Obraz artykułu Węże: Granie muzyki jest pompowaniem ego i podniecaniem się samym sobą

Węże: Granie muzyki jest pompowaniem ego i podniecaniem się samym sobą

Grają coś na styku garażowego rock'n'rolla z hardcore punkiem, są hałaśliwi i głośni, a debiutancki singiel wygenerował wokół nich zasłużony szum. Warszawskie Węże zapowiadają się na wyjątkowo interesujący debiut, choć fundament zespołu tworzą muzycy, którzy debiutantami bynajmniej nie są - Mateusz Holak oraz Marcin Pyszora (Faust Again).

Łukasz Brzozowski: Co was najczęściej wkurza?

Marcin Pyszora: Kościół i polityka. Nie będę chyba zbyt oryginalny, ale te dwie rzeczy wybitnie mnie wkurzają.

 

Mateusz Holak: Odpowiem trochę inaczej, bo mnie wkurzają głównie rzeczy związane ze sobą. Mam wiele refleksji na własny temat i chciałbym zmienić niektóre cechy charakteru, które są w pewien sposób uwierające, a jeśli nie potrafię tego zrobić, zaczynam się poważnie wkurwiać. Oczywiście to, co powiedział Marcin, też jest trafne, bo dzisiaj wpływ kościoła na sytuację polityczną rodzi wiele niepokoju.

 

Zapytałem dlatego, bo wyraźny jest u was gniew, próba przekazania, że nic nie wygląda tak, jak powinno wyglądać i wynikający z tego sprzeciw.

MP: Trudno powiedzieć, czy masz rację w stu procentach. Może w następnych kawałkach Węży gniew będzie tak dominującą częścią muzyki jak w pierwszym singlu, a może nie. Istnieje szansa, że wystąpi w nieco innej formie, jako rozczarowanie i negatywne emocje skierowane we własnym kierunku. Mogę się jednak zgodzić z tym, że ten projekt pełni dla nas rolę idealnego wyładowywacza złej energii, bo po takiej dawce krzyku i hałasu trudno dalej być wściekłym.

 

MH: U mnie to wygląda inaczej, czułem potrzebę odskoczni, zajrzenia do innego świata. Od dłuższego czasu myślałem o tym, by zadziałać wspólnie z Marcinem nad cięższą muzyką, ponieważ hip-hop, w którym obracam się na co dzień, stał się dla mnie zbyt wąski, musiałem wpuścić do głowy trochę świeżego powietrza i spróbować innych sposobów ekspresji. W rapie nie masz opcji na wyżycie się w każdym calu, a punk i okolice dają mnóstwo pola do popisu w tej materii, co zadecydowało o powstaniu Węży. Czekamy zresztą na koncerty z tym projektem, bo na żywo ta muzyka wybrzmi dokładnie tak, jak powinna.

To, co robicie pod szyldem Węże spełnia wasze początkowe założenia i oczekiwania, czy już na tym etapie macie pewne zastrzeżenia?

MP: Trudno powiedzieć, bo Węże powstały bez żadnej ideologicznej podpórki za plecami i bez konkretnego planu, czym ten zespół jest lub ma być. Działamy dosyć spontanicznie, wolimy pozwolić zadecydować losowi, zamiast samodzielnie rozpisywać strategię funkcjonowania kapeli, która stawia dopiero pierwsze kroki. Ilekroć siadam do kartki, by pochylić się nad tekstami - w czym mimo wszystko przoduje Mateusz, bo to on w dużej mierze zawiaduje strefą liryczną projektu - czuję w sobie zupełnie nowe emocje.

 

Jakie to emocje?

MP: Emocje buzujące w nas w danej chwili, bardzo szybkie, często krótkie i trudne do opisania, podyktowane jakimś impulsem, pasją czy nawet potrzebą chwili.

 

MH: Zgadzam się z Marcinem, tym bardziej, że Węże działają trochę inaczej niż duża część dzisiejszych zespołów. Na przykład nie podajemy składu i w ogóle nie dbamy o stały line-up, chcemy odejść od warstwy ego w muzyce, przez którą ludzie zamiast na piosenkach, skupiają się na tym, kto je wykonuje. Póki co wychodzi nam nieźle, mamy w głowach sporo niekonwencjonalnych, czasami abstrakcyjnych pomysłów, więc słowa Marcina są jak najbardziej zasadne.

