Co słychać w Finlandii?
Podobnie jak na całym świecie - dominuje wirus. Liczby ciągle rosną, mamy wciąż nowe restrykcje - obecne są takie same zarówno dla zaszczepionych, jak i niezaszczepionych. Knajpy zamykają się wcześnie, musieliśmy z moim zespołem - Bob Malmstrom - odwołać kilka koncertów i coraz więcej znajomych choruje, nawet tych, którzy przeszli covid w zeszłym roku. Powoli czujemy, że każdego z nas w którymś momencie czeka to choróbsko. Mam tylko nadzieję, że jak przyjdzie moja kolej, to będę miał wtedy jak najmniej planów.
Internet sprawia, że wiele rzeczy staje się przestarzałymi, nawet książki są wypychane przez czytniki. Muzycznie dominują platformy typu Spotify albo podcasty, myślisz, że radiostacje w obecnej formie niebawem wymrą?
Prędzej czy później stacje radiowe zostaną wyparte przez internet, ale uważam, że zajmie to znacznie więcej czasu niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jeżeli spojrzymy na trzy główne gałęzie współczesnych mediów, to mamy media drukowane, telewizję oraz radio. Radio jest o dziwo najtrudniejsze do zastąpienia ze względu na swoją prostotę. Prasa już lata temu została wyparta - mało kto czyta magazyny, wszystko czytamy online. Platformy "na żądanie" wyparły telewizję - niewiele osób czyta programy i czeka, żeby obejrzeć w telewizji jakiś film, chyba tylko transmisje sportu na żywo mają jeszcze racje bytu. Za to radio? Spójrz jak bardzo prosta jest to forma - ktoś mówi, mamy muzykę i to tyle. Dlatego tak trudno jest je zastąpić. Jasne, wszystkie stacje straciły w ciągu ostatniej dekady masę słuchaczy - Spotify i podcasty to silna konkurencja - ale wciąż uważam, że klasyczne stacje radiowe przetrwają na tyle długo, że wszyscy będziemy w szoku. Spotify pozwala słuchać czego chcesz i kiedy chcesz, a jednocześnie wciąż dochodzą do nas wiadomości, że w dobie, kiedy każdy może zdecydować, czego i gdzie chce słuchać, niektóre osoby wolą, żeby ktoś podejmował tę decyzję za nie. I od tego jest radio.
W listopadzie poprowadziłeś audycję o szalonej długości - nadawałeś ciągiem przez sześćdziesiąt sześć godzin i sześć minut. Skąd pomysł na tak długi program i jak udało ci się to przetrwać?
Zawsze chciałem zrobić tak długą audycję. Często o tym wspominałem w studiu, zależało mi zwłaszcza na okresie pomiędzy świętami a Nowym Rokiem. Od około dziesięciu lat Yle X3M bierze udział w największej akcji charytatywnej w kraju - to fiński odpowiednik akcji The Red Nose Day, którą zaczęło BBC. "Czerwony nos" odnosi się do najprostszej formy komedii - klaunów, więc w całym tym wydarzeniu chodzi o to, żeby robić z siebie głupka, a jednocześnie pomagać innym. Przewija się przez to masa aukcji, inicjatyw i tak dalej. W końcu dostałem propozycję od producenta, by przygotować długą audycję w ramach tej akcji i zaznaczyłem, że chcę zrobić tak długą audycję, jak to tylko możliwe - stanęło na sześćdziesięciu sześciu godzinach i sześciu minutach. Prawdopodobnie za rok to powtórzymy. A jak to przetrwałem? Jestem przyzwyczajony do małej ilości snu. Niespanie przez trzy dni niszczy każdego, ale wiedziałem, że dam radę. Nakręcały mnie emocje i to do tego stopnia, że najwięcej energii miałem ostatniego dnia.
Finlandia często jest postrzegana jako odległy kraj z masą śniegu, Muminkami, Janne Ahonenem i świętym Mikołajem. Jak to wygląda z muzyką z Finlandii? Nieczęsto dociera z tego kraju coś innego niż podziemny punk czy metal. Czy Finowie to muzykalny naród?
Zawsze porównuje się nas do Szwecji, co jest niesprawiedliwe - Szwecja to ogromny kraj w porównaniu do nas. Szwedzi od dekad odnoszą sukcesy w każdym gatunku muzyki. Finlandia ma tylko pięć i pół miliona mieszkańców, jesteśmy daleko, jest u nas zimno i ciemno, a pomimo tego mamy kilku artystów, którzy odnieśli sukces. Nie mamy żadnych wykonawców, którzy zapełniają stadiony, zespołem z Finlandii, który odniósł największy sukces rynkowy jest Nightwish. Zresztą prawie wszyscy wykonawcy z naszego kraju, którzy zdobyli jakąś popularność za granicą to metal - HIM, Children of Bodom, Finntroll, Amorphis. Te zespoły są headlinerami na festiwalach na świecie.
Było jeszcze Lordi z wygraną Eurowizją.
