Wojciech Michalak: Na "You'll Never Rest in Peace" słychać, że macie najwięcej luzu w swojej karierze. Bardzo dużo u was Szwecji, zwłaszcza Dismember, ale czy coś się zmieniło w procesie komponowania?
Marek Krajcer: Właściwie to zawsze było dużo luzu w naszej muzyce, teraz jest bardziej dopracowana i do tego okraszona dobrym brzmieniem Haldora Grunberga. Szwecja forever! W procesie komponowania nic się nie zmieniało, nadal komponuje Tomek [Chaos - gitarzysta].
Na pewno inaczej ugryzłeś ten album wokalnie - znów skojarzenie z Dismember - to było planowane czy wyszło w praniu?
Chyba się za bardzo ostatnio nasłuchałem Dismember [śmiech]. Kiedy posłuchałem utworów, które skomponował Tomek, przyszło mi to bardzo naturalnie i nie mogłem się tego wyzbyć. Jestem zadowolony, bo wokale nie są takie jednostajne jak na poprzednich albumach.
Trochę się wam przetasował skład ostatnimi laty, czym było to spowodowane?
Marcin [Colossus - gitarzysta] doszedł już oficjalnie do składu, bo od 2016 był tylko muzykiem sesyjnym, natomiast z Michałem [Mr. Sadistikk - były basista grupy] rozstaliśmy się. Denerwowało nas to, że bardzo mało udzielał się w zespole, nie przychodził na próby, wszystko działo się na ostatnią chwilę. Nawet w pewnym okresie na koncertach zastępował go Tomasz [Jędras] z Ragahemmer. Michał miał inne zobowiązania. Ma firmę, która organizuje koncerty [Black Silesia Productions] i nie miał za dużo czasu dla Offence. Doszliśmy wspólnie z Michałem do wniosku, że lepiej będzie dla nas wszystkich, jeśli znajdziemy nowego basistę. Jest nim Vex, mój stary kolega z czasów, gdy jeździłem na próby do Będzina, gdy graliśmy jeszcze z Exhalation. Dzieliliśmy razem salę prób z jego zespołem. Ostatnio udzielał się także w zespole Slaves to Evil.
Rozkręciliście się trochę z ilością gości na płycie. Jak doszło do współpracy z Romanem Kostrzewskim? Wiem, że się znacie, ale wiem też, że obecny okres nie jest najłatwiejszy dla Romka.
Romek udzielił się w jednym utworze. Z pytaniem w zasadzie wyszliśmy już w 2016 roku, nagrywając poprzedni album. Wtedy Romek nam odmówił, bo był bardzo zajęty. Kiedy się przypomnieliśmy, była już pandemia i na tym etapie nam już nie odmówił. Wystąpił w klipie, ale w był już bardzo chory. Szacunek dla niego ogromny za walkę z tym ustrojstwem i nie osiadanie na laurach. W trakcie kręcenia źle się czuł, miał podwyższoną temperaturę, a mimo tego wystąpił.
Wydaliście płytę w samym środku pandemii. Nie uważasz tego, za ryzykowny ruch? Planujecie w późniejszym czasie zwiększyć działalność promocyjno-koncertową?
Ileż można było zwlekać? Poza tym lockdowny dały nam więcej czasu. Nie musieliśmy się skupiać na próbach przed koncertami, bo ich nie było, a ciągle nam to kolidowało z nagrywaniem nowego materiału. Podczas jednego z lockdownów nagrałem dwa albumy, drugi z Witchfuck. Oczywiście na rok 2022 planujemy jakieś koncerty, co chwila dochodzą jakieś nowe propozycje.
Udzielasz się aktywnie w trzech kapelach, do tego masz na głowie pracę, festiwal i po prostu szarą codzienność. Jak znajdujesz na to czas? Nie boisz się, że prędzej czy później taka liczba zobowiązań odbije się na jakości?
W końcu udało się zebrać nowy skład Beuthen, ale póki co nie będę zdradzał szczegółów, by nie zapeszać, a Witchfuck i Offence to prace zbiorowe, więc dzielimy się obowiązkami [śmiech]. Faktycznie jest co robić, ale mam już tak poukładane życie, że nic ze sobą nie koliduje. Oczywiście propozycji zespołowych czy pomysłów jest dużo więcej, ale nie angażuję się w nie, by - jak powiedziałeś - nie odbiło się to na jakości.
Uchyl rąbka tajemnicy – szykujesz już coś na kolejny Metal Doctrine Festival?
Póki co nie chce niczego zdradzać, ale jest już pewien pomysł na nową edycję. Wszystko w swoim czasie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że na pewno nie odbędzie się w Piekarach Śląskich ani też w Dąbrowie Górniczej. To już zamknięty temat.
Jak powstała inicjatywa Tribute To Carnivore? Wiem, że miałeś w tym duża zasługę.
Mój kumpel, Przemek - który na samym początku pomagał przy tym tribucie - zaprosił do współpracy Offence. Ucieszyłem się, bo jestem wielkim fanem Carnivore, ale przez półtora roku nic nie ruszyło w temacie tego wydawnictwa. Wyszliśmy z założenia, że cover nagramy w trakcie rejestracji nowego albumu, ale w tym czasie nadal nic się nie działo. Zapytaliśmy samych siebie, czy w ogóle nagrywać cover, bo skoro jest taka, a nie inna sytuacja, to i tak trafi do szuflady. Porozmawiałem z odpowiedzialnym za tribute Adrianem i stwierdził, że dużo zespołów przestało się odzywać, a ich nagrań nadal nie ma. Poradziłem Adrianowi, że w takim razie ja postaram się znaleźć jeszcze parę zespołów, by miało to ręce i nogi, żeby w ogóle można było wydać tę płytę. W finalnym połączeniu sił nazbierało się dwanaście kapel, w tym też Offence. Dodam jeszcze, że skontaktowałem się z byłymi muzykami Carnivore opowiedziałem o tribucie i napisali specjalnie coś do wkładki płyty. A no i pochwalę się, że to mój tatuaż zdobi okładkę [śmiech].
Jakie albumy ostatnimi czasy tobą pozamiatały?
I tu dochodzimy do tego braku czasu [śmiech]. Nowy album Ulcer jest bardzo dobry, EP-ka SexMag mega mi się podoba. Grieving i ich debiut wydany w zeszłym roku. Ostanie dwa wydawnictwa Goat Tyrant. No i nowe Idles.
fot. Marcin Pawłowski