Członek zespołu "Węże".

Dlaczego podawanie składu zespołu do ogólnej wiadomości widzicie jako coś negatywnego albo podyktowanego rozbuchanym ego?

MH: W życiu wielu zespołów przychodzi moment, gdy pasję trzeba odsunąć na bok, bo należy wypełnić rubryczki do ZAiKS-u, zająć się całą tą papierologią, rozdzielać kasę i inne takie biurokracyjne sprawy, a tego typu rzeczy często komplikują sprawy. To chyba żadna tajemnica. Wydaje mi się, że granie w kapeli, albo granie muzyki w ogóle, jest w jakimś sensie metodą pompowania ego i podniecania się samym sobą, widać to przede wszystkim w rapie, gdzie dominują soliści. U nas sytuacja wygląda inaczej. Nikt nie musi być z przodu, nikt nie musi błyszczeć w reflektorach, nie musimy podawać składu - wszystko robimy zgodnie z naszymi założeniami powstającymi z dnia na dzień.

 

Ale co jest złego w tym, że muzyka podbudowuje ego wykonawcy? Przecież każdy z nas lubi czasami być frontmanem - nie tylko na scenie, ale także w życiu. Jeśli masz okazję, żeby zabłysnąć przed innymi, dlaczego z niej nie skorzystać?

MH: Nie poddaję tego zjawiska żadnej ocenie i jeśli wyczułeś u mnie taki ton, to najwyraźniej się nie zrozumieliśmy. Podejście, o którym mówisz jest jednym z wielu, my wybieramy nieco inne. Na przykład sam robię trochę solowych rzeczy i praca nad nimi właściwie w pełni pokrywa moje zapotrzebowanie na podsycanie ego, nie muszę przelewać tego na Wężę.

 

MP: Kolejną istotną rzeczą łączącą się z brakiem konkretnego składu jest status zespołu. Chcemy, żeby Węże były otwarte i w żaden sposób nieuwiązane personalnie, pragniemy swobody oraz otwierania różnych furtek na potrzeby robienia muzyki, bez ograniczania się paroma osobami. Zapraszamy do tego projektu różnych ludzi, każdy ma inne pomysły i każdy wnosi coś swojego. To jest chyba najważniejsze w naszej działalności, nie tylko ucieczka od ego.

Członek zespołu "Węże" zasłania twarz.

Skoro wy dwaj odpowiadacie za całą muzykę i teksty, to co robią wasi znajomi, którzy nie grają w zespole na stałe?

MH: Czy mogę użyć odpowiedzi "pomidor"?

 

W żadnym wypadku.

MH: Pierwsze numery powstały w mniej lub bardziej określonym składzie, ale na etapie miksowania zaczęły wychodzić niespodzianki. Pojawiały się pierwsze myśli o koncertach, rozmawialiśmy z wieloma osobami i nawet zachęciliśmy chłopaków z Peletonu do grania z nami, więc w pewnym momencie pomyśleliśmy, że najpiękniejsze będzie otwieranie tego zespołu przed wszystkimi. W przeszłości obaj występowaliśmy w dosyć jasno ułożonych pod kątem personalnym grupach, dlatego teraz zapragnęliśmy zmiany i zaburzenia tego wizerunku na potrzeby zabawy lub zwyżki kreatywności. To bardzo inspirująca sytuacja. Na przykład bardzo chciałbym zobaczyć Węże na żywo beze mnie. Bez Marcina raczej nie da rady, w końcu jest frontmanem, ale gdyby ktoś w ramach spontanicznej akcji robiłby na scenie moje rzeczy, byłbym absolutnie zajarany.

 

MP: Też wyobrażam sobie sytuację, w której ktoś inny zajmuje się moimi partiami wokalnymi, a ja to tylko obserwuję. Tego typu doświadczenia nie są czymś specjalnie powszechnym na scenie muzycznej, a jednak wyjątkowo kształcą i dostarczają mnóstwo zabawy, chcemy się temu oddać, a następnie zobaczyć, jakie będą efekty.

 

MH: Nawet wydaniu singla towarzyszyła masa osób. Rozmawiamy z tobą, bo jesteśmy stałymi reprezentantami Węży, ale gdyby wliczyć do tego wywiadu wszystkich ludzi odpowiedzialnych za pracę nad muzyką, klipem i całą resztą, moglibyśmy gadać przez kilka godzin.