Oczywiście, Lordi to też był duży sukces. Ludzie u nas bywają dla nich złośliwi, bo po Eurowizji ich popularność szybko spadła, ale ten zespół dalej jest popularny w środkowej Europie. Całościowo dochodzi też kwestia języka - jeżeli śpiewasz po fińsku, to nie wybijesz się w innym kraju. Nawet jeżeli trafiają się metalowe kapele śpiewające w języku ojczystym, które grają za granicą, to są to niszowe zespoły, które muszą łączyć karierę z codziennością, pracą na etat i tak dalej. Wspieram fińskojęzyczną muzykę, ale zawsze kibicuję fińskim artystom, żeby zrobili karierę za granicą, a do tego trzeba śpiewać po angielsku. Widać to po takich gatunkach jak pop czy hip-hop. Zazwyczaj wykonawcy z tych gatunków śpiewają po fińsku i zdobywają ogromną popularność w kraju, osiągając popularność w wieku dwudziestu dwóch-dwudziestu trzech lat i dochodząc na szczyt w wieku około dwudziestu ośmiu. Jeżeli grasz na Stadionie Olimpijskim w Finlandii, to jest już szczyt - nie da się więcej osiągnąć w tym kraju. Ci artyści przeważnie kończą karierę koło trzydziestki, bo wpadają w stagnację. Od kilku lat widzę, że artyści grający bardziej mainstreamową muzykę coraz częściej sięgają po angielski. W pewien sposób mnie to cieszy - widzę, że mają management i ambicję, żeby osiągnąć coś więcej niż tylko podbój Finlandii.
Czyli angielski otwiera możliwości, a fiński w pewien sposób pozwala budować pozycję w kraju. Dlaczego w takim razie ze swoim zespołem śpiewacie po szwedzku?
Z naszą muzyką nie można mieć ambicji, by zdobyć większy rynku [śmiech]. Tak było od początku. Jesteśmy małym, lokalnym zespołem, a i tak udało się nam zagrać na trzech kontynentach. Jestem z tego dumny.
W części Finlandii język szwedzki dominuje i twoja audycja radiowa również jest prowadzona po szwedzku. W lingwistyce istnieje pogląd, godnie z którym język ojczysty w pewien sposób determinuje gust muzyczny. Widzisz jakieś różnice w preferencjach pomiędzy fińsko a szwedzkojęzycznymi rodakami?
Trudne pytanie, nigdy o tym nie myślałem [śmiech]. Finowie często postrzegani są jako ponurzy ludzie, a ludzie ze szwedzkojęzycznych części kraju wydają się trochę bardziej weseli i to jest w jakimś stopniu zauważalne. Być może przekłada się to jakoś na gust, ale trudno to jednoznacznie stwierdzić.
Właśnie, Finlandię postrzega się jako smutny kraj, a to, że głównym towarem eksportowym jest metal pewnie nie pomaga. Jak to wygląda jeżeli chodzi o szeroko pojętą muzykę niszową w Finlandii? Również jest ponura?
Bardziej mainstreamowa muzyka przez ostatnie pięć-dziesięć lat zaczęła mieć coraz większe tendencje do melancholii, ale wydaje mi się, że to zjawisko globalne, występujące nie tylko u nas. Całościowo nie uważam, że nasz pop jest na przykład bardziej ponury niż zagraniczny. Ciekawe jest to, że hip-hop w Finlandii jest wyjątkowo radosną i pozytywną muzyką. Oczywiście w głębokim podziemiu siedzą różne rzeczy, ale ten popularniejszy hip-hop to w lwiej części wesoła muzyka z tekstami o imprezowaniu.
Przeprowadziłeś tysiące wywiadów, kto był najlepszym, a kto najgorszym rozmówcą, z jakim miałeś styczność?
Trudno wybrać jedną osobę, zwłaszcza że z dużą liczbą muzyków prowadziłem wywiady kilkukrotnie. Zaskakująco rzadko trafia się na jakiegoś dupka, dosłownie raz na kilka lat. Chyba jako najcięższego rozmówcę wskazałbym Dr. Albana. Gadałem z nim kilka razy - nigdy nie patrzy w oczy i zazwyczaj jest bardzo arogancki. Raz nawet byłem u niego w domu w Szwecji - mieliśmy umówiony wywiad i wysłał mi adres. Przyjechałem, spodziewając się biura, ale okazało się, że to był jego dom. Miało to miejsce mniej więcej tydzień przed Bożym Narodzeniem, to był strasznie kuriozalny dzień - zostałem poproszony o pomoc w ubieraniu choinki z jego dziećmi, ale całościowo zdecydowanie nie mogę nazwać go miłym gościem. Co ciekawe, jeden z najlepszych rozmówców, z jakimi miałem styczność też wywodzi się z nurtu eurodance - Haddaway, gość od "What is Love". Niesamowicie sympatyczny człowiek z kapitalnym poczuciem humoru. Uwielbiam też prowadzić wywiady z Villem Valo, wokalistą HIM. Wyjątkowo profesjonalny i zaangażowany człowiek - zawsze stara się przekazać jak najwięcej i dać z siebie wszystko w wywiadzie, niezależnie od tego, jak bardzo zmęczony by nie był i ilu rozmów wcześniej by nie przeprowadził. Wydaje mi się, że właśnie jego wskazałbym jako najlepszego rozmówcę świata. Na pewno pozytywnie wyróżnił się też Dee Snider z Twisted Sister. Większość osób, z którymi rozmawiałem, była profesjonalna i uprzejma. Większość z nich wie, jak to działa i jest w tym biznesie od lat. Arogancja i zadzieranie nosa nie są częste, jeżeli już, to można się na to natknąć u młodych artystów, którzy są świeżo po nagłym wystrzeleniu popularności. Ale z perspektywy lat i to zjawisko jest coraz rzadsze.
Jaka jest prawdziwa rola radia? W jakim stopniu radio ma kształtować gusta i pokazywać coś nowego, a w jakim dawać po prostu słuchaczowi to, czego chce?
Myślę, że sto procent słuchaczy zapytanych o to, dlaczego słuchają radia odpowiedziałoby, że robi to dla rozrywki. Ludzie chcą zabawnych, ciekawych historii i muzyki, a my staramy się im to dawać.