, o kryzysie politycznym, społecznym, klimatycznym, migracyjnym. Będzie o tym, jak te wszystkie zjawiska na nas wpływają. O tym, co robią nam w głowach.

Zastanawiam się, dlaczego dopiero teraz wpadliście na pomysł nagrania płyty, która koresponduje z lękami współczesnego społeczeństwa. Co prawda koronawirus mocno w nas uderzył, podobnie sytuacja na Ukrainie, ale problemy Polaków i w ogóle ludzi na świecie od lat są właściwie niezmienne.

Nie tylko od lat, ale od wieków, od początku istnienia ludzkości. Pewne kwestie są uniwersalne i zgadzam się z tobą - ludzie zawsze przeżywali je podobnie. Może dlatego nie chcieliśmy tego tematu podejmować wcześniej? Może wydawało się to nam zbyt oczywiste, banalne?

 

Dlaczego?

Szczerze mówiąc, nie wiem [śmiech]. Może to kwestia odrobiny dojrzałości. Człowiek im młodszy, tym większą ma potrzebę wykrzyczenia siebie, zaznaczenia swojej obecności. Ma wiarę, że sam stanowi centrum wszechświata, że jego ego powinno pożreć wszystko wokół [śmiech]. Wraz z upływem czasu, coraz bardziej interesujące staje się to wszystko, co jest wokół ciebie, bo dostarcza nowych bodźców. Poza tym z jednej strony pewne emocje i wrażenia są uniwersalne; z drugiej ostatnie dwa, trzy lata były dość specyficzne. Zawsze kiedy zaczynamy pracę nad nowym materiałem, siadamy i dyskutujemy, o czym chcemy opowiedzieć. Tym razem chcieliśmy wyjść "na zewnątrz". Powiedzieliśmy sobie, że to nie będzie płyta o pandemii, o ekologii, o kryzysie politycznym, społecznym, klimatycznym, migracyjnym. Będzie o tym, jak te wszystkie zjawiska na nas wpływają. O tym, co robią nam w głowach. Może tych lęków i obaw spiętrzyło się tak dużo, że nie widzieliśmy sensu w uciekaniu od tematu? W ogóle obserwuję pewne "uwspólnienie" tematów w sztuce. Rzeczywistość ostatnich lat absorbowała w na tyle agresywny sposób, że coraz więcej twórców porzuca oryginalność za wszelką cenę i skupia się na tym, co dzieje się tu i teraz. I nie jest to ani dobre, ani złe, tylko po prostu szczere.

Członkowie zespołu "Niechęć" stoją.

Ale czy jedną z cech muzyki nie jest możliwość ucieczki od wszystkich problemów?

Bezwzględnie. Nawet nie tyle od problemów, co w ogóle od rzeczywistości. Na pewno doświadczyliśmy tego wszyscy i po wielokroć. Nawet w przykrym momencie wygląda to tak, że idziesz na koncert i znikasz. Jesteś zupełnie gdzieś indziej, uśmiechnięty od ucha do ucha, nie myślisz, doznajesz. Nie ma cię. Dostajesz na chwilę to samo, co ludzie wypracowują w trakcie długich lat medytacji albo wydając ciężkie pieniądze na używki [śmiech]. Dlatego tak bardzo kochamy muzykę. Taka jest zresztą puenta "Unsubscribe", sens tej płyty. Chcieliśmy zanurzyć się w tematach, o których wspomniałeś, ale nie po to, żeby się w nich babrać, tylko po to, żeby zostawić je za sobą. Muzyka - szczególnie teraz, po tej paskudnej pandemii, kiedy kilkaset kilometrów stąd ludzie przeżywają horror wojny - jest szczególnie ważna i może nam wiele zaoferować, szczerze w to wierzę. Ta chwilę "gdzieś indziej" potrafi być na wagę złota.