 

Wasza muzyka to nie tylko punk, siedzi w niej także końska dawka garażowego rocka, który w Polsce nigdy specjalnie się nie przyjął. Macie teorię dlaczego? W końcu jest w nim intensywność, przebojowość i autentyczność.

MP: Wydaje mi się, że kto miał go słuchać, ten słuchał. Ta muzyka faktycznie nie przebiła się do polskiego mainstreamu, ale ma u nas spore grono wielbicieli, którzy doskonale ją rozumieją i śledzą. Trzeba na to spojrzeć właśnie z takiej perspektywy. Nie wymyśliliśmy sobie, że będziemy tak grać, wszystko wyszło w praniu. Może taka estetyka jest efektem naszego zakochania w różnych filmach skate'owych? Może w jakiś sposób podświadomie chcieliśmy ją odwzorować? Trudno powiedzieć.

Grajacy zespół "Węże".

W materiałach prasowych można przeczytać, że czerpiecie garściami z oldschoolu, ale nie jesteście oldschoolowi. W takim razie, jaki jest ten zespół?

MH: Wydaje mi się, że najlepiej opisujące nas słowo to "ekspresja". Nie jesteśmy w żaden sposób zaprogramowani i nie myśleliśmy wcześniej nad tym, co dokładnie chcemy grać. Wszystko wynika z intuicji oraz luźno podejmowanych decyzji. Ale poza tym... Zadałeś niełatwe pytanie, wręcz filozoficzne, bo przecież dziś samo granie w zespole jest mocno oldschoolowe.

 

Mnóstwo młodych ludzi zakłada dziś zespoły.

MH: Może i tak, ale uważam, że obecnie dominują solowi twórcy. My z kolei jesteśmy oldschoolowi, ale w jakiś sposób też nowocześni, bo czerpiemy garściami ze starych rzeczy, których słuchaliśmy w młodości, a jednak to wszystko ma współczesny sznyt. Kiedyś, gdy grałem w jednym ze swoich wcześniejszych zespołów, byłem pod wrażeniem tego, że ludzie mogą nagrywać płyty w domu. Wydawało mi się to nierealne, a kontrakt z wytwórnią kojarzył mi się z rozsyłaniem demówek oraz wynajmowaniem wielkiego studia na dwa tygodnie. Obecnie wszystko wygląda zupełnie inaczej, w końcu niektóre z naszych piosenek powstały zdalnie, na zasadzie przesyłania sobie nowych pomysłów przez internet oraz późniejszym sklejaniu ich w całość. Ten cały proces krążenia plików pomiędzy wieloma osobami i stałego upiększania różnych detali ma wiele wspólnego z robieniem rapowych numerów.

 

Założyliście publiczną grupę na Facebooku, na której nie tylko wy, ale i słuchacze mogą podejmować decyzje związane z zespołem. Co się stanie, jeżeli któryś z pomysłów odbiorcy nie będzie się wam podobał? Spróbujecie kompromisu czy stawiacie na totalitaryzm?

MP: Ta grupa powstała raczej w celu pozytywnego motywowania siebie nawzajem i podrzucania sobie dobrej energii. Działa mniej więcej tak jak zespół - ktoś coś ustala, rzucamy pewne koncepty i te fajne przyjmujemy, te mniej fajne szlifujemy, a jeszcze inne zostawiamy sobie na później.

 

MH: To miejsce powstało w celu ciągłej wymiany pomysłów i opracowywania wszystkiego wspólnie. Wymarzoną sytuacją byłoby dla mnie znalezienie muzyka na koncert właśnie za pośrednictwem grupy. Przykład? Nie mamy basisty, więc ktoś może wejść w te buty na jeden koncert. Super sprawa. A zapędy totalitarystyczne? Nie widzę ich. W Wężach panuje demokracja i wszyscy dbamy o to, żeby wysłuchać się, dać dojść ludziom do głosu. Tak działamy, nie chcemy tego zmieniać.


Strona korzysta z plików cookies w celu zapewnienia realizacji usług. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce...

NEWSLETTER FACEBOOK INSTAGRAM

© 2010-2024 Soundrive

NEWSLETTER

Najlepsze artykuły o muzyce