Obraz artykułu Horsy: Zamieniłem dostawczaka na busa ze scenką z tyłu, żeby podróżować po Europie

Horsy: Zamieniłem dostawczaka na busa ze scenką z tyłu, żeby podróżować po Europie

Bogactwo magnackich pałaców, nagie ciała, litry miodu, hedonizm i odważne pomysły - Horsy, czyli solowy projekt Tomasza Wódkiewicza, nabiera prędkości. Zbliżająca się wiosna na pewno będzie kolorowa, bo Horsy zapowiada nie tylko wydanie albumu, ale również trasę koncertową.

Barbara Skrodzka: Projekt Horsy ma już kilka lat, ale cofnijmy się na chwilę do źródła - od czego zaczęła się twoja działalność pod tym szyldem?

Tomek Wódkiewicz: Od zawsze chciałem zajmować się tylko i wyłącznie muzyką, ale przez większą część życia organizowałem wydarzenia kulturalne, prowadziłem kluby, produkowałem festiwale lub imprezy - tak zarabiałem na chleb. Po drodze pojawiały się różne projekty muzyczne, ale albo nie mogłem poświęcić się im w stu procentach, albo nie zaspokajały mnie finansowo. Horsym zajmuję się już od pięciu lat. Chciałbym, żeby stał się bardziej europejskim projektem.

Co stanowi punkt wyjściowy twoich muzycznych improwizacji?

Horsy wyłonił się z formatu improwizacyjnego - wychodzę na scenę, mam przygotowany bit, fragmenty sekcji perkusyjnej, do tego podłączam przesterowaną basówkę, mikrofon i jadę [śmiech]. To, co dzieje się na scenie jest wypadkową tego, jaką energię dostaję od ludzi. Zamiast nagrywania singli i sesji w studiu, chciałem po prostu wciskać "play" i grać z ciekawością tego, co się wydarzy. Ma to jednak swoje wady - czasami energia na koncercie spada, coś się wysypie, jest lekki przestój i tak dalej. Takie podejście daje mi poczucie wolności. Czerpię dużo przyjemności z bycia muzykiem, robienia teledysków, budowania wizerunku, przebierania się, wymyślania perwersyjnych koncepcji teledysków.

 

Nie da się obok stworzonego przez ciebie wizerunku przejść obojętnie.

W Polsce nadal odczuwa się barierę sceniczną, co jest kwestią kulturową. Idąc ulicą, rzadko kiedy ktoś cię zaczepi i powie: Zajebiście wyglądasz, choć w Warszawie jest trochę inaczej niż we Wrocławiu, Łodzi czy Poznaniu. Takie zachowanie nie jest w naturze Polaków, nie jesteśmy aż tak ekstrawertycznym narodem. Myślę, że jest to kwestia świadomości tego, że ludzie cały czas nas oceniają. W Warszawie dominuje warszawska blaza. Kiedy patrzyłem na twarze ludzi pod Planem B, czy na koncertach lub imprezach, wyglądali jakby nie chcieli zagadać albo mieli ci coś zrobić. Historyczno-społeczne uwarunkowania spowodowały, że polscy artyści wychodzą na scenę, grają i po prostu schodzą. Ja czerpię radość z wymyślania siebie. Dzięki muzyce budujesz pewną wyobraźnię o sobie, jakbyś pisał książkę, opowiadał wiersz lub malował coś przed ludźmi. Na pewno jest ciężko, jeżeli ktoś po zejściu ze sceny nadal pozostaje w roli, ale niektóre osoby mogą sobie na to pozwolić, na przykład Stonesi.

Wokalista "Horsy" w kowbojskim kapeluszu.

Jestem pod dużym wrażeniem twoich klipów - od "Teenage Dream" i "Filthy Rodeo" bije bogactwo. Chyba nie oszczędzałeś na produkcji?

Klip do "Filthy Rodeo" jest hedonistyczną wizytówką płyty "Hedonism for Dummies", która ukaże się niebawem, na wiosnę tego roku. Razem z Grymuzą, która reżyserowała całe przedsięwzięcie, chcieliśmy pokazać historię libertyńskiego kapłana w kilku odsłonach. Gościa, który jest twoim przewodnikiem po przyjemnościach. Czego więcej trzeba, żeby wszystkim było lepiej poza kilkunastoma nagimi osobami przytulającymi cię w stu pięćdziesięciu litrach miodu [śmiech].

 

"Teenage Dream" został z kolei zrobiony razem z Emiko, wrocławską VJ-ką. Kiedy przeprowadziłem się do Wrocławia, zaczęliśmy się kumplować. Sam teledysk jest wypadkową kilku zdarzeń i znajomości. Mamy kolegę, który za nieduże pieniądze pożyczył nam sześćdziesiąt kilowatów świateł, a do tego jedna z moich koleżanek jest właścicielką Pałacu Alexandrów w Samotworze i kucyka. Klip kręciliśmy też przed warsztatem, w którym naprawiam auto we Wrocławiu i w dawnym basenie przy szpitalu, do którego Emiko miała dostęp. Wystarczyło kilka telefonów. Zrobiliśmy klip, który wygląda siedem razy drożej niż jego faktyczny budżet. Tak to już jest z klipami kręconymi w Polsce - nie mają dużych budżetów. Większość monumentalnych rzeczy jest efektem dobrej organizacji ludzi i ich chęci do stworzenia czegoś artystycznie zajebistego.