 

Ale w jaki sposób opowiadać o trapiących sytuacjach w muzyce instrumentalnej tak, by słuchacz wyczuł, o co wam chodzi? Czy może słuchacz nie musi tego wyczuwać?

Może, ale nie musi. Nie wiem, czy potrafię odpowiedzieć na pytanie "w jaki sposób". Czy nasze intencje są czytelne. Słyszałeś tę płytę, więc ty mi powiedz - są?

 

Uważam, że wasz przekaz jest czytelny, na co wskazuje chociażby kierunek, w którym zmierza nasza rozmowa.

Bardzo się cieszę, naprawdę bardzo. Urok muzyki instrumentalnej polega na tym, że każdy może ją interpretować tak, jak chce, przez pryzmat tego, co w danym momencie myśli, czuje, przeżywa. W innym czasie, w innym miejscu ta sama muzyka często niesie ze sobą zupełnie inne treści. Jeśli dla kogoś "Unsubscribe" będzie czymś kompletnie odmiennym niż dla nas, to też fajnie.

Czyli sugerujesz, że tworzenie muzyki instrumentalnej jest łatwiejsze, bo ze względu na brak słów nie musicie dookreślać komunikatu, który chcecie przekazać?

Nie wiem, czy łatwiejsze. Na pewno bardzo lubię tę swobodę, którą daje brak ograniczenia formą typu refren-zwrotka i tak dalej. Być może prościej w muzyce instrumentalnej uzyskać efekt uniwersalny, chociaż... Bardzo upierałem się przy tym w wywiadach udzielanych przy promocji "Śmierci w miękkim futerku". Teraz, także pod wpływem naszej rozmowy, muszę przyznać, że tekst, to nie tylko publicystyka. To też poezja, która ma podobne właściwości. W sumie kocham całą masę piosenek [śmiech]. Może nas w Niechęci po prostu pociąga brak werbalnego komunikatu i swoboda, jaką to przynosi.

 

"Unsubscribe" to chyba najbardziej niezakłócona z waszych płyt - najczęściej obieracie jeden motyw i potem rozwijacie go do samego końca przy mniejszej lub większej ingerencji innych składników.

Cieszę się, że jest to czytelne. Zmieniamy się jako ludzie i na tej samej zasadzie nie chcemy nagrywać dwóch czy iluś tam identycznych płyt. Zmiany są konieczne, by zaskoczyć samych siebie, ale mam nadzieję, że słuchaczy również. Wcześniejsze płyty Niechęci na pewno były bardziej eklektyczne. Miotaliśmy się poomiędzy bardzo różnymi wpływami, estetykami, szukaliśmy granic własnej ekspresji; ważne były energia, kontrasty. Nie wyrzekamy się tego, ale tym razem chodziło o bardziej świadomą i spójną narrację, o opowiadanie historii.

 

Nowy album odwołuje się do aktualnych wydarzeń i współczesnych stylistyk muzycznych, ale nagrywanie go w leśnej głuszy i nadanie tytułu "Unsubscribe" każe myśleć, że mimo wszystko chcieliście odpocząć od współczesności.

Nie w leśnej głuszy, ale na szczycie góry, w przepięknym miejscu w Kotlinie Kłodzkiej. I nie tyle od współczesności, co od ówczesnej sytuacji. Nagrywaliśmy w czasie najostrzejszego lockdownu, kiedy właściwie poza wyprawą do apteki czy najbliższego spożywczaka przemieszczanie się było nielegalne, nasz wyjazd chyba też. Niemniej była to fantastyczna terapia i taki jest sens tej płyty, to chcielibyśmy słuchaczom zaoferować. Chęć ucieczki - od nadmiaru bodźców, od świadomości zagrożeń i tak dalej - wydaje mi się bardzo trafnie charakteryzować współczesność. To powszechne pragnienie. I tak, właśnie dlatego tytuł "Unsubscribe".

 

fot. Radosław Kaźmierczak (1), Damian Christidis (2)


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce