Łukasz Brzozowski: Kiedy umawialiśmy się na wywiad, wspomniałeś, że jesteś fanem prog metalu. Podchodzisz do nurtu bezkrytycznie czy zauważasz jego wady?
Alex Pilkevych: Najfajniejszą cechą nurtu jest dla mnie to, że pozwala na eksperymentowanie bez granic. Co do wad - często zbyt dużo rzeczy miesza się w jednej piosence i świetne pomysły nie są należycie rozwijane. Leprous jest idealnym przykładem tego, jak dojrzewać, tworzyć bardziej skomplikowane aranże, ale przy skupieniu na małej liczbie riffów i melodii. Chciałbym, żeby w prog metalu takie podejście było bardziej rozpowszechnione.
Udaje ci się uniknąć tego, co w progresywnym metalu najgorsze, czyli nieustannego spoglądania w lustro i epatowania umiejętnościami technicznymi. Grasz złożone kawałki, ale oparte o piosenkowe struktury. Taki był cel?
Bardzo się cieszę, że masz takie wrażenie. Skupiam się głównie na emocjach i na dynamice. Chcę być szczery w tekstach i prowadzić słuchacza muzycznie. Nie jestem przyzwyczajony do shredu i show-offowania, nie mam takich umiejętności technicznych. Pewnie gdybym był lepszym gitarzystą, czułbym większą pokusę [śmiech].
Ale chyba i tak jesteś na tyle zdolny pod kątem warsztatu, że mógłbyś sobie pozwolić na odrobinę cyrku?
Na odrobinę cyrku pozwoliłem sobie w środkowej sekcji "Celery", ale później uspokoiłem się. Jestem dumny z tego, że udało mi się znaleźć siły do odrzucenia wielu pomysłów, które nic nie wnosiły do piosenek na tej EP-ce. Mimo że bardzo lubiłem niektóre z tych riffów i melodii. Serce bardziej mi bije teraz do takich zespołów jak Opeth i Porcupine Tree niż do Dream Theater. Mimo że Dreamów bardzo lubiłem w dzieciństwie.
Wcześniej miałeś problemy z odrzucaniem nadwyżki pomysłów? Twoje ego cierpiało na myśl o tym, że coś mogłoby się nie sprawdzić, dlatego demonstrowałeś wszystko, co miałeś w zanadrzu?
Nie mogłem niczego odrzucić, bo czułem żal, że jakiś fajny riff albo solówka pójdzie do kosza. Niemniej uważałem, że im więcej wrzucę rzeczy, tym bardziej skomplikowana i progresywna wyjdzie piosenka. Dlatego na przykład stworzyłem piętnastominutowego progmetalowego kolosa "Units" w 2018 roku. Ale to już minęło, wydaję mi się, że wystarczająco się w takie rzeczy nabawiłem.
Był taki moment kiedy uznałeś, że warto przystopować czy stopniowo i powoli dochodziłeś do podejścia, które masz teraz?
To był bardzo naturalny proces. Uznałbym "Traumę" za najbardziej przełomową piosenkę. Napisanie tego kawałka było dla mnie terapią po rozstaniu z dziewczyną, więc w ogóle mi nie zależało na babraniu się w prog metalu. Muzycznie chciałem poeksperymentować z aranżem w stylu Karnivool. Chciałem zrobić trzy refreny, które zupełnie nie są do siebie podobne, chciałem używać gitary jako efektu, a prowadzić basem i perkusją.
Tworzenie albumu w oparciu o zakończony związek brzmi dość banalnie, to temat, który został przewałkowany przez wielu artystów. Starałeś się upiększać go albo uczynić niekonwencjonalnym?
Tak, bardzo mi na tym zależało. Chciałem uniknąć marudzenia i oskarżenia, wprowadzić więcej empatii w ten temat. Pokazać sytuację, w której nikt nie jest winny, a jednak wszyscy cierpią. "Celery" skupia się na próbach kontroli, które wynikają z dobrych intencji. "Honesty" na radzeniu sobie ze wspomnieniami i akceptacji tego, że ból nie znika. "Trauma" na tym, że każda decyzja jest kompromisem i nie ma jednej prawidłowej ścieżki. Przechodząc przez ten proces, czułem wiele innych emocji poza złością i żalem, zupełnie tego nie oczekiwałem i chciałem o tym opowiedzieć. Uważam, że temat miłości i rozstań nie jest rozwijany w empatyczny i zdrowy sposób w muzyce popularniej.
Skoro nie jest rozwijany w sposób empatyczny i zdrowy, to w jaki?
Zdradziłaś mnie, więc jesteś zła, zepsułeś mi życie, ale nadal chcę do ciebie wrócić, nie doceniałem cię, a teraz rozumiem, jakim byłem idiotą - to tylko przykłady. Zawsze ktoś jest absolutnym złem albo absolutnym dobrem. Nie ma szarej strefy, w której nikt nie musi być zły. Dużą inspiracją był dla mnie artykuł Marka Mansona - Love is not enough. Stwierdził, że miłość bez kompatybilności nie wystarczy. Brakuje mi właśnie takiego spojrzenia na problem we współczesnej muzyce.
Myślisz, że twoja była partnerka posłuchała lub posłucha "That Way Lies Madness"?
Jeśli kiedyś posłucha, to mam nadzieję, że nie będzie traktowała tej płyty jako atak. Spodziewam się, że będzie dumna z tego, co osiągnąłem muzycznie oraz emocjonalnie. Ona też jest artystką i ma dobre serce.
W materiałach prasowych wspomniałeś, że "That Way Lies Madness" to dopiero wstęp, a ciągu dalszego mamy spodziewać się na następnym wydawnictwie. O jakie dodatkowe składowe można uzupełnić ten koncept? Nie uważasz, że temat może się szybko wyczerpać?
Temat jest bardzo obszerny, a że dalej przerabiam stare traumy i problemy, to nie boję się, że źródełko się wyczerpie. Piosenki, które teraz piszę też poruszają temat braku empatii, ale już poza historią mojego związku. Dwie z nich znajdują się na fizycznej wersji "That Way Lies Madness". Nie chciałem wydawać ich w wersji cyfrowej, ponieważ nie są powiązane tematycznie z resztą materiału. Mam jeszcze sporo pomysłów, tekstów czy melodii odnoszących się do tej historii. Chciałbym te piosenki dokończyć i wydać na kolejnej płycie. Poruszają takie tematy jak uzależnienie od seksu, przemoc w rodzinie, zdradę, odpuszczanie przeszłości. Na pewno niczego nie piszę na siłę. Trudno się o tym mówi, ale uważam, że wrażliwość i szczerość tej muzyki jest jej największą wartością.
To tematy, które także cię kiedyś dotknęły czy w tym przypadku bazujesz na historiach innych osób?
Dotknęły mnie, pośrednio lub bezpośrednio. Trudno się pisze taką muzykę, nie chcę, żeby uraziła kogoś z mojego otoczenia. Ale nie chcę też, żeby teksty były bardzo ogólne i rozmazane. Cały czas staram się szukać złotego środka.
Pochodzisz z Ukrainy, ale mieszkasz w Polsce, gdzie rządzi wiele negatywnych stereotypów. Doświadczyłeś na własnej skórze nieprzyjemności z racji pochodzenia?
Dziękuję za to pytanie. Doświadczyłem bardzo mało takich przypadków. Spędziłem dwa lata w polskim technikum i parę razy pewne nieprzyjemne typy mogły negatywnie wspomnieć o mojej narodowości, ale te osoby wszystkich traktowały źle, nie tylko mnie, więc nie brałem tego do serca. Poza tym prawie nic nie przychodzi mi do głowy. Jestem szczęśliwy z tego, że ludzie, których spotykam w moim otoczeniu, mają otwarte umysły.
fot. Anastasiia Zazuliak