Wcześniej mieszkałeś w Warszawie, dlaczego zdecydowałeś się na przeprowadzkę do Wrocławia?

W pewnym momencie trochę przedawkowałem Warszawę. W Warszawie zajmowałem się prowadzeniem klubów. Teraz prowadzę we Wrocławiu Wyspę Tamka. Moja była dziewczyna jest z Wrocławia, więc jakoś zassała mnie tutaj [śmiech]. Mieliśmy być tutaj przez chwilę, ale pojawiła się możliwość pracy, więc głupio było nie skorzystać. Wrocław jest tylko przystankiem, w przeciągu maksymalnie kilku lat będę stamtąd frunął dalej. Wystarczy mi dostawczak z łóżkiem w środku, sceną z tyłu i palnikiem do robienia jedzenia. Zbudowałem nawet taki tourbus ze scenką z tyłu, żeby podróżować po Europie.

 

Zrealizowałeś już ten plan? Widziałam, że trochę podróżowałeś.

Udało mi się dojechać do Portugalii, zagrać po drodze dwa koncerty i zrealizować dwie wideosesje. Niestety trafiłem na czas kompletnego lockdownu i cała Europa siedziała w chacie. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - dzięki tej wyprawie Horsy zyskał kilka kontaktów, które pomogą między innymi zrealizować tegoroczną trasę po Francji.

 

We Wrocławiu zajmujesz się też czymś, co nazywa się The Palace, co to jest za projekt?

To międzynarodowa sieć networkingowa i organizacja funkcjonująca na zasadzie rezydencji, na którą co roku przyjeżdża około dwustu-trzystu artystów. Wiosną ogłaszany jest nabór, zainteresowani wpłacają czesne, które pozwala utrzymać się przez trzy tygodnie rezydencji. Wynajmujemy pałac w Gorzanowie na Dolnym Śląsku, w którym każdy z artystów może rozwijać swoje pomysły. Przyjeżdżają ludzie zajmujący się live artem, performancem, muzyką, sztukami wizualnymi. Robią rzeczy, które co weekend są prezentowane całej społeczności. Taki rodzaj pop-upowej wioski artystycznej. Po raz pierwszy pojechałem tam na jeden dzień trzy lata temu i oszalałem. Zakochałem się w tym festiwalu, jego atmosferze.

Wokalista "Horsy" w kowbojskim kapeluszu.

Wspomniałeś, że wiosną ukaże się płyta. Nad czym jeszcze pracujesz?

Płyta czeka już w blokach startowych na premierę. W międzyczasie planuję dwie trasy koncertowe - jedną polską, drogą po Francji i Wielkiej Brytanii. Zostałem zaproszony na Glastonbury i to jest dla mnie super skok w karierze koncertowej, płonę jak paczka zapałek, jaram się mocno. Chcę wykorzystać tę szansę i być może przy okazji zagrać nie jeden, a kilka koncertów. Na Glastonbury jest tak, że jak już przyjedziesz na festiwal, to możesz się zabookować na miejscu na innych scenach. Wystarczy pochodzić i pogadać ze stage managerami. Byłoby klawo. Jakiś czas temu w mojej głowie pojawił się też pomysł zrobienia musicalu albo opery, byłoby to bardzo ciekawe, ale wymaga zgromadzenia większej ilości środków finansowych. Wydaje mi się, że w tym formacie Horsy mógłby się sprawdzić.

 

Ciekawy pomysł, takich rzeczy raczej nie pojawia się u nas wiele.

W Polsce mało jest formatów musicalowych tworzonych poza programem teatrów muzycznych, będących burleskowo-mieszczańską rozrywką. Mocne electro-punk-rockowe musicale zdarzają się bardzo rzadko. Kiedyś w Teatrze Capitol we Wrocławiu pracowano nad musicalem, w którym grał Gracjan Roztocki, chętnie bym go zobaczył. Opcja opery w wersji porno-elektro mogłaby zadziałać, ale kiedy chce się tworzyć takie projekty, należy znaleźć instytucję, która byłaby w stanie wspomóc finansowo produkcję takiego spektaklu. Powinno się tym zająć Ministerstwo Kultury i Niezalu [śmiech]. Albo lepiej, powinno powstać Ministerstwo Niezalu! Program Don't Panic! We're from Polandspełnia trochę tę funkcję. Poza nimi nie ma zbyt wielu organizacji, które programowo i statutowo wspierają sztukę alternatywną. Don't Panic! skupia się głównie na rzeczach alt-popowych, które już jakoś funkcjonują w świadomości estetycznej. Natomiast polską raw-alternatywną kulturą zajmują się Squat Syrena czy Squat Rozbrat.

 

fot. Łukasz Wierzbowski


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce